Reklama

Jeżeli nie dogramy ligi, uznajmy tabelę za 26 kolejek

redakcja

Autor:redakcja

17 marca 2020, 11:38 • 11 min czytania 6 komentarzy

We wczorajszym wydaniu magazynu Weszłopolscy jednym z gości był trener Lechii Gdańsk, Piotr Stokowiec. Rozmawialiśmy o tym, jak drużyna radzi sobie z obecną sytuacją, jak muszą poradzić sobie kluby i piłkarskie władze, jakie rozwiązania dotyczące braku możliwości dokończenia sezonu byłyby najlepsze, a także o Żarko Udoviciciu, Sławomirze Peszce i… Weszło. Zapraszamy do wersji tekstowej, jeśli ktoś nie ma czasu na słuchanie. 

Jeżeli nie dogramy ligi, uznajmy tabelę za 26 kolejek

Odetchnął pan, gdy wreszcie okazało się, że jednak nie gramy?

Żaden kamień z serca mi nie spadł, ta gorączka dopiero się zaczyna. Myślę, że nie mogło być innej decyzji. Byłem przekonany, że to tylko kwestia czasu, ale jedni na drugich patrzyli, kto ma wykonać ten ostateczny krok. Jakieś uwarunkowania i konsekwencje takiej decyzji pewnie były, stąd też chyba żaden z organów nie podjął jej od razu. Ale może i dobrze. Najpierw ogłoszono mecze bez publiczności, żeby nie siać paniki, skończyło się tak jak musiało. Byłoby dużą lekkomyślnością dopuszczenie do dalszego grania.

Jak teraz pracujecie?

Tak jak pewnie wiele drużyn. Taka sytuacja jest pewnym sprawdzianem dla piłkarzy, sztabu szkoleniowego, klubu i drużyny jako całości. Chodzi o 30-40 osób, jedni mają takie zdanie w tym temacie, drudzy inne, a trzeba to wszystko wypośrodkować i trzymać się jednego planu. Jestem zadowolony z całego sztabu, bo szybko się przeorganizowaliśmy. Zawodnicy dostali już indywidualne rozpiski i specjalne zegarki z GPS-em, które pozwalają nam monitorować ich pracę. To nie będzie praca nie wiadomo jak kształtująca, ale coś podobnego stosowaliśmy w okresie przejściowym i nie ma to dla nas znaczenia. Pracujemy głównie pod kątem wytrzymałościowym – bieganie, treningi siłowe. Piłkarze otrzymali od trenerów zestawy ćwiczeń łącznie z przykładami na video. Oprócz tego chłopaki mają zadania taktyczne jeśli chodzi o obserwację ostatnich meczów, chcemy ich pobudzić do myślenia. Dziś jest dostęp do wszystkiego, wysłaliśmy im na maile fragmenty ich akcji, zagrań, zachowań i mają wyciągnąć wnioski. Ponadto nasz psycholog opracował dla nich specjalny program mentalny, w którym też mają swoje zadania.

Reklama

Wychodzi na to, że piłkarze pracy mają teraz więcej niż normalnie. Przychodzili na trening, robili co mieli robić, a teraz dochodzi im trochę dodatkowych rzeczy. Przy okazji zatęsknią za treningami z drużyną, zobaczą, ile to pracy kosztuje. Ale to już tak nawiasem mówiąc. Generalnie jesteśmy przygotowani, wszystko już rozdzielone w wersji polskiej i angielskiej. Żeby to źle nie zabrzmiało: u nas sytuacja jest opanowana i ze spokojem czekamy na rozwój wypadków. Dziś nie wygląda to ciekawie, ale staram się być optymistą. Awansowaliśmy do półfinału Pucharu Polski, miejsce w lidze mamy bezpieczne – określając tak z grubsza. Za wiele nam nie grozi, a nasza pozycja w pierwszej ósemce jest dość mocna.

Zastanawiał się pan już nad tym, jak piłkarskie władze powinny rozegrać tę sytuację? Tu nie ma złych odpowiedzi, ale chętnie poznamy pana zdanie. Honorować te rozstrzygnięcia, które już mamy czy może anulować sezon? 

