Gorąco w kieleckim ratuszu. Na początku tygodnia informowaliśmy o kontrofercie, jaką do rodziny Hundsdorferów wysłali przedstawiciele Kielc. I jak słyszymy – doczekała się ona kolejnej kontry ze strony niemieckiej, ale finalnie strony doszły do porozumienia.
A więc Korona przejdzie znów w posiadanie miasta. Pozostało dogadanie szczegółów i dopięcie formalności. Co to oznacza dla Korony? Przede wszystkim to, że…
Klub zostanie uratowany.
Uratowany, czyli nie zacznie tego sezonu w trzeciej lidze, a pierwszej, o ile oczywiście dostanie licencję, ale jak słyszymy – miasto jest gwarantem tego, że uda się wykazać zadowalającą prognozę finansową. Korona uwolni się tym samym od niemieckich typków spod ciemnej gwiazdy, którzy omal nie doprowadzili do jej upadku. Ale czy to oznacza krainę mlekiem i młodem płynącą? Oczywiście nie. Miasto stawia sprawę jasno – to czas przejściowy, trzeba jak najszybciej znaleźć nowego inwestora. Tym razem wiarygodnego, tym razem poważnego.
Wszystko wskazuje na to, że Korona nie będzie dalej „budowana” przez Krzysztofa Zająca, który zapowiedział rezygnację po doprowadzeniu akcji ratunkowej do końca, a i nikt z miasta nie pozostawi go dalej na stołku. Cudów po kieleckim klubie nie ma co się spodziewać – raczej podejdzie do I ligi tak budżetowo, jak tylko się da.
Nowy inwestor? No cóż… Doskonale pamiętamy, jak długo trwało znalezienie inwestora w poprzednich latach. Serial zaczyna się od nowa. Oby tym razem miał nieco mniej odcinków.
Jeśli nie stanie się nic nieprzewidzianego, we wtorek wszystko zostanie klepnięte. Pozostało jedynie udane głosowanie na sesji rady miasta, które powinno być formalnością.
Fot. FotoPyK