– Bezbramkowy remis wydaje się być najrealniejszym pozytywnym scenariuszem. Każdy punkt będzie dużym sukcesem. Wiadomo, że będziemy próbować ich ukąsić jakimś kontratakiem, ale remis brałbym w ciemno. Hiszpanie są zdecydowanym kandydatem do tytułu, w ostatnich spotkaniach roznoszą rywali i są bardzo pewni siebie – mówi dziennikarz Przeglądu Sportowego, Dominik Piechota. Zapraszamy.
Z pierwszego koszyka Polska trafiła na Hiszpanię. Nie jesteśmy faworytami, prawda?
Zdecydowanie nie. Trzeba zachować wszelkie proporcje, ale o przepaści między piłkarskimi możliwościami i potencjałami obu nacji przekonaliśmy się podczas Euro U-21. Tam ta różnica była gigantyczna.
Jak porównałbyś te dwie reprezentacje?
W Hiszpanii funkcjonuje taki model, że jeśli jakiś utalentowany piłkarz z klubów pokroju Valencii odchodzi, to zaraz na jego miejsce wskakuje kolejny. Nie ma luki. Nie ma pustki, bo zaraz wypełnia ją kolejny talent. Szkolenie na Półwyspie Iberyjskim stoi na najwyższym światowym poziomie. To są ich następcy. I tak to też wygląda w reprezentacjach. Styl gry wszystkich kadr jest bardzo podobny i przekłada się to na dorosłą drużynę. Wystarczy spojrzeć na eliminacje do Euro 2020. Dwóch selekcjonerów – zaczynał Luis Enrique, potem zespół prowadził Robert Moreno – skorzystało z usług ponad trzydziestu zawodników w samych kwalifikacjach. Kosmos. Na jedno zgrupowanie powołujesz przecież dwudziestu trzech-pięciu gości, a tam przemiał był taki, że jest to trudne do wyobrażenia dla kogoś z innego kraju.
Widziałeś tę reprezentację, która znajdowała się w formie, o której mógłbyś powiedzieć, że jest w pełni ukształtowana?
Na dzisiaj, tak naprawdę, trudno powiedzieć jest, jaki ten zespół będzie miał kształt. Prawie całe eliminacje prowadził ich Moreno, wcześniej asystent Enrique. Wprowadził Hiszpanów na duży turniej z pierwszego miejsca w tabeli grupy, ale po zakończonych kwalifikacjach federacji znów oddała drużynę w ręce Enrique, który poczuł się zdradzony przez swojego zastępcy. Odszedł z pracy przez rodzinną tragedię, jego córeczka była śmiertelnie chora, zmarła po kilku miesiącach i on sam poczuł, że jest już gotowy na powrót.
Padły mocne słowa.
Nazwał Moreno zdrajcą. Pewnie dlatego, że ten poczuł się za pewnie, sam chciał poprowadzić Hiszpanów w Euro i oddać drużynę dopiero po czempionacie. Chciał się pokazać, wykorzystać moment, wypromować. Lucho zarzucił mu też, że przestał się interesować jego życiem, choć wcześniej wiele lat pracowali razem i uważał go za przyjaciela. Były trener Barcelony zasugerował, że stanowisko selekcjonera reprezentacji zmieniło Moreno, który nie odwiedzał go tak często, jak wcześniej, nie wspierał w najtrudniejszych momentach, tylko realizował własne interesy pod jego nieobecność. Moreno przeciwstawił słowo przeciw słowu i stwierdził, że według niego niewiele się zmieniło i do teraz sam nie wie, dlaczego został tak brutalnie potraktowany. I że to dalej jest dla niego tajemnica. Rywalizacja o stołek.
Moreno udało się zbudować zespół wedle swojego sposobu czy był bardziej kontynuatorem myśli Enrique?
Zaczął budować zespół po swojemu. Powoływał innych piłkarzy. Widać to nawet po ostatnim zgrupowaniu – masa debiutantów. Pierwszy gol Daniego Olmo, Torres z Villarealu, Gerard Moreno. Sprawdzał mnóstwo nowych twarzy i miał zupełnie inną koncepcję na ten zespół niż Lucho. O tyle to jest zmiana dziwna i dla nas zaskakująca, że niedługo może okazać się, że eliminacje nie będą dla nas punktem odniesienia. Enrique może budować zespół na modłę swoich początków z Ligi Narodów. Hiszpania grała wtedy z Anglikami, z Chorwacją i myślę, że to może być lepsza wskazówka niż eliminacje. Sytuacja czysto ludzka. Jeśli Enrique poczuł się zdradzony przez Moreno, to naturalnie trudno wyobrazić sobie, żeby stwierdził, że pomysł Moreno zażarł, to ja będę robił to samo. Wprost przeciwnie. Będzie szukał swoich rozwiązań i koncepcji, które już przecież wypaliły i byliśmy pod wrażeniem jego kreatywności. To za jego czasów ogrywali Anglików, ogrywali Chorwatów i zachwycaliśmy się, że dawno nie widzieliśmy takiej Hiszpanii. Oczywiście, punkty w Lidze Narodów potracili, ale momentami La Roja przypominała Barcelonę z najlepszych czasów Lucho z wielkim trio z przodu. Tak czy inaczej, federacja całą sprawę szkoleniową rozegrała niesmacznie, pozostało mnóstwo smrodu, ale to są takiej klasy piłkarze, że absolutnie nie sądzę, żeby to na nich wpłynęło negatywnie. Nie jedną taką zmianę w życiu widzieli, a Enrique też cieszy się wśród nich wielkim szacunkiem i poważaniem.
