Reklama

Jeśli się utrzymamy, będzie łatwiej martwić się o przyszłość

redakcja

Autor:redakcja

18 kwietnia 2020, 16:47 • 11 min czytania 1 komentarz

– Dalej nie wiemy, w jakim kierunku zamierza pójść właściciel klubu. W sytuacji, w jakiej się znajdujemy, trzeba brać pod uwagę spadek. I co wtedy? W obecnej sytuacji ciężko sobie wyobrazić, żeby miasto miało ponownie pomagać klubowi. Środki miejskie będą ograniczone i powinny być przekierowane na zdecydowanie inne partie gospodarki. Klub piłkarski nie będzie priorytetem. Trzeba będzie liczyć na to, że znajdzie się znowu inwestor zewnętrzny. Były prowadzone jakieś rozmowy przed wybuchem pandemii. Nie mam pojęcia, na jakim były etapie i czego tam brakowało. Wszystko zależy też od tego, jak ta cała sytuacja odbiła się na tym potencjalnym inwestorze. Dużo zmiennych. Na pewno podstawową sprawą jest to, czy się utrzymamy w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że tak. Jeśli się utrzymamy, będzie łatwiej się martwić – mówił Jakub Żubrowski o przyszłości Korony Kielce na antenie WeszłoFM. Wojciech Piela porozmawiał także o uciekaniu z boiska, ganianiu się z policją po lesie i filmikach krążących po koronarskim WhatsAppie. 

Jeśli się utrzymamy, będzie łatwiej martwić się o przyszłość

Zaczynasz wierzyć po ostatnich doniesieniach, że sezon zostanie dokończony? 

Chyba tak. Mam nadzieję, że założenia, które przyjmuje Ekstraklasa w porozumieniu z rządem, dojdą do skutku. I jeśli sytuacja się nie pogorszy, dokończymy rozgrywki. Niestety, bez udziału publiczności, ale zawsze lepiej dograć to na boisku niż rozstrzygać przy zielonym stoliku. 

Zwłaszcza przy waszej sytuacji, cały czas macie o co grać. Wczoraj ukazał się u nas wywiad z doktorem Pawlaczykiem z Lecha Poznań, który tworzy dokument z wytycznymi sanitarnymi, jaki będzie przedstawiony premierowi. Dostaliście już instrukcje, jak ma wyglądać wasza izolacja od 20 kwietnia?

Nie dostaliśmy jeszcze tak szczegółowych wytycznych jak poprzednim razem, gdy dostaliśmy regulamin postępowania w pierwszej fazie kwarantanny. Ale myślę, że będzie podobnie. Zmienia się tylko tyle, że od 20 mamy odblokowane część aktywności fizycznych. Można iść pobiegać czy zrobić trening indywidualny. W następnym etapie będziemy chodzić w dwuosobowych grupach z trenerem. Dopiero potem, mam nadzieję, przy uzyskaniu zgody od sanepidu i odpowiednich organów będzie możliwość trenowania na boiskach w większych grupach. Gdy mówimy o wznowieniu ligi w pełnym wymiarze, musimy zacząć trenować też z piłkami i pełną drużyną. Inaczej ciężko sobie to wyobrazić. Natłok meczów będzie naprawdę spory. Przy założeniu, że zaczniemy na początku czerwca, zagramy jedenaście kolejek w kilka tygodni. To będzie spore obciążenie dla organizmu. Na ile będzie to możliwe – trzeba się dobrze przygotować. 

Reklama

Od momentu meczu z ŁKS-em mieliście jakiekolwiek zajęcia w grupach albo samemu na obiektach treningowych? Pojawiały się takie doniesienia z Wisły Płock. 

Mieliśmy do końca tygodnia po meczu z ŁKS-em, bo przygotowywaliśmy się normalnie do spotkania z Wisłą Płock. Bodajże do soboty trenowaliśmy całą drużyną. W niedzielę dostaliśmy wolne, decyzje zapadały na bieżąco, a od poniedziałku mieliśmy tylko indywidualne zajęcia. A więc do momentu, kiedy nastąpił lockdown lasów i wszystkich aktywności na zewnątrz, trenowaliśmy tak naprawdę indywidualne. Nie mieliśmy zajęć w grupach. Wszystko było monitorowane na bieżąco przez trenera na czytnikach, które musieliśmy wysyłać do klubu. Dwa razy udało mi się włamać na boisko, ale były nieprzyjemności z MOSiR-em, więc trzeba było tego zaprzestać i stosować się do zaleceń. 

