Na początku zeszłego miesiąca żyliśmy w innej rzeczywistości. Jeszcze nie spodziewaliśmy się, że piłkarza marca trzeba będzie wybierać po zaledwie kilku spotkaniach, po zaledwie kilku dniach grania. Koronawirus wszystkim pokrzyżował szyki i wypada tylko życzyć sobie i wam, by znów można było w kandydatach przebierać jak w ulęgałkach. Bo to by oznaczało powrót do znanej nam nie tak dawno jeszcze doskonale normalności.
Dwa praktycznie bezbłędne spotkania, w których był najwyżej ocenianym piłkarzem Leicester. Spokojny, gdy ma piłkę przy nodze, pewny, kiedy trzeba spróbować odbioru, znakomity w dyktowaniu tempa gry. Bardzo dobrze czuje, kiedy powinien się podłączyć, pokazuje kreatywność w podaniach, w spotkaniu z Birmingham w FA Cup zaczął wyżej, po czym przeszedł nieco niżej – w obu rolach sprawdził się bardzo dobrze.
Mówi, że łatwo gra się dobrze mając u boku Davida Luiza, ale prawda jest taka, że to Mari podobał nam się w tych dwóch marcowych meczach nawet bardziej niż Brazylijczyk. Nowy stoper Arsenalu miał swój udział przy obu czystych kontach Kanonierów – a te przecież w tym sezonie regułą nie były.
Fenomenalny był Krychowiak w starciu z Rostowem. Miał udział przy wszystkich trzech bramkach swojego zespołu, zaliczył gola, asystę i po jego strzale do siatki wpadł swojak bramkarza. Nic dziwnego nie ma więc w wyborze pomocnika Lokomotiwu na gracza tamtego meczu. Z przyjemnością więc umieszczamy Krychowiaka w trzydziestce.
Trzykrotny reprezentant Szwecji zamknął granie przed pauzą z powodu pandemii naprawdę mocno. Najpierw w bardzo prestiżowym spotkaniu w krajowym pucharze – derbach Moskwy z CSKA – zdobył zwycięskiego gola w 107. minucie, później na trudnym terenie w Orenburgu dał koncert i zakończył spotkanie z bramką i asystą.
Jedyny piłkarz w Bundeslidze, który w marcu za swój występ otrzymał maksymalną notę od Kickera. 1,00 za spotkanie z Eintrachtem należało się jednak Brazylijczykowi jak psu buda. Dwa gole, asysta – słowem: perfekcyjnie. 19-latek nie był tani, dwa lata temu Bayer wyłożył za niego prawie 20 milionów euro, ale widać gołym okiem, że ma potencjał na naprawdę konkretny zwrot z tamtej inwestycji.
Jedyny w zestawieniu zawodnik, który rozegrał tylko jedno spotkanie. Ale za to jakie! Vardy wszedł na plac gry w 59. minucie meczu z Aston Villą, a po 20 minutach miał już na koncie dublet.
Jeden z nominowanych do nagrody piłkarza miesiąca w Manchesterze United, który ma za sobą świetny miesiąc – awans w FA Cup, 5:0 w Lidze Europy, wygrane derby Manchesteru i jedyny mecz bez zwycięstwa – 1:1 z Evertonem Carlo Ancelottiego. Maguire liderował defensywie i odpowiedział wszystkim tym, którzy marudzili, że może bardziej warto niż jego było sprowadzić już latem Bruno Fernandesa, zamiast czekać na Portugalczyka do zimy.
Jak wiele w kwestii psychologicznej dał Lipskowi powrót Upamecano na rewanż z Tottenhamem w Lidze Mistrzów? Możemy się tylko domyślać. Na pewno jeszcze odważniej się atakuje mając takiego kozaka w tyłach. Francuz znów zagrał jak z nut, w końcówce miał nawet niezłą szansę, by dołożyć swojego gola. Bardzo dobrze zagrał też na ligowym wyjeździe z Wolfsburgiem (0:0).
Kokorin wyszedł z więzienia, poszedł do Soczi i się bawi. Jest kluczowym piłkarzem zespołu, który fatalnie zaczął sezon, był po prostu najgorszy w lidze. Kokorin za nic ma to, że nie ma już tak znakomitych partnerów, jak choćby w Sankt Petersburgu. Strzelał, asystował, pewnie jest jednym z tych, którzy najbardziej żałują, że liga została przerwana, bo był w konkretnym sztosie.
O tym, że jest w zestawieniu, przeważyły dwa świetne występy ukoronowane golem i asystą. Jeden w lidze, kiedy Leverkusen brutalnie zabawiło się z Eintrachtem, drugi – w pucharze Niemiec, gdzie ekipa Bellarabiego zaszła do półfinału, eliminując po wygranej 3:1 Union Berlin.
Newcastle to nie jest zespół wymarzony dla zawodników ofensywnych, tym bardziej trzeba doceniać ich osiągnięcia. Saint-Maximin przez zawieszenie ligi rozegrał w marcu tylko dwa mecze, ale w obu był dla sukcesów Newcastle absolutnie kluczowy. W Southampton strzelił zwycięskiego gola, w pucharowym starciu z WBA (3:2) ten doskonały drybler zanotował dwie asysty.
