Reklama

Czy Zlatan znów postrzela sobie w Serie A? Czemu nie, ta liga to raj dla weteranów

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

28 grudnia 2019, 14:14 • 14 min czytania 0 komentarzy

To już pewne – Zlatan Ibrahimović z wielką pompą wraca do Milanu. Obiecywał to przed laty i słowa dotrzymał, a jego powrót sympatycy Rossonerich przyjęli z wyraźnym entuzjazmem, choć mówimy przecież o 38-latku, który kontrakt z klubem podpisał – według wstępnych doniesień – zaledwie na półtora roku. Z drugiej strony, czemu tu się dziwić? Akurat w świecie calcio zegar bije napastnikom jak gdyby wolniej niż w innych topowych ligach Starego Kontynentu. Jeżeli pogrzebać trochę w historii Serie A, to można właściwie dojść do wniosku, iż nic nie stoi na przeszkodzie, by urodzony w 1981 roku Ibra w przyszłym sezonie włączył się do walki o koronę króla strzelców.

Czy Zlatan znów postrzela sobie w Serie A? Czemu nie, ta liga to raj dla weteranów

Tym bardziej, że Szwed cały czas znajduje się w doskonałej dyspozycji fizycznej oraz, co najistotniejsze, strzeleckiej. W poprzednim sezonie zasadniczym Major League Soccer zdobył aż 30 goli w 29 spotkaniach. Niezły bilans jak na staruszka, czyż nie?

Poza tym, jako się rzekło, włoska ekstraklasa niejako przyzwyczaiła na już do tego, że o tytuł capocannoniere walczą w niej zaprawieni w bojach weterani. Starzy wyjadacze nie mają najmniejszych kłopotów, by – bazując na doskonałej technice, wielkim sprycie albo doskonałych warunkach fizycznych – regularnie pakować piłkę do siatki. A tak się przecież składa, że Ibrahimović dysponuje wszystkimi wyżej wymienionymi atrybutami. Jest wielki, silny, błyskotliwy i ma snajperską czutkę. Jeżeli nie zawiedzie go drużyna, może sobie na San Siro postrzelać jak za starych, dobrych czasów.

Z okazji wielkiego powrotu Zlatana przygotowaliśmy dla was zestawienie dziesięciu najstarszych zawodników, którym udało się przekroczyć barierę dwudziestu bramek w Serie A.

Reklama

10. MARCO DI VAIO (32 lata, 10 miesięcy, 16 dni)

142 gole zdobyte w barwach sześciu różnych klubów – całkiem imponująco prezentuje się bilans Marco Di Vaio we włoskiej ekstraklasie. Zwłaszcza jeżeli weźmie się pod uwagę, że Włoch istotną część swojego piłkarskiego prime-time’u spędził poza ojczyzną, grając między innymi w barwach Valencii i Monaco. Słynący z łysej glacy napastnik szerszej publiczności po raz pierwszy pokazał się w sezonie 1994/95, jeszcze jako zawodnik rzymskiego Lazio. Był wówczas utalentowanym nastolatkiem, jeszcze nie do końca piłkarsko zdefiniowanym – niektórzy jego trenerzy widzieli w nim raczej potencjał na skrzydłowego, inni na cofniętego napastnika, a jeszcze inni chcieli z Di Vaio uczynić klasyczną, wysuniętą dziewiątkę.

Włoch na całego rozstrzelał się w sezonie 1997/98, jako zawodnik drugoligowej Salernitany. Potem wylądował w Parmie i podtrzymał znakomitą skuteczność na poziomie Serie A. Tym samym zapracował na transfer życia. W 2002 roku trafił do Juventusu, z którym sięgnął po jedyne w swojej karierze scudetto, ale w barwach “Starej Damy” nigdy nie został pełnoprawnym członkiem wyjściowego składu.