Rozumiem, że możemy sobie trochę poplotkować i pogdybać. Trzeba się przede wszystkim trzymać litery prawa. Podejrzewam, że sztaby prawników zaraz obwarują każdy ruch, dlatego PZPN i Ekstraklasę SA czeka niełatwa decyzja. Dla mnie tak czysto hipotetycznie: wszyscy mieli te same warunki, tam samo się przygotowywali, a wszystko stało się nagle i wygląda to trochę jak w skokach narciarskich, gdzie zmienia się pogoda i zaliczamy to, co jest do tej pory. Słyszałem opinie, żeby anulować sezon i miejsca pucharowe wziąć z poprzedniego. Dla nas nie byłoby to złe, ale myślę, że powinniśmy uznać tabelę za 26 kolejek. Każdy tyle tych meczów rozegrał i pracował w nich na obecne miejsce. Myślę, że to byłoby najbardziej z duchem gry, fair play. Oczywiście pewnie byłyby głosy, że to czy tamto, ale na pierwszy rzut oka – każdy miał takie same szanse, rozegraliśmy już znacznie więcej niż połowę sezonu i powoli zaczynaliśmy się zbliżać do końca. Nikt nie powinien kręcić nosem.

Nie polubią pana za tę opinię w Gdyni, Kielcach i Łodzi.

Zapytał mnie pan, co sądzę, więc odpowiedziałem. Mogę nic nie mówić, wtedy nikt mnie nie skrytykuje (śmiech). Moje zdanie i tak nic tu nie znaczy, mówię o swoich ogólnych odczuciach. Naprawdę nikomu nie życzę spadku, ale nie wiem, czy jest jakieś rozsądne rozwiązanie. Widzicie takie?

Tak jak panu mówiliśmy, tu nie ma dobrych rozwiązań. Są tylko mniej złe, o ile w ogóle takie są.

Reklama

Na pewno trzeba się będzie trzymać litery prawa. Nie wiem, jak to statutowo jest rozwiązane. Nauczka na przyszłość, żeby kolejne punkty były jasne i klarowne już na starcie. Uważam, że to o czym mówiłem, przynajmniej po części byłoby zgodne z duchem gry.

Lechia przetrwa bez szwanku kryzys związany z koronawirusem? Już zimą było wiadomo, że sytuacja finansowa klubu nie jest najlepsza, a piłkarze nie dostawali pieniędzy na czas. Wiadomo, w jakich okolicznościach odszedł Rafał Wolski. Teraz przychodów praktycznie nie będzie.

To niekoniecznie pytanie do mnie, ja zawiaduję procesem sportowym. Na pewno martwię się o to, płynność finansowa jest podstawą. Myślę, że każdy klub dostanie po kieszeni, nie tylko Lechia. Z tego co wiem, nasza sytuacja była w miarę stabilna i budżetowo to wszystko się spinało. Nie było zresztą jakichś problemów licencyjnych. Poślizgi faktycznie się pojawiały, ale zawsze wychodziliśmy z nimi na prostą. Transfer Haraslina do Sassuolo na pewno mocno nam pomógł. Czuję się częścią klubu i też się martwię, jak to będzie, bo myślę, że Lechia przez ten okres panowania właścicielskiego pana Wernze była raczej w czubie Ekstraklasy. Dobrze byłoby to utrzymać. My ze strony sportowej staramy się robić co możemy. Żaden klub nie wyjdzie bez szwanku z tego okresu, ale nasz prezes jest już zaprawiony w kierowaniu klubem i na pewno jakieś rozwiązanie znajdzie – tak jak zawsze. Jeżeli jako piłkarze i sztab możemy jakoś pomóc, jesteśmy gotowi. To nie tylko zmartwienie zarządu. Lechia jest w ligowej czołówce jeśli chodzi o potencjał kibicowski, czuć głód piłki w Gdańsku i fajnie byłoby to utrzymać. Nie wiem, skąd takie czarne scenariusze u was. Liczymy się z pewnymi problemami, kluby będą musiały się zastanowić, ale liczę, że Ekstraklasa SA i PZPN staną na wysokości zdania, żeby zapobiec jakimś krachom. W każdej lidze będą takie zmartwienia.

To nie czarne myśli. Czasami się zastanawiamy, czy pan nie jest trochę zmęczony firmowaniem swoją twarzą tego projektu Lechii, kiedy o nim tak często mówi się źle pod kątem finansowym. Dokładamy tu jeszcze ten kuriozalny wywiad z Adamem Mandziarą na oficjalnej stronie klubu.

Powiem tak. Zdaję sobie sprawę z tego, w jakim kraju żyję, gdzie jestem i jaka jest moja rola. Nie jestem zmęczony, wiem, że są momenty, w których jest trudno nie tylko mnie, ale wielu trenerom. Kluby generalnie mają swoje problemy. Nie chcę się wypowiadać za osoby zarządzające tymi finansami, bo sam nigdy żadnego biznesu nie prowadziłem, nie byłem pracodawcą,  a to zupełnie inne patrzenie. Łatwo oceniać patrząc z boku. Mam już swoje doświadczenie, kilka klubów funkcjonujących w trudnych warunkach przeżyłem. Trzeba rozumieć tę sytuację. Raczej optymistycznie podchodzę do życia.

