Już półtora miesiąca trwają w niektórych klubach rozmowy o obniżkach pensji. Generalnie w Ekstraklasie negocjacje o cięciach poszły dość sprawnie, większość prezesów ma już to za sobą. Ale wciąż są przypadki ekip, gdzie zawodnicy mówią twardo “nie, dajecie 100% tak jak jest na papierze i mam w nosie wasze kruczki, Excele i bilanse”. Sprawdzamy kto się dogadał, kto nadal nie i gdzie tkwi problem.
Na początek lista klubów z ich stanem faktycznym w rozmowach z zawodnikami:
– Legia Warszawa – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Piast Gliwice – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Cracovia – porozumienie prawie ze wszystkimi piłkarzami (poza Januszem Golem)
– Śląsk Wrocław – porozumienie z większością piłkarzy
– Lech Poznań – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Pogoń Szczecin – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Lechia Gdańsk – brak porozumienia
– Jagiellonia Białystok – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Raków Częstochowa – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Wisła Płock – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Zagłębie Lubin – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Górnik Zabrze – porozumienie z prawie wszystkimi piłkarzami (poza Igorem Angulo)
– Wisła Kraków – porozumienie ze wszystkimi piłkarzami
– Korona Kielce – brak porozumienia
– Arka Gdynia – brak porozumienia
– ŁKS Łódź – porozumienie z prawe wszystkimi piłkarzami (poza Wojciechem Łuczakiem i Rafałem Kujawą)
Właściwie już po tym zestawieniu widać jak na dłoni, że teza “jeśli ktoś był fair do tej pory, to piłkarze się zgodzą na obniżki, ale jeśli ktoś zawodnikom nie płacił, to będzie miał problemy” sprawdza się w pełnej rozciągłości. Korona, Arka i Lechia miały już przed pandemią problemy z płynnością finansową i piłkarze mieli odpowiednio dużo czasu, by zniechęcić się do władz. Gdy w trudnym momencie prezes lub dyrektor przyszedł do szatni i zagaił “panowie, słuchajcie, taka głupia sprawa wyszła…”, wówczas było do przewidzenia, że mogą nastąpić tarcia.
Dużo łatwiej prowadzi się przecież dialog z szefem, który może i czasami jest niemiły, czasami kogoś ochrzani, ale na początku miesiąca przelewa na konto ustaloną sumę i wywiązuje się z relacji pracodawca-pracownik. Gorzej jednak, gdy na tej linii dochodzi do napięć, a pracownik googluje hasło “ile lat grozi za nieumyślne spowodowanie uszczerbku na zdrowia u pracodawcy”. I gdy akurat wtedy trzeba pójść na ustępstwa.
Korona zdążyła już dwóch piłkarzy odpalić (Marquez i Arweładze), poza tym większa część drużyny jest raczej na tak w kwestii obniżek, ale część zawodników od razu postawiła weto i trudno będzie ich przekonać. Czy się dziwimy? Cóż, nie do końca. Latem pewnie i tak odejdą – albo po spadku, albo po zakończeniu kontrakt. Korona to w kwestii finansowo-organizacyjnej jeden wielki bałagan na kółkach, zatem frustracja u piłkarzy może być widoczna. Gdybyśmy byli piłkarzami kieleckiej ekipy i sami nie dostawalibyśmy przelewów, gdy sytuacja na świecie była jeszcze względnie normalna, to chyba też nie poszlibyśmy na ugody. Choć szanujemy tych, którzy potrafili powiedzieć “okej, rozumiemy jaka jest sytuacja, możemy zejść z wypłat”.
Impas trwa też w Lechii Gdańsk. Tam też próżno wypatrywać całościowego porozumienia w kwestii obniżek kontraktów. I możemy się założyć, że nie dojdzie do sytuacji, że wszyscy piłkarze podpiszą aneksy do swoich kontraktów. Błażej Augustyn na Twitterze sugerował, że skoro Lechia nie płaciła mu wcześniej, to on nie zamierza teraz iść na ugodę. A Augustyn nie jest jeden – po prostu zabrał głos. Nie wykluczamy, że ponad połowa drużyny prędzej czy później powie “okej, schodzimy z wypłat”, ale pełnego porozumienia nie ma i nie będzie.
Ciekawie jest za to w Arce Gdynia. Jeszcze za poprzednich rządów było zrozumiałe, że piłkarze nie chcą iść pod ramię z właścicielami, którzy gdzieś się pogubili i doszło do tego miejsca, że z wypłatami było różnie. Tak jak wspomnieliśmy w dwóch powyższych przypadkach – jeśli nie płacili ci regularnie przed pandemią, to można zrozumieć, że nie będziesz uległy w trakcie pandemii. Sęk w tym, że w Gdyni właśnie zmieniła się władza w klubie. Rodzinę Midaków zastąpiła rodzina Kołakowskich – z nowymi perspektywami, z nowymi nadziejami i nowym rozdaniem. Wydaje się, że logicznym byłoby postawienie grubej kreski i rozliczanie się przez piłkarzy z obecnym właścicielem, a nie z grzechami jego poprzedników.
Ale z naszych informacji wynika, że w Arce sześciu zawodników nadal nie doszło do porozumienia z klubem w kwestii obniżki kontraktu. W tej szóstce jest pięciu obcokrajowców i jeden Polak – Maciej Jankowski. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, by podpytać o tę sytuację – ale nie odebrał, nie odpisał na SMS-a.
Jednostkowe problemy mają też w Cracovii (znana sprawa z Januszem Golem), Śląsku Wrocław (po początkowych zamrożenia Śląsk poprosił o zgodę na cięcia, prawie cała drużyna poszła na ten układ) i Górniku Zabrze (według Piotra Koźmińskiego z “Super Expressu” – tylko Igor Angulo nie podpisał aneksu). Na pomarańczowo zaznaczyliśmy też ŁKS Łódź, ale tam sytuacja jest właściwie wyjaśniona. Na ustępstwa w wypłatach poszli wszyscy za wyjątkiem Wojciecha Łuczaka i Rafała Kujawy, którzy już wcześniej zostali odesłani do rezerw z uwagi na niewystarczający poziom sportowy. Mają niskie kontrakty, które na dodatek wygasają w czerwcu tego roku, zatem łodzianie po prostu przeboleją te kilka wypłat płaconych w całości, a piłkarze postawią na swoim i wycisną z klubu ile się da.
Czy ktoś zaraz może zamienić na tej liście kolor czerwony na zielony? Nie ukrywamy, że liczymy na zdroworozsądkowe podejście zawodników Arki. W Koronie i Lechii frustracja wynika z rozczarowania władzami klubu, tymczasem w Gdyni właśnie mamy nowe otwarcie. Piłkarze powinni usiąść i przemyśleć sobie – czy naprawdę chcą, by za błędy Midaków dostało się też Kołakowskim? Czy to ma sens i czy jest sprawiedliwie? Czy będę się dobrze czuł siedząc w szatni z kolegami, którzy przystali na obniżkę pensji?
Oczywiście każdy rozstrzygnie to w zgodzie z własnym sumieniem. Natomiast sugerujemy, by zadać sobie tych kilka pytań w domowym zaciszu.
fot. FotoPyk