Po średnio udanej przygodzie z Juventusem wiodło mu się kiepsko – kiedy w 2008 roku kompletnie zawiódł w barwach Genoi, wydawać się mogło, że jest już dla niego po herbacie. Wówczas jednak weterana przygarnęła do siebie Bologna, a napastnik po przeprowadzce nad Reno i Savenę odżył, łapiąc drugą młodość. Sezon 2008/09 zakończył z 24. golami na koncie, co pozwoliło mu uplasować się w naszym zestawieniu na dziesiątej lokacie. A przecież dwa lata później Di Vaio znowu zaszalał, tym razem zdobywając 19 bramek w Serie A. Zresztą Włoch wcale nie skończył kariery w Bolonii – na stare lata wylądował w Major League Soccer i tam także dokazywał pod bramką przeciwnika.

9. DIEGO MILITO (32 lata, 11 miesięcy, 1 dzień)

Reklama

Diego Milito zostanie przede wszystkim zapamiętany za sezon 2009/10, kiedy wraz z Interem Mediolan sięgnął po potrójną koronę, a jego kluczowe bramki pozwalały ekipie Jose Mourinho triumfować w kolejnych finałach. Na czele oczywiście z decydującym spotkanie w Champions League, gdzie Argentyńczyk zaaplikował dwie sztuki Bayernowi Monachium. Ale ostatni wielki sezon Milito to rozgrywki 2011/12. Dla Interu oczywiście kompletnie nieudane – mediolańczycy całkowicie się już wówczas rozsypali i skończyli zmagania w Serie A na nędznej, szóstej lokacie.

Jednak do Milito trudno było mieć o cokolwiek pretensje – elegancki strzelec wpakował piłkę do siatki aż 24 razy, zajmując drugą lokatę w wyścigu po tytuł capocannoniere. Najlepszym strzelcem Serie A okazał się wówczas nie kto inny, tylko Zlatan Ibrahimović. Tak czy siak – tamten wyczyn gwarantuje Diego obecność w naszym zestawieniu na pozycji numer dziewięć.

Licząc same tylko występy w Serie A, El Principe może nie powala swoim bramkowym dorobkiem – 86 goli w 156 występach to nie jest bilans, który rzuciłby kogokolwiek na kolana. Ale trudno tego napastnika nie doceniać. Pisaliśmy o nim ostatnio: “Nie grał najpiękniej na świecie, nie był zwariowanym południowcem-wojownikiem. Chciałoby się rzec, że po boisku poruszał się niekiedy w trybie ekonomicznym. Ale zawsze z korzyścią dla zespołu. Zawsze bezbłędnie wyczuwał, w którym momencie należy przyspieszyć i zostawić obrońcę w tyle. Klasyczna dziewiątka”.

8. ALESSANDRO DEL PIERO (33 lata, 6 miesięcy, 9 dni)

May 30, 2017 - Turin, Italy - Alessandro Del Piero interviewed by Piero Chiambretti during the twenty-sixth Partita del Cuore charity football game at Juventus Stadium on may 30, 2017 in Turin, Italy. (Credit Image: © Massimiliano Ferraro/NurPhoto via ZUMA Press) FOT. ZUMAPRESS.com / NEWSPIX.PL POLAND ONLY !!! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Jedna z największych postaci w najnowszej historii włoskiego futbolu, Alessandro Del Piero to kolejny z pięknie starzejących się napastników. Swoje pierwsze kroki Włoch stawiał na poziomie Serie B w barwach Padovy, jeszcze na początku lat dziewięćdziesiątych. Jego talent dostrzegli działacze Juventusu i tam Del Piero osiągnął fenomenalny poziom. Chyba właśnie w końcówce poprzedniego stulecia przeżywając lata swojej świetności – potem kolejne kontuzje kradły mu kolejne porcje dynamiki. Oczywiście 91-krotny reprezentant Włoch potrafił sobie radzić z ubytkami w motoryce – był zawodnikiem bajecznie wyszkolonych technicznie i to pozwoliło mu przez długie, długie lata utrzymać się na topie.

