Reklama

Zawodniczki kontra selekcjoner, czyli ciąg dalszy afery w siatkarskiej kadrze

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

07 listopada 2019, 17:10 • 3 min czytania 0 komentarzy

Na kontratak nie trzeba było długo czekać. Siatkarki reprezentacji Polski wydały oświadczenie, w którym wymieniły faktyczne powody konfliktu z trenerem Jackiem Nawrockiem, jednocześnie zaprzeczając aby jednym z nich było faworyzowanie młodszych zawodniczek. Swoje stanowisko przedstawił również sam szkoleniowiec. Nie chcemy wyjść na pesymistów, ale znalezienie kompromisu w tej sytuacji zdecydowanie nie będzie łatwe.

Zawodniczki kontra selekcjoner, czyli ciąg dalszy afery w siatkarskiej kadrze

O konflikcie siatkarek ze szkoleniowcem pisaliśmy już wczoraj. Czasu nie minęło wiele, ale wydarzyło się naprawdę sporo. Swoich stron bronili prezes PZPS Jacek Kasprzyk oraz kapitan kadry Agnieszka Kąkolewska, a następnie oświadczenia wydali kolejno reprezentantki Polski oraz trener Nawrocki. Na jaw wyszedł cały konflikt, którego naturalnie, nikt nie zamierzał ujawniać. Cóż, śliwka już dawno wpadła w kompot. Jak można było się spodziewać, siatkarki zaprzeczyły, aby przyczyną konfliktu było faworyzowanie przez szkoleniowca 18-letniej Magdaleny Stysiak.

Z drugiej strony, wspomniana zawodniczka oraz 20-letnia Maria Stenzel, jako jedyne nie podpisały się pod petycją (gwarantującej, że przeciwko Nawrockiemu stoi niemal cała kadra, a nie tylko jej przedstawicielki Malwina Smarzek-Godek oraz Joanna Wołosz), którą reszta kadry wystosowała do prezesa PZPS. Największą bombą okazało się potwierdzenie plotek o romansie jednego z asystentów szkoleniowca z jedną z zawodniczek. Rzekomo jest to fakt z którego trener Nawrocki doskonale zdawał sobie sprawę. A wiemy, że w profesjonalnym sporcie nie ma coś takiego miejsca.

Jak już wspominaliśmy, związek nie zamierza odpuszczać, wyrażając pełne poparcie dla trenera. Ba, można nawet mówić o bagatelizowaniu problemów przytoczonych przez siatkarki. Prezes Jacek Kasprzyk w rozmowie dla Przeglądu Sportowego, powiedział wprost: – Mam nadzieję, że się opamiętają i dogadają z trenerem.

Nie będzie to łatwe, ale dla dobra ogółu faktycznie najlepiej aby napięcie rozeszło się po kościach. Zmiana na stanowisku szkoleniowym na niecałe trzy miesiące przed kwalifikacjami do Tokio, nie miałaby nic wspólnego z rozsądkiem. Pytanie brzmi, czy pokój jest możliwy. Bo sprawy zaszły naprawdę daleko. Reprezentantki Polski, z wykluczeniem dwóch najmłodszych zawodniczek, mówią jednym głosem. A ten głos przedstawia nam cały szereg problemów. Brak komunikacji, na który nacisk kładła kapitan Agnieszka Kąkolewska, jest tylko wierzchołkiem góry lodowej. Góry lodowej, która według jednych nie istnieje, a według drugich jest nie do przeskoczenia.

Reklama

Większą siłą dysponują jednak władze PZPS. Przedłużenie umowy z trenerem Nawrockim do 2022 roku, jasno pokazuje, że zwolnienie nie wchodzi w grę. Wydawało się, że selekcjoner nie zdecyduje się na prowadzenie dyskusji poprzez media. Ze względu na powagę sytuacji, również wydał jednak swoje oświadczenie:

–Teraz więc skupiam się na przygotowaniach do turnieju kwalifikacyjnego i zgodnie z dotychczasowym modelem będę rozmawiał z zawodniczkami, w tym o trudnych kwestiach. Wierzę, że siatkarkom zależy na tym samym – czytamy w oficjalnym komunikacie na stronie PZPS.

Szkoleniowiec pochwalił również ostatnie dokonania swoich zawodniczek i zaznaczył zrozumienie, że w zespole pracującym pod stałą presją, w stresie i baczną obserwacją, konflikty i napięcie mogą się pojawiać. Nie ma jednak wątpliwości, że trener nie zamierza obracać się na boki, tylko skupić się na wyzwaniach czekających jego zespół w przyszłym roku.

To nieco banalne, ale najmocniej na tym wszystkim cierpią kibice. Świetny występ na mistrzostwach Europy rozbudził nasze olimpijskie nadzieje, o których jeszcze niedawno nikt nie mówił głośno. Trudno jednak aby skonfliktowana i podzielona kadra była w stanie przywieźć z turnieju kwalifikacyjnego wymarzony rezultat. Gdzie stoi prawda? Pewnie tam gdzie zazwyczaj, czyli po środku.

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...