Kontrolowano jakoś wasz stan zdrowia? Wypełniacie jakieś ankiety jak się czujecie?

Codziennie mamy kontrolę temperatury ciała rano i wieczorem. Wysyłamy ją do naszego zespołu fizjoterapeutów. Jeśli ktoś się źle czuje – a chyba nie mieliśmy takiego przypadku – może być w stałym kontakcie z klubowym zespołem medycznym, który jest do dyspozycji. Jeżeli ktoś miał lekko zawyżoną temperaturę, od razu był telefon kontrolny co się dzieje i co dalej robić. Teraz wiem, że wchodzi ta ankieta, którą będzie trzeba wypełniać.

Czyli mówisz, że raczej spokój.

Nic się nie działo jak do tej pory i mam nadzieję, że tak zostanie. 

Reklama

Jak wygląda twój trening? Trenujesz sam według rozpiski? Na wideo z trenerami? 

Mamy pięć-sześć jednostek treningowych w tygodniu. Jeszcze przed lockdownem wyglądało to tak – dwa dni treningu biegowego…

Wejdę w słowo, w najbliższych dwóch tygodniach też ma być większa izolacja. W miarę możliwości kluby mają wspierać zawodników i trenerów nawet w zakupach. Zawodnicy będą mieli też zabronione bieganie po parkach i lasach. 

Czyli brak treningu tak naprawdę, bo w domu mam bardzo ograniczone możliwości. Stosując się do zaleceń, nie powinienem też korzystać z obiektów klubowych, jakiegoś boiska bocznego, a więc wnioskuję, że przez najbliższe dwa tygodnie nie będę mógł tego robić. 4 maja zaczynamy przygotowania. Pytałeś, jak wyglądało to wcześniej – po dwóch dniach biegowych, trzeciego dnia mieliśmy zazwyczaj trening fizyczny typu siłownia, potem znowu dwa biegowe, znowu siłownia i jeden dzień wolny. Mniej więcej w takim schemacie się poruszaliśmy do momentu zamknięcia. 

Wspomniałeś, że zdarzyło ci się wejść po cichaczu na boisko. 

Mam nadzieję, że nikt nie słucha!

To wszystko między nami!

Dwa razy skorzystałem z boiska, ale to dosyć dawno. Ciężko ten czas zmierzyć, każdy dzień jest jak niedziela (śmiech). Pusto na ulicach, nic się nie dzieje. Udawało się wchodzić i nie było z tym żadnego problemu. Trzymaliśmy odstęp, nikt nie chciał ze mną biegać! Wypożyczyłem bramkarza, by złapać namiastkę normalności. Pani z MOSiR-u się zdenerwowała i dała cynk do góry, że korzystamy z obiektów i boisko zostało zamknięte na cztery spusty, spuszczono psy. 

Mało miłosiernie! 

To jest jej praca, dostała odgórny nakaz, by nikogo nie wpuszczać, więc nie mogę mieć do niej pretensji. 

Zdarzało ci się bieganie po parku czy po lesie? Policja ganiała? 

(śmiech) Na szczęście nie. Zastanawiałem się ostatnio czysto teoretycznie, co byłoby, gdybym chciał iść na udry. Wiadomo, że byłoby to bezsensowne tłumaczenie, ale wchodząc z dwóch stron do lasu nie mam żadnej tabliczki, że to las państwowy, choć co prawda nie wiem, jaki inny mógłby to być. Jeżeli miałbym się ganiać, jest spore pole do popisu. Znam to z autopsji, bo zdarzało mi się, że musiałem ganiać za psem po lesie i omal nie dostałem palpitacji serca. Stróże prawa mieliby ciężkie zadanie, by mnie dogonić (śmiech). Forma fizyczna bardzo nie spadła, ale pewnie jakiś ubytek jest. Myślę, że dałbym radę. Dwóch naszych kolegów z drużyny musiało się kitrać za drzewem w jednej sytuacji, w drugiej dostało cynk, że trzeba zawracać, bo jakaś pani już widziała wcześniej, że się czają. 

O kim mówisz? 

O kolegach z drużyny!

Rafał Pietrzak śmiesznie opowiadał, jak wychodził na bieganie w dresie klubowym, ktoś go zobaczył…

Dres, lekkie alibi.

No i policjant może wyjść na głupiego, bo piłkarza raczej nie dogoni. Dostajesz psychozy w domu czy masz co robić?

