Aż trudno uwierzyć, że to prawda. Choć cała sytuacja zajeżdża takim absurdem, że chyba nawet najbardziej bezczelny producent fake newsów nie wymyśliłby czegoś takiego. Zespół FK Prisztina – zdobywca Pucharu Kosowa w sezonie 2019/20 – miał być wykluczony z eliminacji do Ligi Europy. Powód oczywisty, koronawirus w zespole. Ale kosowska ekipa jednak swój pucharowy mecz rozegra. Na zasadzie pospolitego ruszenia. Barwy Prisztiny będzie reprezentować drużyna sklecona naprędce z zawodników wyciągniętych… z innych klubów ligi kosowskiej.
Ośmiu zakażonych
To naprawdę nie jest dowcip. Kwalifikacje do europejskich pucharów coraz bardziej przypominają cyrk.
Wyjazdowe spotkanie Prisztiny z gibraltarskim Lincolnem Red Imps FC miało się pierwotnie odbyć we wtorek, lecz zostało przełożone. Media poinformowały o tym, że aż osiem osób jest zakażonych koronawirusem. Wydawało się zatem oczywiste, że rywalizacja zakończy się walkowerem na korzyść zespołu z Gibraltaru. Byłaby to poniekąd powtórka z sytuacji, do jakiej doszło w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Legia Warszawa swojego pierwszego rywala na drodze do Champions League poznała właśnie za sprawą wykluczenia. Co ciekawe – Linfield FC, które ostatecznie starło się z “Wojskowymi”, o awans miało walczyć z mistrzem Kosowa.
Pisaliśmy o sprawie szerzej: “Drita Gnjilane testowała się – zgodnie z protokołem – już 7 sierpnia. Wtedy zawodnik, u którego potem wykryto wirusa, uzyskał negatywny wynik. Pozytywny był wynik badania innego gracza, który został odsunięty od drużyny i poddany kwarantannie. Wraz z nim „poświęcono” jeszcze jednego piłkarza (według wymazu – zdrowego), który miał bliski kontakt z zakażonym. Taka sytuacja jeszcze nie blokowała meczu, ale po kolejnym zakażeniu szwajcarskie władze (mecz miał się odbyć na neutralnym terenie w Nyonie, stąd reakcja akurat szwajcarskich władz) zdecydowały wysłać całą drużynę na kwarantannę”.
Kirk Millar (Linfield FC)
Można było więc przypuszczać, że starcie Prisztiny i Red Imps również zostanie rozstrzygnięte na korzyść Gibraltarczyków. I tyle.
We wtorek przedstawiciel UEFA zadecydował o odwołaniu spotkania. Tak przynajmniej twierdzą gospodarze, bo Prisztina dowodzi, że delegat europejskiej federacji umył ręce, a decyzję o odwołaniu meczu podjęły lokalne władze. Poszło o to, że goście zgodnie z protokołem zostali poddani testom na obecność wirusa tuż po przylocie do Gibraltaru. W poniedziałek. Na wyniki czekali w hotelu. Ku wielkiemu zaskoczeniu wykryto osiem zakażonych osób. Wszystko działo się na ostatnią chwilę, ponieważ – jak informował portal GBC – w Kosowie nie ma laboratorium SynLab (firmy, która wygrała przetarg na obsługę diagnostyczną europejskich pucharów), które mogłoby z wyprzedzeniem przeprowadzić odpowiednio precyzyjne testy. Prisztina oddelegowała jednak do Gibraltaru szeroką kadrę. Nawet po wykluczeniu zakażonych graczy trener miałby do dyspozycji wymaganą przepisami trzynastkę. Ale władze nie dopuściły gości do gry.
Podobno – to znów przypuszczenia gibraltarskich mediów – ekipa Prisztiny w kraju była kontrolowana wyłącznie przez klubowego lekarza, a ten rzekomo nie dysponował właściwymi testami. Dlatego przekazane w niedzielę raporty, jakoby w zespole nie było ani jednego zakażonego piłkarza, okazały się kompletnie chybione.
