Osiemnastoletni Maciek Rosołek w ligowym debiucie strzelił zwycięską bramkę. Zwycięską bramkę w klasyku Legii z Lechem. Zwycięską bramkę w jednym z pierwszych kontaktów z piłką.
Tak, to bodaj najlepsza indywidualna historia tego weekendu Ekstraklasy, w konsekwencji od soboty nazwisko Rosołek wyskakuje z lodówki – nie pojawiło się chyba tylko na liście nominowanych do nagrody Raymonda Kopy “France Football”, wyróżniającej najlepszych młodzieżowców Europy – ale gol w hicie prestiżowym meczu golem w prestiżowym meczu, debiut marzenie debiutem marzenie, “Bąbelkiem” jednak musi zostać Patryk Klimala, bo zwyczajnie na to zasłużył.
Na początek odnotujmy załamanie fali, którą obserwowaliśmy od początku sezonu. Wzrost udziału młodzieżowców przy bramkach był zaskakująco stały, zarazem z tygodnia na tydzień dając więcej argumentów obrońcom przymusowej gry młodzieżowcami. Przypomnijmy:
1. kolejka: 2 gole
2. kolejka: 1 gol
3. kolejka: 3 gole
4. kolejka: 1 gol
5. kolejka: 2 gole i 3 asysty
6. kolejka: 2 gole i 3 asysty
7. kolejka: 2 gole i 3 asysty
8. kolejka: 3 gole i 3 asysty
9. kolejka: 4 gole i 3 asysty
10. kolejka: 4 gole i 5 asyst
11. kolejka: 4 gole i 4 asysty
W 12. kolejce znowu jednak mamy do czynienia z tendencją spadkową, tym razem wyraźniejszą niż poprzednio, bo młodzieżowcy do spółki strzelili trzy gole i zaliczyli trzy asysty. Niemniej postawmy sprawę jasno – gdyby ktoś przed sezonem powiedział nam o takim bilansie młodzieżowców w weekend, zapewne bralibyśmy to w ciemno. To raczej bardziej realna ocena wpływu graczy U21 na ligę, ostatnie rezultaty były ciut ponad stan, po prostu wyrównaliśmy do niezłej średniej.
Na plus: Maciej Rosołek (Legia), Piotr Pyrdoł (ŁKS), Kamil Piątkowski (Raków), Michał Karbownik (Legia), Bartosz Bida (Jagiellonia), Michał Skóraś (Raków)
Nie lubimy szafować słowami “przełomowe”, ale tak, ostatnie tygodnie to wreszcie taki Klimala, jakiego chcieliśmy, taki Klimala, jakiego obiecywano. Młody gracz Jagi swego czasu wykręcał znakomite statystyki najpierw w grach juniorskich, potem w pierwszoligowych Wigrach Suwałki, ale z przełożeniem tego na Ekstraklasę było dosyć średnio, więcej swego czasu mówiło się o jego Mercedesie z salonu. Powiedzmy sobie też szczerze, że konkurencja na dziewiątce w Jagiellonii ostatnio była mocno taka sobie, kolejni gracze nie potrafili odpalić, a jednak Klimala ich słabości nie potrafił wykorzystać.
SKUPIAM SIĘ NA TYM, CO TU I TERAZ – PRZESŁUCHAJ WYWIAD Z PATRYKIEM KLIMALĄ
Ale teraz trudno sobie wyobrazić wyjściowy skład Jagi bez napastnika młodzieżówki Michniewicza. Rzućmy okiem na ostatni miesiąc Klimali.
20.9 – bramka z Lechem (1:1)
29.9 – asysta z Pogonią (2:3)
4.10 – asysta ze Śląskiem (1:1)
11.10 – gol z Rosją U21 (2:2)
1510 – asysta z Serbią U21 (1:0)
19.10 – dwa gole z Cracovią (3:2)
To, po prostu, najlepszy miesiąc w jego karierze. Mecz z Cracovią był efektowną puentą, bo przecież nie chodzi tylko o dwie ważne bramki, ale też o klasę, jaką przy ich strzeleniu pokazał: demolka szybkościowa Dytiatjewa, ubiegnięty sprytnie Pesković, potem znakomite uderzenie pod poprzeczkę. Co więcej, cały mecz grał aktywnie, był nieustannie pod prądem, co ostatnio stanowi praktycznie jego znak firmowy – życzymy, by uraz, którego doznał, nie okazał się groźny, niech kuje żelazo, póki gorące.
Na minus: Przemysław Płacheta (Śląsk), David Kopacz (Górnik), Przemysław Wiśniewski (Górnik), Tomasz Makowski (Lechia), Miłosz Szczepański (Raków), Patryk Szysz (Zagłębie)
Wawszczyk już w poprzedniej kolejce powinien zostać szczawikiem, bo w meczu z Wisłą Płock otworzył szlaban na autostradę po swojej stronie. Uratował go tylko przypadek szczególny: Wisła Kraków jadąca na Lecha składem tak przetrzebionym, że Maciej Stolarczyk do końca zastanawiał się, czy wystawić siebie, czy Marcina Grabowskiego na lewą obronę. Ostatecznie postawił na Grabowskiego i pewnie żałował tej decyzji.
Teraz żadnych podobnych dzikich historii nie było i Wawszczyk sięga po mało zaszczytne trofeum: Haraslin tak wkręcał go w ziemię, że podobno do wyprowadzenia obrońcy Arki z boiska potrzebne było WD40 i klucz trzynastka. Nie twierdzimy, że opieka nad Haraslinem jest najłatwiejsza, ale to była różnica jakościowa, Wawszczyk nie miał nawet podjazdu. Uratowało go przed całkowitym położeniem meczu tylko to, że Haraslin w pewnym momencie zszedł z boiska.
Fot. 400mm.pl