Reklama

Koniec Cruyffa, 7:0 Heynckesa i Pep kontra Luis Enrique. Nudy w meczach Barcy z Bayernem nie ma

redakcja

Autor:redakcja

14 sierpnia 2020, 08:30 • 9 min czytania 8 komentarzy

Potrafimy sobie wyobrazić większe klasyki europejskiej piłki. Rywalizacji o większej historii też znajdziemy multum. Ale choć Barcelona z Bayernem pierwszy raz zmierzyły się dopiero w 1996, tak KAŻDY ich dwumecz był napakowany po brzegi intrygującymi kontekstami.

Koniec Cruyffa, 7:0 Heynckesa i Pep kontra Luis Enrique. Nudy w meczach Barcy z Bayernem nie ma

To taka rywalizacja kończyła erę Cruyffa w Barcelonie. Była brzytwą, którą tonący Bayern złapał, a potem wykorzystał by dokonać rajdu aż do pamiętnego finału z Manchesterem United. Stanowiła imponujący skalp w pierwszym katalońskim sezonie Pepa Guardioli. Stawiała szlaban przed Pepem prowadzącym już Bayern.

1995/96. BAYERN GÓRĄ

Bayern: trenerem Otto Rehhagel. W składzie Klinsmann, Witeczek, Strunz, Sforza, Herzog, Scholl, Ziege, Helmer, Matthaus czy Kahn.
Barcelona: trenerem Johan Cruyff. W składzie Popescu, Bakero, Figo, De La Pena, Jordi Cruyff, Figo, Hagi, Guardiola.

To był ósmy i ostatni rok Cruyffa na stołku trenerskim Barcelony. Atmosfera wokół wielkiego Johana gęstniała już przed startem sezonu – kwestionowano, czy jego metody się nie przestarzały. Wątpliwości były tak wśród kibiców, jak i władz – szczególnie prezydent, Josep Lluis Nunez, miał dość Holendra, którego rządy wykraczały poza boisko trenigowe.

Sezon 94/95 był pasmem porażek – Blaugrana skończyła na czwartym miejscu w La Liga. Doczołgała się w słabym stylu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów. W Copa del Rey pogrzebała szanse przegrywając 1:4 z Atletico na Camp Nou. Wielu sądziło, że to będzie koniec Cruyffa. Ale dostał jeszcze jedną szansę.

Reklama

I to w nim zmierzył się z Bayernem, na czym dobrze nie wyszedł.

Cruyff chciał zmieniać zespół. Przed nowym sezonem pozbył się Stoiczkowa, Koemana i Begiristaina, co znowu nie zostało przyjęte dobrze. Chciał dokonać przebudowy w oparciu o sprowadzonych Popescu, Kodro czy Figo, ale też młodych – De la Penę, Celadesa czy Pelata.

Bardzo długo wydawało się, że w tym szaleństwie jest metoda. Barca biła się o pełną pulę na trzech frontach. Przed kwietniem była w grze o tytuł, w finale Copa del Rey, a także w półfinale Pucharu UEFA.

Ale na przestrzeni dziesięciu dni zdarzyły się trzy mecze u siebie, które wstrząsnęły posadą Cruyffa:
  • 10 kwietnia, porażka z Atletico w finale Copa del Rey
  • 16 kwietnia, przegrany rewanż półfinału z Bayernem u siebie 1:2, choć na wyjeździe Blaugrana uzyskała obiecujące 2:2
  • 20 kwietnia, przegrany mecz z na Camp Nou późniejszymi mistrzami, Atletico; mecz de facto pogrzebał szanse Barcy, na finiszu złapała zadyszkę i wyprzedziła ją jeszcze Valencia.

Cruyff przegrał wszystko, a prezydent Nunez, od dawna skonfliktowany z Holendrem, triumfował.

Bayern też nie miał wtedy dobrego roku – również dał się wyprzedzić w lidze, gdzie wygrało BVB. Ale przynajmniej powetował sobie w Pucharze UEFA – po pokonaniu Barcy, w finale ograł Bordeaux.

