Lechia Gdańsk i Cracovia rozpaczliwie bronią się przed tym, by sezon 2019/20 zakończył się dla nich wielkim rozczarowaniem. Podopieczni Piotra Stokowca w pewnym momencie balansowali już na granicy spadku do dolnej ósemki, a jednak obecnie znów wyglądają na ekipę, która ma ochotę powalczyć o ligowe podium. Z kolei “Pasy” pokonały w ostatniej kolejce Pogoń Szczecin, co pozwoliło im podtrzymać marzenia o powrocie do ścisłej czołówki. Dzisiejsze starcie tych ekip dużo nam zatem wyjaśni. Dowiemy się, kto czuje się wystarczająco mocny, by na finiszu ligowej kampanii powalczyć na dwóch frontach, a komu pozostaną marzenia o triumfie w Pucharze Polski.
Osłabiona Lechia
W ostatnim meczu z Jagiellonią Białystok ekipa z Trójmiasta zgarnęła komplet punktów w swoim stylu – odwracając wynik meczu po przerwie. Dramatyczne zwroty akcji to zdecydowanie znak rozpoznawczy tego zespołu w bieżących rozgrywkach.
Dwukrotnie do siatki trafił Łukasz Zwolińskich, bez wątpienia jeden z najlepszych piłkarzy całej ligi po restarcie Ekstraklasy. Sęk w tym, że Zwoliński poza dubletem z Białegostoku przywiózł również wredną kontuzję mięśniową, która może go wykluczyć z gry w dzisiejszym spotkaniu, albo przynajmniej uniemożliwić mu występ od deski do deski, na pełnych obrotach.
Jagiellonia Białystok 1:2 Lechia Gdańsk
W drugiej połowie meczu z Jagą całkiem nieźle wypaliło w Lechii ustawienie z dwójką napastników, ponieważ na boisku znajdował się również Flavio Paixao. Stokowiec już wcześniej próbował takiego wariantu w starciu… właśnie z Cracovią, ale wtedy skończyło się to dla biało-zielonych fatalnie. Porażką i totalną mizerią, jeżeli chodzi o grę w ataku. Dzisiaj – niekoniecznie z przyczyn czysto piłkarskich czy taktycznych – powtórki z tamtego rozwiązania nie należy się jednak spodziewać.
Jednak na ewentualnym braku Zwolińskiego problemy kadrowe Lechii się nie skończą. Drużynę opuścili już Filip Mladenović i Błażej Augustyn, zakończono też wypożyczenie kontuzjowanego Kenny’ego Saiefa. Zatem natężenie meczów coraz większe, piłkarzy w kadrze coraz mniej. W zespole Michała Probierza jest pod tym względem nieco spokojniej. Abstrahując od niesnasek z urlopowanym Januszem Golem, z Cracovii zawinął się jedynie Niko Datković, który ostatni raz na ekstraklasowych boiskach widziany był we wrześniu 2019 roku.
Lechia bez Zwolińskiego, Saiefa i Mladenovicia to na pewno zespół wielokrotnie mniej groźny niż w tymi piłkarzami w składzie, albo choćby na ławce rezerwowych. Oczywiście odejście tego ostatniego od dawna było przesądzone, lewy obrońca nie pojechał już zespołem do Białegostoku, trudno zatem rozdzierać szaty. Ale wystarczy przypomnieć sobie przebieg starcia z Jagiellonią, by zrozumieć, że brak Saiefa będzie dla gdańszczan odczuwalny. “Saief za Mihalika i Zwoliński za Gajosa. To były klucze do tego, żeby zatriumfować na Podlasiu. (…) Saief podobał nam się, bo – jak to się mówi – robił Lechii grę” – pisaliśmy w pomeczowej relacji.
