Trwa zażarty bój o miano najgorszej defensywy w Ekstraklasie. Jest kilku chętnych, by zgarnąć dla siebie ten zaszczytny tytuł, ale najwyżej ręce podnosi trójka: Arka Gdynia, ŁKS Łódź i Wisła Kraków. I coś nam mówi, że już dziś, po meczu kończącym kolejkę, w którym Biała Gwiazda zmierzy się z Rakowem Częstochowa, ostatnia z wymienionych ekip znów będzie cieszyć się prowadzeniem.
Obecnie, z 25 straconymi golami, na czele jest ŁKS, który wczoraj stracił dwie bramki z Jagiellonią. Gdyby nie Pavels Steinbors, ten dorobek przebiłaby później drużyna z Gdyni, ale ostatecznie łotewski bramkarz piłkę z siatki wyciągał tylko raz, więc dorobek Arki to “jedynie” 23 gole po stronie strat. Wisła na razie jest pomiędzy, jej rywale trafiali 24 razy, ale jeden mecz w plecy robi różnicę. Dlatego dla równego rachunku chcemy raz jeszcze odnieść się do stanu sprzed startu tej serii gier, kiedy to podopieczni Stolarczyka byli najgorszą obroną w Ekstraklasie.
Sposób, w jaki broni Biała Gwiazda, fascynuje nas do tego stopnia, że postanowiliśmy sprawdzić, czy to przypadkiem nie jest najgorsza defensywa ostatnich lat. Czy w czasie ostatniej dekady ktoś na tym etapie sezonu był mniej skuteczny w tyłach?
Wygrana Rakowa? Zagraj w ETOTO po kursie 1,95! (kliknij, aby zarejestrować się i odebrać bonus – ETOTO zamienia 100 złotych na 300 złotych)
Dla fanów krakowskiej ekipy mamy dwie wiadomości. Jak w amerykańskich filmach – dobrą i złą. Zaczniemy od tej pierwszej. Znalazły się gorsze drużyny. Dokładnie było ich siedem.
1. Zawisza Bydgoszcz (14/15) – 34 stracone bramki po 13 kolejkach
2. Korona Kielce (16/17) – 29 straconych bramek po 13 kolejkach
3. Miedź Legnica (18/19) – 28 straconych bramek po 13 kolejkach
4. Zagłębie Sosnowiec (18/19) – 27 straconych bramek po 13 kolejkach
5. Widzew Łódź (13/14) – 27 straconych bramek po 13 kolejkach
6. Cracovia (10/11) – 25 straconych bramek po 13 kolejkach
7. Podbeskidzie Bielsko-Biała (12/13) – 25 straconych bramek po 13 kolejkach
Ciągle dość daleko Wiśle do Zawiszy, przez którego we wspomnianym sezonie przewinęły się takie asy jak na przykład Joshua Silva, Samuel Araujo i Anestis Argyriou, ale w tym miejscu wjeżdża wiadomość zła – bydgoski zespół w dalszej części sezonu się nie wygrzebał i spadł z ligi, zresztą tak jak większość z wymienionych powyżej ekip.
Warto zastanowić się, skąd wzięła się tak kiepska statystyka. Oczywiście najłatwiej byłoby powiedzieć, że z meczu z Legią, w którym piłkarze Wisły dostali ostro po dupach, ale trudno traktować to jak wypadek przy pracy. Defensywa krakowskiej drużyny trzymała się przez pierwsze pięć kolejek (tylko dwa stracone gole), później pokonywał ją już każdy – włącznie z Koroną Kielce i Błękitnymi Stargard w Pucharze Polski.
Może zacznijmy od tego, że – parafrazując klasyka – najmniej winilibyśmy Buchalika. Jasne, puszczenie siedmiu bramek w jednym meczu to nic chwalebnego, czasami trenerzy z automatu dokonują w takich sytuacjach zmiany w bramce, by sponiewierany golkiper mógł oczyścić głowę, ale mamy wrażenie, że gdyby nie bramkarz Wisły byłoby jeszcze gorzej – zarówno w meczu z Legią, jak i w całym sezonie. Buchalik to solidny ligowy fachowiec, znaleźlibyśmy pięciu, może sześciu gorszych bramkarzy wśród tych, którzy regularnie bronią w lidze.
Problem jest więc trochę wyżej, a głównych przyczyn doszukiwalibyśmy się w:
– ściągnięciu Janickiego i Niepsuja, którzy w poprzednich klubach byli parodystami (pierwszy) lub ligowym dżemikiem (drugi),
– przeciągniętej karierze Wasilewskiego, który coraz częściej nie dojeżdża,
– konieczności przesunięcia Sadloka na bok, gdy okrzepł i ustabilizował formę na wysokiem poziomie jako stoper,
– kłopotach zdrowotnych i (gdy gra) słabszej formie Vullneta Bashy, który wcześniej trzymał środek pola,
– rozpaczliwym łataniu dziur (np. Boguski na prawej obronie).
Niby ostatnio do gry powrócił Łukasz Burliga, ale efekty widzieliśmy. Niestety są to problemy, które w większość raczej trudno będzie rozwiązać przed okienkiem transferowym. A i w jego trakcie łatwo nie będzie, bo i finanse, i pozycja negocjacyjna związana z postawą zespołu, będą ograniczały władze Białej Gwiazdy.
W dzisiejszym meczu Raków przede wszystkim zapoluje na trzy punkty, które pozwolą odskoczyć od strefy spadkowej na dystans siedmiu oczek, ale również spróbuje poprawić swój bilans bramkowy (pięć goli na minusie), który chluby beniaminkowi nie przynosi. Do składu wraca Felicio Brown Forbes, który w tygodniu dwa razy wypalił w Pucharze Polski, więc pod bramką Buchalika znów powinno być ciekawie.
Fot. FotoPyK