Reklama

Niemniej dla prowadzącego Bawarczyków Rehhagela również był to czarny kwiecień, bo przed jego końcem wyleciał z posady, w dodatku tuż przed finałami – grano wtedy dwumecz – Pucharu UEFA. Trofeum podniósł więc jako trener Franz Beckenbauer. A przecież Rehhagel przechodził do Bayernu z fanfarami, po aż czternastu latach w Werderze Brema. Miał u Bawarczyków zapoczątkować swoją erę. Dostał hitowe wzmocnienia, szczególnie Klinsmanna i Herzoga. Od pierwszego dnia jednak nie dogadywał się z szatnią – jego słowo było niepodważalne w Bremie, tutaj gwiazdorska szatnia nie chciała być traktowana z góry.

Jest tu dość intrygujący wątek polski. Raz, że ligowi pogromcy Barcy i Bayernu wpadli w Lidze Mistrzów na Widzew. A dwa, że Franz Beckenbauer, po tym jak przegrał z Borussią udział w Champions League, był wielkim orędownikiem powiększenia jej na rzecz większej liczby klubów z topowych lig Europy. Mówił wręcz, że takie drużyny jak mistrz Polski nie mają tu miejsca. Po dobrej grze Widzewa nawet niemieccy dziennikarze wypominali mu te słowa, ale finalnie Franz dopiął swego – tamta edycja była ostatnią, w której grali wyłącznie mistrzowie kraju.

1998/99. BAYERN GÓRĄ

Bayern: trenerem Ottmar Hitzfeld. W składzie Elber, Basler, Effenberg, Salihamidzić, Kuffour, Lizarazu, Jermies, Jancker, Kahn.
Barcelona: trenerem Louis van Gaal. W składzie Sonny Anderson, Reiziger, Abelardo, Cocu, Luis Enrique, Xavi, Figo, Rivaldo, ale też – w pierwszej jedenastce – Okunowo.

Okazja do rewanżu przyszła po trzech latach w Lidze Mistrzów.

Jakże słodka zemsta Rehhagela: Bayern zagrał w Champions League, ale jako wicemistrz – mistrzem w sezonie 97/98 sensacyjnie został beniaminek z Kaiserslautern dowodzony przez późniejszego selekcjonera kadry Grecji. Również Liga Mistrzów sezonu 97/98 była bolesna dla Bawarczyków, bo w ćwierćfinale pokonała ich Borussia Dortmund.

Barca z kolei dostała się do Ligi Mistrzów 98/99 wygrywając swój pierwszy tytuł po Cruyffie – Louis van Gaal na ławce, Rivaldo wymiatający z przodu. Ale w tamtym roku zajęli dopiero czwarte miejsce w fazie grupowej Champions League, za PSV, Newcastle i przede wszystkim rewelacyjnym Dynamem Kijów. Klapa.

Jedni i drudzy chcieli się odkuć w Europie. Bayern klasycznie – czekał na zostanie najlepszą drużyną Europy od lat siedemdziesiątych. Z kolei Barcelonie motywacji dodawał fakt, że finał Ligi Mistrzów edycji 98/99 miał być rozegrany na Camp Nou.

Jednych i drugich los skojarzył już w fazie grupowej Ligi Mistrzów, dodatkowo losując im Manchester United, a także Brondby. Gdy Bayern na otwarcie rozgrywek przegrał z Duńczykami, wydawało się, że awans ma z głowy. Szczególnie, że wówczas pewni awansu byli tylko mistrzowie grup.

W drugiej kolejce Bayern u siebie uratował w końcówce remis z Manchesterem United. Tymczasem Barca zremisowała na Old Trafford i pewnie opędzlowała Brondby na Camp Nou.

To Bawarczycy podchodzili do dwóch meczów z Barcą z nożem na gardle.

Ale ten nóż przechwycili.

Szczególny, znowu, był triumf na Camp Nou. Barca przeważała, szybko strzeliła anulowaną bramkę, wreszcie prowadziła po trafieniu Giovanniego. Ale odpowiedzieli Zickler, a w samej końcówce Salihamidzić.

Losy Bayernu odmieniły się na dobre – wyszedł z grupy z pierwszego miejsca. W ćwierćfinale ograł Kaiserslautern 6:0 w dwumeczu. Półfinał to zatrzymanie rewelacyjnego Dynama Kijów.

Dopiero wiadoma końcówka Sheringhama i Solskjaera zatrzymała ich zwycięski pochód. Wygrali natomiast Bundesligę.

