W całym tym koronawirusowym szaleństwie wciąż więcej jest pytań niż odpowiedzi. Nawet biorąc na tapet tak nieistotną kwestię jak piłka nożna, kolejne wątpliwości można tylko mnożyć, dlatego cieszy nas każdy moment, w którym cokolwiek staje się choć trochę jasne. I dziś mamy datę, którą w kalendarzu piłkarski świat powinien zakreślić czerwonym flamastrem – FIFA wydała szereg zaleceń i wytycznych dotyczących najbardziej palących kwestii, które zagmatwał koronawirus.
To efekt pracy specjalnej grupy, na której czele stanął Vittorio Montagliani. Wiceprezydent FIFA miał w porozumieniu z przedstawicielami całego piłkarskiego świata – od zawodników, przez kluby i federacje – wypracować kompromis dotyczący spornych obszarów.
I teraz tak… Jeśli kiedykolwiek dyskutowaliście z kimś na temat ewentualnego dokończenia sezonu, najpewniej prędzej czy później dochodziliście do momentu, w którym trzeba było sobie odpowiedzieć na pytanie – nawet jeśli uda się wrócić na boisko, to co zrobić z kontraktami zawodników, które wygasają 30 czerwca? Ot, choćby Maciej Bartoszek żalił się w poniedziałkowym Przeglądzie Sportowym, że gdy obudzi się pierwszego lipca, nie będzie miał do dyspozycji połowy zespołu (aż 19 zawodnikom Korony kończą się wtedy kontrakty).
Co na to FIFA? Światowa federacja rekomenduje, by obecne umowy obowiązywały nie do końca czerwca, a do czasu faktycznego zakończenia sezonu, co byłoby zgodne z pierwotną intencją stron w momencie podpisania umowy. Skoro obiektywne, niezależne od kogokolwiek czynniki nie pozwoliły, by sprawy potoczyły się tak jak zazwyczaj, trzeba podejść ze zrozumieniem do nowej rzeczywistości. Podobnie sprawy mają się w przypadku umów dotyczących nowego sezonu, które już zostały zawarte – mają wejść w życiu nie od pierwszego dnia lipca, a w momencie, w którym rozpocznie się nowy sezon.
Opierając się na konkretnym przykładzie – Alan Czerwiński, który korzystając z prawa do dogadania się z nowym pracodawcą pół roku przed końcem kontraktu, podpisał umowę z Lechem Poznań, według wytycznych FIFA do nowej drużyny miałby dołączyć trochę później. Do zakończenia obecnego sezonu (czyli na przykład jeszcze przez lipiec, sierpień i wrzesień – w zależności od tego, kiedy wróci piłka) byłby na dotychczasowych zasadach graczem Zagłębia Lubin, a dopiero po jego zakończeniu przeniósłby się do Poznania.
Czy to sprawiedliwe? Pewnie nie do końca, ale przyzwyczajamy się już do tego, że dziś wiele spraw to wybieranie mniejszego zła. Takie rozwiązanie daje za to wielką nadzieję, że uda się uniknąć rozstrzygania sezonu przy zielonym stoliku, co mogłoby rodzić jeszcze większe spory.
W podobny sposób FIFA podchodzi do tematu okienka transferowego. Zapomnijmy o starych, sztywnych terminach. Światowa federacja stawia na elastyczność i dostosowanie się tak, aby okres na dokonywanie wzmocnień i zmiany klubu przypadł na czas pomiędzy obecnym sezonem (jakkolwiek długo potrwa) a nowymi rozgrywkami.
Federacja odniosła się też do palącego problemu obniżek kontraktów. Co logiczne i zrozumiałe, FIFA gorąco zachęca kluby i zawodników do tego, by wspólnie znajdowały najlepsze wyjścia z sytuacji. Wskazuje także, że rozwiązania powinny być wypracowywane na szczeblu krajowym, z uwzględnieniem odpowiednich regulacji rządowych. Jeśli nie uda się osiągnąć porozumienia i spory będą trafiały FIFA, federacja przy ich rozstrzyganiu będzie patrzyła między innymi na to, czy klub rzeczywiście chciał osiągnąć porozumienie z zawodnikami, na to, jak wygląda jego sytuacja ekonomiczna, a także na to, czy gracze byli traktowani przez pracodawcę jednakowo.
Fot. FotoPyK