Reklama

TSV Hartberg – debiutant, którego nawet Piast przewyższa doświadczeniem i budżetem

Przemysław Michalak

Autor:Przemysław Michalak

17 września 2020, 10:50 • 5 min czytania 16 komentarzy

Piast Gliwice nie ma jeszcze wielkich tradycji, a na międzynarodowej arenie nadal niczego znaczącego nie zwojował, ale swojego czwartkowego rywala i tak w tym aspekcie przerasta. Klub z Okrzei w trwającej dekadzie już cztery razy startował w pucharowych eliminacjach, w tym sezonie wreszcie wywalczył pierwszy skalp po ograniu Dynama Mińsk i powoli ugruntowuje swoją pozycję na polskim podwórku. Dla TSV Hartberg wszystko jest natomiast nowe, wszystko będzie działo się po raz pierwszy.

TSV Hartberg – debiutant, którego nawet Piast przewyższa doświadczeniem i budżetem

Klub ten istnieje od 1946 roku, ale przez prawie całe swoje istnienie nic nie znaczył w austriackim futbolu. Dość powiedzieć, że wywalczony latem 2018 awans do ekstraklasy był największym sukcesem w historii, a wcześniej TSV nawet na drugim poziomie zbyt wielu sezonów nie uzbierał. Raptem trzy lata wcześniej kibice musieli przełknąć gorycz spadku do trzeciej ligi, z drugiej ich ulubieńcy weszli do elity jako beniaminek. Skorzystali na powiększeniu ekstraklasy z dziesięciu do dwunastu zespołów, normalnie drugie miejsce nie dałoby awansu. A jak już opadło konfetti i wypito całego szampana, trzeba było jeszcze zmagać się z kwestiami formalnymi. Klub dopiero przy trzecim podejściu uzyskał licencję na Bundesligę.

Łatwo policzyć, że za tą ekipą dopiero dwa sezony rywalizacji na najwyższym szczeblu.

Pierwszy sezon to walka o utrzymanie do samego końca. TSV uciekło spod topora dopiero w ostatniej kolejce. Wygrało 3:1 z Admirą Wacker, zrównując się z nią punktami. Dzięki temu zwycięstwo zamykającego tabelę Wackeru Innsbruck nad SV Mattersburg nie miało już znaczenia.

Reklama

Drużyna odbijała się wówczas od bandy do bandy.

  • początek sezonu to dwa zwycięstwa i siedem porażek
  • następnie pięć wygranych z rzędu
  • potem passa trzynastu kolejnych meczów bez ligowego triumfu, z czego pięć ostatnich meczów to same porażki
  • na koniec trzy zwycięstwa w pięciu spotkaniach i utrzymanie

Nic zatem nie zapowiadało, że następny rok okaże się przełomem. A tu niespodzianka. Podopieczni Markusa Schoppa zajęli piąte miejsce, a w play-offach o Ligę Europy okazali się lepsi od Austrii Wiedeń (3:2 na wyjeździe, 0:0 u siebie). W oczy rzucało się kilka rzeczy.

  • niezła ofensywa, 52 strzelone gole to piąty wynik w stawce
  • zdecydowanie najgorsza defensywa w lidze – aż 74 stracone bramki; następny w tym aspekcie WSG Tirol (spadkowicz) stracił ich 66
  • lepsza postawa poza domem niż u siebie – uwzględniając baraże o puchary, TSV z trzynastu zwycięstw aż osiem odniosło w delegacji, w tym roku na własnym stadionie nie wygrało ani razu

18 sztuk bramkarzowi Hartbergu w czterech meczach zapakowali piłkarze RB Salzburg, choć warto zaznaczyć, że rywal Piasta jedno z tych spotkań zdołał zremisować. Słabszych momentów było jednak znacznie więcej: 0:5 na stadionie Austrii Wiedeń, dwie klęski po 1:5 z LASK Linz czy porażki 0:3 z Wolfsbergerem i WSG Tirol. Tylko pięć czystych kont w trzydziestu czterech spotkaniach (doliczamy ten dwumecz z Austrią o LE) wiele mówią w temacie postawy TSV w tyłach, ale też w temacie filozofii gry tej ekipy.

Nowy sezon także nie zaczął się od zera z tyłu (1:1 z Altach).

Skąd tak nagły rozwój TSV Hartberg? Kluczowe są tutaj trzy postaci.