2008/09. GÓRĄ BARCELONA

Barcelona: trenerem Guardiola. W drużynie Messi, Henry, Eto’o, Xavi, Iniesta, Pique, Puyol, Valdes, Alves, Busquets, Keita, Yaya Toure.
Bayern: trenerem Klinsmann. W drużynie Toni, Ze Roberto, van Bommel, Ribery, Schweinsteier, Demichelis, Lucio.

Pierwszy sezon Pepa Guardioli za sterami Barcelony. Sezon, w którym Pep zaczął od porażki z Wisłą w Krakowie, a La Ligę od porażki z Numancią.

No cóż, wiadomo, że garść pierwszych meczów to żadna próba. Ale wciąż, nawet optymiści, nawet ci wierzący w wizję Pepa, raczej nie zakładali, że Guardiola wygra wtedy, od razu, wszystko.

Trzeba jednak przyznać, że długo na zmianę jakościową czekać nie było trzeba. Między 3 kolejką ligową a 22 Barcelona wygrała wszystkie mecze poza jednym remisem z Getafe. Pokonała 6:1 z Atletico, do tego 2:0 z Realem, co i tak było zaledwie przygrywką do majowego 2:6.

W Lidze Mistrzów też bywało efektownie:
  • wyjazdowe 5:0 z FC Basel
  • 5:2 ze Sportingiem
  • 5:2 z Lyonem.

No i niebrzydka gra.

Bayern prowadził wtedy Jurgen Klinsmann, dla którego była to pierwsza fucha w klubie. Wcześniej pracował w latach 2004 – 2006 jako selekcjoner reprezentacji Niemiec. Po latach, w swojej biografii, Lahm nazwie czasy Klinsmanna kompletną porażką, a brak taktycznego rozeznania Klinsiego miał doprowadzać nawet do… spotkań piłkarzy, którzy w swoim gronie omawiali taktykę. Choć Klinsmann obejmował mistrza Niemiec, tak zdarzały mu się kompromitujące rezultaty jak 2:5 z Werderem czy 1:5 z Wolfsburgiem. Dziś tym bardziej widać, że tamten Bayern był skazany na porażkę, bo prowadził go facet, który nie nadawał się na to stanowisko.

Ale wymowny fakt. Rundę przed wpadnięciem na Barcelonę, Klinsmann i spółka ograł w dwumeczu Sporting… 12:1. 5:0 na wyjeździe, 7:1 u siebie – a przecież Portugalczycy byli ekipą z grupy Blaugrany. To budziło respekt.

Respekt rozwiał się po pierwszej połowie na Camp Nou, bo już wtedy banda Pepa rozstrzygnęła dwumecz prowadząc 4:0. Reszta była już tylko formalnością.

Barca sięgnęła wtedy po wszystko, co było do wygrania, zaczynała się era Pepa. Klinsmann na dobre wyleczył się z trenerki.

2012/13. BAYERN GÓRĄ

Bayern: trenerem Jupp Heynckes. W składzie Neuer, Muller, Schweinsteiger, Robben, Ribbery, Lahm, Mandzukić.
Barcelona: trenerem Tito Vilanova. W składzie Messi, Pique, Alves, Xavi, Pedro, Fabregas, Villa, Iniesta, Thiago, Alexis.

W 11/12, ostatnim sezonie pod Pepem Guardiolą, Barcelona przegrała zarówno La Liga – mimo 91 punktów, ale Real zrobił setkę – jak i Ligę Mistrzów z Chelsea.

Jego następca, Tito Villanova, w lidze pozamiatał. Barcy udała się sztuka rzadka, bo przewodziła tabeli już od pierwszej kolejki dzięki 5:1 z Sociedadem. Ani na jedną rundę nie zeszła z tronu. Odrobiną dziegciu przegrany półfinał Copa del Rey z Realem no i fakt, że nie udało się ograć Królewskich w bezpośrednim meczu ligowym.

W Europie jednak bywało z problemami, by wspomnieć słynną wygraną Celtiku.

Faza pucharowa też nie szła bezproblemowo: Milan ograł ich 2:0, ale udała się remontada na Camp Nou. W ćwierćfinale grało przeciwko nim PSG, w tym dziadek Beckham – obejrzał nawet po żółtku w obu spotkaniach – ale Barcy udało się przejść dalej dzięki lepszemu bilansowi bramek.

