Reklama

Dziś nie wiemy, czy tracimy czas z Brzęczkiem

redakcja

Autor:redakcja

18 maja 2020, 14:11 • 4 min czytania 24 komentarzy

Informacją dnia jest dzisiaj niestety przedłużenie kontraktu Jerzego Brzęczka. Od razu proszę o spokój wszystkich fanów pana selekcjonera, gdyż mówię „niestety”, bo w normalnym, starym świecie, dzisiaj zajmowalibyśmy się innymi rzeczami, jak na przykład odliczanie czasu do pierwszego meczu Euro 2020, dyskusją, jak grać, a jak nie grać, mając w pamięci sparingi. Ot, taka smutna dygresja. Natomiast przedłużenie kontraktu z Brzęczkiem to była jedyna możliwa decyzja związku, biorąc pod uwagę przyzwoitość. Wciąż natomiast nie wiemy, czy tracimy czas, czy jednak nie.

Dziś nie wiemy, czy tracimy czas z Brzęczkiem

Ale zacznijmy od tej przyzwoitości. Wypada chyba, by PZPN wybierając najważniejszego trenera w Polsce, dawał przykład reszcie. A wiemy co się dzieje w Ekstraklasie, w jak durnych momentach potrafią być zmieniani szkoleniowcy, jak bez szacunku potrafią ich traktować prezesi. Podziękowanie Brzęczkowi dzisiaj byłoby zagrywką żywcem wyjętą z Ekstraklasy.

Coś jak rezygnacja z Ojrzyńskiego w Arce, bo nie nauczył Jankowskiego i Piesia pięknej gry, a przecież powinien.

Czyli fajnie, że jest przyzwoitość, natomiast pytanie co dalej. Analogie reprezentacja-Ekstraklasa muszą się już skończyć na tym akapicie, ponieważ Brzęczek dysponuje nieskończenie większym potencjałem niż jakikolwiek trener klubowy w Polsce. Na razie trudno odnosić wrażenie, by z tego potencjału korzystał. Trudno też, by zmienił ten pogląd ostatni materiał od Łączy Nas Piłka, przecież to tylko wycinek rzeczywistości, zaprezentowany przez stronę, która nie ma interesu nastawiać do Brzęczka negatywnie.

Selekcjoner nie ma dziś wielkiego zaufania społeczeństwa i to go różni od poprzedników. Ci kupowali sobie kibiców i opinię dziennikarzy w eliminacjach.

Reklama

Engel dostał łatwą grupę eliminacyjną, ale wcześniej przez 16 lat nigdzie nie jeździliśmy, więc wszyscy doceniali awans, przyklepany zresztą bardzo szybko.

Janas dał nam ciekawe boje z Anglikami, oba co prawda minimalne przegrane, natomiast resztę meczów wygrał, po świetnych starciach z Walią na wyjeździe czy Austrią.

Beenhakker? Zdaniem wielu najgorsza kadra w XXI wieku, a wiadomo – klasyk z Portugalią zmienił całość o 180 stopni.

Nawałka to oczywiście starcie z Niemcami, które – patrząc na naszą historię – dało tej drużynie wszystko, co najlepsze.

Brzęczek stanął przed innym wyzwaniem z dwóch powodów. Po pierwsze kibice znów zaczęli mieć większe wymagania względem kadry i słusznie, bo na pewno mamy najwięcej atutów od lat 80. i wygrane ze średniakami już na nikim nie robią wielkiego wrażenia. I – co wiąże się z pierwszym – grupa, jaką wylosował Brzęczek, była fartowna, ale też, by tak rzec, upierdliwa pod względem budowania mitu swojej ekipy.

Nie mógł selekcjoner ograć Portugalii, Niemców, nie mógł nawet walczyć o zwycięski remis. Co mógł zrobić, to bardzo pewnie awansować, zostawiając resztę daleko w tyłu. To się nie stało, nasze męczarnie z Macedonią, Łotwą czy Austrią doprowadzały wielu na skraj wytrzymania. Awans był, ale w marnym stylu, mimo dużej liczby punktów. Ale znów: przypomnijcie sobie eliminacje za Nawałki. Tam było zwycięstwo z Niemcami, natomiast też męczenie buły z Irlandią i Szkocją, z tymi drugimi nie wygraliśmy przecież ani razu, ratując remis w delegacji po farfoclowatym wolnym Grosickiego.

Reklama

No ale 2:0 z sąsiadami zamiatało to wszystko pod dywan.

Oczywiście ktoś może wspomnieć, że w Lidze Narodów Brzęczek spotykał Włochów i Portugalczyków, ale to jednak rozgrywki tylko trochę więcej niż towarzyskie. Poza tym Brzęczek ostatni mecz grał tam po czterech miesiącach pracy, Nawałka spotykał się z Niemcami po blisko roku, siedmiu sparingach i rozgrzewce z Gibraltarem o punkty. Nie ma co porównywać.

Moim zdaniem odpowiedzi na pytanie, czy dzisiaj tracimy czas, czy nie, po prostu nie ma. Można domniemywać, spekulować, szukać argumentów dla jednej, dla drugiej opcji, ale prawdę poznamy za rok z okładem.

Pytania można stawiać inaczej.

Czy Jerzy Brzęczek zasłużył na zostanie selekcjonerem? Nie. W pracy trenerskiej nie błysnął na tyle, by przejmować tak dużą odpowiedzialność. Nawet Nawałka to było coś innego, przypominam, że on wcześniej już pracował z kadrą, będąc asystentem Beenhakkera.

Czy Jerzy Brzęczek jednak zasłużył na pożegnanie go przed Euro? Nie. Swoje zadanie awansu wykonał, nawet jeśli panuje teoria, ze pojechalibyśmy na turniej i z psem za sterami.

Możemy się więc raczej zastanawiać, czy będziemy żałować, że Boniek trenera w ogóle zatrudnił, a nie, że nie zwolnił przed turniejem. Ja nie mam wrażenia, że w obecnych czasach, gdzie nawet nie wiadomo, kiedy będziemy grać sparingi, zmiana selekcjonera cokolwiek by przyniosła. Nie wyobrażam sobie, że przychodzi mityczny obcokrajowiec, mówi “pass” zamiast “podaj” i nagle odtwarzamy Hiszpanię 2012. Mówimy: rok czasu do turnieju. Wydaje się dużo, ale jednak to wcale nie jest dużo, jeśli zaczniemy grać na przykład późną jesienią.

Powtórzę: jeśli coś przegraliśmy, to w dniu, gdy ogłoszono Brzęczka selekcjonerem. Dzisiaj na zmiany jest chyba za późno.

PP

Najnowsze

Anglia

Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Bartosz Lodko
0
Kontuzja za kontuzją. Kolejny zawodnik Manchesteru City z urazem

Felietony i blogi

Komentarze

24 komentarzy

Loading...