Kiedyś odmawiał sobie jedzenia, by móc zapłacić za wstęp do baru, gdzie akurat puszczano mecze Manchesteru United. Teraz sam w tym Manchesterze gra i – choć nie brakowało uniesionych brwi po tym transferze – robi to bardzo dobrze. W lidze pełnił rolę jokera, ale w rozgrywkach pucharowych naprawdę zachwycił. Jego gole dały bardzo pokaźną zaliczkę przed rewanżem z LASK Linz, a także zwycięstwo w FA Cup z Derby County.
Co złego, to nie on. Jak w marcu ktoś zawalał Atletico gole, to raczej Stefan Savić, Felipe był niezwykle pewnym punktem defensywy, między innymi w starciu z Liverpoolem, kiedy to rządził w pojedynkach główkowych. „Ustawienie, pewność, szybkość” – pisała po meczu Marca, rozpływając się w zachwytach nad Brazylijczykiem. W Madrycie nadal tęsknią za Godinem, ale przy takiej grze Felipe, jak w marcu, ta tęsknota będzie sukcesywnie słabła.
Dwa pierwsze spotkania w Chelsea, dwie nagrody dla piłkarza meczu. Naszym zdaniem trochę na wyrost, stąd dwóch jego kolegów umieszczamy w rankingu wyżej, ale i tak Gilmour pokazał, że może być kolejnym wychowankiem akademii The Blues, który może zaistnieć w pierwszej drużynie jak Mount, James, Abraham czy Tomori.
Bardzo pewny w rewanżu z Tottenhamem, wybronił nieprzyjemny strzał Lo Celso w pierwszej połowie, który mógł dać Spurs nadzieję na to, że cokolwiek można w drugiej części spotkania zmienić. W 24. kolejce Bundesligi wybrany do jedenastki kolejki za spotkanie z Bayerem Leverkusen, gdy wybronił 5 z 6 strzałów mocno przeważającej w Lipsku ekipy z Leverkusen.
Comeback PSG w starciu z Borussią Dortmund to w niewielkim stopniu jego zasługa, ale Mbappe pokazał w tym miesiącu i tak trochę swojej magii – PSG pojechało do Lyonu na zacięte starcie w Pucharze Francji, wróciło z wygraną 5:1. Młody gwiazdor zespołu zaliczył efektownego hat-tricka w starciu z zespołem naprawdę lubiącym paryżanom ucierać nosa.
W obu marcowych spotkaniach Bayernu – ligowym i w DFB Pokal – wybrany piłkarzem meczu. I przeciw Augsburgowi w lidze, i przeciwko Schalke w Pucharze Niemiec świetnie łączył defensywę z ofensywą, jak to on – w rozegraniu pociągał za sznurki, mógł też skończyć starcie z ekipą z Gelsenkirchen z golem, ale jego groźny strzał z dystansu udało się wybronić golkiperowi Schalke.
Długo trzeba było czekać na to, by Freda nie nazywano wtopą transferową United. Ale wreszcie od kilku miesięcy przekonuje do siebie w pełni. Klubowe legendy United nacierały na niego z pełną mocą, Gary Neville czy Roy Keane podważali umiejętności i użyteczność dla Czerwonych Diabłów. Rozegrał doskonałą partię z Manchesterem City, pokazuje charakter w każdym starciu, większość akcji Man Utd przechodzi właśnie przez niego, stawia na nich swój stempel. Czekamy na powrót futbolu i na to, co jeszcze pokaże Brazylijczyk, którego karierę prowadzi obecnie zawodnik, od którego może naprawdę wiele czerpać. Mowa w końcu o Gilberto Silvie.
W klasyku z Barceloną to do niego należało pierwsze trafienie. To on wyważył dla Realu drzwi, pokonując Marca-Andre Ter Stegena. Było w tym nieco farta, bo piłka zaliczyła po drodze rykoszet, ale trzeba przyznać, że Brazylijczyk sobie na bycie bohaterem pracował. Sprawiał defensywie Barcy sporo kłopotów, brakowało konkretu (jak zwykle), który jednak – po doskonałym zagraniu Toniego Kroosa – wreszcie dostarczył.
Jeśli ktoś zrobił absolutnie wszystko, by Liverpool nie wypadł z Champions League już w 1/8 finału, to właśnie Gini Wijnaldum. Starcie z Atletico byłoby jego popisem, gdyby nie to, co wyczyniał w dogrywce Marcos Llorente. Najpierw sam zdobył bramkę wyrównującą stan dwumeczu, później dograł do Roberto Firmino, który już w dogrywce na raty pokonał Oblaka i na kilka chwil dał The Reds smak awansu.