Kto dziś będzie robił grę? Na środek pola Lechii rzadko można w tej kwestii liczyć, więc spora odpowiedzialność spocznie ponownie na skrzydłowych i bocznych obrońcach. A to akurat sytuacja sprzyjająca Cracovii – cokolwiek powiedzieć o podopiecznych Michała Probierza, temat dośrodkowań maja obcykany – jak mawia klasyk – zarówno w ofensywie, jak i w defensywie.
Patent na Stokowca?
Dzisiejsze starcie w Gdańsku będzie już dziewiętnastą konfrontacją trenerską Piotra Stokowca z Michałem Probierzem. Pierwszy raz obaj panowie zmierzyli się ze sobą w dość zamierzchłych czasach, bo w sierpniu 2012 roku. Wówczas górą był Stokowiec. Jego Polonia Warszawa pokonała “Białą Gwiazdę” 3:1. I to przy Reymonta w Krakowie. Probierz zrewanżował się już wkrótce, gdy jego Lechia Gdańsk dwukrotnie zwyciężyła w lidze Jagiellonię Białystok, wówczas ze Stokowcem u steru. Ale sytuacja odwróciła się w marcu 2014 roku, kiedy Jaga wyrzuciła biało-zielonych z Pucharu Polski. Ta porażka przypieczętowała rozstanie Probierza z Lechią.
Długo jednak nie przyszło mu czekać na nowe zajęcie, ponieważ… zastąpił Stokowca w Białymstoku.
– Po Lechii potrzebowałem się wyciszyć. Wyjechałem, wyłączyłem telefon i z nikim się nie kontaktowałem. Aż pewnego razu rozładował mi się komputer, a jako że nie chciało mi się schodzić na dół po ładowarkę, włączyłem wi-fi w telefonie. Nie wiedziałem jednak, że automatycznie uruchomią się Viber i WhatsApp. Wtedy właśnie na Viberze zadzwonił do mnie Czarek Kulesza, czy możemy pogadać. Dzień później podjąłem decyzję. Zupełny przypadek. Gdyby wtedy się ze mną nie skontaktował, to pewnie nie pracowałbym w Jagiellonii – opowiadał Probierz.
Przeczytaj: “Niezły start, przykry finał, no i remis z Barceloną. Gdańska przygoda Michała Probierza”
Summa summarum, obu szkoleniowcom tamta podmianka wyszła w zasadzie na dobre. Probierz odbudował reputację w Jagiellonii, natomiast Stokowiec odniósł sukcesy najpierw z Zagłębiem Lubin, a potem z Lechią Gdańsk.
Piotr Stokowiec
W ostatnim czasie rywalizacja między obecnymi trenerami Cracovii i Lechii stała się jednak zaskakująco jednostronna. “Pasy” mogą się bowiem pochwalić serię czterech zwycięstw z rzędu nad gdańszczanami. Zaczęło się od końcówki poprzednich rozgrywek, gdy Cracovia dwukrotnie pokonała Lechię. Najpierw w ostatniej kolejce rundy zasadniczej, a potem już w ramach rundy finałowej. Gdyby nie te dwa bardzo cenne triumfy, podopieczni Michała Probierza nie zajęliby miejsca gwarantującego udział w eliminacjach do europejskich pucharów.
Potem krakowska ekipa zwyciężyła również z Lechią na jesieni, no i wreszcie trzeba wspomnieć o wygranej sprzed niespełna miesiąca. Wówczas Cracovia nadspodziewanie gładko rozbiła gdańszczan na ich stadionie.
– To za nami. Nie chcę oceniać tego, co się wydarzyło. Przed nami decydująca faza i postaramy się odpowiednio zareagować. Jestem zadowolony z energii, która jest w zespole. Nie ma symptomów, że coś ma być źle. Będzie to fascynująca końcówka rozgrywek – przekonywał Stokowiec cytowany przez trójmiasto.pl, gdy zapytano go o ostatnią konfrontację z “Pasami”. Mimo wszystko, kłopoty trenera Lechii w rywalizacji z Probierzem są warte podkreślenia, bo jeśli prześledzi się pojedynki Stokowca z innymi szkoleniowcami, to właściwie żaden nie sprawia mu aż tak wielu kłopotów. Gorzej punktował tylko przeciwko Janowi Urbanowi.
