Reklama

“Pokazaliśmy, że Wisła może być bardzo dochodowym biznesem”

redakcja

Autor:redakcja

24 kwietnia 2020, 08:56 • 5 min czytania 14 komentarzy

– Praca w innym klubie? Nie wiem, nie myślałem o tym. Jak pojawią się propozycje, będę się zastanawiał. Na razie ich nie ma, a przede mną jeszcze miesiąc pracy w Wiśle – mówił Piotr Obidziński, były prezes Wisły Kraków, w rozmowie z Marcinem Ryszką na antenie Weszło FM.

“Pokazaliśmy, że Wisła może być bardzo dochodowym biznesem”

Łapcie zapis tego krótkiego wywiadu.

Już oficjalnie możemy o panu mówić: “były prezes Wisły Kraków”?

Były pełniący obowiązki prezesa Wisły Kraków.

Proszę powiedzieć – jaki to był czas spędzony na Reymonta i czy być może będzie można pana tam spotkać w nieco innej roli?

Reklama

To był bardzo intensywny czas. Wiele się nauczyłem, wielu wspaniałych ludzi poznałem. Trochę dobrego udało się dla klubu zrobić. Będę ten czas mile wspominał. Zresztą – wciąż miesiąc pracy przed nami.

Teraz pan wtajemnicza nowego prezesa w wiślackie sprawy?

Tak.

Jest pan w stanie wskazać jedną rzecz, której się pan w Wiśle nauczył?

Jest wiele takich rzeczy, wiele twardych umiejętności, twardej wiedzy. Jak działa ten rynek, jakie jest otoczenie prawno-regulacyjne funkcjonowania rynku transferowego i Ekstraklasy. Ale dowiedziałem się również wiele, jeżeli chodzi o zarządzanie i pracę z ludźmi w tego typu instytucji jak klub piłkarski, czy w ogóle w sporcie, w bardzo eksponowanej firmie. To są takie dwie rzeczy, które od razu przychodzą mi do głowy.

Słyszałem opinię, że sport to taki sektor, gdzie nie zawsze dwa plus dwa równa się cztery. Zgadza się pan?

Reklama

Na pewno piłka to specyficzny rynek, ale ma coś w sobie z czystego, XIX-wiecznego wolnego rynku, jeżeli chodzi o reguły, walkę rynkową i sportową. To jest ekscytujące. Z drugiej strony jest też dużo regulacji, które są bardzo ciekawe.

Wisłę w 2019 roku porównywano do pacjenta. Najpierw pacjenta w stanie krytycznym, potem ten stan był określany jako ciężki, ale stabilny. W jakiej kondycji pan tego pacjenta pozostawi pod opieką nowego prezesa?

Wiele udało się zrobić. Widać światełko w tunelu, dług realny spadł prawie o połowę. Najważniejsze jest to, że mamy świetny zespół. Był w klubie już wcześniej, wystarczyło go tylko odpowiednio przemodelować, zmotywować, zaszczepić myślenie projektowe. Pracę opartą o dostarczanie. To zaczęło działać, udało się to zrobić. Wisła jest dzisiaj w takiej pozycji, gdzie pokazaliśmy, że może być bardzo dochodowym biznesem. Jest jeszcze dużo rzeczy, które trzeba zrobić. Fajnie, że Dawid Błaszczykowski od początku ma je w swojej agendzie. Na pewno trzeba zrobić nowe otwarcie w relacjach z miastem, może porozmawiać jeszcze z niektórymi wierzycielami odnośnie zadłużenia. To są te rzeczy, które pozostały do zrobienia. Wisła może być jeszcze bardziej zyskownym przedsiębiorstwem.

Pana największy sukces w Wiśle?

Na pewno to, że udało się wypracować silne zaufanie w nowej strukturze organizacyjnej, którą zbudowaliśmy. Przeświadczenie, że my tu jesteśmy, żeby dostarczać mecz dla kibiców, tworzyć wartość dla sponsorów i że to jest nasza praca. A nie tylko administrowanie. Mieliśmy bardzo poważną misję dostarczania. To działa. Dla mnie, jak dla każdego menedżera, największym sukcesem jest zespół, są ludzie.

A z czego pan nie jest zadowolony?