Apelacja uznana
Piłkarze Prisztiny powrócili zatem do Kosowa i zostali objęci kwarantanną. Na tym ich pucharowa przygoda się jednak o dziwo nie zakończy. UEFA zaakceptowała bowiem rozpaczliwą apelację rozwścieczonych działaczy Prisztiny i przełożyła starcie z Red Imps na sobotę. W odroczonym meczu pod szyldem Prisztny wystąpi zlepek zawodników powyciąganych z różnych zespołów ekstraklasy Kosowa. Do Gibraltaru nie może polecieć żaden człowiek, który uczestniczył w poprzednim zgrupowaniu. Zmieni się zatem także sztab szkoleniowy. Jest to tak kuriozalne, że aż nie wierzymy, że dzieje się w rzeczywistości. No bo czy potraficie sobie wyobrazić, jak w Lidze Europy przykładowego Piasta Gliwice zastępuje awaryjnie jedenastka ulepiona z piłkarzy Śląska Wrocław, Lechii Gdańsk, Jagiellonii Białystok i Wisły Płock? A oglądającego spotkanie przed telewizorem Waldemara Fornalika wyręcza Czesław Michniewicz?
Trenerem Prisztiny tymczasowo został Ramiz Krasniqi, na co dzień szkoleniowiec młodzieżowej reprezentacji Kosowa. Swoją drogą – legenda Prisztiny. Kadrę na mecz pucharowy również w dużej mierze tworzą byli piłkarze klubu, teraz rozsiani po innych ligowych zespołach. Grafikę ze składem, który po raz wtóry wyleci do Gibraltaru przedstawił na Twitterze profil “Piłkarskie Bałkany”.
FC Ekstraklasa Kosowa
Piłkarzami z Prisztiną podzieliło się w potrzebie w sumie aż siedem klubów. W paru miejscach przed szukającymi wsparcia działaczami zatrzaśnięto drzwi, co spotkało się z olbrzymią dezaprobatą kibiców, ale zasadniczo apel o wsparcie spotkał się z bardzo życzliwą i błyskawiczną reakcją. Uznano, że jest w interesie całej ligi, żeby klub reprezentujący ją w pucharach zaszedł jak najdalej. Pytanie jednak – co jeśli Prisztina wygra z Red Imps? Na pierwszy rzut oka widać przecież, że Gibraltarczycy będą mieli mocne podstawy, by zakwestionować ten rezultat. Wszystko odbywa się ewidentnie na wariackich papierach, wbrew procedurom, logice i zdrowemu rozsądkowi. No i co w przypadku awansu klubu z Kosowa? W kolejnych rundach zagra już standardowy zespół, czy dalej ten awaryjny?
Na razie są to pytania bez jasnej odpowiedzi. A przecież mamy też przypadek Slovana Bratysława, również objętego kwarantanną przed starciem z KI Klaksvik z Wysp Owczych, bo test jednego z fizjoterapeutów dał pozytywny wynik. Władze Wysp Owczych zablokowały możliwość rozegrania meczu, UEFA zezwoliła jednak Slovanowi na wystawienie do akcji drużyny rezerw w przełożonym spotkaniu. Ale właściwie dlaczego rezerw, a nie reprezentacji ligi słowackiej? To by zapewne była całkiem przyzwoita paka.
Co tu dużo mówić – cyrk. Pomieszanie z poplątaniem. Właściwie to jeden, wielki burdel. Eliminacje do europejskich rozgrywek przepoczwarzają się niestety w kuriozalny Puchar Sanepidów, a UEFA z każdym dniem głupieje coraz bardziej w poszukiwaniu salomonowych rozwiązań dla nawarstwiających się problemów. A to dopiero początek.
fot. FK Prisztina (Facebook)