O tym, że – szczególnie w piłce nożnej – los to figlarz, nie trzeba raczej nikogo przekonywać. Namacalne dowody raz po raz przynosi to światowy, to rodzimy futbol. Ostatnim jaskrawym przykładem magicznego ukarania oszustw była Polonia Warszawa – kupując licencję od Groclinu podpisała kontrakt z futbolowym diabłem, który wrócił w postaci Ireneusza Króla i czwartoligowej banicji. Kupujesz licencję? Licz się z tym, że kiedyś opchną twoją. Albo wywiną jeszcze lepszy numer, tak jak np. okręgowy związek piłkarski wywinął Odrze Wodzisław.
Piszemy “Odrze Wodzisław”, choć tak naprawdę ów klub to jakiś potworek żerujący na tradycjach niedawnego ekstraklasowca oraz wynikach sportowych Startu Bogdanowice. Zacznijmy bowiem opis tej całej afery od momentu kluczowego – absurdalnej decyzji, by po upadku Odry nie zaczynać “prawilnie”, od najniższych lig, ale połączyć się właśnie z owym Startem Bogdanowice, zresztą z sąsiedniego okręgu, przejmując jego miejsce w ligowej hierarchii (III liga) i barwy, tradycję oraz historię “starej” Odry. W wyniku legalnego (podbitego przez związek i bardzo cichego w mediach, nad czym wypada ubolewać) szwindla, Odra ominęła to, co spotkało choćby Polonię Warszawa czy ŁKS, o starszych przykładach Lechii Gdańsk czy Piasta Gliwice nie wspominając. To wszystko tym dziwniejsze, że przecież afery o możliwość “przywracania” zasłużonych klubów od IV, albo okręgowej ligi, zamiast startu od dołu, czyli B-, lub C-klasy dość długo gościły na jedynkach w gazetach, czasopismach i internetowych portalach.
Zostawmy jednak dość haniebne wchłonięcie Startu Bogdanowice, skupmy się na pokłosiu tej decyzji. Otóż kilkanaście miesięcy później, Odra-Start spadła do czwartej ligi. Pojawiło się pytanie – czy powinna spadać do IV ligi odpowiedniej dla Bogdanowic, czy raczej tej dla Wodzisławia Śląskiego? Okręgowe związki nie miały wątpliwości – Odra może się nazywać nawet Manchester United Turyn Stalowa Wola, gra na bogdanowickiej licencji i właśnie do tej IV ligi zostanie przydzielony. Odra postanowiła wyprostować tę “niezgodność terytorialną” i przenieść się do swojego, śląskiego związku, pozbywając się ostatniej pozostałości Startu Bogdanowice, czyli przynależności do Opolskiego ZPN.
I w tym momencie cwaniactwo sprzed lat zostało wynagrodzone przez dziadków z okręgowego związku. Jasne, nie są oni tu żadnymi pozytywnymi postaciami, skoro wniosek o przyjęcie do Śląskiego ZPN odrzucili z uwagi na “błąd w podaniu”, jakim było użycie nazwy “APN Odra Wodzisław Śląski” zamiast “APN Odra Wodzisław Śląski sp. z.o.o.”. Generalnie farsa, którą pewnie byśmy skrytykowali, gdyby nie… poczucie elementarnej sprawiedliwości. Dalsze losy Odry to już bowiem czysty czarny angielski humor – wykreśleni z Opola nie są w stanie zagrać w tamtejszej IV lidze, a na Śląsku nikt ich nie chce. Rozpatrzenie odwołania jest wyznaczone po starcie ligi, więc Odra praktycznie rzecz ujmując, jest w ciemnej, głębokiej dupie, prawdopodobnie nigdzie nie zagra, a jedyne, na co ich w tym momencie stać to listy otwarte do Zbigniewa Bońka, w których żalą się na okręgowe związki.
Chcieliście wydymać Freda? Przeskoczyliście sportowo lepszych rywali drobnym handlem ze Startem Bogdanowice? No to teraz Fred wydymał was. Równie niesprawiedliwie, wykorzystując nieprecyzyjne zapisy, ale przecież sami pluskaliście się w tym bagnie grając jako Wodzisław Śląski w lidze, która należała do Bogdanowic. Nosił wilk razy kilka, kto pod kim dołki kopie, kto mieczem wojuje – bez różnicy, jakie gminne mądrości zacytujemy – los się zemścił.
Rozwiązanie, które zaproponowalibyśmy działaczom i kibicom Odry to próba startu (ironia losu…) od dołu. Nie startu od Startu, ale od najniższych lig, z dumą i honorem zdobywając kolejne awanse na boisku, a nie przy negocjacyjnym stole. Ba, kibicujemy nawet, by Odrze “za zasługi” pozwolono na uregulowany prawnie początek w nieco wyższej lidze, tak jak umożliwiono ŁKS-owi i Polonii Warszawa. Jednak w obecnej sytuacji płacz wodzisławian jest groteskowy.
I warto, by pamiętali o tym wszyscy działacze i kibice korzystający z dróg na skróty. Skoro już jesteśmy przy tych powiedzonkach ludowych, warto przywołać jeszcze jedno: kto drogi prostuje, w polu nocuje.
Fot. FotopyK