Na pewno wiele jest takich rzeczy. To są te kwestie, które stoją przed Dawidem. Pewnie można było lepiej poprowadzić sprawy z miastem. Szybciej podejmować pewne decyzje sportowe, inaczej podejść do niektórych kwestii transferowych. Tych porażek było mnóstwo, ślepych uliczek również. Mieliśmy zeszłej wiosny szeroko zakrojone porozumienie na temat tego, żeby podział środków w ramach powiększonego budżetu w Ekstraklasie w kolejnym sezonie był taki jak do ostatniego sezonu, a nie tak jak jest w tym. To się nie udało, to nie wypaliło, ktoś w ostatniej chwili złamał porozumienie dżentelmeńskie i zagłosował inaczej. Porażek było dużo.

Pan się w negocjacjach z miastem nie bał mocnych słów. Teraz rozegrałby pan to inaczej?

Skoro teraz wiem, że to, co wydawało mi się skuteczne, okazało się jednak nieskuteczne, to pewnie poszukałbym innej drogi w rozmowach z miastem. Ale głęboko wierzę, że umiejętności Dawida są tutaj idealnie na miejscu.

Często pan bywał w szatni, blisko drużyny?

Starałem się raz w tygodniu być na treningu, rozmawiać z piłkarzami. Przez mój okres bytności Wisły opuściłem tylko jeden mecz, licząc z wyjazdami. Do szatni nie wchodziłem, ale byłem przy drużynie. Jak wyjeżdżali na wyjazdy, to ich żegnałem a następnego dnia jechałem na ten mecz. Oni są solą tej piłkarskiej ziemi i naszej egzystencji.

Zmieniło się jakoś pana spojrzenie na samych piłkarzy? Miał pan o nich inne wyobrażenie wcześniej?

Nie. To są świetni, bardzo różni ludzie. Sportowcy, profesjonaliści. Mam o nich jak najlepsze zdanie, ale nie rozmija się to z moim wcześniejszym wyobrażeniem o piłkarzach. Z Arkiem Głowackim mógłbym godzinami rozmawiać na wszelkie tematy. Z drugiej strony Kuba, aktywny piłkarz, który ma bardziej zasadniczą, profesjonalną postawę. Tyle jest wrażeń, ilu ludzi.

Pan już wcześniej wiedział, że po przejęciu akcji przez trio pana przygoda z Wisłą dobiegnie końca?

Było to przewidywalne. Wszystko zmierzało w tę stronę.

Pan się przywiązuje do miejsca pracy, w sercu jest żal?

To była bardzo emocjonująco praca. Wisła dalej będzie się dla mnie wiązać z silnymi emocjami. Ale mam poczucie dobrze spełnionego obowiązku.

Teraz czas na urlop czy już nowy projekt na horyzoncie?

Jeszcze się nie żegnamy, przed nami miesiąc ciężkiej pracy. Trzeba napisać tarczę antykryzysową, zrobić wiele jeszcze rzeczy. Natomiast ja jestem członkiem takiego teamu żeglarskiego, aktualnych medalistów mistrzostw Europy. Team Scamp, który w tym roku zmienia jacht na dużo szybszy i większy. Tam będzie potrzeba włożyć trochę pracy organizacyjnej. Może się uda osiągnąć coś więcej niż tylko brązowy medal. To jest mój cel sportowy. A biznesowy? Jak mówią trenerzy: czekam na telefon. Życiowo – przez ostatnie półtora roku zaniedbałem mojego synka, któremu chcę poświęcić teraz dużo czasu.

Rozważa pan pozostanie przy piłce, może podjęcie pracy w innym klubie?

Nie wiem, nie myślałem o tym. Jak pojawią się propozycje, będę się zastanawiał. Na razie ich nie ma, a przede mną jeszcze miesiąc pracy w Wiśle.

Będzie można pana spotkać na stadionie Wisły w przyszłości?

Kraków nie jest daleko. Mam nadzieję, że będę miał możliwość odwiedzać Wisłę. Na pożegnania jeszcze przyjdzie czas, na razie ciężka praca przed nami.

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Lukas Podolski i jego najgorsze boiskowe oblicza. „Chłopu puściły lejce. To chory człowiek”

Jakub Radomski
15
Lukas Podolski i jego najgorsze boiskowe oblicza. „Chłopu puściły lejce. To chory człowiek”

Komentarze

14 komentarzy

Loading...