Stokowiec vs. … (minimum siedem meczów):
- Ireneusz Mamrot (10 meczów) – 2,30 punktu na mecz
- Waldemar Fornalik (15) – 2,20 punktu na mecz
- Czesław Michniewicz (8) – 2,13 punktu na mecz
- Kosta Runjaić (7) – 2 punkty na mecz
- Marcin Brosz (11) – 1,73 punktu na mecz
- Jacek Zieliński (10) – 1,5 punktu na mecz
- Kazimierz Moskal (7) – 1,43 punku na mecz
- Leszek Ojrzyński (10) – 1,3 punktu na mecz
- Michał Probierz (18) – 1,28 punktu na mecz
- Jan Urban (12) – 1,17 punktu na mecz
Jeśli Cracovia podtrzyma dziś zwycięską passę w starciach z Lechią, będzie to dla niej oznaczało powrót do gry o ligowe podium. A w ostatnich latach krakowianie lubią mierzyć się z Lechią. Od 2015 do 2020 roku Cracovia pokonała biało-zielonych aż dziesięciokrotnie, notując w tym samym okresie tylko trzy porażki oraz jeden remis. – Chcemy doprowadzić do sytuacji, w której będziemy mieli szanse zarówno w lidze, jak i Pucharze Polski. Nie można się uzależnić tylko od jednego meczu – zapowiedział Probierz podczas konferencji prasowej. – Każdy to wie, że nasza liga jest nieprzewidywalna, dlatego musimy być przygotowani do tego meczu mentalnie. Lechia dużo zmieni. Trzeba się przygotować na różne warianty.
Kluczowe spotkanie
Dla obu ekip dzisiejszy mecz ma absolutnie pierwszorzędne znaczenie w kontekście pozycji w ligowej tabeli. Jeżeli Lechia chce dostać się do europejskich pucharów furtką ligową, trzy punkty zainkasowane dzisiaj znacząco ją do tego przybliżą. Gdańszczanie mieli w tym sezonie sporo problemów, na pewno nie są aż tak mocni jak w poprzednich rozgrywkach, ale paradoksalnie mają realne szanse na poprawienie swojej pozycji względem sezonu 2019/20. Na cztery kolejki przed końcem ligowych zmagań podopieczni Stokowca zajmują piątą lokatę w tabeli i mają tylko dwa punkty straty do wiceliderów z Piasta Gliwice. Cracovia jest szósta, o trzy oczka za plecami gdańszczan.
Przeczytaj również: “Cracovio, bądź poważna!”
Jako się jednak rzekło, jedni i drudzy pozostają również w grze o Puchar Polski. Gospodarowanie siłami na finiszu sezonu będzie więc sporym wyzwaniem dla obu trenerów. Cracovia w ramach półfinału pucharu podejmie Legię Warszawa już za trzy dni, Lechia ma o jeden dzień odpoczynku więcej przed wyjazdową konfrontacją z Lechem Poznań.
Potem obie ekipy dostaną po cztery dni na regenerację przed następnym spotkaniem ligowym. Lechia znowu zagra w Poznaniu, a Cracovia ponownie zmierzy się z Legią, lecz tym razem u siebie.
Jedni i drudzy mogą w ciągu tygodnia albo uratować, albo ze szczętem przegrać sezon. I sami nie wiemy, czy w takim układzie należy się dzisiaj spodziewać spotkania pełnego napięcia i emocji, czy raczej meczu przepełnionego kalkulacjami, w którym żadna z ekip nie będzie się żyłować, by pozostawić sobie trochę energii na puchar. Mam nadzieję na ten pierwszy wariant, ale – znając taktycznie upodobania Probierza i Stokowca – raczej nie ma się co nastawiać na sexy football ze strony którejkolwiek z drużyn.
fot. FotoPyk