Jestem profesjonalistą. Podpisywałem kontrakt, wiedziałem, na co się piszę. Stworzyliśmy mocną grupę zawodników, którzy widzą we mnie kogoś odpowiedzialnego. Gdybym ja tutaj miał jeszcze jakieś wątpliwości i brakowałoby mi entuzjazmu, to byłby już koniec – klubu i trochę również mój. Są momenty, w których nie jest łatwo, ale mamy na tyle silny zespół i sztab, że wzajemnie się nakręcamy nawet w takiej kryzysowej sytuacji. Jestem naprawdę zadowolony z tego, co daliśmy zawodnikom na ten trudny czas. A entuzjazm, którego doświadczam teraz wśród ludzi w Gdańsku na każdym kroku, na ulicy… Oni naprawdę to doceniają. Życie to nie tylko papierki i pieniądze. Nie pracuję wyłącznie dla stanu konta w banku. Musi być tu też pasja. Wiem,  że mówię nieco górnolotnie, ale tak jest. Bez tego nic się nie zdziała. Rodzina schodzi na dalszy plan, to jest nasze życie. Jeśli zawodnicy widzą, że my dajemy z siebie dużo i rozumiemy okoliczności, to sami będą odpowiednio nastawieni. Już było widać, że Lechia przechodzi pewną przebudowę. Pracujemy nad tym, żeby było normalnie: płynność finansowa, rywalizacja. Liczy się też głód piłki, na razie i piłkarze, i kibice go mają. Także nie byłem i nie jestem zmęczony. Czekam z niecierpliwością na dokończenie sezonu. Zaczynaliśmy grać coraz lepiej i uważam, że w końcówce jeszcze sporo byśmy namieszali.

Pana zdaniem środowisko piłkarskie w Polsce jest na tyle dojrzałe, żeby zrozumieć ten kryzys? W wielu branżach będą trudności i pracodawcy będą musieli negocjować obniżenie wynagrodzeń pracowników. W piłce pewnie będzie podobnie. Piłkarze i trenerzy to zrozumieją, czy dużo będzie przypadków “nie obchodzi mnie to, robię swoje, więc poproszę całość”?

Na pewno nie będzie jednomyślności, że wszyscy się godzą na taką recesję. Na razie nie ma o tym mowy, zobaczymy, jak to się rozwinie. To nie dotyczy jedynie obowiązujących kontraktów, ale również przyszłych. Wszystko może pójść w dół. Środki wynegocjowane od Canal+ są jednak naprawdę dobre, więc może nie będzie aż tak źle. PZPN także nieraz chwalił się dużymi przychodami. Myślę, że mamy jakieś zabezpieczenie dla piłki. Podoba mi się na przykład postawa Francji, gdzie prezydent powiedział, że państwo bierze na swoje barki każdego zarażonego z koronawirusem i okres jego leczenia. Może u nas władze ligi czy związek znajdą podobne rozwiązanie. Są różne możliwości. Nie siejmy czarnowidztwa, przetrwamy to. Ci, którzy się uprą na wszystkie pieniądze, pewnie prędzej czy później je dostaną, a co będzie potem, dopiero się okaże. Trzeba też zrozumieć zawodników. Zarabiają przez krótki czas, poświęcają dla piłki swoje życie i zdrowie. Nie chcę się rozwodzić, ale wysiłek wkładany w taki sport wyczynowy to prosta droga do kalectwa, więc mają oni prawo żądać swojego uposażenia. Bardziej jestem ciekaw kolejnych sezonów, kolejnych kontraktów, tu pewnie będzie zjazd. Oczywiście jeżeli liga znajdzie się na skraju bankructwa, trzeba będzie usiąść i powiedzieć wprost, że rezygnacja z części kontraktów to jedyny ratunek, bo dalej nie będzie niczego, ale może do takich czarnych scenariuszy nie dojdziemy. Może niedługo wrócimy do grania i dokończymy sezon. Zobaczymy, co za chwilę UEFA zrobi z mistrzostwami Europy.

Zmieniając temat. Czym panu podpadł Żarko Udovicić? Ostatnio publicznie go pan skrytykował.

