Gianni Infantino zapowiada rozważenie odciążenia zawodników. Zbigniew Boniek zastanawia się, czy Euro 2021 nie powinno odbyć się w jednym, a nie w dwunastu krajach. Michał Świerczewski chce skończyć rozgrywki koszarując piłkarzy i obsługę hotelową. Piotr Parzyszek miał w domu zapasy makaronu, mięsa i papieru toaletowego zanim to było modne. Co poza tym w dzisiejszej prasie?
GAZETA WYBORCZA
Zbigniew Boniek zastanawia się, czy mistrzostwa Europy nie powinny się odbyć w jednym, a nie dwunastu różnych krajach.
– Oczywiście dziś nikt nie wie, jak będą wyglądały Europa i futbol po koronawirusie. Jesteśmy uziemieni w domach, mamy inne rzeczy na głowie. Ja się nie martwię o piłkarzy, bo bogaci poradzą sobie najłatwiej. Sport i futbol to jednak część gospodarki, żyli z nich nie tylko piłkarze, trenerzy i działacze. Ale także sklepikarze, restauratorzy, hotelarze itd. Jak będzie, gdy stadiony znów się zapełnią? I kiedy to będzie? Jesienią? Trzeba będzie dostosować się do nowej rzeczywistości. I być może UEFA dojdzie do wniosku, że formułę Euro w 2021 roku trzeba zmienić. Może rozegrać je na Wyspach Brytyjskich, czyli w Anglii, Irlandii i Szkocji, ewentualnie oddając jakieś mecze Włochom? Dziś nikt tego nie wie, ale za jakiś czas taki temat może się pojawić – mówi Boniek.
Jak pozbawić prawa organizacji meczów Euro 2021 Baku, skoro azerski naftowy gigant Socar jest sponsorem mistrzostw? – Pytań i wątpliwości jest dziś cała masa. Przyjdzie czas, kiedy trzeba będzie rozwiązać te wszystkie problemy – mówi prezes PZPN.
SUPER EXPRESS
Sportowcom zaczyna odbijać na kwarantannie. Stan Wawrinka je kolację z pluszowym misiem, Paweł Fajdek trenuje psami zamiast hantli, Agnieszka Radwańska gra w tenisa w salonie. Nic szczególnie godnego cytowania, zostawiamy was z obrazkiem.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Skoszarować i skończyć – oto plan właściciela Rakowa Michała Świerczewskiego na dokończenie rozgrywek.
Właściciel Rakowa proponuje, żeby skoszarować drużyny, odizolować od reszty kraju, co spowoduje zmniejszenie ryzyka zakażenia. Ten pomysł jest obecnie sprawdzany w Ekstraklasie SA. Jakie są założenia? Piłkarze mieliby zamieszkać w dwóch (po osiem zespołów) lub czterech hotelach (po cztery drużyny), które byłyby w całości do dyspozycji Ekstraklasy. Wcześniej każdy zawodnik, jak również sztaby trenerskie czy obsługa medialna niezbędna do transmitowania ligi, zostaliby przebadani na obecność koronawirusa, a zakażeni nie byliby wpuszczeni do hoteli. Powstałoby więc państwo w państwie, odizolowane od tego, co dzieje się na zewnątrz. Wszyscy mieliby pozostać w zamknięciu dwa miesiące. To pozwoliłoby dokończyć sezon, w którym zostały cztery kolejki fazy zasadniczej oraz siedem w grupie mistrzowskiej i spadkowej – 88 meczów. Świerczewski szacuje, że na realizację pomysłu potrzeba trzech–czterech tygodni, a całość kosztowałaby 20 milionów złotych. Polska nie jest wyjątkiem w Europie, podobne idee dokończenia ligi sprawdzali wcześniej Austriacy.
Oczywiście nie wzrosłyby przychody z dnia meczowego, bo kibiców by nie było, jednak gra toczy się o inne pieniądze. W normalnie rozegranym sezonie pod koniec maja lub na początku czerwca miała do klubów spłynąć ostatnia transza z posiadającego prawa do pokazywania ligi Canal+, czyli około 80 milionów złotych. Do tego trzeba doliczyć pieniądze od TVP i sponsorów. Dokończenie ligi pozwoliłoby na dopływ środków finansowych do będących w potrzebie klubów, bo nie wiadomo, czy bez meczów Canal+ i TVP zechcą zapłacić kwotę ustaloną w umowie.
Filip Jagiełło nie rozgrywał może wybitnego sezonu w Serie A, ale bywał już chwalony po meczach z mocnymi rywalami. I nagle epidemia zabrała szansę na kolejne występy.