No i miał smykałkę do zdobywania bramek, choć nigdy nie grał jako klasyczna dziewiątka. Jego rekord strzelecki na poziomie Serie A to 21 trafień. Udało się Del Piero ten pułap osiągnąć dwukrotnie – w sezonie 1997/98 i… dziesięć lat później, tuż po wydostaniu się z drugoligowych odmętów. Właśnie ten drugi wyczyn pozwolił legendzie Juventusu znaleźć się w naszym zestawieniu.

Del Piero w 2008 roku został królem strzelców Serie A w wieku przeszło 33 lat.

Summa summarum, Alessandro karierę zakończył na dziesiątym miejscu wśród najlepszych strzelców w dziejach Serie A. Zdobył dla Juventusu 188 bramek, co dało mu, jak nietrudno obliczyć, dokładnie 188 okazji, by wywalić jęzor w ramach ulubionej, tak charakterystycznej dla niego cieszynki. Lwią część dorobku Włocha – jak widać na załączonym filmiku – stanowiły trafienia naprawdę nietuzinkowej urody.

7. LUIS VINICIUS DE MENEZES (34 lata, 2 miesiące, 3 dni)

Czas zagłębić się nieco bardziej w historię włoskiego futbolu. Luis Vinicio, bo tak w skrócie nazywano napastnika o którym mowa, urodził się w Brazylii i tam spędził pierwszą część swojej piłkarskiej kariery. W latach pięćdziesiątych poprzedniego stulecia, podobnie jak wielu innych zawodników z Ameryki Południowej, przeniósł swoje talenty do Italii. Nigdy nie zdecydował się jednak reprezentować Włoch, co w tamtym czasie było praktyką dość powszechną wśród najwybitniejszych piłkarzy z Argentyny, Brazylii czy Urugwaju, którzy na co dzień występowali we włoskich klubach.

Vinicio w historii calcio zapisał się przede wszystkim jako napastnik Napoli i Vicenzy. W tym pierwszym w klubie dorobił się nawet pseudonimu “Lew”, natomiast w drugim zespole udało mu się ustrzelić aż 25 goli w jednym sezonie włoskiej ekstraklasy. Następnym strzelcem, który wzniósł się na taki poziom skuteczności w Serie A był Marco van Basten.

Mówimy tu o rozgrywkach 1965/66 – błyskotliwy napastnik sięgając w tamtym sezonie po koronę króla strzelców włoskiej ligi miał już na karku przeszło 34 lata. Doskonała skuteczność weterana zaowocowała jeszcze transferem do potężnego wówczas Interu Mediolan, ale ten ruch okazał się jednak nieco spóźniony – Vinicio był już po prostu za stary, by dostosować się do surowych reguł taktyki catenaccio, którą legendarny Helenio Herrera wdrożył w ekipie Nerazzurrich. Brazylijczyk zawsze najlepiej czuł się w drużynach preferujących wesoły, otwarty futbol. Stanowiły one oczywiście we Włoszech towar deficytowy, lecz Napoli i Vincenza bez wątpienia się do tego wąskiego grona kwalifikowały.

154 bramki ustrzelone na poziomie Serie A plasują Luisa Vinicio na 23. pozycji w rankingu wszech czasów.

6. CRISTIANO RONALDO (34 lata, 3 miesiące, 21 dni)

Teraz dla odmiany postać jak najbardziej aktualna – Cristiano Ronaldo w ubiegłym sezonie zdobył w Serie A 21 bramek. Tytułu króla strzelców nie wywalczył, na co z całą pewnością miał wielką chrapkę, ale został oficjalnie wybrany najlepszym zawodnikiem ligi.

Ostatnio Portugalczyk wysłał zresztą kilka sygnałów, że w 2020 roku bariera dwudziestu trafień także może pęknąć.

