Wiele się może nie podobać w kadrze Jerzego Brzęczka, bo chyba wciąż nikt nie jest przekonany na 100 procent, że zdobędziemy na tym Euro chociaż punkt, natomiast z drugiej strony też nie jest tak, że selekcjoner wszystko robi źle. Stara się, ale czasem jednak można wskazać pozytywy. Dobra, żartuję, naprawdę chciałem dzisiaj Brzęczka pochwalić, bo podoba mi się próba przewietrzenia tej szatni.
To w paru przypadkach Brzęczkowi wychodzi i oczywiście najlepszym przykładem jest Sebastian Szymański, którego – gdybym miał wybrać najlepszą piątkę eliminacji – mógłbym w tym wąskim gronie zmieścić. To nie było takie oczywiste, żeby zaufać akurat jemu, bo chłopak nie ma liczb w lidze rosyjskiej, a my cierpimy na nadmiar skrzydłowych, którzy pobiegną, wrzucą, ale po co i do kogo, jakby ich zapytać, nie mieliby pojęcia. Szymański to mimo wszystko nie ten przypadek.
No, dość powiedzieć, że ma lepsze cyferki w tych eliminacjach niż Zieliński, ale wiadomo: nie ma co porównywać, Zieliński jest od napędzania akcji pod chorągiewką własnej bramki.
Podoba mi się w Szymańskim brak kompleksów, co było widać już od meczu z Łotyszami. Ktoś powie, że z Łotyszami to nikt nie może mieć kompleksów, ale nie z takimi rywalami nasze – podobno – wielkie talenty potrafiły się palić. A Szymański nie, chciał być wszędzie, brać udział w każdej akcji, fajnie to wyglądało. Potem też nie zawodził, ukoronowaniem był gol ze Słowenią, który doceniam, gdyż nie należał do prostych technicznie – mało czasu, spadająca piłka, trzeba było ją dobrze nakryć i puścić w jedyne możliwe miejsce.
Nie mam wątpliwości: na dziś nasze podstawowe skrzydła to Grosicki – Szymański, reszta jest daleko w tyle. Frankowski, którego z przygodami też zresztą wprowadza trener, to półka niżej.
Pojawił się Kędziora, który tylko pojawiał się wcześniej, ale siłą rzeczy – po odejściu Piszczka – komuś trzeba było zaufać i padło na niego. Początki miał różne, ale ostatnio zaczął rosnąć i pewnie jakaś ręka selekcjonera w tym jest. Następny: Jóźwiak. Kilka minut, prawda, ale też w jakich warunkach – dwie zmiany wykorzystaliśmy w pierwszej połowie, obie poniekąd wymuszone, a trzecią był właśnie Jóźwiak. Nie Piątek czy ktokolwiek inny, tylko debiutant. A wynik mieliśmy na styku, mimo że graliśmy o złote kalesony.
W ważnym meczu, z Austrią u siebie, 90 minut dostał Bielik. I brawo.
Mam nadzieję, że to nie koniec, Brzęczek cały czas powinien iść w tym kierunku, byśmy nie musieli się zastanawiać, czy Błaszczykowski po raz kolejny doprowadzi do zmartwychwstania swojej kariery, czy Rybus jest w stanie przetrwać miesiąc bez kontuzji.
No i dla mnie – jeśli tylko utrzyma formę – następny w kolejce powinien być Karbownik. Chociażby z myślą o lewej obronie. Nieważne, że jest bardzo młody, bardzo młodzi ludzie też grają w piłkę, ba, powinni. Sprawdzić go przed Euro, co nam szkodzi? To nic nie kosztuje. Jak się spali, trudno, wróci kiedy indziej, jak odpali, będzie świetnie.
Czyli tak: z wielu zadań Brzęczek wciąż się nie wywiązał. Ta reprezentacja jeszcze nie tworzy drużyny, nie ma stylu, cały czas jest uzależniona od Lewandowskiego, co rozliczyło nas na mundialu. Natomiast awans jest i – co moim zdaniem ważniejsze – do zespołu dochodzą nowe twarze, które są wprowadzane dość sensownie.
Pochwaliłem? Pochwaliłem. Więc jak zobaczę budowanie pomocy wokół Błaszczykowskiego, to się wkurwię.