Gdy czytaliśmy pierwsze doniesienia o kontuzji Łukasza Fabiańskiego, ciężko było o optymizm. Istniało podejrzenie odnowienia się urazu mięśnia prostego uda, które oznaczałoby ponowne kilka miesięcy przerwy i kto wie, czy nie byłoby ono równoznaczne z wypisaniem się z wyścigu o bluzę numer jeden na Euro 2020. No, ale to już tylko dywagacje pisane patykiem po wodzie. Znamy konkrety, które są znacznie bardziej krzepiące niż pierwsze doniesienia.
Co najistotniejsze – nie doszło do odnowienia kontuzji, a przerwa zamiast kilku miesięcy potrwa kilka tygodni.
Można więc odetchnąć z ulgą, zwłaszcza, że sytuacja z 13. minuty meczu z Sheffield United wyglądała bliźniaczo podobnie do tej z 28 września i spotkania z Bournemouth. Wtedy Fabiański uszkodził się przy wybijaniu piłki – w ten weekend także. Wtedy padł na murawę nie mogąc kontynuować gry – tym razem podobnie, było widać na jego twarzy wiele mówiący grymas. Wtedy pierwsze doniesienia mówiły o problemach z udem – nie inaczej było tym razem.
Jak czytamy w oficjalnym komunikacie West Hamu – Fabiański ponownie odczuł ból w prawym udzie, dokładnie w tym miejscu, które uszkodził kilka miesięcy temu. Rezonans magnetyczny wykazał jednak, że w operowane wcześniej miejsce wdało się po prostu zapalenie i pooperacyjna blizna została podrażniona. A więc to kontynuacja urazu sprzed miesięcy, ale o zupełnie innej specyfice. Na pewno nie tak poważnej, by nastawiać się na kilka miesięcy pauzy.
Euro zatem niezagrożone, choć fani West Hamu, szesnastej drużyny w Premier League, daliby dużo, by polski bramkarz był zdolny do gry. Nie ma przypadku w tym, że po zeszłym sezonie fani przyznali mu tytuł “Hammer of the year”, czyli nagrodę dla najlepszego piłkarza “Młotów” na przestrzeni całych rozgrywek. Brak Fabiana dobitnie odczuwalny jest w ostatnich tygodniach. Wystarczy szybki rzut oka na fakty…
West Ham z Fabiańskim grającym pełny mecz: 1,75 pkt / mecz.
West Ham bez Fabiańskiego / z Fabiańskim, który schodzi w pierwszej połowie z urazem: 0,61 pkt / mecz.
Oczywiście nie tylko przez absencję Fabiana wszystko się posypało, ale nie da się ukryć, że właśnie teraz – gdy drużyny ze strefy spadkowej mogą za chwilę przeskoczyć West Ham – pomoc Polaka przydałaby się najbardziej. Zwłaszcza, że zastępcy Fabiańskiego – Roberto i David Martin – niekoniecznie gwarantowali stabilizację w tyłach. Angielska prasa spekuluje, że West Ham w obliczu kolejnego urazu reprezentanta biało-czerwonych pokusi się o sprowadzenie kolejnego bramkarza. Od kilku dni jest ponoć mocno grany temat Darrena Randolpha z Middlesbrough, a “The Guardian” twierdzi nawet, że obie strony są już dogadane.
– Miałem bardzo równe występy, niemal w każdym meczu dokładałem coś ekstra, do tego czułem się świetnie fizycznie. Z tego tytułu frustracja po kontuzji jest ogromna. Nie chcę mówić, że mam doła, ale na pewno pojawia się pytanie: „Dlaczego akurat teraz?” – pytał Fabiański w “Przeglądzie Sportowym” w październiku, po pierwszej kontuzji. I dziś, patrząc na sytuację klubową, mógłby zapytać dokładnie o to samo. Niestety sprawdza się stara piłkarska prawda – na kontuzję nigdy nie ma dobrego momentu.
Fot. FotoPyK