Nie ma się co czarować – Portugalczyk nie jest już tak mocny jak jeszcze dwa-trzy lata temu, o dawniejszych czasach nie wspominając. Ale wciąż pozostaje absolutnym gigantem i jeszcze wielu golkiperów w Serie A będzie musiało przed nim skapitulować.

5. GUNNAR NORDAHL (34 lata, 7 miesięcy, 15 dni)

Przed chwilą jedna z największych bestii współczesnego futbolu, to teraz dla odmiany fenomenalny super-strzelec sprzed półwiecza. Gunnar Nordahl, czyli pluricapocannoniere – pięciokrotny król strzelców Serie A. Szwed w swoim czasie po prostu masakrował włoskich obrońców, był niekwestionowanym władcą pola karnego. W sumie jego bilans to 225 bramek w 291 meczach. Nordahlowi wystarczyło zatem dziesięć sezonów rozgrywanych we włoskiej ekstraklasie, by uplasować się na trzeciej pozycji w rankingu wszech czasów jej najlepszych strzelców.

Znakomitą część swojej kariery Nordahl spędził oczywiście w Milanie, gdzie stworzył wspaniały tercet Gre-No-Li ze swoimi rodakami: Gunnarem Grenem i Nilsem Liedholmem.

Fenomenalna postawa tej trójki przełożyła się tylko na dwa tytuły mistrzowskie dla mediolańczyków, a indywidualnie Nordahl – pomimo niewiarygodnych osiągnięć strzeleckich – także nie był szczególnie mocno doceniany. Dość powiedzieć, że zaledwie raz wybrano go na szwedzkiego piłkarza roku. Inna sprawa, że transfer do Milanu zmusił go do zrezygnowania z występów w drużynie narodowej, podobnie jak pozostałych członków tercetu. Osłabiona Szwecja na mistrzostwach świata w 1950 roku zajęła trzecie miejsce. Gdyby gwiazdorzy Milanu jednak pojechali na turniej do Brazylii, jest całkiem możliwe, że to oni urządziliby gospodarzom Maracanazo. A tak? Szwedzi przegrali z Brazylią 1:7.

Swój ostatni wielki sezon Nordahl zaliczył w 1956 roku, jeszcze przed odejściem z Milanu do Romy, gdzie zakończył karierę. W wieku prawie 35 lat zdobył 23 gole w Serie A – kolejnego tytułu capocannoniere mu to nie zapewniło, ale miejsce w naszym zestawieniu już tak.

4. DARIO HUBNER (35 lat i 7 dni)

Pisaliśmy o nim ostatnio TUTAJ, więc teraz po prostu zacytujemy.

“Dario Hubner kochał życie i kochał grać. Gdy karta mu szła, był napastnikiem naprawdę niemożliwym do powstrzymania.

Przez całe lata słynął w Italii jako król niższych lig. W Serie A zadebiutował dopiero w 1997 roku, gdy miał już na karku trzydziestkę. Ściągnęła go do siebie Brescia – skromny klubik, który próbował znaleźć dla siebie miejsce w świecie calcio, naszpikowanym wówczas największymi gwiazdami światowego futbolu. Hubner szybko udowodnił, że piłkarsko od dawna był już gotowy na występy w najwyższej klasie rozgrywkowej. W debiutanckim sezonie zdobył aż 16 bramek. Z drugiej strony – jeżeli chodzi o podejście do sportu, był piłkarzem wyjętym raczej z realiów pół-profesjonalnych. Przede wszystkim – bez przerwy palił papierosy. Nawet w przerwach meczów, a według niektórych opowieści, zdarzało mu się też zapalić także na ławce rezerwowych. Brakowało tylko, by wtykał sobie papierosa za ucho i odpalał go przebywając na boisku, podczas jakiejś przerwy w grze. Słynął też jako wielki smakosz grappy.

