Reklama

Elvir Koljić. Alternatywa dla Dżeko, której nie zaufał Lech

Jakub Białek

06 września 2020, 13:12 • 3 min czytania

11 minut z Arką. 20 z Koroną. Pierwszy skład ze Śląskiem i uraz więzadeł w stawie kolanowym po 15 minutach. Powrót po trzech miesiącach na mecz z Jagiellonią. 18 minut. I minuta z Wisłą Kraków na pożegnanie. Elvirowi Koljiciowi w Lechu Poznań na pewno nie pomogła kontuzja, ale ciężko też o inny wniosek niż ten, że „Kolejorz” nie poznał się na swoim napastniku. Miał w swojej stajni kozaka, ale lekką ręką go odpuścił.

Elvir Koljić. Alternatywa dla Dżeko, której nie zaufał Lech

A kariera Koljicia potoczyła się całkiem dobrze. Powiedzielibyśmy nawet – zaskakująco dobrze. Dowodem tego jest fakt, że w poniedziałek może pojawić się na boisku w meczu przeciwko reprezentacji Polski. Etatowym reprezentantem nie jest. Ma na swoim koncie trzy mecze, z czego dwa to typowe sparingi ligowców, a trzeci to symboliczne dwie minuty w meczu eliminacyjnym z Armenią. Spotkanie z Włochami przesiedział na ławce, ale stanowienie alternatywy dla Edina Dżeko ma swoją wymowę. Za ładne oczy do bośniackiej kadry się nie trafia.

Reklama

Plan Nenada Bjelicy na obsadę napastnika był prosty – Gytkjaer to jedynka, ale przydałaby mu się konkretna alternatywa. „Kolejorz” wypożyczył wówczas Koljicia i Chobłenkę na zasadzie „jak któryś okaże się kozakiem, to ściągniemy go na stałe”. Obu podziękowano, ale Koljić nie wracał do kraju z podkulonym ogonem. Z miejsca wszedł do gry w FK Krupa i…

zrobił to:

Siedem meczów, osiem bramek. Wystarczył nieco ponad miesiąc, by rzutem na taśmę zapracować na transfer. Zgłosiła się po niego rumuńska CS U Craiova, która musiała wyłożyć na stół 450 tysięcy euro. Nie były to najgorzej wydane pieniądze w historii tego klubu. W pierwszym sezonie sieknął 14 bramek, a byłoby ich więcej, gdyby nie uraz, którego nabawił się w marcu. W przeliczeniu na czas spędzony na boisku – dawał gola co 120 minut. To chyba największe źródło niepewności, jeśli chodzi o tego zawodnika – zdrowie wydaje się nie być jego sprzymierzeńcem.

Stracił przez nie…
  • koniec sezonu 18/19 i początek kolejnego (łącznie 25 meczów)
  • 10 kolejek w sezonie 19/20 (uraz pleców)

W całym 2019 roku pauzował łącznie przez dziewięć miesięcy. Pechowa była zwłaszcza ta druga kontuzja – Koljić odniósł ją próbując złożyć się do nożyc. W efekcie statystyk nie wyśrubował i sezon 19/20 skończył tylko z sześcioma golami. Przez wielu kibiców został skreślony jako gość, który wiecznie się leczy – brzmi znajomo, co? – ale gdy już doszedł do siebie po lockdownie, znów prezentował kozacką formę. W obecny sezon także wszedł z futryną. Dwa mecze, dwa gole – bilans, który zaowocował powołaniem do reprezentacji. Craiova chce na nim budować – ma plany zdobycia mistrzostwa Rumunii, w lipcu przedłużono kontrakt z Koljiciem aż do 2025 roku. Plany wydają się realne – w zeszłym sezonie ekipa Bośniaka skończyła na drugim miejscu.

Ale nie wydaje się, by Koljić zakotwiczył w Rumunii na tak długi czas. Ma 25 lat, a więc wciąż może stać się bohaterem grubszego transferu. Transfermarkt szacuje jego wartość na 1,8 miliona euro, a prolongowanie umowy aż o pięć lat wygląda na podbijanie stawki. – Jestem tu naprawdę zadowolony i zostanę, dopóki nie pojawi się konkretna oferta, z której wszyscy będziemy zadowoleni – deklaruje sam zainteresowany w rozmowie z portalem reprezentacija.ba. Aż chce się pojechać klasykiem – oby tylko zdrowie dopisało.

Ale z drugiej strony, gdy Koljić dochodzi już do zdrowia, potrafi w błyskawicznym tempie wrócić do starej formy. Lech może żałować, że nie zdecydował się zaufać. Niby można zrozumieć, bo w Poznaniu był bardziej pacjentem niż piłkarzem, ale był do wyjęcia za naprawdę promocyjną kasę, a teraz świetnie sobie radzi w Rumunii. Więcej argumentów po swojej stronie miał widocznie Dioni, który wyjechał z bilansem ośmiu meczów bez żadnego gola.

Fot. newspix.pl

Ogląda Ekstraklasę jak serial. Zajmuje się polskim piłkarstwem. Wychodzi z założenia, że luźna forma nie musi gryźć się z fachowością. Robi przekrojowe i ponadczasowe wywiady. Lubi jechać w teren, by napisać reportaż. Występuje w Lidze Minus. Jego największym życiowym osiągnięciem jest bycie kumplem Wojtka Kowalczyka. Wciąż uczy się literować wyrazy w Quizach i nie przeszkadza mu, że prowadzący nie zna zasad. Wyraża opinie, czasem durne.

Rozwiń

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama