Nie chcemy zapeszyć, ale jest szansa, że przerwa reprezentacyjna dobrze zrobiła piłkarzom Ekstraklasy. To pierwszy wniosek, który przychodzi nam do głowy po spotkaniu Górnika Zabrze z Wisłą Płock, w którym dwa zespoły wyglądały tak, jakby stęskniły się za:
a) graniem w piłkę
b) wygrywaniem.
Ostatecznie dostają w nagrodę po jednym punkcie, czyli dość słabo, bo dokładnie tak samo wyceniany jest bezbramkowy paździerz, ale spokojnie – prezentowanie takiej postawy w każdym kolejnym meczu na dłuższą metę powinno oznaczać zwycięstwo.
Jesteśmy zaskoczeni tym bardziej, że gospodarze to przecież jedna z najnudniejszych ekip tego sezonu. Zabrzanie mają tak kreatywnych pomocników, że ŁĄCZNIE jesienią zaliczyli oni zero asyst w ligowych potyczkach. O Wiśle Płock też trudno było mówić, że gra z rozmachem. Nafciarze świetnie punktowali, ale dlatego, że wyciskali ze swojej gry maksimum. Tymczasem w bezpośrednim starciu okazało się, że można.
W przypadku Górnika, przynajmniej takie mamy wrażenie, kluczowe było przebudzenie Igora Angulo. Brakowało ostatnio dobrej gry Baska, a nie brakowało za to głosów, że powoli się 35-latek kończy. Jeśli tak, to życzylibyśmy sobie i wam, żeby każdy schodzący ze sceny piłkarz przynajmniej od czadu do czasu dawał takie popisy. Hiszpan w dzisiejszym meczu:
– otworzył wynik spotkania strzałem zza pola karnego, gdy piłkę wyłożył mu Uryga,
– strzelił drugą bramkę (na 2-2) po akcji Sekulicia i świetnym dograniu Wolsztyńskiego,
– mógł zaliczyć przynajmniej dwie asysty, ale skuteczność jego i skuteczność kolegów to dwie różne sprawy.
Innymi słowy – błysnął zarówno wykończeniem, jak i przeglądem pola oraz jakością zagrań. Jasne, można przyczepić się do tego, że na dobrą sprawę napastnik Górnika mógł kończyć mecz z hat-trickiem, ale znajmy umiar. Zajmijmy się lepiej na przykład wykończeniem Davida Kopacza, bo chłopak to coraz większe nieporozumienie. Snuje się po boiskach Ekstraklasy już grubo ponad 600 minut, a goli i asyst z tego nie ma. A tylko dziś 20-latek miał trzy świetne sytuacje strzeleckie i dwa razy bardzo dobrze zapowiadające się akcje kończyły się na jego niedokładnych podaniach.
Jeśli dotyk Midasa zamieniał wszystko w złoto, to można powiedzieć, że dotyk Kopacza zamienia (prawie) wszystko w… no, sami wiecie.
Ale dobra, bo przecież nie tylko Górnik dziś oglądaliśmy. W przypadku Wisły Płock rozczarował nas trochę Dominik Furman, ale nawet na plus można zaliczyć Nafciarzom to, że przy jego nie najlepszej grze ekipa strzeliła dwa gole i momentami naprawdę dobrze wyglądała. Choć przy pierwszym trafieniu swój udział reprezentant miał – po jego wrzutce z rożnego piłkę głową przedłużył Szwoch, potem mieliśmy zgranie Marcjanika, a następnie trafienie z bliska Ricardinho. Druga bramka to już konterka, po której Merebaszwili pokonał Chudego – Gruzin najpierw trochę zgłupiał, bo miał mnóstwo czasu i pieprznął w Słowaka, ale dobitka okazała się skuteczna.
Więcej goli nie odnotowaliśmy, ale wisiały w powietrzu. Po kilka skutecznych interwencji zaliczyli Chudy i Daehne (choć Niemiec też wywoływał pożary). Gdy oni zawodzili, były wybicia z linii bramkowej (Marcjanik i Bochniewicz). A na dokładkę, już w samej końcówce, Matras trafił w słupek.
Temperatura meczu wysoka była również za sprawą sędziowskich kontrowersji. Weźmy tę drugą akcję bramkową Nafciarzy. Najpierw sędziowie sprawdzali, czy nie powinni gwizdnąć ręki Rasaka, a później analizowali, czy Gruzin przypadkiem nie był na spalonym. Trochę to trwało, ale ostatecznie podjęli słuszne decyzje. Tak samo jak w sytuacji z kopnięciem Jimeneza przez Furmana. To bardzo ciekawy materiał pod dyskusję na temat słuszności przepisów i postawy samych piłkarzy. Dlaczego? Kontakt nie spowodował upadku Hiszpana, zawodnik nic sobie z niego nie zrobił i oddał uderzenie (nieskuteczne), ale był na tyle wyraźny, że odrobina aktorstwa zapewne oznaczałaby jedenastkę. Z jednej strony brawa dla Jimeneza, z drugiej – ostatecznie na swojej postawie zyskał niewiele.
Ale niewątpliwie świat byłby piękniejszym miejscem, gdy wszyscy zachowywali się w ten sposób. I gdyby we wszystkich ligowych potyczkach działo się tak wiele.
Fot. FotoPyK