Zdajemy sobie sprawę, że sędziowanie, szczególnie bez VAR, nie jest najłatwiejszą fuchą. Ale takie jaja, jakie dzieją się w ostatnich miesiącach w pierwszej lidze, są niewybaczalne. Wypaczone wyniki, skandaliczne decyzje. Od pierwszej kolejki choroba trawiąca zaplecze ESA przypomniała o swoich objawach. A przecież ten rok to prawdziwa lawina sędziowskich kuriozów na tym poziomie.
ZABRANY GOL I TRZY PUNKTY KORONY
Świeżutka sytuacja z weekendu, która od razu, od pierwszej kolejki sezonu 20/21, przypomniała nam wszystkie sędziowskie demony pierwszej ligi. Po co Szywacz wyskakuje jak do siatkarskiego bloku? Ano nie mamy pojęcia. Niemniej Szywacz ręki NIE DOTKNĄŁ, ta przeleciała dalej i Juraszek strzelił drugiego w tym meczu samobója. Arbiter Damian Sylwestrzak, który dostał w 37 kolejce minionego sezonu pierwsze przetarcie w ESA, bramki nie uznał.
Po tym zdarzeniu na antenie Weszłopolskich nie patyczkował się Maciej Bartoszek: – buta, arogancja i bezczelność sędziów przechodzą wszelkie granice. Te rozmowy po meczach nic nie dają. Wskazywanie konkretnych błędów też nie. Później spotykasz się z nimi, wspominasz o sytuacjach, oni nic nie pamiętają.
SPALONY Z PODANIA RYWALA
26 czerwca i tak zwany “instant classic”. Piotr Urban nie uznał bramki Piecha odgwizdując spalonego, choć piłka do Piecha trafiła po podaniu rywala. Szkoda strzępić ryja, Odra okradziona – tyle szczęścia miał Urban, że mecz wygrała.
CZERWONA DLA KIELIBY ZA NIC
9 marca 2020. Kieliba tuż przed przerwą dostaje drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę za nic. Po prostu za symulkę rywala, który przebiegł przed Kielibą i się rozmyślnie wychrzanił. Było 1:0 dla Podbeskidzia w momencie zdarzenia, finalnie 2:0.
W tej akcji nawet nie było kontaktu Kieliby. Rzucamy stopklatkę, całość macie od 1:50 w skrócie.
Sędziował Sebastian Krasny.
NIEUZNANA BRAMKA NA BEŁCHATOWIE
13 czerwca, do walczącego desperacko o utrzymanie Bełchatowa przyjeżdża Zagłębie Sosnowiec. Przy stanie 0:1 dla gości Grolik trafia do siatki, ale arbiter bramki nie uznaje. Klasyczna sytuacja, którą jakakolwiek videoweryfikacja rozstrzygnęłaby w pół sekundy. Piłka przekroczyła linię bramkową wyraźnie zanim została wygarnięta.
Mecz sędziował Dominik Sulikowski, który dwanaście dni później dostał mecz Ekstraklasy do sędziowania – swój pierwszy mecz ESA w tamtym sezonie. Później dostał jeszcze jeden, w tym już sędziował mecz Zagłębia z Wartą.
SKASOWANY MISZTA
15 lipca, mecz Termaliki z Radomiakiem. Przy stanie 0:1 dla Radomiaka w samej końcówce korner niecieczan. Rzut rożny, Wlazło strącił piłkę nogą, ale też przy tym wpadł w bramkarza z Radomia tak, że chłopak przez kilka minut leżał na murawie, próbując się pozbierać. I co? I nic, bez faulu, bez niebezpiecznego zagrania. Mateusz Grzybek wpakował piłkę do pustej bramki, Bruk-Bet wyrównał.
Sędziował Sebastian Krasny.
Zdajemy sobie sprawę, że stopklatki tu nie wszystko mówią, więc od 2:00 na skrócie.
LEŻAKUJĄCY NIEMCZYCKI
16 czerwca, już sama ta stopklatka wygląda absurdalnie. Trałkowanie Niemczyckiego przed polem karnym.
Niemczycki w 29 minucie złapał piłkę w ręce poza polem karnym po podaniu od własnego bramkarza. Wpadł w poślizg, wywrócił się – sędzia Paweł Malec argumentował, że był to przypadek, a w pobliżu nie było żadnego rywala drużyny przeciwnej.
ALE nawet kupując tę argumentację, co by się stało z tą akcją, gdyby Niemczycki nie interweniował rękami? Gdyby wpadł w poślizg i przepuścił piłkę?
GOL STRZELONY RĘKĄ
3 czerwca, mecz Warty Poznań z GKS-em Jastrzębie. Petr Galuska skierował futbolówkę do siatki z najbliższej odległości, nastrzelony dośrodkowaniem (albo strzałem) Kamila Jadacha. Jak wykazały powtórki – nastrzelony w rękę.
Sędziował Kornel Paszkiewicz. Sytuacja od 2:33.
KARNY ZA DOTKNIĘCIE I KOSTORZ PRZED PUSTĄ BRAMKĄ
12 czerwca, dwie sytuacje w jednym meczu. Od 2:52 macie do obejrzenia najbardziej miękki rzut karny w dziejach. Być może był jakikolwiek, minimalny kontakt, ale na pewno nic na jedenastkę.
Od 5:10 kontra, po której Kostorz wychodzi sam na sam, mija Polacka, a ma przed sobą już pustą bramkę. Sędzia Piotr Urban wyrzucił Polacka, ale zatrzymał grę, nie pozwalając Kostorzowi skończyć tej akcji.
