– Na wieść o ultimatum uśmiechnąłem się, bo tylko tak mogłem to skwitować. Skoro umawiamy się na projekt, to zróbmy go. Powiedziano mi, że wyglądamy tak jak w poprzednim sezonie GKS Katowice. Ja odparłem, że nie jak GKS, a jak Cracovia, która awansowała potem do pucharów. Wszystko to kwestia perspektywy – mówił po swoim ostatnim meczu w roli trenera Odry Opole Mariusz Rumak, cytowany przez dziennik “Sport”.
GAZETA WYBORCZA
Rafał Stec w swoim felietonie pisze… list. Konkretnie – list Hiszpańskich piłkarzy z ekstraklasy do rodaków, którzy „zostali w swojej ojczyźnie słusznie zweryfikowani jako ciapy, a chcieliby zaznać słodkiego życia czempiona”.
Czujemy się tutaj jak w bajce, rżymy radośnie jak pociągowe konie, którym nagle urosły skrzydła i zamiast toczyć pianę w znoju, fruwają wokół jupiterów. Dlatego apelujemy: serdecznie zapraszamy, przybywajcie. Nie martwcie się, że nie umiecie – na pewno prawie każdy się nada. Zrealizowała się tutaj utopia, zniesiony został podział na piłkarzy lepszych i gorszych, wszyscy czują się cudownie.
Wygląda to wszystko u Polaków dość cudacznie. Pobudowali sobie stadiony na pięćset gwiazdek i cały czas dostawiają nowe, jakby zamierzali uprawiać normalny futbol, choć wcale nie planują. Głównych rozgrywek nie nazywają zwyczajnie jak u nas – „Primera Division” w przełożeniu na tutejsze brzmiałoby „pierwsza liga” – tylko krzyczą o jakiejś „ekstraklasie”, że niby arcysuperpoziom i patos wielkiego sportu. Zawodnicy traktują grę w piłkę jak brudną robotę fizyczną, więc przeważa rąbanina i można zdrowo oberwać, ale biegają po boisku raczej bez sensu, co nam odpowiada, wystarczy trochę pomyślunku, a popykasz sobie jak Iniesta, sama przyjemność.
RZECZPOSPOLITA
Moda na Polaków we Włoszech nie przemija. Ruszyła Serie A – najbardziej polska z lig zagranicznych.
Połowa z nich ma szansę na regularną grę. Nowe twarze w Serie A to obrońca Sebastian Walukiewicz w Cagliari (przeszedł z Pogoni Szczecin) oraz pomocnik Filip Jagiello w Genoi (z Zagłębia Lubin). Patryk Dziczek został kupiony przez Lazio, ale będzie wypożyczony do Salernitany w Serie B. Jak widać, moda na piłkarzy znad Wisły we Włoszech nie przemija, a przykład Krzysztofa Piątka pokazał, że Polaka można nie tylko tanio kupić, ale i drogo sprzedać.
Napastnik Cracovii przychodził do Genoi za 4,5 mln euro, do Milanu odszedł za 35 mln. W 42 meczach we wszystkich rozgrywkach zdobył dla obydwu drużyn łącznie 30 bramek. Został trzecim najlepszym strzelcem Serie A, wyprzedził nawet Cristiano Ronaldo. A Marco Giampaolo powierzył Polakowi rolę pierwszego wykonawcy rzutów karnych.
W letnich sparingach Piątek nie strzelił ani jednego gola, ale nowy trener Milanu zdaje się tym nie przejmować. – Gdy już przyzwyczai się do gry w nowym systemie, z drugim napastnikiem, powinno mu to wyjść na dobre. Będzie miał więcej okazji – mówi Giampaolo.
SUPER EXPRESS
Mariusz Złotek w jednej z głównych ról w meczu Rakowa z Lechem.
Złotek odgwizdał faul Satki na Szczepańskim, a trudno było oprzeć się wrażeniu, że to… Szczepański faulował Satkę. Na dodatek niedługo potem Złotek nie podyktował karnego dla Lecha za rękę Kasperkiewicza. Trener Kolejorza Dariusz Żuraw odmówił skomentowania decyzji sędziego.
– Nie chcę tego oceniać, żeby nikomu nie podpaść. Natomiast chwała dla zespołu, że pomimo iż Raków zdołał wyrównać, byliśmy w stanie się podnieść i przechylić ten mecz na swoją korzyść – powiedział.
SPORT
Aleksander Buksa pisze historię. Za jednym zamachem został najmłodszym strzelcem w historii Wisły Kraków i najmłodszym strzelcem w ekstraklasie w XXI wieku.
19 kwietnia 2008 roku, w wyjazdowym meczu Legii Warszawa z Odrą Wodzisław, bramkę dla „wojskowych” strzelił niespełna 17-letni wówczas Ariel Borysiuk. Był on jednak starszy od Buksy o 45 dni. Kiedy zatem padła bramka na najwyższym poziomie rozgrywkowym, którą strzelił zawodnik młodszy od Aleksandra Buksy? Należy cofnąć się do 1963 roku, konkretnie do 9 czerwca. Wtedy na stadionie szczecińskiej Pogoni swojego pierwszego gola w I lidze zdobył Włodzimierz Lubański, który liczył sobie 16 lat i 101 dni. Legendarny napastnik zabrzańskiego Górnika był zatem młodszy od Buksy o ponad trzy miesiące.
