Reklama

Oto nasz rywal: strażacy, policjanci i bankowcy…

Piotr Tomasik

Autor:Piotr Tomasik

05 września 2014, 10:55 • 16 min czytania 0 komentarzy

Spotkanie z Polską będzie dla reprezentacji Gibraltaru debiutem w meczu o punkty. Zdążyły już o nich napisać największe światowe gazety, reportaż zrobiła arabska Al-Dżazira. O amatorach, którzy po pracy zrzucają garnitury oraz mundury i dla przyjemności biegają za piłką. O strażakach, policjantach, bankowcach i bibliotekarzu, którzy spełniają swoje chłopięce marzenia – czytamy dziś w Rzeczpospolitej. Zapraszamy na piątkowy przegląd prasy.

Oto nasz rywal: strażacy, policjanci i bankowcy…

FAKT

Koniec dylematów Nawałki – uspokaja Fakt. Aż się prosi o złośliwe hasło: ale początek problemów… No nic, spójrzmy na tekst.

Adam Nawałka (57 l.) już wyszykował, mamy nadzieję na galowo, jedenastkę na niedzielny mecz z Gibraltarem. Nie będzie w niej ani jednego ligowca. Szczęsny – Piszczek, Glik, Szukała, Wawrzyniak – Grosicki, Krychowiak, Klich, Rybus – Milik, Lewandowski. (…) Za miesiąc kadra zagra jednak już w zmienionym składzie – do podstawowej jedenastki ma wrócić Jakub Błaszczykowski (29 l.), który wyleczył się już po ciężkiej kontuzji i operacji kolana, którą miał na początku tego roku. Ze składu mogą wypaść Arkadiusz Milik (20 l.) oraz Mateusz Klich (24 l.). Nawałka bardzo w nich wierzy, ten pierwszy rozwinął się pod skrzydłami obecnego selekcjonera w Górniku Zabrze i prawie dwa lata temu wyjechał z Polski do Bayeru Leverkusen.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Inne tematy:
– Szukała odkrywczo zapowiada, że Polska jedzie po trzy punkty
– Stiliciowi kończy się kontrakt z końcem sezonu, a Wisła musi go jakoś zatrzymać
– Michał Globisz już jest po ostatnim zabiegu
– Kasperczak ma problemy, bo kilku piłkarzy odmówiło mu przyjazdu na kadrę
– Ostatnia szansa Bartlewskiego, żeby nie zejść na złą drogę

Natomiast selekcjoner Gibraltaru uważa, że Lewandowski jest najlepszym napastnikiem świata. Zawsze miło poczytać takie rzeczy.

Trener reprezentacji Gibraltaru Allen Bula (49 l.) mówi nam o swojej drużynie i wychwala nasze gwiazdy. – Wolałbym grać przeciw Ibrahimoviciowi niż Lewandowskiemu – zapewnia. – Dla mnie Robert Lewandowski jest najlepszym napastnikiem świata. Ma wszystko, co powinien mieć zawodnik występujący z numerem dziewięć. Wiem, że na świecie jest wielu innych świetnych piłkarzy, ale gdybym mógł wybierać, to wolałbym by przeciw nam zagrali Robin Van Persie lub Zlatan Ibrahimović, a nie Lewandowski – nie ma wątpliwości Bula. (…) Nie jest mu jednak łatwo, bo część piłkarzy to amatorzy. – Nasz bramkarz Jordan Peres jest strażakiem, z kolei bracia Ryan i Lee Casciaro są policjantami – wylicza. Amatorzy nie mają jednak co liczyć na taryfę ulgową. – Gdy obejmowałem kadrę, to postawiłem warunek, że nawet jeśli zawodnicy nie są zawodowcami, to muszą trenować i zachowywać się jak profesjonaliści, czyli np. przestrzegać diety, nie mogą pić i imprezować. Gdy ich na tym złapię, to wyrzucę z kadry. Musiałem w przeszłości rozstać się z zawodnikami, którzy nie przestrzegali zasad.