***
Skontaktowaliśmy się ze Zbigniewem Przesmyckim, szefem polskich sędziów, pytając go o kilka z powyższych zdarzeń.
Ogółem o sędziowaniu w pierwszej lidze: – Tak się złożyło, że prawie wszystkie mecze z dokończenia sezonu 2019/2020 były transmitowane przez Polsat. Nie mam wątpliwości, że sędziowie I ligi są ani lepsi ani gorsi od zawodników grających w tej klasie rozgrywkowej. A przecież sędziowie w tej klasie to amatorzy łączący sędziowanie z pracą zawodową.
O sytuacji z Koroną: – Sędzia pomylił się, tu nie ma dyskusji, ale proszę spojrzeć na tą sytuację jego oczami. Widać na stopklatce dwie pionowo wyciągnięte ręce w kierunku lecącej po rzucie rożnym piłki, bramkarza Chrobrego i napastnika Korony?
O spalonym po zagraniu obrońcy: – Błąd i to najwyższego kalibru. Niewytłumaczalne jest bowiem odgwizdanie spalonego w sytuacji, gdy nie ma wątpliwości, że to obrońca posiada piłkę i to on ją zagrywa w kierunku bramkarza. Sędzia tego meczu został odsunięty od prowadzenia zawodów i wróci na boisko dopiero w 3. kolejce bieżącego sezonu.
O trałkowaniu Niemczyckiego: – W meczu Puszczy z Podbeskidziem decyzja sędziego była prawidłowa, ponieważ bramkarz poza własnym polem karnym jest traktowany jak każdy inny zawodnik. A zawodnik może być ukarany w akcji obronnej napomnieniem, kiedy jego zagranie piłki ręką przerywa korzystną akcję przeciwników, co w tym przypadku nie miało miejsca.
O szansy Kostorza i przerwaniu gry, gdy wychodził na prawie pustą bramkę: – W przypadku decyzji z meczu Miedź Legnica – Podbeskidzie nie można mówić o błędzie sędziego. Zdarzenie dotyczy bowiem zastosowania korzyści w sytuacji, gdy sędzia zastosuje ją w tzw. stuprocentowej sytuacji bramkowej, zwanej profesjonalnie realną szansą na zdobycie bramki, w przypadku przewinienia, które jest poważnym rażącym faulem, albo gwałtownym agresywnym zachowaniem, albo faulem na żółtą kartkę oznaczającą wykluczenie go z gry, ponieważ ma już na swoim koncie napomnienie. I wtedy, mimo że drużyna atakująca miała realną szansę na zdobycie bramki korzyść może być zastosowana, gdy po faulu ma już tylko klarowną szansę na zdobycie. Przypominam, że hierarchia prawdopodobieństwa strzelenia bramki, począwszy od najwyższego, w mowie przepisów gry, jest następująca:
-
– zdobycie bramki, na przykład wybicie piłki ręką przez obrońcę stojącego we własnej bramce na linii bramkowej określa się jako „pozbawienie bramki”.
-
– realna szansa na zdobycie bramki.
-
– klarowna szansa na zdobycie bramki.
-
– korzystna akcja.
Zastosowanie korzyści, gdy drużyna atakująca ma mniejsze szanse na zdobycie bramki, niż przed faulem, jest rozsądnym rozwiązaniem, ponieważ czerwona kartka dla faulującego zawodnika „nie ucieka”. Sędzia pokaże ją w najbliższej przerwie w grze. Lub po jej przerwaniu gwizdkiem, gdy mający być wykluczony z gry zawodnik w jakikolwiek sposób ingerował w jej przebieg. To nie dotyczy sytuacji jaka miała miejsce podczas meczu Miedź – Podbeskidzie.
Zagranie piłki ręką przez bramkarza poza własnym polem karnym, w sytuacji gdy drużyna przeciwna miała realną szanse na zdobycie bramki, jest faulem taktycznym. Oznacza to, stojąc na gruncie przepisów, że zastosowanie korzyści przez sędziego – bez względu na to czy bramka zostanie zdobyta czy też nie – redukuje karę dla bramkarza z czerwonej kartki do żółtej. Dlatego też, w sytuacji faulu taktycznego zastosowanie korzyści może mieć miejsce tylko wtedy, gdy drużyna atakująca ma nadal realną szansę na zdobycie bramki.
Podyktowanie rzutu wolnego bezpośredniego i czerwona kartka nie były błędem. Powtórzę, zastosowanie korzyści oznaczałoby zredukowanie kary dla bramkarza z czerwonej kartki na żółtą nawet wtedy gdyby po zastosowaniu korzyści bramka nie została zdobyta.
***
Zdajemy sobie sprawę, że w świetle przepisów niektóre kontrowersje są do wybronienia. Mamy dowody przecież nawet z użycia VAR. Tu nieraz regulaminową podpórkę, choćby przy dyktowaniu karnych, mają zupełnie nieznaczące “przewinienia”.
Ale to i tak nie zmienia faktu, że wybraliśmy kilka najgłośniejszych przykładów, w których nie brakuje sytuacji skandalicznych. Każdy klub pierwszej ligi może bez trudu od ręki wymienić kilka innych, pomniejszych sytuacji. Jest problem i naprawdę nie da się go zamieść pod dywan. Sędzia też człowiek, też się myli, nie ma takich możliwości w pierwszej lidze co w ESA – jasne. Ale błędy nie mogą być bezkarne, łatwo tłumaczone. Niejednemu arbitrowi po takich zdarzeniach jak powyżej przydałyby się wczasy. Tymczasem zamiast tego dostawał kolejny mecz w pierwszej lidze, a nawet w Ekstraklasie.