Na Okrzei dzieje się w kwestii transferów. Piast Gliwice zakontraktuje Tiago Alvesa i Patryka Tuszyńskiego, ale jednocześnie prawdopodobnie straci najlepszego strzelca poprzedniego sezonu – Piotra Parzyszka.
Piotrem Parzyszkiem zainteresowane jest włoskie Frosinone. Klub ten w poprzednim sezonie zajął w Serie A 19. miejsce i spadł o szczebel niżej. W tych rozgrywkach marzy o powrocie do włoskiej elity. Jak piszą włoskie media, trener Alessandro Nesta potrzebuje wzmocnić jeszcze siłę ognia i priorytetem obecnie jest pozyskanie napastnika. Kandydatów ma być dwóch – zawodnik Bolonii Diego Falcinelli oraz Polak. Co prawda Włosi pisali o Filipie Piszczku z Cracovii, ale po pierwsze zaprzeczył temu trener „Pasów” – Michał Probierz, a po drugie udało nam się potwierdzić, że chodzi o Piotra Parzyszka. Wiemy, że Włosi przedstawili swoje oferty, ale Piast oczekuje za napastnika określonej kwoty, której na razie Włosi nie chcą lub nie mogą dać. Sytuacja ma się wyklarować w tym tygodniu. – Wiem, że coś się dzieje, ale co będzie dalej, nie mam pojęcia. Myślę tylko o niedzielnym meczu z Zagłębiem – odpowiedział nam Piotr Parzyszek.
Światełko w tunelu dla Chrobrego Głogów? Ekipa Ivana Djurdjevicia wreszcie zapunktowała – zremisowała 0:0 ze Stomilem Olsztyn.
– Wszyscy byliśmy przekonani, że ten mecz wygramy – stwierdził niepocieszony trener Chrobrego, Ivan Djurdjević. – Byliśmy tego blisko w I połowie. Wtedy przeważaliśmy i mieliśmy dużo akcji podbramkowych. Niestety, nie wykorzystaliśmy ich. W II połowie obraz gry trochę się zmienił. Chcieliśmy bardzo, ale opadliśmy trochę z sił. Pierwszy mecz zagraliśmy na zero z tyłu, a zdobyty punkt to małe światełko w tunelu. Wszystko idzie bardzo powoli, lecz zespół jest w przebudowie. Razem z chłopakami robimy wszystko, co jest w naszej mocy. Czekamy, aż dołączy do nas Miłosz Kozak. Ponadto dojdzie jeszcze dwóch zawodników, tak aby ten zespół wzmocnić.
Mariusz Rumak nie wypełnił ultimatum. Dziś może się więc udać do pośredniaka.
„Skończona misja, po meczu będzie dymisja” – śpiewali kibice na sektorze A w końcówce spotkania. (Były) trener drużyny z Opola zdawał sobie oczywiście sprawę, że to już koniec, ale do sali konferencyjnej przyszedł – mimo wszystko – uśmiechnięty. Czekając na szkoleniowca Radomiaka i rozpoczęcie oficjalnej części spotkania z mediami, zagadywał dziennikarzy, starał się rozładowywać atmosferę. W czasie meczu też nie reagował nadto impulsywnie.
– Na wieść o ultimatum uśmiechnąłem się, bo tylko tak mogłem to skwitować. Skoro umawiamy się na projekt, to zróbmy go. Powiedziano mi, że wyglądamy tak jak w poprzednim sezonie GKS Katowice. Ja odparłem, że nie jak GKS, a jak Cracovia, która awansowała potem do pucharów. Wszystko to kwestia perspektywy. Różne były domysły, co może wydarzyć się po słowach zarządu, ale piłkarze zostawili zdrowie. Nie jestem w stanie odmówić im chęci zwycięstwa. Zabrakło cierpliwości, może szczęścia – jak w innych niektórych spotkaniach.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Nie będziemy jakoś szczególnie rozdrabniać się przy relacjach meczowych, te można było już do tej pory przeczytać. Obok relacji z meczu Legii – wygranego 3:2 z ŁKS-em – mamy informację, że Carlitos jest bliski transferu na Bliski Wschód.
Hiszpański napastnik Legii nie zmieścił się nawet w 20-osobowej kadrze na wczorajszy mecz w Łodzi. – Prywatne sprawy zdecydowały, że znalazł się poza kadrą. Nie ma nawet najmniejszej sprzeczki z Carlitosem – zapewnił przed spotkaniem na antenie nc+ szkoleniowiec gości Aleksandar Vuković. Te „prywatne sprawy” to prawdopodobnie negocjacje na temat transferu. Były król strzelców ma trafić do jednego z klubów arabskich.
Krótka rozmowa Izy Koprowiak z Czesławem Michniewiczem, który był obecny na meczu Lechii ze Śląskiem – Karol Fila i Przemysław Płacheta są pewniakami selekcjonera U-21.