Jeszcze w trzeciej lidze prezesem została Brigitte Annerl, która już wcześniej pomagała klubowi. Zasłynęła ona wprowadzeniem na rynek… pigułki wspomagającej walkę z męską niepłodnością. Poukładała sprawy organizacyjne i zapewniła finansową stabilizację, choć nie ma tu mowy o żadnym pływaniu w forsie. Budżet TSV wynosi niewiele ponad cztery miliony euro, co nawet w naszych warunkach nie jest wynikiem imponującym. Piast dysponuje większymi pieniędzmi, więc w razie niepowodzenia nie będzie często słyszanego tłumaczenia o różnicy budżetów. No, chyba że tak po porażce mówiliby Austriacy.

Drugą postacią jest dyrektor sportowy Erich Korherr.

Ma tego osławionego nosa do piłkarzy, potrafi wyszukiwać graczy nie za bardzo już chcianych gdzie indziej, którzy w Hartbergu osiągają życiową formę. Kolejne elementy dokłada bardzo rozsądnie, dlatego siłą rywala Piasta jest też zgrana szatnia. Z piętnastu zawodników, którzy w miniony weekend wystąpili przeciwko Altach, aż ośmiu pamięta jeszcze czasy drugiej lub trzeciej ligi. Niektórzy w międzyczasie odchodzili do innych zespołów (Manfred Gollner, Stefan Goelles, Michael Huber), by potem wrócić na stare śmieci.

Reklama

Przeglądając kadrę TSV nie możecie się więc dziwić, że nikogo nie kojarzycie. Największymi gwiazdami są 30-latkowie: słoweński ofensywny pomocnik Rajko Rep (jeden mecz w reprezentacji) i napastnik Dario Tadić. Rep na dłuższą metę nie przebił się w Mariborze i obrał kierunek austriacki. W drugoligowej Austrii Klagenfurt był czołową postacią, ale już z LASK Linz odchodził jako zawodnik rezerwowy. Do Hartbergu przyszedł latem 2018, zaraz po awansie. Tadić jest w klubie od pięciu lat, kopał jeszcze na trzecioligowych arenach. W ostatnim sezonie zdobył aż 19 bramek i zaliczył 5 asyst, a nowe otwarcie rozpoczął od gola z Altach. Trzeba na niego uważać.

Całą tę kompanię na boisku logicznie rozstawia 46-letni trener Markus Schopp, który objął stery po wejściu do elity.

Z nim najpierw w dramatycznych okolicznościach się utrzymano, a później wywalczono pucharowe przepustki. Jeżeli macie tu kojarzyć czyjeś nazwisko, to właśnie tego jegomościa. Schopp jest 56-krotnym reprezentantem Austrii, na przełomie wieków trzykrotnie grał w Lidze Mistrzów ze Sturmem Graz, liznął niemieckiej Bundesligi w HSV, grał z Markiem Koźmińskim w Brescii (80 meczów w Serie A), a karierę kończył w New York Red Bulls. Jako szkoleniowiec wypływa na szersze wody razem ze swoimi podopiecznymi. Wcześniej był asystentem w austriackiej młodzieżówce i St. Poelten, natomiast większość czasu przepracował w Sturmie. Kilka razy tymczasowo przejmował zespół, na dłuższą metę nigdy nie dano mu się tam wykazać.

On i jego piłkarze nie mają wiele do stracenia, za to sporo do zyskania. Biorąc pod uwagę ich styl gry, trudno zakładać bezbramkowy remis. Piast bez wątpienia ma poprzeczkę zawieszoną wyżej niż w konfrontacji z Dynamem Mińsk, ale z pewnością jest to przeciwnik w jego zasięgu, z którym można i trzeba powalczyć. Klasyczny mecz z gatunku 50 na 50.

Fot. Newspix

Jeżeli uznać, że prowadzenie stronki o Realu Valladolid też się liczy, o piłce w świecie internetu pisze już od dwudziestu lat. Kiedyś bardziej interesował się ligami zagranicznymi, dziś futbol bez polskich akcentów ekscytuje go rzadko. Miał szczęście współpracować z Romanem Hurkowskim pod koniec jego życia, to był dla niego dziennikarski uniwersytet. W 2010 roku - po przygodach na kilku stronach - założył portal 2x45. Stamtąd pod koniec 2017 roku do Weszło wyciągnął go Krzysztof Stanowski. I oto jest. Najczęściej możecie czytać jego teksty dotyczące Ekstraklasy – od pomeczówek po duże wywiady czy reportaże - a od 2021 roku raz na kilka tygodni oglądać w Lidze Minus i Weszłopolskich. Kibicowsko nigdy nie był mocno zaangażowany, ale ostatnio chodzenie z synem na stadion sprawiło, że trochę odżyła jego sympatia do GKS-u Tychy. Dodając kontekst zawodowy, tym chętniej przyjąłby długo wyczekiwany awans tego klubu do Ekstraklasy.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...