– Nie wychodzę już od dwóch tygodni, oczywiście to rodzaj kwarantanny, zdecydowanie zalecany przez klub. Tylko co trzy, cztery dni muszę iść do sklepu. Próbowałem kupować w internecie, ale nie da się ustalić terminów na dostarczenie zamówionych rzeczy, wszystko jest zatkane. Zakładam więc maseczkę i wyskakuję po niezbędne rzeczy – tłumaczy. To jednak tylko epizody, całe godziny spędza w trzypokojowym mieszkaniu.
– Najgorzej, że przebywam tutaj sam. Moja dziewczyna studiuje w Szczecinie, wyjechała miesiąc temu. Najbardziej doskwiera właśnie samotność. Trudno, trzeba to jakoś przetrzymać. Oczywiście jestem w kontakcie z dziewczyną, z rodziną, z kolegami, bez internetu byłoby znacznie gorzej. Kontaktowałem się też z Bartkiem Bereszyńskim, który także mieszka w Genui, i to dokładnie w dniu, kiedy okazało się, że dopadł go wirus. Wtedy jeszcze nie wiedział – opowiada.
Dalej mamy wywiad z Piotrem Parzyszkiem – on na wybuch epidemii w Polsce był przygotowany, zapasy makaronu i papieru toaletowego były zrobione wcześniej.
Uległ pan ogólnonarodowej panice i już na początku pobiegł do sklepu po papier toaletowy, mięso, makaron i inne zapasy?
— Mam żonę, która jest wyczulona na takie sytuacje. Kiedy w Europie zrobiło się głośno o koronawirusie, Patty zaczęła robić zapasy. Powtarzała, że to do nas i tak dotrze, dlatego lepiej zrobić zaopatrzenie jak najszybciej, by uniknąć kolejek. Miała rację. Kiedy wracaliśmy z pucharowego meczu z Lechią, koledzy wysyłali mi filmiki, jak ludzie buszują w sklepach. Wtedy ja odpowiadałem zdjęciem naszych zapasów. Wszystko mieliśmy. Patty jak zawsze była przygotowana. Pomyślała nie tylko o żywności. Mamy też środki do dezynfekcji. Gdy mieliśmy obóz w Turcji, ona pojechała z dziewczynkami do Holandii. Wróciła z dziesięcioma sztukami profesjonalnych maseczek. Myśli o wszystkim.
Oderwał się pan od piłki, czy ogląda stare mecze w telewizji?
— Nie chcę futbolu, bo po prostu płakać mi się chce, że sam nie mogę wyjść na boisko. Teraz dopiero doceniam, że mogłem robić to, o czym marzyłem, odkąd byłem małym chłopcem.
Ivan FIolić z Cracovii twierdzi, że Nenad Bjelica to najlepszy trener, z jakim pracował.
Z Dinama odszedł ponad do belgijskiego KRC Genk. Co ciekawe, trenerem drużyny z Zagrzebia był wtedy Nenad Bjelica, znany w Polsce z pracy w Lechu Poznań (2016–2018). – To prawdopodobnie najlepszy szkoleniowiec, z jakim pracowałem. Moim problemem było nastawienie psychiczne. Patrzyłem na wszystko negatywnie, pesymistycznie. Kiedy coś mi nie wychodziło, byłem przekonany, że tak już będzie zawsze. Nakręcałem się. Bjelica, gdy objął zespół, zmienił moje myślenie. Rozmawiał ze mną, sprawił, że zacząłem w siebie wierzyć i stałem się lepszym zawodnikiem. Bardzo go za to cenię. To trener, który miał dość bliskie relacje z piłkarzami, a mimo to wszyscy bardzo go szanowali. Miał autorytet. Kiedy powiedziałem mu, że chcę odejść do Belgii, bo nie widzę się już w Dinamie, stwierdził: „Chciałbym mieć cię dalej w zespole, grałbyś u mnie, ale nie będę nakładał na ciebie presji” – wspomina Fiolić.
Relacje trenera Ryszarda Tarasiewicza z dyrektorem sportowym Ryszardem Komornickim w GKS-ie Tychy były dziwne. Koniec końców Tarasiewicz stracił robotę, a do Komornickiego ma dziś żal.
W zimowym oknie transferowym klub sprowadził doświadczonego obrońcę Wilsona Kamavuakę, który ma za sobą grę w Bundeslidze, oraz ofensywnego gracza Omara Monterde z Olimpii Grudziądz. Latem do drużyny trafili między innymi Łukasz Moneta i Bartosz Szeliga.