Mariusz Rumak nie ma wątpliwości, że szatnia Zawiszy musi być polska. Dobrze się składa, bo przecież do Bydgoszczy trafił tego lata wóz obcokrajowców…

Przed Mariuzsem Rumakiem (37 l.) trudne zadanie. Musi w Zawiszy Bydgoszcz szybko zbudować drużynę, która będzie w stanie szybko odbić się od dna. Latem nastąpiło wiele zmian w kadrze, a nowi zawodnicy na razie nie zachwycają. – To duże wyzwanie. Szczególnie obcokrajowców nie da się tak szybko zaadaptować do polskich warunków – podkreśla były szkoleniowiec Lecha. Klub z Bydgoszczy wyróżnia się dużą liczbą obcokrajowców w kadrze, co na pewno nie ułatwia pracy trenerowi. – Jest ich wielu, ale piłka idzie w taką stronę, że w wielu zachodnich klubach kadry są międzynarodowe. Jednak sprawą, której będę przede wszystkim pilnował, jest polskość szatni. Nawet jeśli są w niej obcokrajowcy, to będą funkcjonowali według zasad i zwyczajów panujących w naszym kraju. Będę mówił po polsku, chociaż na początku przydadzą się też inne języki – zapowiada Rumak.

Image and video hosting by TinyPic

Reklama

Przyzwoity numer Faktu, jest w miarę co poczytać.

RZECZPOSPOLITA

Piotr Żelazny zabiera głos w sprawie kadry Nawałki: „Trener szuka i nie znalazł”.

Powołany w miejsce kontuzjowanego Michała Kucharczyka pomocnik Śląska Wrocław Sebastian Mila jest 67. piłkarzem, którego Adam Nawałka postanowił sprawdzić w kadrze. Aż 55 z tych zawodników zagrało przynajmniej minutę. Trudno robić zarzut z tego, że selekcjoner szuka. Szczególnie, że dostał dziesięć miesięcy spokoju (od listopada 2013, gdy przyszło mu zagrać pierwszy mecz z Litwą) i jego obowiązkiem była próba budowy drużyny według własnego pomysłu. Zastanawia jednak, czy Nawałka nie podszedł zbyt optymistycznie, lub wręcz naiwnie, do oceny możliwości piłkarzy. Czy wie, czym jest ten słynny „international level”, o którym tyle mówił w trakcie swojej kadencji Leo Beenhakker i za który był przez część piłkarskiego środowiska w Polsce notorycznie wyśmiewany.

Strażacy, policjanci, bankowcy i bibliotekarz – oto z kim zagra kadra.

Spotkanie z Polską będzie dla reprezentacji Gibraltaru debiutem w meczu o punkty. Zdążyły już o nich napisać największe światowe gazety, reportaż zrobiła arabska Al-Dżazira. O amatorach, którzy po pracy zrzucają garnitury oraz mundury i dla przyjemności biegają za piłką. O strażakach, policjantach, bankowcach i bibliotekarzu, którzy spełniają swoje chłopięce marzenia. Od kiedy w maju ubiegłego roku Gibraltar został członkiem UEFA, rozegrali pięć oficjalnych meczów. W debiucie, 19 listopada zremisowali 0:0 ze Słowacją, która cztery dni wcześniej pokonała Polskę 2:0. Potem była porażka z Wyspami Owczymi (1:4), przegrana i remis z Estonią (0:2 i 1:1), wreszcie zwycięstwo nad Maltą (1:0).

SUPER EXPRESS

Już na pierwszy rzut oka widzimy, że nie naczytamy się za wiele w Superaku. Na dzień dobry państwo Lewandowscy wpadli do miasta – tekst o niczym.

