Reklama

Mam nadzieję, że menedżerowie nie będą jedynymi, którzy wyjdą z tej sytuacji na plus

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2020, 11:10 • 5 min czytania 0 komentarzy

– Zastanawiam się, jaką rolę teraz będą spełniali menedżerowie. Ich podpowiedzi mają duży wpływ na młodych ludzi. Mam nadzieję, że oni nie będą jedyną grupą w polskiej piłce, która w tej sytuacji wyjdzie na plus – mówi prezes Górnika Zabrze, Dariusz Czernik, z którym porozmawiali Weszłopolscy. Łapcie zapis rozmowy.

Mam nadzieję, że menedżerowie nie będą jedynymi, którzy wyjdą z tej sytuacji na plus
***

Tak właściwie, to Górnik zaczął ten ruch, żeby zawiesić sezon.

Tu nie chodzi o to, żeby się licytować, kto był pierwszy, kto drugi, a kto ostatni. Trafiło na nas, bo mieliśmy grać w piątek o osiemnastej. Zaczynaliśmy kolejkę. Nawet w szatni rozmawiając w czwartek padły parę razy słowa, że teraz wszyscy na nas patrzą i cokolwiek zrobimy, będzie jakimś wzorcem. I faktycznie – tak było.

Powiem może, co się w czwartek działo, bo to najistotniejsze. Była poważna dyskusja – czy jechać do Łodzi w dniu meczu, czy jednak wyruszyć już w czwartek, tak jak to normalnie powinno się odbyć. Uznaliśmy wtedy, że w trosce o zdrowie piłkarzy wyjedziemy w piątek, choć sportowo nie miało to większego sensu, bo wyszlibyśmy na mecz prosto z autobusu. Ale w tym wypadku zdrowie piłkarzy było dla nas najważniejsze. Choć nie ukrywam, że już w czwartek poszło pismo do PZPN-u w sprawie przełożenia naszego meczu z ŁKS-em. Uznaliśmy, że nie ma sensu grać. Rozmawiałem z Marcinem Stefańskim – powiedziałem mu, że nie widzę najmniejszy szans, by dokończyć kolejkę, nawet jeśli uda się zacząć. Dynamika wydarzeń była ogromna, a przecież kolejka tak naprawdę kończyłaby się dopiero w poniedziałek.

Reklama

Powiedział pan, że wszyscy patrzyli na zachowanie Górnika Zabrze. Kontaktowali się z wami przedstawiciele innych klubów, ktoś was zachęcał, żeby zbojkotować mecz?

No byliśmy w kontakcie. W piątek wieczorem odbyłem 68 rozmów telefonicznych. To naprawdę były różne opinie, różne głosy. Nie chcę tego zdradzać. Prawda jest taka, że ludzie szybko zmieniali zdanie i ja się nie dziwię. Sam też miałem inną opinię w środę, a inną w piątek. Jako Ekstraklasa tylko wspólnie jesteśmy w stanie wyjść z tego w miarę suchą stopą. W miarę, bo tak całkiem suchą wyjść się nie uda. Kryzys dotknie całą Polskę, a może nawet cały świat.

Czy wierzy pan w dojrzałość środowiska piłkarskiego?

Chcę wierzyć, że zdamy ten egzamin. Najgorsze, co może się dzisiaj stać to zostawienie klubów samych sobie. Wtedy naprawdę będą problemy. Ale to dokładnie jak z innymi przedsiębiorstwami. Jeżeli będę roszczeniowy, będę chciał wszystko odzyskać, a firma przez to padnie, no to niby wszystko dostanę, ale zaraz będę bez pracy. Dzisiaj każdy może spojrzeć w lustro i poszukać odpowiedzi, co w tej sytuacji zrobić.

Zastanawiam się, jaką rolę teraz będą spełniali menedżerowie. Ich podpowiedzi mają duży wpływ na młodych ludzi. Mam nadzieję, że oni nie będą jedyną grupą w polskiej piłce, która w tej sytuacji wyjdzie na plus.

Oszacował pan już ewentualne straty Górnika Zabrze?

Reklama

To jest nierealne, na tym etapie nikt takich szacunków nie robi. Mamy dopiero trzeci dzień nowej rzeczywistości futbolowej. Oczywiście coś tam sobie liczymy, ale wciąż nie wiemy co się stanie. Kiedy zawodnicy wrócą na boisko. Z kibicami, czy przy pustych trybunach. Jak będą wyglądały rozmowy z partnerami? Oni też odczują to, co się dzieje na rynku. Jest kilkadziesiąt pytań, na które nie możemy na razie znaleźć odpowiedzi.

Planuje pan w jakiś kreatywny sposób załatać dziurę budżetową, która powstanie? Może trzeba iść w ślady Wisły Kraków i zmobilizować kibicowską społeczność.

Mieszkam w Zabrzu od urodzenia, tu się wychowywałem od dzieciaka – głosy wsparcia są naprawdę budujące. W internecie też. Na razie jednak z niczym nie występujemy. Jest za wcześnie. Dajemy sobie czas jako kluby i jako ludzie. Ale wiem, że kibice nas nie zostawią i otrzymamy wielkie, wielkie wsparcie. Choć dzisiaj każdy jest w kiepskiej sytuacji, więc nie chcemy wyciągać od nikogo pieniędzy. Oby po powrocie do gry frekwencja była duża – to będzie sygnał dla miasta i dla partnerów, że ten Górnik sobie poradzi.

A jeśli nie uda się dokończyć sezonu, to jak by pan to rozwiązał?

Trudne pytanie, nie ma dobrej odpowiedzi. Poczekajmy do wideokonferencji europejskich związków. To ważny dzień również dla ludzi zajmujących się biznesem. Trudno wyjść z tego kryzysu samemu, musi być ogromne wparcie. Dzisiaj najważniejsza jest piłka klubowa – nie wyobrażam sobie, żeby nie odwołano Euro 2020.

Możliwe, że niedługo piłkarzy zacznie nosić, może złamią zalecenia od klubu. Co wtedy, gdy zawodnik ruszy na miasto? Czy wprowadziliście jakiś system kar?

Przede wszystkim – opieramy się na zaufaniu. Mówimy o dorosłych ludziach, którzy na futbolu zarabiają bardzo duże pieniądze. Wierzę w odpowiedzialność zawodników. Ale z drugiej strony – nie wiemy, co się wydarzyć. Są głosy, że za kilka miesięcy 80% ludzi może być chorych. Ośmiu na dziesięciu. Co to znaczy? No znaczy, że na trzydziestu piłkarzy przeszło dwudziestu będzie zarażonych. Mówimy o tak abstrakcyjnych rzeczach, że nie mam pojęcia, jak to w tej chwili traktować. Powtarzam – wierzę w odpowiedzialność piłkarzy. A jeśli ktoś zachowa się ewidentnie głupio, to każdy klub może uruchomić system kar. Piłkarze mają kontrakty, a w nich zapis o działaniu na szkodę klubu. Mam nadzieję, że nie trzeba będzie się do niego uciekać.

Dlaczego piłkarze mają zakaz telefonicznych wywiadów?

Chcemy, żeby zawodnicy się wyciszyli, spędzili czas z rodzinami. Niech się skupią na tym i siedzą w domu. To nie są tylko nasze pomysły. Zastosowaliśmy wzorce włoskie po rozmowach z Arkiem Milikiem i Szymonem Żurkowskim. Oni zrobili to za późno, my już teraz.

***
Cały odcinek magazynu:

fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...