– Płacheta strzelił gola, ale nie z sektora, w którym operował Fila, więc obrońca Lechii nie ponosi za to odpowiedzialności. Obaj zagrali dobry mecz, to pewniacy do powołania na wrześniowe mecze eliminacji ME do lat 21 z Łotwą i Estonią. Nie pojechałem do Gdańska, by upewnić się, czy powinni znaleźć się w kadrze, a po to, by zobaczyć, w jakiej są dyspozycji, żeby przez kilka dni powiedzieć im, co mają skorygować, co dołożyć do swojej gry.
Co znalazło się w notatkach?
– Fila jest dziś w nowej roli, po odejściu Nunesa stał się numerem jeden na prawej obronie Lechii. Musi się zaadaptować do takiej gry, bo to inny wysiłek niż w poprzednim sezonie. Dla nas to dobra informacja, że kadrowicze mają pewne miejsce w klubach, bo aby rozegrać dwa dobre mecze w kadrze w odstępie trzech-czterech dni, trzeba regularnie występować w lidze.
Pelle van Amersfoort golem z Arką odpowiedział na krytykę Zbigniewa Bońka.
„Ten Holender, oprócz tego, że bardzo przeciętny, to jeszcze Pinokio” – napisał na Twitterze. Do prezesa PZPN zadzwonił w tej sprawie nawet Michał Probierz, który przekonywał Bońka, że pomocnik Cracovii to naprawdę dobry piłkarz. 23-latek w meczu z Arką postarał się o argumenty dla trenera Pasów w tej dyskusji. Najpierw jego dokładne dośrodkowanie pozwoliło gospodarzom przełamać defensywę gości, a w końcówce strzałem głową przypieczętował wygraną Cracovii. Dla byłego gracza SC Heerenveen było to pierwsze trafienie na polskich boiskach.
Główne atuty polskiego zawodnika? Siła, przygotowanie fizyczne. Niedawno jeden z młodych polskich trenerów napisał, że na jego kursie UEFA A 85 procent czasu dotyczyło przygotowania motorycznego. Dlaczego nie uczymy esencji piłkarstwa i czy to może się zmienić?
Tomasz Janczarek jako trener zdążył poznać piłkę dziecięcą w akademiach WBA i Legii, zanim zdecydował się założyć własną szkółkę – Playmaker Academy. Dziś kursuje po wiedzę do Portugalii, do tego samego mistrza, u którego nauki pobierał Jose Mourinho. I mówi wprost, że sam szkoli dzieci w Warszawie dokładnie odwrotnie do tego, co zaobserwował w Polsce. Bez kultu obecnego u nas przygotowania fizycznego, za to z naciskiem na zrozumienie gry. Punktuje polski futbol dziecięcy i rozkrzyczanych trenerów, zwracających uwagę dzieciom. – Krzyk trenera to objaw jego bezsilności. Zabija nim najważniejszą cechę małych sportowców. Odwagę – mówi (…).
Tomasz Tchórz pracuje dziś w Indiach, ale polską piłkę młodzieżową zna z pracy w akademiach Legii i Wisły Kraków. – Postęp wymaga zmian w całym środowisku – diagnozuje. – Poziom podniósłby się, gdyby dzieci zaczęły rywalizować o posiadanie piłki i jej jak najszybszy odbiór po stracie. To zapewnia większą intensywność, inny poziom skupienia. Im dłużej drużyna jest przy piłce, tym bardziej rozwijają się zawodnicy. Wielu trenerów idzie jednak na łatwiznę, wybiera drogę, gdy nie trzeba kreować. To zapewnia wynik tu i teraz. Gdyby w meczach dzieci częściej spotykały się drużyny zainteresowane posiadaniem piłki, taka gra najbardziej rozwijałaby piłkarzy.
Obok rozmowa z Emilem Nowakowskim, trenerem akademii Zagłębia Lubin, który ostatnio po mistrzostwach Polski U-13 krytykował na Facebooku obraz i sposób gry większości drużyn, oparty wyłącznie na wykorzystaniu warunków fizycznych i rozpaczliwej obronie.
Jak walczyć z wynikomanią w piłce dziecięcej?
– Tamte mistrzostwa pokazały, że dla wielu trenerów wynik jest bardzo ważny. Piłka to rywalizacja, każdy chce wygrywać. Trenerzy dzieci powinni dążyć do tego, by wygrywać na własnych zasadach, w określony przez siebie sposób, rozwijając piłkarzy przez grę.
Widać takich, którzy wygrywają po stałych fragmentach gry.
– Ale czy to rozwija młodego piłkarza? Trenerzy muszą przestać obawiać się o wynik. Oczywiście dzieciom nie wolno mówić, że nie powinny wygrywać. W Lubinie jeśli przegrają przez to, że nie grają zachowawczo, to tłumaczymy im, że właśnie te doświadczenia pomogą im być lepszymi. Chcemy, żeby od małego byli naturalni, grali z entuzjazmem i odwagą, a piłka sprawiała im frajdę. Widzimy, że to się przekłada na pewność siebie również poza boiskiem, w pewien sposób kształtuje ich osobowość.