Na boisku nie lubił się przepracowywać. W realiach podwórkowych powiedzielibyśmy, że grał jak typowy sęp. Kiedy drużyna się broniła, nie mogła na niego liczyć – Hubner koczował w okolicach koła środkowego, w oczekiwaniu, aż partnerzy zażegnają niebezpieczeństwo i akcja ruszy w stronę pola karnego przeciwnika. Wtedy natychmiast nabierał wigoru. Był prawdziwym geniuszem, jeżeli chodzi o balansowanie na linii ofsajdu i wyjścia na wolne pole. Defensorzy nie potrafili utrzymać go pod kontrolą.

Włoch o niemiecko brzmiącym nazwisku nigdy nie był człowiekiem specjalnie ambitnym. Szybko skończył szkołę, zatrudnił się w fabryce aluminium. Futbol miał stanowić tylko hobby, miłą odskocznię od codziennej pracy fizycznej. Tymczasem uczynił Hubnera legendą.

W sezonie 2001/02 napastnik – wówczas już 35-letni – reprezentował barwy Piacenzy. Beniaminka Serie A, który marzył wyłącznie o utrzymaniu w najwyższej klasie rozgrywkowej. Nie są to idealne warunki dla napastnika, zwłaszcza takiego, który rzadko kreuje sobie sytuacje w pojedynkę, a większość bramek zdobywa korzystając na podaniach prostopadłych z głębi pola albo wykonując rzuty karne. Jednak Hubner nie przejął się specjalnie niesprzyjającymi okolicznościami – wpakował piłkę do siatki 24 razy, w tym dwukrotnie w ostatniej kolejce ligowych zmagań. W meczu o utrzymanie w ekstraklasie. Piacenza pokonała Hellas Verona 3:0, a „Bizon” zgarnął tytuł capocannoniere. Do spółki z Davidem Trezeguet.

Kariera Włocha mogła się rozwinąć w jeszcze bardziej niesamowity sposób. Hubner pojechał z potężnym w tamtym czasie AC Milanem na wakacyjne tournee do Stanów Zjednoczonych – był bardzo poważnie rozważany przez Rossonerich jako tani zmiennik dla Andrija Szewczenki i Filippo Inzaghiego. Ostatecznie jednak do podpisania umowy nigdy nie doszło, a do mediolańskiego klubu na zasadzie wolnego transferu trafił Jon Dahl Tomasson.

W sezonie 2002/03 Milan wygrał zresztą Ligę Mistrzów. – To było dla mnie jak marzenie. Pamiętam każdy z dwunastu dni spędzonych w trasie razem z Milanem – opowiadał napastnik. – Mój pokój dla palących w hotelu, wspólne wypady z Tonetto i Ambrosinim. Amerykańskie zakupy Costacurty i Martiny Colombari… Chryste, ile oni wtedy wydali! Ostatecznie Ancelotti się na mnie nie zdecydował. Nie dziwię mu się. Wystarczyło mi kilka dni, żeby zrozumieć, że mamy do czynienia z piłkarzami z innego świata. Ale nie jest prawdą, że straciłem swoją szansę, bo paliłem w szatni i piłem piwo po każdym sparingu. Będąc na testach w Milanie zrobiłby to tylko kretyn!

Co dzisiaj porabia Hubner? – Uwielbiam grać w Call of Duty i gry z serii FIFA. Denerwuje mnie tylko tryb Ultimate Team. Przez pierwsze dwa miesiące zabawa jest doskonała, ale potem wszyscy kupują sobie FIFA Points i wyskakują ze składami z kosmosu. Ulepszanie drużyny jest fajne, ale jak można wydawać co tydzień setki euro na kolejne paczki? Ja wolę zaczynać od zera, buduję swój skład meczami”.

