Mecze Górnika z Legią to ligowe klasyki, a w ostatnich latach potrafiły dostarczyć wielu emocji. Z jednym zastrzeżeniem: jeżeli odbywały się w Zabrzu. Tam gospodarze nieraz potrafili gościom ze stolicy mocno zaleźć za skórę. Gdy jednak Górnik przyjeżdża na Łazienkowską, dopada go jedna wielka niemoc. Dlaczego teraz miałoby być inaczej?
Po raz ostatni klub z Roosevelta wygrał na stadionie Legii w październiku 1998 roku. 21 lat temu. W składzie byli wtedy m.in. Michał Probierz, Kamil Kosowski, Jacek Wiśniewski (jego syn spróbuje dziś postawić się piłkarzom “Wojskowych”) i… trener Marcin Brosz, który wszedł na niecałe pół godziny. Od tamtego czasu prawie zawsze w łeb. Ostatnich 17 wyjazdów do stolicy to 15 porażek i 2 remisy. Passa porażek z rzędu aktualnie wynosi sześć.
ETOTO WYGRANĄ LEGII WYCENIA PO KURSIE 1,45, FAWORYT JEST JEDEN
Zdecydowanym faworytem jest więc Legia i to nie tylko dlatego, że przemawia za nią historia. Podopieczni Aleksandara Vukovicia ogarnęli się, mają na koncie trzy kolejne zwycięstwa, w tym 7:0 nad Wisłą Kraków. Górnik natomiast na ligową wygraną czeka od ośmiu kolejek. Gdy pokonywał Koronę Kielce, dzieci mogły jeszcze spać do woli, bo były wakacje.
Idziemy zatem na przekór i próbujemy znaleźć powody, dla których tym razem miałoby być inaczej niż zwykle i przynajmniej jeden punkt pojedzie do Zabrza. Postaraliśmy się, żeby nie chodziło o argumenty typu “każda passa ma swój koniec” lub “logikę” Ekstraklasy.
1. Górnik rzadko przegrywa. Piłkarze Brosza co prawda nie wygrali od 25 sierpnia, ale patrząc na to od jasnej strony księżyca, z tych ośmiu meczów przegrali zaledwie dwa. Teraz mają na koncie cztery z rzędu remisy 1:1.
2. Górnik lubi grać na stadionach faworytów. Zabrzanie dobrze się czują w roli pretendenta, zwłaszcza w wyjazdowych starciach z potentatami. Trzy ostatnie wyjazdy to remisy w Szczecinie, na Cracovii i w Gdańsku. Za każdym razem akcje przeciwnika stały zdecydowanie wyżej. Podopieczni Brosza mogli grać klasykę, czyli bronić na swojej połowie i szybko kontrować, szukając też swoich szans po stałych fragmentach gry. I tutaj dochodzimy do punktu następnego.
3. Stałe fragmenty. W pierwszym sezonie po awansie błyszczeli Rafał Kurzawa i Damian Kądzior, a ich dośrodkowania z rzutów rożnych i wolnych były jedną z największych broni Górnika. Potem trochę się to rozmyło. Na początku tego sezonu ekipa z Roosevelta w ogóle nie wykorzystywała jednego z potencjalnych atutów, co mocno doskwierało trenerowi. W ostatnim czasie nastąpił jednak przełom, Szymon Matuszek po wrzutkach z kornerów trafiał do siatki Cracovii i Piasta. Coś się ruszyło, a nie ma co ukrywać: z Legią w pierwszej kolejności właśnie w taki sposób będzie można stworzyć sytuacje. Nie wolno także zapominać o wyrzutach z autu. Legia jako jedyny zespół Ekstraklasy ma na koncie dwa stracone gole w ten sposób.
JEŚLI GÓRNIK PRZEŁAMIE NIEMOC W WARSZAWIE, BĘDZIE MOŻNA DOBRZE ZAROBIĆ W ETOTO. WYGRANA GÓRNIKA – KURS 6,30. REMIS – 4,45
4. Solidna defensywa. Choć ostatnio Przemysław Wiśniewski lubi kiksować, swoimi nieporadnymi zagraniami pomagał Lechii i Piastowi, to generalnie Górnik wciąż posiada dobrą obronę. Lepszą – i to nieznacznie – mają tylko Piast, Pogoń i właśnie Legia, która straciła o bramkę mniej. Zabrzanie w tym sezonie dostawali po trzy gole z Jagiellonią i Lechem, ale w pozostałych dwunastu meczach albo zachowywali czyste konto (cztery razy) albo nie pozwalali przeciwnikowi na więcej niż jedno trafienie. Kibicom Górnika pozostaje nadzieja, że dziś w tyłach zostanie wcielony w życie właśnie ten scenariusz.
5. Legia wyczerpała limit szczęścia. Okej, to trochę argument, którego chcieliśmy uniknąć, musimy jednak o ten wątek zahaczyć. Z Wisłą fart nie był Legii do niczego potrzebny, ale z Lechem i Arką go nie brakowało. Dotyczy to szczególnie minionej kolejki, gdy sędziowie dwukrotnie nie przyznali Arce rzutu karnego, choć powinni. Wcześniej natomiast po stronie Legii stanęli Karlo Muhar i Mickey van der Hart, którzy sprezentowali jej dwa gole. Zakładamy, że zawodnicy Górnika takich bonusów rozdawać nie będą, a arbitrzy tym razem staną na wysokości zadania, nawet jeśli chodzi o Mariusza Złotka z asystentami.
***
To wszystko oczywiście argumenty przy założeniu, że spoglądamy w stronę zabrzańskiej jedenastki mocno przychylnym okiem. W praktyce będziemy naprawdę zaskoczeni, jeśli Legia w sobotni wieczór nie zwycięży. Również (nie)logika Ekstraklasy zdaje się mieć swoje granice.
Fot. Michał Chwieduk/400mm.pl