Robert Lewandowski (26 l.) ostro trenuje przed niedzielnym meczem z Gibraltarem, ale nie próżnuje też jego małżonka Anna (26 l.), miłośniczka zdrowego odżywiania się. Wybrankę serca kapitana kadry spotkaliśmy na targu z ekologicznymi produktami. Lewandowski ma nienaganną sylwetkę i wspaniałą muskulaturę dzięki setkom godzin spędzonych na boisku treningowym i w siłowni. Jego żona cudowną figurę zawdzięcza w dużej mierze wielkiej dbałości o zdrowe odżywianie się. Dlatego składniki do przygotowywanych potraw Anna wybiera z największą starannością. Skoro już przyszła pora na pora, to i ten musiał być najwyższej jakości, a takie można znaleźć na jednym z warszawskich targów oferujących ekologiczną żywność. Właśnie tam udała się pani Lewandowska, ale bez asysty męża, który w tym czasie wylewał siódme poty na treningu kadry.

Image and video hosting by TinyPic

A obok: Artur Boruc wpadł na Legię i może wróci na stałe. Nie prędzej jednak niż zimą, bo przecież zamknęło się właśnie okno transferowe. No i dopiero wtedy, kiedy z Warszawy otrzyma ofertę. Niewiele wartości merytorycznej w tym artykule, znów ciekawsze fotki.

Podczas letniego okna transferowego do Southampton przyszedł Fraser Forster, który z miejsca zastąpił w wyjściowym składzie Artura Boruca. Jeżeli sytuacja ta nie ulegnie zmianie, pomocną dłoń do piłkarza wyciągnie być może Legia Warszawa. Polski bramkarz nie wyklucza w przyszłości powrotu na “stare śmieci”. – Wielokrotnie powtarzałem, że kiedyś bym tu z miłą chęcią wrócił. Zdania nie zmieniłem, więc piłeczka jest po stronie Legii – powiedział zachęcająco Artur Boruc w rozmowie z legia.com, przy okazji wizyty w muzeum “Wojskowych”. Polski bramkarz wykorzystał chwilę wolnego podczas zgrupowania reprezentacji Polski w Warszawie i jak sam przyznał “gdzie można by zrobić to lepiej, jak nie na Legii”. Boruc dodał, że gdyby klub odezwał się do niego z ofertą, z pewnością by ją rozważył. Mimo gry w wielu zespołach nadal pozostał wiernym kibicem drużyny mistrza Polski. Oczywiście, transfer na tę porę nie wchodzi już w grę, gdyż na początku września zamknięte zostało okno transferowe.

GAZETA WYBORCZA

W ogólnopolskim wydaniu Wyborczej tylko jeden tekst, ale całkiem przyjemny – skrócona historia Kamila Grosickiego. „Jemu kiwać nie zakazano”.

Image and video hosting by TinyPic

– W życiu popełniłem dużo błędów, bez nich moja kariera wyglądałaby inaczej. Wielu po takich wydarzeniach już się nie podniosło. Mój przykład pokazuje, że można – mówi Kamil Grosicki. W niedzielę w Faro ma pomóc drużynie Adama Nawałki na starcie kwalifikacji do Euro 2016 przeciw Gibraltarowi. W 2007 roku brukowce rozpisywały się o uzależnieniu Kamila Grosickiego od hazardu. Piłkarz zmagał się z nim przez lata, wylądował w ośrodku odwykowym. Z kłopotów dawno się wykaraskał. Skłonność do podejmowania ryzyka, która wywróciła mu życie, teraz na boisku ma pomóc reprezentacji Polski w wygrywaniu meczów eliminacji mistrzostw Europy. Jego menedżer powtarza, że Grosicki ma usunięty układ nerwowy. Były prezes Jagiellonii Białystok mówił, że to “piłkarz o skomplikowanej psychice, naprawdę lekko traktujący życie”. – Lubię ryzyko, wnoszę do reprezentacji nieobliczalność. Mogę minąć dwóch czy trzech rywali. Przeciwnicy w eliminacjach będą koncentrować się na Robercie Lewandowskim i wtedy wchodzę ja. Dlatego za miesiąc, po meczu z Niemcami, mogę być na pierwszych stronach gazet – mówi Grosicki, który wyróżnia się fantazją wśród polskich piłkarzy. Dwa lata temu w meczu z Anglią zakładał siatki Ashleyowi Cole’owi z Chelsea, żeby “ugotować” rywala. – Taki mam styl. Mogę przez 45 minut nic nie wnosić do gry, a jedną akcją odwrócić bieg wydarzeń. Tych meczów na poziomie europejskim mam już sporo, więc gdybym był trenerem, tobym takiego zawodnika jak ja na pewno nie skreślał. Selekcjoner Adam Nawałka nie chce tego robić. Skrzydłowego Rennes powołał po raz pierwszy w swojej kadencji na czerwcowy sparing z Litwą (2:1). Grosicki był jednym z niewielu dających tej kadrze błysk. – Wcześniej nie dzwonił do mnie żaden selekcjoner, a po tym spotkaniu trener Nawałka odezwał się parę razy. Wiosną w meczach Rennes oglądali mnie jego asystenci. Czuję się potrzebny tej drużynie – mówi Grosicki, który w poprzednim sezonie doprowadził swój zespół do finału Pucharu Francji.