– Wszyscy w GKS wiedzieli, jakich potrzebujemy zawodników, na które pozycje. Od dyrektora sportowego nie otrzymałem ofert na nowych piłkarzy. Zresztą bardzo rzadko rozmawialiśmy, praktycznie jedynie wtedy, kiedy spotkaliśmy się przypadkowo w korytarzu – mówi o zaskakujących relacjach Tarasiewicz.
SPORT
Koronawirus szansą na reformę całej piłki? Gianni Infantino myśli o odchudzeniu kalendarza.
— Być może będziemy mogli zreformować futbol, zrobić krok do tyłu. Mniej turniejów, za to bardziej interesujące. Mniej zespołów – ale bardziej wyrównane. Mniej meczów, żeby chronić zdrowie piłkarzy, za to bardziej zacięte — zasugerował Gianni Infantino w wywiadzie dla włoskiej „La Gazzetta dello Sport”.
Szef piłkarskiej centrali, który w poniedziałek skończył 50 lat, jeszcze niedawno przedstawił plany nowej, bardziej rozwiniętej formuły klubowych mistrzostw świata. Mają w nich rywalizować 24 drużyny. Początek pierwszej edycji planowany był na 17 czerwca 2021 roku, ale z powodu przełożenia mistrzostw Europy oraz Copa America już wiadomo, że wtedy klubowe MŚ się nie odbędą. Nowy termin nie jest jeszcze znany. — Niebawem zdecydujemy, czy tę pierwszą edycję rozegramy w 2021, 2022 czy najpóźniej w 2023 roku.
„Sport” wspomina reprezentację Polski z 2000 roku. Nikt wtedy nie wierzył w sukces, a jednak udało się awansować na mistrzostwa świata po latach oczekiwania.
Emmanuel Olisadebe polskie obywatelstwo otrzymał 17 lipca. W czerwcu Polacy rozegrali piąty mecz pod wodzą Jerzego Engela i choć w końcu udało mu się strzelić gola – Kryszałowicz trafił dokładnie po 661 minutach milczenia drużyny narodowej – to tamto spotkanie skończyło się porażką 1:3. Podstaw do optymizmu nie było więc praktycznie żadnych, a kiedy kibice myśleli o tym, co ma rozpocząć się jesienią, przyszłość zespołu widzieli raczej w ciemnych barwach. Choć grupa eliminacyjna azjatyckiego mundialu wyglądała stosunkowo korzystnie – naszymi najmocniejszymi rywalami mieli być Ukraińcy i Norwegowie – to jednak mało było takich, kto wierzyłby, że biało-czerwoni będą w stanie powalczyć. Tymczasem Olisadebe już w debiucie – w sierpniowym, towarzyskim spotkaniu przeciwko Rumunii – strzelił gola.
A potem nastąpił przełom. To były czasy Wizji Sport i w przedmeczowym studio jeden z ekspertów, Jan Tomaszewski, przyznał, że może uda nam się z Ukrainą zremisować. Tymczasem na kijowskim Stadionie Olimpijskim zobaczyliśmy zupełnie inny zespół od tego, który na wiosnę tamtego roku męczył się niemiłosiernie. Dwa gole Olisadebe, trafienie Radosława Kałużnego, a do tego niewykorzystany przez Andrzeja Juskowiaka rzut karny. Wygraliśmy 3:1, a Engel i jego drużyna zaczęli pisać nowy rozdział w historii polskiego futbolu, który zakończył się awansem – po 16 latach przerwy – na mistrzostwa świata w Korei Południowej.
Dalej rozmowa z Dżenanem Hosiciem, byłym piłkarzem Zagłębia Sosnowiec i Szczakowianki Jaworzno. Między innymi o starciach Bośni z Polską w Lidze Narodów.
Można zaryzykować stwierdzenie, że w meczach Ligi Narodów to Polacy w starciach z Bośnią będą faworytem?
— Na pewno. Macie naprawdę mocną drużynę z prawdziwymi indywidualnościami, gwiazdami dużego formatu. Robert Lewandowski, Kamil Glik, świetni bramkarze, Grzegorz Krychowiak, a do tego perspektywiczni zawodnicy, którzy wchodzą do drużyny, jak Krystian Bielik, który co prawda jest kontuzjowany, ale za kilka miesięcy będzie gotowy do gry. Nam właśnie takich graczy młodego pokolenia brakuje. Grupa na pewno jest bardzo mocno. Holandia czy Włochy to zespoły, z którymi Bośni będzie trudno nawiązać walkę, ale znając nasz charakter na pewno się nie poddamy. Polacy na pewno mają większe szanse niż my na osiągnięcie dobrego wyniku w tych rozgrywkach.