Niemniej mimo pewnych rys nikt nie mógł się spodziewać tego, co zdarzyło się w półfinale.

To był koniec pewnej ery. Bayern wygrał 4:0 u siebie, a potem upokorzył Barceloną na Camp Nou trzema bramkami. Wiadomo, że Barca bez Pepa, ale rozbić w ten sposób ekipę z Messim – w rewanżu już nawet nie zagrał, nie było widać sensu – Iniestą, Xavim, Busquetsem, Pique, Alvesem, Albą… Niewyobrażalny sukces. Strącenie z piedestału.

Ale to był Bayern Juppa Heynckesa, który wygrał w tamtym sezonie wszystko, w finale bijąc Borussię z Polakami w składzie. Wielka drużyna.

Heynckes odszedł po tym sezonie, a zastąpił go Pep, który będzie się mierzył z tym sezonem Heynckesa przez cały pobyt w Bawarii.

2014/15. GÓRĄ BARCELONA

Bayern: trenerem Pep Guardiola. W składzie Lewandowski, Muller, Lahm, Benatia, Alonso, Thiago, Bernat, Neuer, Gotze, Schweinsteiger, Javi Martinez.
Barcelona: trenerem Luis Enrique. W składzie Neymar, Suarez, Messi, Iniesta, Rakitić, Busquets, Mascherano, Pique, Ter Stegen.

To było wydarzenie sezonu w europejskiej piłce.

Na Barcy po odejściu Pepa zdążyły zmienić się władze. W sezonie 13/14 pod Gerardo Martino nie wygrali nic poza Superpucharem. Kibicom Blaugrany do dziś zgrzytają zęby, gdy tylko wspomną rządy tego szkoleniowca, a nawet sam pomysł jego zatrudnienia.

Okazało się, że nawet z wielkimi piłkarzami osiągnięcie wielkości w skali Europy nie jest takie banalne. Barcy wcale nie może prowadzić teściowa prezesa.

Luis Enrique przywrócił jednak blask. To było znowu to. Może bez perfekcji – porażki z Realem czy PSG – ale maszyna działała i do dziś obok rządów Pepa, to jego są wspominane w ostatnich latach najlepiej.

Pep w swoim pierwszym sezonie w  Bayernie wygra wszystko w Niemczech i to w fantastycznym stylu. Ale Guardiola był wtedy zdecydowanie najgorętszym nazwiskiem trenerskim na świecie, w dodatku obejmował drużynę, która pod Heynckesem zdobyła potrójną koronę. Porażka w półfinale Ligi Mistrzów, w dodatku z Realem Madryt, gdzie u siebie Pep oberwał aż czwórką – to musiało zaboleć.

Ale dobrze – nie od razu wszystko. W drugim sezonie mieli się poprawić. Przyszedł Robert Lewandowski, a Pep cieszył się też bardzo choćby z Bernata czy Xabiego Alonso. Celem była Liga Mistrzów.

W fazie grupowej Bayern dał popis siły, ogrywając Romę an jej terenie 7:1. Również siedem bramek wrzucił u siebie Szachtarowi w pierwszej rundzie pucharowej. Gdy w ćwierćfinale przegrał z Porto na Estadio Dragao, zapachniało niespodzianką, ale na krótko – Bayern w rewanżu do przerwy prowadził już 5:0, całość wygrał 6:1. Bywało, że wskakiwał na wyjątkowy poziom.

Powrót Pepa na Camp Nou 6 maja 2015 roku to milion kontekstów. Ma pokonać drużynę, którą w dużej mierze stworzył, bo Luis Enrique był – może nie jeden do jednego – ale przecież kontynuatorem myśli Pepa. Barceloński tercet MSN podchodził tymczasem do meczu z 108 meczami na liczniku.

Guardiola, okazało się, znał Barcę najlepiej:

– Nie istnieje żaden system czy trener, który zatrzymałby wielkość talentu Messiego. Jeśli zagra tak, jak się spodziewam, zatrzymanie go będzie niemożliwe. On jest zbyt dobry.

Messi zagrał koncert, Barca wygrała u siebie 3:0, Bayern nie dał rady w rewanżu. To Luis Enrique cieszył się z potrójnej korony, a Pep nie wygrał Ligi Mistrzów ani w Bayernie, ani wciąż w Manchesterze City.

Fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

8 komentarzy

Loading...