SPORT

Co ciekawego w Sporcie? Spójrzmy na okładkę, gdzie dominuje siatkówka.

Image and video hosting by TinyPic

Mamy rozmowę z Krzysztofem Warzychą, który mówi, że był w podobnej sytuacji do Lewandowskiego.

Znaczy się – bójmy się Gibraltaru?!
– Nie! Bez przesady! Ja wiem, że wyniki naszej kadry od lat są – powiedzmy delikatnie – nie najlepsze, ale nie wolno dopuszczać do siebie myśli o stracie punktów z takim rywalem!

Znów cała Polska patrzeć będzie na Roberta Lewandowskiego…
– Jak kiedyś patrzyła na mnie… Też czułem ten ciężar oczekiwań, bo przecież strzelałem sporo w klubie, a dużo mniej – w reprezentacji. Ale miałem alibi: w kadrze trenerzy często wystawiali mnie na boku pomocy, a ja przecież kochałem grać na szpicy, gdzie byłem najskuteczniejszy. W przypadku Roberta alibi jest nieco inne: w klubie ma chyba bardziej klasowych piłkarzy do dogrywania mu piłek. Może czekać w pobliżu karnego na piłkę meczową. W kadrze – widać to wyraźnie – trochę mu brak partnerów do rozgrywania akcji. Dlatego cofa się po piłkę bardzo głęboko.

Jest metoda, by wykorzystać w pełni jego potencjał?
– Szukać takiego ustawienia i sposobu gry, by nie musiał wracać. By mógł skupić się na szukaniu dla siebie miejsca w szesnastce.

I kierujemy jeszcze nasz wzrok na piłkę krajową i kluby ze Śląska.

Image and video hosting by TinyPic

Przed Ruchem Chorzów nie lada wyzwanie: jak zatrzymać Starzyńskiego?