Nie, myślę, że nie. Oprócz tego, że brakuje rutyny, codziennego treningu, określonego planu, meczu w weekend, jakiegoś punktu odniesienia, to każdy dzień wygląda tak samo. Brakuje na pewno treningów. A tak to ciężko narzekać, że się siedzi w domu, gra na konsoli, czyta książkę czy ogląda Netflix. Aż głupio byłoby na coś takiego narzekać. Jesteśmy w takiej nietypowej sytuacji i trzeba się przystosować. Mam nadzieję, że nie będzie to trwało przesadnie długo, bo moja półka z książkami nie jest aż tak szeroka. 

Jedyny kontakt, jaki teraz macie między sobą, to pewnie grupa na WhastAppie. Coś tam się dzieje ciekawego?

Wiadomo, wrzuca się różne głupoty. Teraz hitem internetu są panowie tańczący z trumną. 

U was też?! 

Codzienna dawka humoru. Jak słyszę tę muzyczkę, to od razu się cieszę. 

Widziałeś przeróbkę na Titanicu?

Fajna była też ta z koronawirusem. Dziewczyna mówi, że ma taki głos, bo ma wirusa. I mina tego gościa, który to usłyszał. I muzyczka gra już w tle, robi robotę. 

Pośmialiśmy się, to trochę poważniej – zgodziłeś się na 50% obniżki pensji?

Tak. Zgodziłem się. 

Pytam w kontekście szerszym – twój kontrakt wygasa 30 czerwca. Wiadomo, że negocjacje są wstrzymane, bo nie wiadomo, co będzie jutro, a co dopiero za trzy miesiące, ale jeśli zostaną podjęte rozmowy, może ci zostać zaproponowana niższa pensja, bo pieniędzy w piłcę będzie mniej. Liczysz się z tym? 

W związku z tym, że kończy mi się kontrakt 30 czerwca, od stycznia mam możliwość negocjowania z różnymi klubami, nie tylko z Koroną. Tak naprawdę widzę różnicę w ofertach między tymi, które otrzymywałem po pierwszym stycznia, a tymi, które otrzymałem w ostatnich tygodniach. To już jest odczuwalne. Na pewno mam świadomość, że to nie jest najlepszy moment na podpisywanie nowego kontraktu, ale trudno, takie jest życie, trzeba będzie się odnaleźć w tych realiach. Przeanalizować wszystkie aspekty finansowe, sportowe, podjąć decyzję na najbliższe lata. 

Skłaniasz się bardziej do tego, by zostać w Koronie czy któraś z otrzymanych ofert chodzi ci mocno po głowie?

Szczerze – nie mam pojęcia. Z Koroną nie rozmawialiśmy od dłuższego czasu, bo klub miał problemy finansowe już przed startem pandemii i cały czas było zamieszanie z dokapitalizowaniem spółki. Brakuje pieniędzy, które nadal nie zostały przyznane. Sytuacja finansowa jest ciężka. Klub jest teraz pozbawiony jakichkolwiek wpływów i musi kombinować, co będzie dalej. Na tę chwilę ma ważniejsze sprawy niż przedłużanie kontraktów, tak mi się wydaje. Rozmowy stanęły i to nie tylko ze mną. Nie wiem, jaka jest sytuacja na tę chwilę i jaka byłaby propozycja na przyszły sezon. Wiadomo, to zależy też od wyniku sportowego. Do tej pory nie wiedzieliśmy, czy w ogóle wznowimy sezon. Teraz wszyscy zakładamy, że jednak tak. Mam nadzieję, że przez te jedenaście szybkich kolejek zrobimy wszystko na boisku, by utrzymać Koronę i to jest główny argument w rozmowach na przyszły sezon. 

Jeśli uda się wrócić, dla Korony gra o utrzymanie to też gra o być albo nie być. Często obserwatorzy wskazują Koronę jako klub, który może sobie nie poradzić z pandemią.

Słyszałem i czytałem takie głosy. Mam nadzieję, że jednak nie. 

Podzielasz je? Możemy nazwać rzeczy po imieniu – są cyrki z właścicielami, jeśli chodzi o dokapitalizowanie.