Czym podpadł? Nie no, słuchajcie, to nie czas na rozgrzebywanie takich spraw. Zresztą, nigdy tego nie robiłem. Wiadomo, co się stało, że przegraliśmy mecz, a on zamieścił w mediach społecznościowych jakiś filmik z karaoke. Czym miał mi podpaść zawodnik, który w ciągu sezonu 14 meczów wisi za kartki? Fakty są takie, że na razie Żarko mocno pracuje na miano niewypału sezonu jeśli chodzi o transfery Lechii. Sam się pod jego sprowadzeniem podpisałem. To nie jest zły człowiek, ale czasami myślenie mu odcina. To nie jest wybitny nieprofesjonalista, ale ostatnio brakowało mu szczęścia w takich sytuacjach, a ja jako trener potrzebuję też ludzi ze szczęściem. Ostatnio dostał szansę, wraca do zespołu i znowu mamy jego szczęście w nieszczęściu, że jak już zdrowotnie nie ma przeszkód, żeby trenował, to mamy zawieszoną ligę. Nie ma tu żadnej sensacji, w drużynach takie rzeczy normalnie się zdarzają. Żarko będzie pracował, żeby ten niewypał nie został potwierdzony. Daliśmy sobie jeszcze trochę czasu, dostaje szansę na odwrócenie swojej sytuacji.

Piłkarze wrzucają teraz różne rzeczy do sieci. Jak pan ocenia wolej Sławomira Peszki, przynajmniej od strony technicznej?

Nie znam sprawy, nie istnieję w mediach społecznościowych. Oczywiście wiem, co się ogólnie dzieję, ale tu nie wiem, o co chodzi. Poza tym Sławek nie jest już moim zawodnikiem, nie trenował z pierwszą drużyną, więc nie chciałbym się wypowiadać.

Wyczuwaliśmy u niego żal w FootTrucku. Mówił, że w ogóle go pan nie poinformował o zesłaniu do drugiej drużyny, tylko zrobił to wiceprezes.

Sądzę, że Sławek doskonale wie, jak to dokładnie wyglądało. Byłem przy rozmowie Sławka z prezesem, tam wszystko zostało powiedziane. Jeśli Sławek tego nie zrozumiał… Ja wiem, jaka jest prawda. Można powiedzieć, że nie byłem stroną w tej sprawie i myślę, że sam podjął pewne decyzje. Sławek też dostawał kolejne szanse i nie mam sobie nic do zarzucenia. Wykazałem maksimum dobrej woli, żeby wrócił do zespołu i nam pomógł, ale później sprawy się skomplikowały. Sam chyba dobrze wie, że on miał największy wpływ na bieg wydarzeń.

Jak pan realizuje akcję #zostanwdomu? Bardziej Football Manager czy jakaś książka? No i czy trenerzy też mają teraz więcej pracy niż piłkarze?

Jest więcej czasu, ale dopiero to wszystko na nas spływa. Pewne rzeczy się przewartościowuje. Jesteśmy tu z rodziną, najbliżsi zazwyczaj są w domach i spędzamy z nimi czas, o ile oczywiście dzieci nie są już na swoim. Pracy jednak rzeczywiście jest dużo, ciągle coś się dzieje, trzeba to monitorować. Na bieżąco oceniamy i podsumowujemy, można się z bliska przyjrzeć pewnym rzeczom. Dawno już takiego czasu nie było, możemy nieco głębiej spojrzeć na swoją pracę. Swoje braki szkoleniowe na różnych płaszczyznach również staram się uzupełniać. Jestem także współautorem suplementu Narodowego Modelu Gry jeżeli chodzi o przygotowanie mentalne, więc nuda mi nie grozi.

Ten okres nie jest udręką, doceniam też więcej wolnego czasu dla rodziny, na wzmocnienie więzi i możliwość nadrobienia zaległości intelektualnych. Wszystko jest owiane niepokojem, każdy widzi, co się dzieje i czuje trochę zagrożenia. Ale wierzę, że wszystko wróci do normy, a piłka zostanie oczyszczona z niezdrowych emocji, których wokół niej ostatnio dużo się wytworzyło. Może zaczniemy bardziej doceniać i szanować to, co mamy, czego życzę również wam jako redakcji. Też mieliście okres, gdzie mocno brykaliście i szliście po bandzie nie szanując często ludzi, ale doceniam też, że poszliście w radio, że portal stał się bardziej fachowy na wielu płaszczyznach. Wy też dostajecie, mówię z przymrużeniem oka, swoje “szanse” – u trenerów również. Wiem, że nie jest łatwo prowadzić biznes, zatrudniać ludzi, ale czasami promowaliście idoli na zasadzie “kto jest głupszy i bardziej wulgarny, ten jest na piedestale”. Chyba powoli zaczynacie to rozumieć i hołdować prawdziwym wartościom. Media lubią, jak się coś dzieje i jest głośno, bo się kręci, ale sądzę, że można to wyważyć i coraz lepiej zaczynacie to robić. A że czasami jest ostrzej? Ok, niech będzie. Także tego wam życzę, wracajmy na właściwe tory.

***

Wczorajsi Weszłopolscy w całości:


Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...