Żyjemy w takich czasach, kiedy każdy serdeczny, życzliwy, ludzki gest jest bardzo ważny. Nikomu nie jest łatwo, ale są ludzie szczególnie potrzebujący w tych trudnych chwilach – ci, którzy zmagają się z chorobą spowodowaną koronawirusem i ci, którzy z tą chorobą zawodowo walczą. Co może zrobić reszta? Kodeks jest znany – ograniczać aktywności społeczne do minimum, dbać o higienę, stosować się do ogólnie przyjętych zasad. Ale zawsze można dać od siebie coś ekstra. Coś specjalnego. Warty opisania i chlubny przykład wszystkim dał Rafał Gikiewicz. I w jego przypadku jakoś to nas specjalnie nie dziwi.
Czekajcie, jeszcze trochę potrzymamy was w niepewności, co to też tym razem nasz bramkarz dobrego zrobił. To jedna z takich sytuacji, o której nie pisze się łatwo, bo nie wiadomo, czy sam bohater chciałby być jakoś specjalnie gloryfikowany. Napisaliśmy do niego wiadomość:
– Chciałbyś opowiedzieć o tej inicjatywie?
– Sorry, ale nie.
No dobra, więc opiszemy to sami, nie będziemy już owijać w bawełnę. Giki, wraz ze swoim kumplem Amerem Tankoviciem, postanowili wspomóc berlińskich lekarzy z oddziału intensywnej terapii szpitala w Köpenick, czyli historycznej miejscowości należącej do aglomeracji stolicy Niemiec. Jak to wszystko przeprowadzili? Ano tak, że Tanković jest właścicielem restauracji Tous les jours, a jako że pracuje ona teraz w bardzo określonym zakresie, to mogła sobie pozwolić na przeznaczenie dużej liczby posiłków dla służby zdrowia.
W ten właśnie sposób w szpitalu wylądowały darmowe posiłki dla 25 lekarzy pracujących na dwóch zmianach. Otrzymali oni pizzę, makaron, sałatki owocowe i ciastka. I tu jeszcze raz podkreślmy: pomysłodawców i wykonawców całego przedsięwzięcia było dwóch – Tanković i właśnie Gikiewicz, który dodatkowo zajął się dostawą. Informując o całej inicjatywie „Berliner Kurier” podkreśla, że personel szpitala był zachwycony całym pomysłem, również dlatego, że nie brakowało tam entuzjastów i entuzjastek Unionu Berlin, a poza tym cytuje doktor Claudia Höhne:
– Takie działania są nieprawdopodobnie motywujące dla pielęgniarek i lekarzy, którzy w tych trudnych czasach pracują dużo więcej niż zwykle. Pozostaje nam tylko podziękować – mówiła jedna z głównych lekarek szpitala w Köpenick.
No cóż, to mówi samo za siebie. Trzeba doceniać tych, którzy w pocie czoła, na pierwszej linii frontu, walczą z epidemią koronawirusa. To często ludzie pracujący z potrzeby serca, konieczności, w bardzo trudnych warunkach i w bardzo niekomfortowych warunkach. Dlatego na widok każdej takiej akcji rośnie serce. Dobrzy ludzie pomagają dobrym ludziom.
Fot. Newspix