Czy poza Dżeko i Pjaniciem Polacy muszą szczególnie zwrócić uwagę na któregoś z Bośniaków?
— Pjanicia na pewno rozpracuje wam Wojciech Szczęsny, w końcu to klubowi koledzy. Na pewno musicie mieć oko na Edina Visce, na co dzień grającego w Turcji. Tak, to piłkarz, który robi różnicę na boisku. Gra na boku pomocy. Reszta to solidni piłkarze, inna sprawa, że trudno przewidzieć, jak będzie wyglądał skład u nowego trenera. U nas dość często dochodzi do sporów na linii piłkarze -związek, tak więc niczego nie można być pewnym. Taki już urok bośniackiej piłki.
Neymar utknął w Brazylii. Granice Unii Europejskiej dla obcokrajowców zostały zamknięte.
Neymar z Brazylii pozdrowił francuskich lekarzy na Instagramie. Utknął tam nie wiadomo na jak długo, bo Unia Europejska zamknęła zewnętrzne granice dla obcokrajowców, a on nie jest jej obywatelem. – Trudno myśleć o odstępstwach w czasach, gdy Francuzi są skazani na tyle poświęceń – oświadczył prawnik PSG. Kolejny wyjazd Neymara do Brazylii może oznaczać koniec jego kariery we Francji. W Paris SG mają już tego dość, podobnie jak długich przerw w grze z powodu kontuzji i zapowiadanego kolejny raz odejścia do Barcelony. Do Urugwaju wyjechał Edinson Cavani, tak jak Thiago Silva ma europejski paszport. Brazylijczyk stał się Francuzem w ubiegłym roku, Cavani ma obywatelstwo włoskie. Powrócić mogą, ale kontrakty kończą im się 30 czerwca i dodając okres kwarantanny i reintegracji z zespołem ich karierę w PSG można uznać za zakończoną.
Afryka także nie gra. Tym poważniej traktuje się tam koronawirusa, że wszyscy pamiętają o ofiarach Eboli.
W planowym terminie nie od- będzie się African Nations Championship, czyli Mistrzostwa Narodów Afryki, w których grają reprezentacje złożone wyłącznie z graczy występujących tylko w klubach z Czarnego Lądu. Turniej miał się odbyć w Kamerunie w dniach 4-25 kwietnia. Powód jest jeden – koronawirus. Oficjele nie chcą ryzykować zdrowia uczestników tak dużej imprezy. Choć liczba zakażonych w Afryce jest nieporównywalnie mniejsza niż w innych częściach świata, to już są pierwsze niepokojące symptomy. Wirus pojawia się w coraz to nowych państwach. Kilka dni temu prezydent Senegalu Macky Sall zawiesił na miesiąc wszystkie publiczne imprezy, także te sportowe. Sporo zachorowań odnotowano w RPA, bo ponad 200. Światowa Organizacja Zdrowia zaapelowała do afrykańskich władz, żeby „obudziły się” w związku z pandemią, tym bardziej, że wszyscy mają jeszcze w pamięci Ebolę, która kilka lat temu kosztowała życie 11,3 tysięcy osób, głównie w Gwinei, Sierra Leone i Liberii.
ROW Rybnik ma problemy finansowe, zarzucił też pisanie bzdur Bogdanowi Natherowi ze „Sportu”. No więc ten odparowuje.
ROW 1964 Rybnik nie jest pierwszym, ani ostatnim polskim klubem zmagającym się z problemami natury finansowej. Osiągnąłem przynajmniej tyle, że władze klubu z Gliwickiej przestały niewygodne fakty zamiatać pod dywan i przyznały się publicznie (wreszcie!) do kłopotów finansowych. Naganne są metody „spuszczania po brzytwie” wierzycieli, czyli ignorowanie ich monitów i nieodbieranie telefonów. Tak się załatwia problemy finansowe w cywilizowany sposób? Coś na ten temat mieliby do powiedzenia chociażby Piotr Okuniewicz, czy Robert Tkocz, że sięgnę po pierwsze z brzegu nazwiska.
A co się tyczy bieżących kłopotów, to trzeba mieć odrobinę uczciwości i nie robić uników (zasłanianie się brakiem czasu lub ważnymi spotkaniami), lecz stanąć twarzą w twarz ze wszystkimi piłkarzami i powiedzieć im prosto w oczy: „Panowie, w tej chwili nie mamy pieniędzy i nie wiemy, kiedy uregulujemy te zaległości”. Nie będzie ani lepiej, ani śmieszniej, ale na pewno uczciwie.
fot. FotoPyK