3. ANTONIO DI NATALE (35 lat, 7 miesięcy, 3 dni)

BOLOGNA - UDINESE CAMPIONATO CALCIO SERIE A TIM 01 FEBBRAIO 2014 NELLA FOTO ESULTANZA DOPO IL GOL DI ANTONIO DI NATALE ©SCHICCHI/AGENZIA ALDO LIVERANI SAS LIGA WLOSKA PILKA NOZNA SEZON 2013/2014 FOT. LIVERANI/NEWSPIX.PL POLAND ONLY! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Pora na napastnika stanowiącego wręcz symbol długowieczności włoskich snajperów. Anotnio Di Natale barierę dwudziestu ligowych goli pierwszy raz w swojej karierze przekroczył w sezonie 2009/10, będąc już grubo po trzydzieste. Okazało się jednak, że to wcale nie jest ostatni wielki wyczyn weterana zdesperowanego, by zapisać się jakoś w historii calcio. Di Natale nie przestawał zadziwiać skutecznością przez kilka najbliższych lat i ostatecznie zatrzymał się dopiero na liczbie 210 trafień w Serie A, co plasuje go na szóstej pozycji w rankingu wszech czasów.

W naszym zestawieniu Włoch znalazł się za sezon 2012/13, gdy zdobył 23 gole, po raz ostatni przekraczając przyjętą przez nas barierę dwudziestu trafień. Zbliżał się już wówczas do 36. urodzin.

Szybkość, walka, podcinki – to cechy, którymi Antonio Di Natale szczycić mógł się przez wiele lat pięknej kariery. Jeżeli szukacie dowodów na tezę, że życie zaczyna się po trzydziestce, on jest jednym z najbardziej przekonujących. Choć – co ciekawe – Włoch odwiesił buty na kołku nie wygrywając w swojej karierze niczego. Zero, null. Nie zdobył nawet zakichanego Superpucharu Włoch. Stąd na pewno najmocniej pielęgnowanym przez niego trofeum jest dzisiaj srebrny medal mistrzostw Europy 2012.

2. FABIO QUAGLIARELLA (36 lat, 3 miesiące, 26 dni)

Kiedy oczy całego piłkarskiego świata zwróciły się w kierunku włoskiej Serie A, którą miał swoimi strzeleckimi wyczynami zdominować Cristiano Ronaldo, show całkowicie skradł on – 36-letni Fabio Quagliarella, który w fenomenalnym stylu zapracował na tytuł króla strzelców poprzedniego sezonu Serie A. Historii Włocha przypominać nie będziemy – stalking, groźba załamania kariery, wielkie odrodzenie.

Pokażemy po prostu tę bramkę, ona mówi o możliwościach Quagliarelli wszystko.

W tym sezonie Quagliarella już raczej swojego wyczynu nie poprawi. O tytuł króla strzelców nie powalczy, do bariery dwudziestu goli w ligowych rozgrywkach też raczej nie doczłapie. Na razie ma na koncie trzy trafienia, a jego Sampdoria rozczarowuje na całej linii. Ale raz zdobytej chwały nikt mu już nie odbierze. Sezon 2018/19 to była prawdziwa eksplozja jego strzeleckiego i technicznego kunsztu.

No i wreszcie czas na lidera zestawienia.

1. LUCA TONI (38 lat i 4 dni)

Feb. 20, 2016 - Verona, Italy - Hellas Verona's forward Luca Toni gestures and smiles during the Italian Serie A football match between Hellas Verona FC v AC Chievo Verona . Verona beats 3-1 Chievo in Italian Serie A football match at Bentegodi Stadium in Verona, goals for Hellas Verona by Toni and Pazzini and Ionita, for Chievo by Pellissier. (Credit Image: Andrea Spinelli/Pacific Press via ZUMA Wire) LIGA WLOSKA PILKA NOZNA SEZON 2015/2016 FOT.ZUMA/NEWSPIX.PL POLAND ONLY!!! --- Newspix.pl *** Local Caption *** www.newspix.pl mail us: info@newspix.pl call us: 0048 022 23 22 222 --- Polish Picture Agency by Ringier Axel Springer Poland