Główna obawa jest taka – co pokazuje też sprawa z dokapitalizowaniem – że dalej nie wiemy, w jakim kierunku zamierza pójść właściciel klubu, czyli niemiecka rodzina. Tak naprawdę od tego zależy przyszłość klubu. W sytuacji, w jakiej się znajdujemy, trzeba brać pod uwagę spadek. I co wtedy? W obecnej sytuacji ciężko sobie wyobrazić, żeby miasto miało ponownie pomagać klubowi. Środki miejskie będą ograniczone i powinny być przekierowane na zdecydowanie inne partie gospodarki. Klub piłkarski nie będzie priorytetem. Trzeba będzie liczyć na to, że znajdzie się znowu inwestor zewnętrzny. Były prowadzone jakieś rozmowy przed wybuchem pandemii. Nie mam pojęcia, na jakim były etapie i czego tam brakowało. Wszystko zależy też od tego, jak ta cała sytuacja odbiła się na tym potencjalnym inwestorze. Dużo zmiennych. Na pewno podstawową sprawą jest to, czy się utrzymamy w Ekstraklasie. Mam nadzieję, że tak. Jeśli się utrzymamy, będzie łatwiej się martwić.

U was jest problem z wypracowaniem wspólnego stanowiska w obniżkach? Ty się zgodziłeś, mówi się, że zwłaszcza zagraniczni zawodnicy mają jakieś zastrzeżenia.

Nie wiem dokładnie, kto się nie zgodził. Nie chcę też nikogo tutaj stygmatyzować. Próbowaliśmy kilka tygodni wypracować wspólne stanowisko, ale się nie udało. Doszliśmy do wniosku, że każdy ma własne sumienie i niech decyduje za siebie. Kto się zgodził, ten się zgodził, z resztą zarząd musi rozmawiać. Mam nadzieję, że ta sytuacja będzie wyjaśniona do momentu, gdy wznowimy treningi. To też byłaby dziwna sprawa. Szczególnie, jeśli tych zawodników jest więcej niż kilku.

Rozmawialiście jako rada drużyny z prezesem Zającem, teraz każdy rozmawia sam? 

Tak, byliśmy na spotkaniu z prezesami jako rada drużyny. Ale przesadnych negocjacji nie było, bo wiadomo, w jakiej sytuacji finansowej jest klub. Dostał narzędzia od Ekstraklasy, z których mógł skorzystać, co było odgórnie nakazane, wszyscy prezesi Ekstraklasy doszli do takiego porozumienia. Korona z niego skorzystała i przedstawiła ofertę, a bardziej zamiar wysłania oświadczeń o 50% obniżkach. Po dwóch-trzech dniach okazało się, że to kwestia indywidualna zawodników.

Czujesz wewnętrznie dyskomfort, jako Polak, kielczanin, postać związana z klubem? Ktoś na zewnątrz może pomyśleć, że źle to świadczy o szatni, że jest podzielona, skoro nie potraficie zająć wspólnego stanowiska.

Wcześniej mówiłem, że to sumienie każdego. To jest moja sprawa, niekoniecznie się ze wszystkimi zgadzam, ale też jestem w stanie zrozumieć część tych chłopaków i nie miałbym do nich w większości pretensji. Trzeba też patrzeć na to, jak ktoś zbudował tę drużynę, że teraz w czerwcu kończą się kontrakty dwudziestu zawodnikom.

Nie mam na myśli nikogo konkretnego, czysto teoretyczna sytuacja – kończy ci się kontrakt w czerwcu, nie masz żadnej oferty ani z obecnego klubu, ani nikt nie jest przesadnie zainteresowany twoją działalnością na przyszły sezon, generalnie – nie masz żadnej propozycji, która cię satysfakcjonuje. I klub teraz proponuje ci obniżkę połowy pensji na najbliższe cztery miesiące, nie wiadomo, czy nie dłużej. To nie są sytuacje czarno-białe. Nie chcę nikogo kategorycznie oceniać, że ta decyzja jest do szpiku kości zła albo dobra. Ja podjąłem decyzję za siebie i mam czyste sumienie. Nie mówię o tym, że ci, którzy nie podpisali ugód, tego czystego sumienia nie mają. Jak mówię – każdy decyduje za siebie.

Na koniec pół żartem, pół serio – jak wyobrażasz sobie treningi w dobie noszenia maseczek?

Ciężko, bo ganiałem psa mając maseczkę na ustach, nie jest tak łatwo. Myślę jednak, że trzeba będzie to jakoś sprytnie ominąć, wyciąć dziurę czy coś. 

Znowu piłkarze ponad prawem!

Tak jest! (śmiech)

Rozmawiał WOJCIECH PIELA

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

1 komentarz

Loading...