W styczniu po raz kolejny udowodnił, że wiek to tylko liczba i że mimo prawie czterech dych na karku, wciąż doskonale sobie razi z młodszymi o połowę rywalami. Prawda jest jednak taka, że nawet taki gigant, jak Roger Federer miewa problemy. Teraz na przykład, po konsultacji z lekarzami poddał się operacji kolana i z głowy ma wszystkie występy aż do czerwca.
Do niewielu sportowców tak dobrze, jak do Rogera Federera pasuje określenie, że jest jak dobre wino, im starszy, tym lepszy. Szwajcar dawno powinien już odwiesić rakietę i zająć się bawieniem dzieci oraz wydawaniem zarobionych przez lata grubych milionów. On w domu ciągle jednak nie chce siedzieć. Ba, w zawodowym cyklu, w którym zawodnicy przed trzydziestką narzekają na napięty kalendarz, przemęczenie i kolejne kontuzje, radzi sobie dużo lepiej od nich i jest notowany na trzecim miejscu w rankingu. Ledwie dwa lata temu obronił tytuł mistrza Australian Open, a w lipcu był o włos od kolejnego zwycięstwa w ukochanym Wimbledonie.
Teraz w Melbourne (nie bez kłopotów) dotarł do półfinału, w którym jednak gładko uległ z późniejszemu zwycięzcy, Novakowi Djokoviciowi (temu samemu, z którym przegrał wspomniany, najdłuższy w historii finał Wimbledonu). Po krótkim odpoczynku w Szwajcarii planował występy w Dubaju, Indian Wells i Miami, a pod koniec maja zamierzał polecieć do Paryża na Roland Garros. To wcale nie takie oczywiste, bo po serii 65 kolejnych występów w turniejach wielkoszlemowych (od Australian Open 2000), wiosną 2016 roku zdecydował, że French Open odpuszcza i całe siły rzuci na późniejszy Wimbledon. Podobnie zrobił w dwóch kolejnych sezonach. Chyba słusznie, bo w tym czasie, po pięciu latach znów został wielkoszlemowym mistrzem (dwa razy wygrywając w Australii i raz w Wielkiej Brytanii).
Teraz jednak całe rozważania nad tym, czy Federer do Paryża poleci, czy nie – wzięły w łeb. A dokładniej mówiąc: w kolano.
– Moje prawe kolano dokuczało mi od pewnego czasu. Miałem nadzieję, że ból odpuści, ale po badaniach i rozmowach z moim zespołem, zdecydowałem się przejść artroskopię. Operację przeszedłem wczoraj w Szwajcarii. Po wszystkim, lekarze potwierdzili, że to była dobra decyzja. Powiedzieli, że są bardzo pewni tego, że wrócę do pełni sił – napisał dziś zwycięzca 20 turniejów Wielkiego Szlema na Twitterze. – Z powodu operacji, niestety muszę odpuścić turnieje w Dubaju, Indian Wells, Miami i French Open, nie zagram także w pokazowym meczu w Bogocie. Jestem wdzięczny wszystkim za wparcie i nie mogę się doczekać rychłego powrotu. Do zobaczenia na trawie!
Turniej w Dubaju ruszy w najbliższy poniedziałek. Marzec to dwie wielkie imprezy w USA, w Indian Wells i Miami. Tych turniejów Federer na pewno żałuje, bo lubi i potrafi tam grać. Nieco inaczej z dalszą częścią sezonu, w której najlepsi tenisiści świata będą walczyć na czerwonej mączce – w Monte Carlo, Barcelonie, Rzymie, Madrycie, a od 25 maja do 7 czerwca – w Paryżu. To nie jest ulubiona nawierzchnia Szwajcara, a patent na wygrywanie na niej ma Rafa Nadal. Ambicją gracza z Bazylei jest wyśrubowanie rekordu wygranych turniejów wielkoszlemowych, a tego może dokonać albo w Londynie, albo w Melbourne. Tak, czy inaczej, właśnie czerwiec ma teraz zaznaczony na czerwono w swoim kalendarzu. Podobnie, jak jego fani, którzy wierzą, że właśnie na Wimbledonie zobaczą ostatni wielki zryw Federera. Wszystko wskazuje na to, że na najważniejszą część sezonu będzie zdrowy i wypoczęty.
foto: newspix.pl