O tym, że Filip Starzyński znaczy dla Ruchu bardzo wiele, niech świadczy fakt, że jego słabsza forma miała odbicie w wynikach drużyny, a trener Jan Kocian wiele swoich wystąpień w ostatnich miesiącach poświęcił 23-latkowi. Jeśli Figo gra dobrze, to Ruch wygrywa. Nic więc dziwnego, że temat przyszłości piłkarza i jego ewentualnego pozostania na Cichej już staje się gorący”. I jest jednym z priorytetów Ruchu na najbliższe tygodnie. Działacze Niebieskich, pomni niezbyt dobrych doświadczeń, nie chcą stracić piłkarza, a już na pewno nie za darmo. Przypomnijmy, że w nieodległej przeszłości Maciej Jankowski odszedł do Wisły po wygaśnięciu kontraktu, a Arkadiusz Piech został sprzedany do Turcji za marne grosze, gdyż miał jeszcze tylko pół roku ważnej umowy. Starzyński będzie w takiej sytuacji już 1 stycznia, a więc za cztery miesiące! Kilka dni temu pojawiły się pogłoski, że w ostatnich dniach letniego okienka transferowego Ruch odrzucił zagraniczną ofertę dla najbardziej wartościowego gracza “Niebieskich”. W klubie z Cichej do takich spekulacji podchodzą jednak z dużym spokojem. – Tak naprawdę nie mieliśmy poważnych ofert. Były pytania, ale takich telefonów zawsze jest dużo. Od nich do konkretu droga jest zawsze bardzo daleka. Nie będę mówić, za ile byśmy mogli go sprzedać, bo to nie jest licytacja. Jeśli pojawi się poważny kontrahent, to na pewno będziemy rozmawiać. Przede wszystkim jednak rozpoczęliśmy negocjacje z menedżerem. Rozmawiamy też z Filipem. Nie są to łatwe sprawy, ale jesteśmy zdeterminowani, by zatrzymać go jeszcze w Chorzowie – mówi nam Mariusz Klimek, doradca zarządu ds. sportowych. Rozpoczęcie rozmów potwierdza Kamil Burzec, który na co dzień reprezentuje interesy zawodnika. – Jest temat nowej umowy dla Filipa. Myślę, że w najbliższym czasie będzie okazja do konkretniejszych spotkań i rozmów… – przyznaje menedżer Starzyńskiego. Według naszych informacji pomocnik jest otwarty na przedłużenie umowy, ale musiałaby się w niej znaleźć klauzula z zapisaną kwotą odstępnego.

Dobre wiadomości dla Górnika Zabrze: prace na stadionie są już kontynuowane.

Wszystko wskazuje na to, że na dobre wznowiono prace na stadionie przy Roosevelta. Wczoraj zaczęto montaż zadaszenia. W środę na pac budowy stadionu Górnika Zabrze w końcu dotarła blacha, bez której nie można było rozpocząć montażu dachu. – Było trochę komplikacji technicznych, ale w końcu jest. Teraz prace faktycznie powinny ruszyć pełną parą – mówi nam prezydent Zabrza, Małgorzata Mańka-Szulik, która pojawiła się na meczu… piłkarzy ręczny Górnika Zabrze.

PRZEGLĄD SPORTOWY

Dziś w PS na okładce dominuje reklama.

Image and video hosting by TinyPic

Trzeba przerzucić kilkanaście stron, żeby dotrzeć do piłki. Tematykę futbolową otwiera felieton Węgrzyna o Di Marii.

Lepsze jest wrogiem dobrego. Ta stara mądrość ma zastosowanie w każdej dziedzinie. Obojętne czy mówimy o piłce, prowadzeniu firmy, czy remoncie domu. Jeżeli mamy coś, co funkcjonuje dobrze, czasem nie warto tego na siłę ulepszać. Tej zasady chyba nie znają w Madrycie. Real w poprzednim sezonie wygrał Ligę Mistrzów i Puchar Hiszpanii. W półfinale LM rozbił Bayern, który przez wielu był uważany za zdecydowanego faworyta rozgrywek. Królewscy byli sprawnie działającą maszynką do wygrywania. Maszynką, która, by dalej zwycieżać, nie potrzebowała radykalnych zmian, a jedynie retuszu. Tymczasem Florentino Perez znów wpadł w obsesję. Znów chce zbudować w Madrycie zespół Galaktycznych. Tyle tylko, że w tym wszystkim nieco się pogubił i lekką ręką pozbył się Angela Di Marii. Najbardziej galaktycznego w szatni Realu po Cristiano Ronaldo. Po tym, co Argentyńczyk wyprawiał w towarzyskim spotkaniu z Niemcami, gdzie właściwie w pojedynkę pokonał mistrzów świata, zaliczając trzy asysty i strzelając gola, stwierdzam, że tylko on może się w tej chwili równać z Messim oraz Ronaldo. Problem Di Marii polega na tym, że nie jest wystarczająco medialny. Jego koszulki nie sprzedają się tak świetnie, jak te z nazwiskiem Jamesa Rodrigueza i dlatego musiał odejść, choć szatnia tego nie chciała. Nawet Cristiano Ronaldo głośno sprzeciwiał się transferowi Argentyńczyka do Manchesteru. CR7 doskonale wiedział, ile zawdzięcza Di Marii. Ile ten zawodnik dawał Królewskim. Takiego głosu niezadowolenia nie można lekceważyć. Nie dość, że Portugalczyk jest kluczowym piłkarzem Realu, to jeszcze trzeba wziąć pod uwagę to, że szatnia zawsze wie lepiej od prezesa, który piłkarz ile daje drużynie. Skoro zawodnicy z takiego transferu nie są zadowoleni, to znaczy, że oni zdają sobie sprawę z tego, że stracili kolegę, którego trudno będzie zastąpić.

