Reklama

Napoli zwycięskie, ale Gattuso wcale nie przyniósł nowej miotły

Jan Mazurek

Autor:Jan Mazurek

22 grudnia 2019, 23:00 • 4 min czytania 0 komentarzy

Jakkolwiek nie wyglądałby groźnie, jakkolwiek nie patrzyłby złowrogo, jakkolwiek nie przypominałby włoskiego macho rodem z kart książek Mario Puzo, Gennaro Gattuso nie może zaliczyć swoje startu w Napoli do szczególnie udanych. Po porażce z Parmą sprzed tygodnia, jego zespół musiał pokonać Sassoulo, żeby chociaż zasygnalizować, że jest w stanie ruszyć z miejsca i zacząć wyciągać się z bagna kryzysu. Udało mu się to, rzutem na taśmę wygrał, w dużej mierze za sprawą Piotra Zielińskiego, ale niech to nikogo nie zmyli, bo dalej nie wygląda to zbyt dobrze, a nawet wprost przeciwnie i nie ma w tym cienia przesady.

Napoli zwycięskie, ale Gattuso wcale nie przyniósł nowej miotły

W pierwszej połowie ekipa z Neapolu przypominała zbieraninę zombie. Pozbawiona życia, witalności, ambicji grupa, która stanowiła beznadziejne tło dla żywotnego rywala. Po trzech minutach gry mogło i powinno być 0:2, bo Duncan zdążył przestrzelić w bardzo dobrej okazji, a jeden z defensorów faworyzowanego zespołu z południa Włoch wybić futbolówkę z samej linii bramkowej. To Sassoulo prowadziło grę. To Obiang rządził w środku pola, a duet Traore-Boga skrzydłami, co chwilę napędzając kolejne akcje swojego teamu.

Długimi momentami Napoli nie było w stanie opuścić nawet własnej połowy. Przypominało to obraz nędzy i rozpaczy. Weźmy takiego Fabiana Ruiza, gość wiele razy udowadniał, że z piłką jest oswojony, nie boi się jej, potrafi rozegrać, nie panikuje, a tym razem wyglądał, jakby pomylił mecz piłkarski z grą w ”piłka parzy”. Elektrycznie przyjmował piłkę, żeby za chwilę stracić ją pod własną bramką w newralgicznym miejscu i zmusić, któregoś ze swoich kolegów z zespołu do rozpaczliwego ratowania efektów jego niefrasobliwości.

Malutkim światełkiem w tunelu była za to postawa Arkadiusza Milika, który zalicza fenomenalny miesiąc i ewidentnie widać to na boisku. Urósł. Jest pewniejszy siebie, nie boi się brać na siebie odpowiedzialności, kiwnąć. Sytuacja, w której wyszedł po futbolówkę na trzydziesty metr swojej połowy, ładnie przyjął górną piłkę, przerzucił sobie ją nad rywalem i technicznie odegrał do jednego z kolegów, tylko potwierdza, że ostatnie gole pozwoliły mu wejść na wyższy poziom.

Żeby jednak nie było, to absolutnie jesteśmy dalecy od twierdzenie, ze to był dobry mecz w jego wykonaniu. Nie był, bo raz, że nie miał za wiele okazji, a dwa, że nikt mu ich nie kreował, bo druga linia i skrzydła Napoli przez większość spotkania nie istniała.

Reklama

Szkoleniowiec gospodarzy, Roberto De Zerbi wygrał pojedynek taktyczny z Gattuso. Jego podopieczni gnoili rywali, dominowali nad nimi i po pół godziny gry zasłużenie prowadzili 1:0. Zresztą De Zerbi przewagę miał nawet w charyzmie swojego zachowania przy ławce trenerskiej. To on gestykulował bardziej spektakularnie, to on klaskał głośniej, to on krzyczał dobitniej. I to było znamienne.

Wszystko zmieniła druga odsłona spotkania. Nie wiemy, co stało się w szatni Napoli, ale musiały paść bardzo mocne słowa. Dalej nie wyglądało to specjalnie wybitnie, ale na pewno dużo efektowniej i efektywniej niż wcześniej. I duża w tym zasługa Piotra Zielińskiego. Polak robił przewagę swoją niebanalną techniką, nie zaliczał strat, pchał piłkę do przodu i stwarzał największe zagrożenie pod bramką Pegolo. I do tego stały za nim konkretne fakty.

Zielu najpierw zaliczył asystę przy bramce Allana, przy której, za pomocą sprytnego przepuszczenia piłki między nogami, czynnie uczestniczył również Milik. Potem polski pomocnik powinien zaliczyć drugie podanie zakończone golem, ale piłkarzom Sassoulo udało się rozpaczliwie wybić piłkę z linii bramkowej, a w ostatniej akcji spotkania, to właśnie Zieliński oddawał strzał, który Pegolo sparował na rzut rożny, po którym samobójczego gola wpakował sobie Obiang.

I skończyło się 2:1. Ostatnie kilkanaście minut uratowało wizerunek Napoli, które za sprawą dynamicznej trójki Callejon-Mertens-Zieliński przeprowadziło szereg atomowych i bardzo składnych ataków. Dzięki tej nawałnicy można powiedzieć, że to była wygrana zasłużona, sprawiedliwa i bezdyskusyjna, ale z drugiej strony powstaje pytanie: na ile była to nawałnica przemyślana, a na ile wynikająca z szaleństwa konieczności ratowania własnego tyłka przez liderów zespołu?

Niestety dla Gattuso, wydaje nam się, że druga opcja brzmi prawdopodobniej. Nie wygrał złoty plan trenera, nie wygrały ciężko wypracowane schematy, bo na to było za mało czasu, a raczej fakt, że Sassoulo zabrakło zwykłej jakości i sił, a Napoli w swoim składzie dalej ma wielu utalentowanych grajków. No cóż, na razie w Neapolu nie jest dobrze, przed Gattuso jeszcze dużo pracy, ale przynajmniej miło widzieć dwóch Polaków w wysokiej formie.

Reklama

Sassoulo 1:2 Napoli

29′ Traore – 57′ Allan, 90+4′ sam. Obiang

Fot. Newspix

Urodzony w 2000 roku. Jeśli dożyje 101 lat, będzie żył w trzech wiekach. Od 2019 roku na Weszło. Sensem życia jest rozmawianie z ludźmi i zadawanie pytań. Jego ulubionymi formami dziennikarskimi są wywiad i reportaż, którym lubi nadawać eksperymentalną formę. Czyta około stu książek rocznie. Za niedoścignione wzory uznaje mistrzów i klasyków gatunku - Ryszarda Kapuscińskiego, Krzysztofa Kąkolewskiego, Toma Wolfe czy Huntera S. Thompsona. Piłka nożna bezgranicznie go fascynuje, ale jeszcze ciekawsza jest jej otoczka, przede wszystkim możliwość opowiadania o problemach świata za jej pośrednictwem.

Rozwiń

Najnowsze

Weszło

Francja

Materazzi: Chciałbym porozmawiać z Zidanem. Nie oczekuję przeprosin

Arek Dobruchowski
10
Materazzi: Chciałbym porozmawiać z Zidanem. Nie oczekuję przeprosin

Komentarze

0 komentarzy

Loading...