Reklama

Czas negatywnie weryfikuje transferową skuteczność Pogoni?

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2020, 15:17 • 3 min czytania 9 komentarzy

Wiele razy chwaliliśmy Pogoń Szczecin, bo było za co. Również za wiele jej transferów, które potem przynosiły klubowi konkretny zarobek. Wystarczy wspomnieć o Adamie Buksie, Sebastianie Walukiewiczu czy Jakubie Piotrowskim. Czas jednak zdaje się pokazywać, że skuteczność transferowa “Portowców” nie jest aż tak dobra, jak mogło się do niedawna wydawać. Kilka ruchów to mocne niewypały. Coraz większe.

Czas negatywnie weryfikuje transferową skuteczność Pogoni?

Badziewiacy

Santeri Hostikka niezmiennie nas zadziwia. Facet rozgrywa już trzecią rundę w Ekstraklasie i w zasadzie jeszcze nie zaliczył naprawdę udanego występu. Fin jawi nam się jako klasyczny skrzydłowy bez atutów. Ma wszystko, tylko nie to, co trzeba. Cierpliwość do niego jest zadziwiająca. W Poznaniu ponownie wypadł beznadziejnie, witamy ponownie w badziewiakach.

Podobnież Michalis Manias. Można mówić, że w założeniu już latem miał grać za odchodzącego Buksę, który jednak nie odszedł i to go spowolniło, bo siedział na ławce. Jasne, to może być jakaś okoliczność łagodząca, ale nic więcej. Facet ciągle wygląda, jakby trafił na boisko z ogłoszenia. Z nim drużyna gra w dziesiątkę.

A nawet, ci którzy fajnie zaczęli, grają dziś słabiej. Triantafyllopoulos loty obniżył jeszcze jesienią, zaś ostatnio siedzi już tylko na ławce. Benedikt Zech z kolei w tym roku zmienił się nie do poznania – na gorsze. Do tego historie z Kożuljem i Spiridonoviciem, choć tutaj klub w sumie niewiele mógł zrobić. Koniec końców jednak pierwszy odszedł za darmo, a drugi sporo namącił i więcej w barwach “Portowców” nie wystąpi. Sportowo obaj się bronili, nie dojechali charakterologicznie.

Pozostając przy nazwiskach Hostikka i Manias. Patrząc na niektórych obcokrajowców w Ekstraklasie, łapiemy się za głowę. Skąd w Arce Gdynia wziął się Santi Samanes? Tam podobno jest skaut specjalnie zatrudniony pod trzecią ligę hiszpańską. Facet chyba nie dogadał się z klubem co do pożądanych kryteriów obserwowanych zawodników. Być może zrozumiał, że ma szukać ludzi co cyrku, żeby zabawiali dzieciaki swoimi kiksami, bo zamiast wyszukiwać tych, którzy potrafią grać w piłkę, bierze ciamajdy.

Reklama

Po co w polskiej lidze taki Vidmajer, który całe życie kopał się w czoło na jakimś słoweńskim zadupiu? Wczoraj wszedł i w ciągu dwóch minut sprokurował rzut karny oznaczający dla niego czwartą żółtą kartkę, czyli wolne w weekend. A zaraz potem równie dobrze mógł wylecieć z boiska za nakładkę. To już naprawdę wolimy kolejnego Bogusza.

Kozacy

W kozakach kilka powrotów. Wreszcie różnicę zrobił Pelle van Amersfoort, który po obiecującym wejściu do Ekstraklasy od dłuższego czasu dołował. W Gdańsku dwukrotnie pokazał, co to znaczy mieć dobrze ułożoną stopę.

Po kiepskim początku wiosny rozkręca się także Paweł Wszołek. Z Arką się bawił, co zresztą dotyczy prawie każdego z jego kolegów. Jednym z nich jest Marko Vesović, który w trzech meczach Legii po odmrożeniu ligi był chyba jej najlepszym piłkarzem. Niby od początku wiedziano, że sporo umie (szczególnie z przodu), ale ciągle czegoś mu brakowało, żeby regularnie wzbijać się ponad ligową średnią. W ostatnich tygodniach wreszcie się to dzieje, Czarnogórzec spisuje się świetnie.

Fajnie w Lechu zaczyna się odnajdywać Dani Ramirez. Nie wraca za dużo do defensywy, to w przyszłości nieraz może być problem, ale w ofensywie daje coraz więcej. Po dobrym występie w Lubinie jeszcze lepiej spisał się przeciwko Pogoni.

O Jakubie Moderze i Tymoteuczu Puchaczu już pisaliśmy przy Bąbelkach, poznańska młodzież znów dała radę.

Reklama

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Bartosz Lodko
5
Media: Transferowy niewypał na dniach ma odejść ze Śląska Wrocław

Kozacy i badziewiacy

Komentarze

9 komentarzy

Loading...