W Ekstraklasie nie ma rzeczy niemożliwych. Nawet jeśli coś wydaje się dogmatem, może zostać w jednym momencie obalone. Dopiero co napisaliśmy na podstawie osiemnastu kolejek, że Arka Gdynia ma najsłabszych młodzieżowców w lidze. I co? Parę godzin później młodzieżowiec został jednym z bohaterów klubu z Trójmiasta. Wydawało się też, że Fabian Serrarens, choćby grał do końca świata i dzień dłużej, nigdy już nie znajdzie drogi do światła bramki. A znalazł!
Nie wiemy, jak Zagłębie Lubin podróżowało do Gdyni, ale to musiał być pociąg drugiej klasy z trzema przesiadkami, do tego zabrakło miejsc siedzących i trzeba było swoje odstać w korytarzu, ewentualnie opierając się o drzwi od kibla, gdy nikt nie korzysta. Trudno inaczej wyjaśnić, dlaczego goście wyszli dziś na boisko tak zamuleni i jednostajni w grze. Rywale tłamsili ich w każdym fragmencie meczu. Szybciej biegali, szybciej myśleli, agresywniej doskakiwali, więcej się ruszali i zmieniali pozycje. Sam Filip Starzyński nie mógł zrobić wszystkiego. Strzelił gola po rzucie karnym, oddał jedno groźne uderzenie z dystansu, trafił w słupek próbując zaskoczyć Pavelsa Steinborsa z nieoczywistej pozycji. Na tle kolegów jako jedyny przypominał piłkarza.
Co do karnego, gdyby nie udało się wygrać, w Gdyni znów mieliby poczucie wielkiej sędziowskiej niesprawiedliwości. Sędzia Łukasz Szczech podyktował bowiem jedenastkę typową dla ery VAR-u. Bez powtórek video nikt by tu nawet o karnym nie pomyślał. Walka o górną piłkę, Bartosz Białek zostaje lekko popchnięty przez Adama Marciniaka i dlatego obrywa z łokcia od Adama Dei. A że wszystko działo się na linii szesnastki, arbiter poszedł analizować zajście przed monitorem. Inna sprawa, czy można tu mówić o “jasnym i klarownym błędzie”, który uzasadniałby podparcie się telewizyjną technologią. Mamy poważne wątpliwości, ale jakby nie było, do faulu doszło. Koniec końców – klasyczne na dwoje babka wróżyła, Szczech się z tego wybroni.
Arce to nie zaszkodziło i dobrze, bo była zdecydowanie lepszym zespołem. Mateusz Młyński zrobił w piątkowy wieczór więcej niż wszyscy młodzieżowcy żółto-niebieskich od początku sezonu razem wzięci. Najpierw strzelił gola po dobrym prostopadłym podaniu Jankowskiego, a później ośmieszył Lubomira Guldana i zagrał tak, że uprzedzający Alana Czerwińskiego Jankowski musiał trafić z najbliższej odległości. Piłkarzem meczu wybieramy Jankowskiego, który dołożyłby jeszcze dwie asysty, gdyby Fabian Serrarens nauczył się strzelać.
Ale, ale, uwaga, prosimy o chwilę uwagi.
Serrarens po 665 minutach niemocy oddał wreszcie celne uderzenie w Ekstraklasie!
Jego jakość pozostawiała sporo do życzenia, Konrad Forenc kontrolowanie odbił piłkę. Działo się to jednak po najpiękniejszej akcji spotkania, w której sam Holender maczał palce. Wcześniej spudłował wolejem z paru metrów, a na koniec próbował posłać piłkę do bramki opuszczonej przez Forenca, ale siły w tym było tyle, że nawet Marcin Najman nie zostałby przewrócony. Gdyby “tylko” Serrarensa nie zawodziła skuteczność, naprawdę moglibyśmy go pochwalić, bo w typowo ekstraklasowych aspektach wymaganych od napastników dawał radę. Walczył z obrońcami, dobrze się zastawiał, utrzymywał przy piłce, potrafił poklepać z kolegami, mocno udzielał się w wysokim pressingu, który często zmuszał Zagłębie do prostych błędów. Jak tak dalej pójdzie, gdzieś tak do maja znajdzie wreszcie swojego gola.
Sytuacji Arka miała jeszcze więcej, że wspomnimy o minimalnie niecelnym strzale Michała Nalepy po uprzednim nawinięciu Patryka Szysza. Wystawienie tego ostatniego na skrzydle okazało się kiepskim pomysłem. A że Damian Bohar dziś wręcz sabotował grę, “Miedziowi” bokami nie stwarzali żadnego zagrożenia, chyba że pod swoją bramką. Damian Oko wchodząc na lewą obronę z Górnikiem Zabrze nawet zaliczył asystę, w Białymstoku zdołał się dostosować do reszty, ale w Gdyni wypadł dramatycznie. Non stop błędy w ustawieniu, przegrane pojedynki, niepewne interwencje. Nic dziwnego, że gospodarze atakowali głównie jego stroną. Na koniec wyleciał z boiska za drugą żółtą kartkę, co sprokurował prostym błędem technicznym. Aż dziw bierze, że trener Martin Sevela nie reagował. Zresztą, pierwszych zmian dokonał w 83. minucie. Z lekka późnawo.
Arka odniosła dopiero drugie domowe zwycięstwo, w sporej mierze przez błędy sędziów, o których niedawno wspominaliśmy w Niewydrukowanej Tabeli. Dzięki wygranej na pewno po tej kolejce pozostanie nad strefą spadkową. Zagłębie po dwóch triumfach znów wyhamowało i jest już pewne, że wiosną przystąpi do rywalizacji z bardzo rozczarowującej pozycji.
Fot. newspix.pl