Tiki-taka. Szybkie wymiany krótkich podań. Element magii, zaskoczenia stojącego jak słup rywala. Technika połączona z błyskotliwością. Tak w skrócie miała wyglądać Barcelona Quique Setiena. O ile jednak oczekiwania były wielkie, tak rzeczywistość z wpadła do Katalonii z futryną. Nadal jest nudno, nadal jest sztywno, ale też – na całe szczęście dla Setiena – nadal jest też Messi.
Powiedzielibyśmy, że Argentyńczyk zapewniając Barcelonie wygraną, zdmuchnął świeczki na urodzinowym torcie. Ale uczciwiej byłoby stwierdzić, że Messi najpierw wybrał się do sklepu, żeby kupić na to ciasto produkty, potem sam sobie tort upiekł, następnie wetknął w niego świeczki i w końcu, po całym dniu roboty, odpalił je i zdmuchnął.
Jednoosobowa fabryka? Tak, coś w tym stylu. Bo jakby na to nie spojrzeć, widać było, że to on ciągnie ten wóz, mimo kapcia w każdym kole.
Messi sterem, żaglem i okrętem
Rzućmy okiem na same statystyki Messiego z tego spotkania.
- 7 strzałów
- asysta
- 10 udanych prób dryblingu
- 15 wygranych pojedynków
- 5 kluczowych podań
https://twitter.com/Squawka/status/1275551707230076933
Co w nich niezwykłego? Messi zaliczył więcej kluczowych podań niż cała linia pomocy Barcelony razem wzięta. Miał tyle samo udanych prób dryblingów, ile cała drużyna. Natomiast jeśli chodzi o wygrane pojedynki, 1/3 dorobku “Dumy Katalonii” należała do niego. Za tymi liczbami rzecz jasna idą konkrety. Kiedy Barca zagrażała bramce Basków, najczęściej działo się to za sprawą Argentyńczyka. Najgroźniejsze sytuacje?
- dośrodkowanie Messiego z rzutu wolnego
- kapitalne zagranie do Griezmanna, który niepilnowany w polu karnym postanowił przyładować wprost w wychodzącego bramkarza
- zagranie do Suareza, który minął rywala, ale trafił w plecy innego piłkarza Athletiku
- zejście do środka i minimalnie niecelny strzał
- strzał obok słupka sprzed pola karnego po akcji Fatiego
- i najważniejsza – w plątaninie nóg w polu karnym to on wystawił futbolówkę Rakiticowi, który trafił do siatki
Aha, ale dodajmy jedno. Messi gra fajnie, ciągnie ten wózek, tyle że takie zagranie śmierdzi nam kierem. Tymczasem Argentyńczyk… nie zobaczył nawet żółtej karki.
https://streamable.com/lvlarr
Błysnęła tylko La Masia
Strach pomyśleć, o co grałaby Barcelona, gdyby Messi nagle wypadł z gry. Jedno jest pewne – na pewno nie o mistrzostwo Hiszpanii. W zasadzie jedyną groźną akcją, w której Argentyńczyk nie brał udziału, była ta z ostatnich minut, gdy strzał Vidala obronił Unai Simon, a po dobitce Ansu Fatiego aż zatrzeszczało aluminium, w które trafił młody piłkarz “Blaugrany”.
Reszta? Owszem, Suarez coś tam poszarpie, coś uderzy, jednak głównie pokazuje sędziom, że on znacznie lepiej wie, kiedy jest na spalonym, a kiedy nie. Arthur? Dziś wykreował tyle, jakby w myślach wybierał już pizzę w turyńskiej restauracji. Gwoli uczciwości zaznaczymy tylko jedno – nieźle zagrał dziś Pique, który i pokazywał się z przodu i czyścił piłki, które z rzadka, ale jednak, próbowały zawędrować w pole karne Barcelony.
Prawda jest taka, że jedyne fajerwerki, jakie zobaczyli dziś kibice Barcelony to te, które odpalono w okolicach stadionu. Bo na boisku na pewno ich nie było, a to coraz gorsze wieści dla Quique Setiena. Szkoleniowiec “Dumy Katalonii” co rusz prosi o cierpliwość i czas, jednak w tych apelach coraz bardziej przypomina swojego poprzednika. Krótko mówiąc – nawet Łona nie zdołałby przekonać dziś fana Barcy, że warto się uśmiechnąć, bo fruźki wolą optymistów.
Bo powodów do optymizmu po prostu nie ma. No, może jeden. Fakt, że gra rozruszała się, kiedy na boisku pojawili się Riqui Puig i Ansu Fati. La Masia wchodzi, La Masia się bawi. Tylko jakie świadectwo wystawia to choćby Griezmannowi, którego na boisku zobaczyliśmy dopiero, gdy realizator zaserwował nam zbliżenie na Francuza podczas zmiany?
Athletic nawet nie spróbował
Inna rzecz, że Barcelona konsekwentnie “jedzie na opinii”, co daje jej taką przewagę, że przeciwnik boi się wychylić nos zza podwójnej gardy, żeby przypadkiem nie dostać w niego pstryczka. Ostatnio Sevilla do ofensywy zbierała się jak my w podstawówce do zaproszenia najfajniejszej dziewczyny do tańca podczas szkolnej imprezy. Efekt był taki, że dopiero po przerwie Ter Stegen musiał się trochę pobrudzić. Dziś za to zaczęło się wcześnie, gdy w zamieszaniu w polu karnym zachował refleks i zaliczył skuteczną interwencję. Tyle że… na tym się skończyło.
Oficjalne statystyki meczowe podają zawstydzającą dla Athletiku liczbę: ZERO CELNYCH STRZAŁÓW NA BRAMKĘ.
Panowie, my rozumiemy, że defensywka, że catenaccio i tak dalej. Wszystko ma swoje zalety. Ale – na Boga – przecież w ostatnim czasie to właśnie Baskowie byli zmorą Barcy, która nie wygrała z nimi czterech poprzednich meczów. Jeśli jednak nie chcieli wykorzystać faktu, że teraz ekipa Setiena gra taką mizerię, to nie ma co się dziwić, że ta seria została przerwana.
Barcelona – Athletic Bilbao 1:0 (0:0)
Rakitić 71′
Fot. Newspix