Mamy również wywiad z Szukałą, który przyznaje, że ma w kadrze swoje pięć minut.

Długo czuł się pan pomijany w kadrze?
– Długo grałem w mało medialnych klubach. Albo była to 2. Bundesliga, albo zespoły jak Gloria Bistrita, Cluj czy Petrolul. Byłem jednym z najlepszych zawodników w tych drużynach, ale na nie się raczej nie patrzy. Zawsze mówiłem: to że nie podoba ci się moja twarz, nie znaczy że jestem słabym piłkarzem. Czy mam żal? Uważam, że o wiele trudniej jest dostać się do kadry w wieku 29-lat niż gdy jest się nastolatkiem. Traktuje to jako swój sukces.

Wcześniej nikt na pana nie stawiał, a teraz w wieku 30-lat ma pan ratować obronę kadry.
– Trenerzy długo szukali optymalnego składu, rotowali, rozesłali wiele powołań. Dla mnie to pozytywne zjawisko, bo wszyscy dostali szansę. Selekcjoner szukał najlepszego składu, a my mieliśmy mu pokazać kto jest w formie. Kto to zrobił, ten został.

Dla pana to pierwszą i ostatnią okazję żeby awansować z reprezentacją na duży turniej.
– Mam swoje pięć minut. Zdaję sobie sprawę, że na innych wielkich turniejach już raczej nie pogram. Chcę z tego czasu wycisnąć co się da.

Adam Nawałka żongluje ustawieniem personalnym obrony. Rozpoczynają się eliminacje i znowu wariantów w defensywie jest kilka. Wam na meczach brakuje zgrania, potykamy się nawet na komunikacji.
– Myślę, że jak graliśmy razem z Kamilem Glikiem w środku obrony to dobrze się prezentowaliśmy. Na przykład w eliminacjach MŚ z Ukrainą i towarzyskim meczu ze Szkocją. Ja nie mogę mówić kto ma grać, przyjeżdżam i robię swoje. Też niesłusznie, że obrona zbiera największą krytykę za słabe mecze. Cały zespół broni. Wiadomo – napastnik nie strzeli, ujdzie mu to płazem. Defensor skiksuje, skończy się to golem i gilotyna.

Image and video hosting by TinyPic

Tradycyjny dylemat selekcjonerów: co zrobić z Boenischem? Całkiem ciekawy artykuł.

– O Sebastianie mówi się w Niemczech tylko dobrze. Zresztą skoro ktoś regularnie gra w zespole lidera Bundesligi, to chyba o czymś świadczy – mówi Tomasz Wałdoch, 74-krotny reprezentant Polski, obecnie trener grup młodzieżowych w Schalke. Gra Boenischa nie przekonuje jednak Adama Nawałki. Ma do niego sporo zastrzeżeń, uważa, że zbyt często łamie linię ustawienia defensywy, jest mało dynamiczny i za wolno wraca do obrony po ofensywnej akcji, na co uczulony jest selekcjoner (słynne „odbuduj” powtarzane przez niego od pierwszego dnia kadrowiczom po każdej ich akcji). Selekcjoner podkreśla, że razem ze sztabem analizuje każdy mecz zawodnika Bayeru, ale znamienne jest, że od kiedy został selekcjonerem, ani razu z nim nie rozmawiał, choć na kontakt z kadrowiczami kładzie duży nacisk. (…) Franciszek Smuda uważa, że w Polsce nie ma lepszego lewego obrońcy niż Boenisch. – Kiedy prowadziłem reprezentację, też tak było. Jakub Wawrzyniak? Na pewno Sebastianowi ustępował. Ten, nawet jeśli nie był w pełni sił przez nękające go kontuzje, miał inne atuty. Jest wszechstronny, zorientowany na grę ofensywną. Znacznie lepiej czuje się z przodu i nie lubi kurczowego trzymania się obrony. W Bayerze ma świetna asekurację, więc może spokojnie gnać do ataku. Potrafi idealnie włączyć się do akcji, dobrze dorzuca zarówno lewą, jak i prawą nogą. Nie ma szans, żeby jakaś kaleka rozegrała kilkadziesiąt meczów w Bundeslidze, czy występowała w Lidze Mistrzów, no nie ma takiej siły – rozkręca się były selekcjoner.