Jedyne ewentualne niebezpieczeństwo w kontekście Hiszpanii jest takie, że jakość tej pracy Enrique, po życiowej tragedii, nie będzie już taka sama. Może wrócić rozgoryczony i wpłynie to na relacje międzyludzkie, ale to chyba jedyna taka rzecz, do której można by mieć jakiekolwiek wątpliwości. Jego warsztat sam w sobie broni się znakomicie.
Jaki sposób gry bywał skuteczny przeciw Hiszpanii w ostatnich miesiącach czy latach?
W tym roku Hiszpanie nie przegrali żadnego spotkania i tylko dwa razy w nich remisowali. Przydarzyły im się dwie wpadki w Skandynawii ze Szwecją i Norwegią podczas jednego zgrupowania. Tam była taka chwila niemocy. Odbiły się na nich testy personalne i fakt, że poczuli się trochę zbyt pewnie. Awans mieli praktycznie w garści, odpuścili sobie trochę, mieli szykowane jakieś imprezy i wydawało im się, że wszystko już im się należy. Jak zagrać z Hiszpanami? Recepta nie jest prosta. Na pewno trzeba grać defensywnie. Być perfekcyjnie ustawionym, blisko siebie. Nie stać nas na wysoki pressing, nigdy tak nie graliśmy, więc trzeba będzie się cofnąć. Tak robiliśmy z Austrią w eliminacjach i taka gra może przynieść jakieś korzyści. Trudno być jednak perfekcyjnym w trzymaniu odległości między strefami, bo piłka będzie cyrkulowała niesamowicie szybko. Od razu trzeba będzie wykorzystywać moment na doskok do rywala z piłką, bo on nie może mieć ani sekundy na zastanowienie. W innym razie on to skrzętnie wykorzysta. Widzieliśmy to na Euro U-21. Ekipa Czesława Michniewicza zostawiła przeciwnikom za dużą przestrzeń czasową. Staraliśmy się bronić, ale brakowało w tym agresywności. Przypominało to grę w piłkę ręczną. Oni rozgrywali piłkę po obwodzie i tylko czekali, aż znajdą miejsce, żeby wykorzystać jakieś złe ustawienie naszej defensywy. I to im się udawało.
Nie może być takich momentów, że Fabian Ruiz będzie dostawał futbolówkę przed naszym polem karnym, bo to oznacza, że będzie mógł oddawać strzały, a w jego przypadku jedno na trzy uderzenia, kończy się pięknym golem. Harówka fizyczna i mądre przetrzymywanie piłki – to będzie kluczowe. Nieoceniony może okazać się Piotrek Zieliński, którego umiejętności techniczne mogą pomóc nam w wyprowadzeniu Hiszpanów z ich komfortu. Oni nie mogą posiadać piłki przez siedemdziesiąt procent czasu. Wyjście z kontratakiem będzie musiało być konkretne, bo w innym razie skończy się na wywaleniu piłki przed siebie i nawrotem akcji Hiszpanów na naszej połowie. Do tego nie można doprowadzić. Nie będzie łatwo, choć rywale też nie są przecież nieomylni.
Będzie bardzo trudno.
Nasze szanse oceniam na bardzo nikłe. Po tym meczu mogą pojawić się krytyczne głosy wobec Roberta Lewandowskiego, że niewiele wskórał, ale też pewnie nie będzie miał za wielu okazji, żeby cokolwiek zrobić. Niewykluczone, że skończy się na trzech okazjach na cały mecz. I to może nam wystarczyć, jeśli uszyjmy z tego coś sensownego i dołożymy do tego perfekcyjną defensywę.
Ktokolwiek by w Hiszpanii nie zagrał, to tam zaplecze jest tak duże, że na miejsce każdego nieobecnego zaraz wskakuje inny, równie dobry zawodnik. Jeśli tam przyszedłby jakikolwiek trener świata, to znalazłby piłkarzy do każdej swojej koncepcji. Możesz grać defensywnie z Rodrim i Busquetsem, możesz grać ofensywnie z Thiago, możesz grać niesamowicie szybkimi skrzydłowymi, możesz grać technicznie przez środek, możesz grać bez flanek. Wydaje się, że mogą mieć problemy ze środkiem obrony, bo powoływany był duet z Villarealu – Albiol i Torres – i tam dopatrywałbym się największej przestrzeni do szukania przewag. Wiadomo jest jeszcze Ramos, który jest pewniakiem, ale dalej trwa poszukiwania kogoś do pary. Nie ma kogoś takiego jak Pique. Lewandowski może być w stanie wykorzystać swój talent przeciw nim. Inna sprawa, że będzie trochę osamotniony.