Jeśli Tottenham jechał do Lipska z nadziejami na odrobienie jednobramkowej straty z własnego stadionu, to Sabitzer wziął i roztrzaskał je jak rozbija się plastry schabu przed niedzielnym obiadem. Raz-dwa i po sprawie. Austriak był w pierwszej części meczu z Kogutami nakręcony tak, jakby to miał być ostatni mecz w jego życiu, jakby nie liczyło się to, co do tej pory osiągnął, a wyłącznie tu i teraz.
Znakomity mecz z Evertonem w lidze, świetne spotkanie z Liverpoolem w FA Cup. Chelsea przeszła przez marcowe starcia jak burza i miała prawo marzyć o tym, by może nie wydrzeć Bayernowi awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzów, ale na pewno sprawić Bawarczykom ogromne problemy w Monachium. Już na dzień dobry w meczu z The Toffees mógł mieć asystę przy trafieniu Masona Mounta, ale ten zmarnował doskonałą okazję wypracowaną przez Brazylijczyka. W drugiej połowie konkretów było już znacznie więcej – idealna wrzutka do Giroud na 4:0, wcześniej śliczne trafienie z dystansu na 3:0. Nie trzeba było już mu tak doskonałego strzału w FA Cup, gdy piłkę do własnej bramki wrzucił sobie Adrian.
A kto wyzwał Williana na pojedynek na piękne gole z dystansu? No Barkley. Bo to on zaczął trafieniem w spotkaniu z Liverpoolem. Nie potrzebował wtopy Adriana (której to już w tym sezonie…), uderzył tak precyzyjnie, jak kilka dni później jego kolega w spotkaniu z Evertonem. Barkley przeciwko swojemu byłemu klubowi nie trafił, ale zanotował dwie asysty, z czego ta druga… no miód malina. Idealne zagranie w tempo do wychodzącego sam na sam Pedro.
Absolutny bohater El Clasico. To on pokazał Viniciusowi, gdzie pośle mu piłkę, którą Brazylijczyk zamienił na otwierającego gola. A poza tym grał bezbłędnie. Nie tracił futbolówki, posyłał tylko przemyślane – co wcale nie znaczy, że najłatwiejsze – zagrania, imponował spokojem, elegancją, wręcz dostojnością. Czysta przyjemność oglądać go w takiej formie.
Jaką ten chłopak zrobi karierę… Już teraz widać, że w wieku 20 lat jest na poziomie, na jaki wielu wchodzi dopiero dużo, dużo później. A jeszcze więcej – nigdy. Havertz jest kluczowym elementem tak doskonale funkcjonującej w ostatnim czasie ofensywy Bayeru. 11 goli w 4 meczach Aptekarzy, niemal połowa to trafienia, przy których 20-latek maczał palce. Nie było w marcu rozgrywek, w których nie miałby choć jednego ofensywnego konkretu (a Bayerowi udało się zagrać w trzech różnych).
Najlepszy piłkarz ostatniej rozegranej kolejki Serie A, kiedy to z siedmiu goli Atalanty on zapisał na swoim koncie trzy. W Lidze Mistrzów, w spektakularnym starciu z Valencią, zanotował asystę przy czwartym, zwycięskim golu Josipa Ilicicia.
To on odrobił straty z Signal Iduna Park, pokazując PSG drogę do ćwierćfinału Champions League. To po jego akcji, po jego rajdzie doszło do kotłowaniny, po której Emre Can obejrzał czerwoną kartkę. Do arcyważnej bramki w Lidze Mistrzów dołożył też cegiełkę w gromieniu Lyonu na Stade Gerland. Tę może najważniejszą, bo po jego golu w 64. minucie na 2:1 rozwiązał się wór z bramkami.
Bohater jednego spotkania, a w zasadzie jednej dogrywki. Ale Marcosa Llorente, który wziął Liverpool i wyrzucił z Ligi Mistrzów jak na tym memie z człowiekiem trzymającym kangura. Najpierw oddał dwa świetne uderzenia, potem jeszcze obsłużył Alvaro Moratę. Reszta miesiąca w jego wykonaniu to didaskalia.
Doskonale wpasował się do Manchesteru United, został piłkarzem miesiąca w tym klubie za luty (jego pierwszy miesiąc), jak i za marzec (drugi). Nie ma nic dziwnego w tym, że został też piłkarzem miesiąca Premier League, w końcu to jego asysta dała prowadzenie w derbach Manchesteru, a gol – remis z Evertonem. Asystował także w Lidze Europy, w pogromie LASK 5:0.
Atak koronawirusa musi w kwestii kariery Ilicicia boleć podwójnie. Po pierwsze – wreszcie usłyszał o nim cały piłkarski świat i był w niesamowitym gazie. Po drugie – niestety to już zawodnik wiekowy, 32-letni i jego czas na szczycie jest mocno ograniczony. A oglądanie tego grajcara to prawdziwa przyjemność, w ofensywnie usposobionej drużynie jak Atalanta, która nie kalkuluje i w każdym meczu idzie po jak najwyższe i jak najbardziej efektowne zwycięstwo on po prostu rozkwita. Ilicić w marcu nie rozegrał nawet dwóch pełnych meczów, a jeden skończył z pokerem, drugi – z golem i hat-trickiem asyst. Niesamowity kozak.