Kariera Luki Toniego chyliła się ku końcowi już w 2012 roku – potężny włoski wieżowiec po odejściu z Bayernu Monachium nie potrafił się odnaleźć w kolejnych klubach, które liczyły na jego skuteczność i wychodziły na tym jak Zabłocki na mydle. Wypożyczenie do Romy? Lipa. Przygodą z Genoą? Słabizna. Epizod w Juventusie? Tragedia. Wydawało się, że 35-letni napastnik po prostu nie ma już paliwa w baku i czas najzwyczajniej w świecie nadszedł dla niego czasy, by udać się na zasłużoną emeryturę. Swoje ostatecznie Toni zrobił – w 2006 roku został mistrzem świata, wcześniej wywalczywszy tytuł króla strzelców Serie A z oszałamiającym wynikiem 31 goli. Naprawdę niewielu napastników w całej historii włoskiej ekstraklasy potrafiło wykręcić aż tak imponujący wynik.

Po turyńskiej klapie Toni opuścił Serie A. Wylądował w Dubaju, podpisując kontrakt z tamtejszym Al-Nasr. Wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że to koniec poważnego grania w wykonaniu Włocha, posturą przypominającego żołnierza Gwardii Szwajcarskiej. A jednak Luca nie odpuścił. W sezonie 2012/13 powrócił do Fiorentiny, w barwach której przeżył przed laty najpiękniejsze momenty swojej kariery. Zdobył kilka bramek i znowu poczuł głód futbolu.

Przed sezonem 2013/14 zatrudnili go działacze Hellasu Verona, poszukujący doświadczenia po awansie do Serie A. Pewnie nikt w mieście Romea i Julii nie liczył na żadne strzeleckie popisy w wykonaniu Toniego – weteran miał wnieść do szatni trochę pewności siebie, przydać się w fizycznej walce z obrońcami rywali. Tymczasem Toni już w pierwszym meczu ligowym zaaplikował dwie sztuki Milanowi. I nie wyhamował do końca sezonu, notując aż dwadzieścia ligowych trafień, a na dokładkę dorzucając też do tego mnóstwo asyst. Ale to jeszcze nic. W kolejnych rozgrywkach toni ukąsił 22 razy i po raz drugi w karierze został capocannoniere. Jako 38-latek.

Tytuł spuentował golem w starciu z Juventusem.

W kolejnych rozgrywkach Toni zdobył już tylko sześć bramek, zaczęły go dręczyć urazy. Efekt? Hellas natychmiast zleciał do Serie B. Facet może nie trzymał tej drużyny w ekstraklasie w pojedynkę, ale na pewno był kluczowym elementem układanki. Transferowy majstersztyk Hellasu.

***

Gdyby Zlatan Ibrahimović jakimś cudem zdołał w 2020 roku przekroczyć barierę dwudziestu trafień w Serie A, oczywiście pojawiłby się na pierwszym miejscu powyższego zestawienia. Licząc dystans między datą jego urodzin a ostatnią kolejką ligowych zmagań, Szwed miałby na koncie 38 lat, siedem miesięcy i 21 dni. Ale to wcale nie uczyniłoby go najstarszym strzelcem gola w dziejach włoskiej ekstraklasy. Ten rekord należy bowiem do Alessandro Costacurty – były stoper Milanu znalazł drogę do siatki mając na karku przeszło 41 wiosen.

Jeżeli chodzi o najstarszych napastników z ligowym trafieniem na koncie, liderem jest legendarny Silvio Piola, który strzelanie zakończył jako czterdziestolatek. Dalej plasują się Francesco Totti (39 lat i 11 miesięcy) i Sergio Pellissier (39 lat i 9 miesięcy). Potem między innymi Toni, Gianfranco Zola, Filippo Inzaghi i Di Natale – wszyscy zamknęli licznik bramkowy w wieku 38. lat.

Jest kogo ścigać, jest do czego dążyć. Zresztą – czego jak czego, ale motywacji do zdobywania kolejnych bramek i bicia kolejnych rekordów Zlatanowi z całą pewnością nie zabraknie.

fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Weszło

Komentarze

0 komentarzy

Loading...