Image and video hosting by TinyPic

Poza wywiadami z Bulą, selekcjonerem Gibraltaru, i Rumakiem (wypowiedzi obu trenerów w Fakcie) czy tekście o Starzyńskim (był w Sporcie), czytamy jeszcze, że:
– Górnik Łęczna poleci samolotem do Wrocławia
– Socha przywrócony do pierwszej drużyny Śląska
– Augustyn może zagra już z Piastem
– w styczniu wyjaśni się, kto pokaże mecze ekstraklasy

No i na koniec: UEFA ukarała Legię, ale… wyjątkowo łagodnie.

80 tysięcy euro kary od UEFA dla Legii Warszawa za transparent i race na meczu eliminacji Ligi Europy z Aktobe. Stadion nie został zamknięty na mecz z Lokeren. Bo futbol nie ma znaczenia. Pieniądze mają – takiej treści transparent w języku angielskim zawisł na trybunie północnej stadionu Legii, popularnej Żylecie, przy okazji meczu fazy play-off eliminacji Ligi Europy z FK Aktobe (2:0). Pojawiła się też sektorówka ze świnią wplecioną w logo UEFA. Do tego zapłonęło kilkanaście rac. Nad mistrzami Polski wisiała groźba zamknięcia stadionu, ale ostatecznie europejska federacja poprzestała na karze finansowej. Z przyszłych wypłat potrąci Legii 80 tys. euro. – Wiem, że mogło być gorzej… Doceniam to – napisał na Twitterze właściciel 80 procent akcji, Dariusz Mioduski. Istniała realna groźba, że UEFA odwiesi karę z poprzedniego sezonu. Wówczas, zamykając stadion przy ul. Łazienkowskiej na spotkanie z Apollonem Limassol (0:1) w fazie grupowej Ligi Europy, dołożyła jeden mecz bez kibiców w zawieszeniu na pięć lat. Sytuacja była napięta, bo już przed meczem z Kazachami delegat Petr Fousek z Czech żądał usunięcia wspomnianego transparentu, ten jednak zniknął dopiero na początku spotkania. Trzeba uczciwie przyznać, że europejska federacja piłkarska zachowała się wyjątkowo wyrozumiale. Trudno brać to za pewnik, ale zapewne wpływ na jej decyzję miały wydarzenia sprzed kilku tygodni, czyli walkower za spotkanie rewanżowe z Celtikiem Glasgow. Po fali krytyki, jaka przetoczyła się w światowch mediach, UEFA postanowiła dać legionistom jeszcze jedną, zapewne ostatnią szansę. Bo w takich kategoriach trzeba rozpatrywać jej wczorajszą decyzję. Owszem, 80 tys. euro, czyli 330 tys. zł., to jedna trzecia rocznego kontraktu najlepiej opłacanych zawodników stołecznej drużyny, ale to relatywnie niska kara w stosunku do tego, co Legia by straciła, gdyby nie mogła wpuścić kibiców na pierwsze spotkanie Ligi Europy z belgijskim Lokeren (18.09, godz. 21.05). Według szacunków, każdy mecz bez kibiców to przynajmniej milion złotych mniej w kasie.

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...