To jest zespół dużo bardziej elastyczny niż kiedyś.
Dokładnie. Jak przypomnimy sobie sukcesy Hiszpanów z minionych lat – za wyjątkiem Euro 2008 – to zawsze dominowali tam piłkarzy Barcelony i Realu. W ten sposób powstawał kręgosłup, na którym to wszystko się opierało i zawodnicy z innych klubów za bardzo nie mieli do tej reprezentacji dostępu. Dzisiaj w jednym ze spotkań Hiszpanii na boisko wyszło w pierwszym składzie jedenastu zawodników z jedenastu różnych klubów. Fenomen. Sytuacja nie do pomyślenia do tej pory. Doskonale pokazuje elastyczność i mieszankę różnych stylów tej ekipy. Wystarczy spojrzeć na kadrę, którą powołał Robert Moreno, w której największą, bo czteroosobową reprezentację, miał Villareal. Z Barcelony, Atletico i Realu jeździ po dwóch zawodników.
Był taki moment, że wszyscy mówili, iż na całym świecie wszyscy wiedzą, jak gra Hiszpania. Że doszli do ściany, wyczerpała się formuła i już nic z tego więcej nie wyciągnął, bo tiki taka stała się oczywista. Brakowało nowości, ale nowi trenerzy wprowadzili stosowne innowacje. Gra dalej opiera się na posiadaniu piłki, ale do tego doszło więcej konkretów. Nie ma już sztuki dla sztuki. Więcej jest gry wertykalnej, szybszej, szukania błędów, luk w obronie, prostopadłych podań. Gra La Roja się zmieniła. Na dziś dzień nie da się powiedzieć, kto wyjdzie w czerwcu w pierwszym składzie Hiszpanii. Może gdyby dalej pracował tam Moreno, to bylibyśmy w stanie coś przewidywać, ale w tej chwili wszystko będzie zależało od koncepcji Lucho, który będzie wdrażał swoje rozwiązania. Nie będzie mógł zlekceważyć takiego Gerarda Moreno, który ma dwadzieścia siedem lat, nigdy nie grał w młodzieżówkach, nigdy nie zapowiadał się jakoś wybitnie, a w dotychczasowych trzech meczach w reprezentacji ma trzy gole. Enrique nie może go nie powołać, a wcześniej nigdy nie widział go w swojej drużynie.
Więcej będziemy wiedzieć po marcowych zgrupowaniach. Kiedy Lucho szykował sobie kadrę pod pierwsze zgrupowania, to przygotował sobie listę ponad osiemdziesięciu zawodników, których brał pod uwagę. Myślę, że teraz ta lista będzie jeszcze szersza. I wszyscy ci zawodnicy są na wysokim poziomie. My możemy tylko pomarzyć o takim komforcie.
To nie będzie jednak tak, że Enrique będzie miał tylko osiem miesięcy i pojedyncze zgrupowania, żeby przygotować Hiszpanię do turnieju. On zna ten zespół od dawna.
Miał czas, jego koncepcja już się zazębiała, ma swoich ulubieńców, Thiago będzie odgrywał u niego bardzo ważną rolę i nawet kiedy Moreno zaczynał swoją pracę w reprezentacji, to był cały czas w kontakcie z Lucho, który na pierwsze mecze, pod wodzą swojego zastępcy, miał możliwość powoływania tych zawodników, których uważał za tego wartych. Moreno prowadził zespół w oficjalnych spotkaniach, ale cały czas znajdował się w kontakcie telefonicznym z Enrique, który sterował tym wszystkim z tylnego siedzenia. Doskonale wie, czego się spodziewać i na pewno ma już plan na ten turniej, którego przedwstęp zobaczymy w marcu. Spodziewałbym się ekipy podobnej do tej z Ligi Narodów.
Widzisz Hiszpanów w roli faworytów Euro 2020 i jaki wynik meczu z Polską brałbyś w ciemno?
Bezbramkowy remis wydaje się być najrealniejszym pozytywnym scenariuszem. Każdy punkt będzie dużym sukcesem. Wiadomo, że będziemy próbować ich ukąsić jakimś kontratakiem, ale remis brałbym w ciemno. Hiszpanie są zdecydowanym kandydatem do tytułu, w ostatnich spotkaniach roznoszą rywali i są bardzo pewni siebie. Fajnie opowiadał o tym Gerard Moreno, który stwierdził, że choć nigdy nie był w tej kadrze, to doskonale wiedział, jak ona gra, bo był w niej zwyczajnie zakochany. Oglądał jej każdy mecz, chłonął ją i uwielbiał. Wiedział, jakiego profilu zawodnika ta reprezentacja potrzebuje i te słowa są dobrym opisem profilu każdego wchodzącego do tej drużyny zawodnika. Są filary, jak Busquets czy Ramos, ale pojawiają się też nowe perełki, jak Olmo czy Ruiz, i to też są piłkarze, którzy z miejsca mogą tam wejść i robić wielką robotę. To ogromna siła.
ROZMAWIAŁ: JAN MAZUREK
Fot. Fotopyk