– Na wypożyczanie wychowanków decydują się kluby z najlepszymi akademiami. Najwięcej korzyści odnieśli w Poznaniu – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Wicemistrz Polski pewnie wygrał 2:0 z Atromitosem i awansował do IV rundy eliminacji LE.
To był najtrudniejszy rywal i zarazem najlepszy mecz Legii w obecnym sezonie. Co na tym etapie wiemy o zespole trenera Aleksandara Vukovicia?
Szkoleniowiec na początku rozgrywek mocno rotował składem. Między innymi szukał optymalnego zestawienia defensywy. W dziewięciu dotychczas rozegranych meczach szkoleniowiec wystawił aż pięć różnych par środkowych obrońców. Jeszcze bardziej mieszał na bokach. Tam zestaw zmieniał się aż sześciokrotnie. Co ciekawe, niespecjalnie wpływało to na dobrą grę całego bloku. Utrata zaledwie dwóch goli jest imponująca. Szóste czyste konto z Atromitosem oznaczało pobicie rekordu meczów bez straty gola polskich klubów w europejskich pucharach. Legii wystarczy wytrzymać trzy minuty, aby poprawić inne osiągnięcie, i to sprzed 28 lat – czasu bez utraty bramki.
Rozmówka z Igorem Lewczukiem.
Misja wykonana. Legia zagra w IV rundzie eliminacji Ligi Europy.
To najważniejsze. Mieliśmy jasny cel i go wypełniliśmy na trudnym terenie. Myślę, że kontrolowaliśmy spotkanie, mając kłopoty tylko w niewielu momentach meczu – zwłaszcza po stałych fragmentach gry. Poza tym Atromitos specjalnie nam nie zagroził. Mecz był podobny do tego w Warszawie z taką różnicą, że wreszcie zdobywaliśmy bramki.
Do początku sierpnia Adrian trenował z zespołem z sewilskiej okręgówki. Teraz jest bohaterem Liverpoolu.
Często powtarza się, że do odniesienia sukcesu konieczne jest szczęście i umiejętność wykorzystywania nadarzających się okazji. Z pewnością udało się to Adrianowi. Po wygaśnięciu umowy z West Hamem bramkarz pozostawał bez klubu. Negocjacje przedłużały się, dlatego piłkarz dogadał się z władzami zespołu UD Pilas z hiszpańskiej szóstej ligi (sewilska okręgówka), by do 3 sierpnia mógł trenować na jego obiektach. Widok zawodnika doświadczonego w Premier League na maleńkim stadionie z ledwie trzema rzędami trybun mógł dziwić, ale gracz wykorzystał prywatność, by skupić się na pracy. 32-latek długo nie mógł znaleźć nowej drużyny.
Kłopot bogactwa trenera Barcelony. Kogo odstawić, gdy do gry wróci Leo Messi?
Hiszpańscy eksperci nie mają wątpliwości. Wszystko wskazuje na to, że Barcelona zaczyna dziś drogę po kolejny mistrzowski tytuł. Gdy główni rywale w walce o mistrzostwo, czyli Real i Atletico, przechodzili kadrowe rewolucje, Katalończycy tylko się wzmacniali. Zespół z Camp Nou, który w ośmiu z ostatnich jedenastu sezonów wygrywał ligę, do rozgrywek przystępuje wzmocniony bramkarzem Neto, obrońcą Juniorem Firpo, imponującym w trakcie przygotowań Frenkie’em de Jongiem i przede wszystkim napastnikiem Antoine’em Griezmannem, zgodnie uważanym za jednego z najlepszych zawodników na świecie. Ci dwaj ostatni wydają się być pewniakami do gry w podstawowej jedenastce Blaugrany.
Każdy z dotychczasowych pięciu sezonów w Monachium Robert Lewandowski kończył jako mistrz Niemiec. Tym razem nie jest to tak oczywiste.
Przestraszony zbliżającym się startem sezonu, końcem okna transferowego i własnymi wciąż prawie pustymi rękami, Bayern Monachium zaczął wybierać bardziej niż dotychczas realistyczne cele. Chwilowo na dalszy plan zostały więc odłożone te, które mają przywrócić Bawarczykom miejsce w ścisłej czołówce europejskiej. Najważniejsze jest odgonienie niebezpieczeństwa utraty hegemonii na własnym podwórku.
Przez dwa i pół roku występów w Niecieczy Martin Mikovič nie był pierwszoplanową postacią. Od początku sezonu niespodziewanie na nią wyrasta.
Gdy Martin Mikovič w zimie 2017 roku pojawił się w Niecieczy w ostatnim dniu okna transferowego, o tym, że klub go pozyskuje, nie wiedzieli ani ówczesny trener Czesław Michniewicz, ani Marcin Baszczyński, pracujący wtedy jako dyrektor sportowy. Jak Słowak po cichu pojawił się w klubie, tak dyskretnie prezentował się przez kolejne dwa i pół roku. Zwykle miał miejsce w składzie, ale nie wysuwał się na pierwszy plan. Był szarą myszką w ekipie Słoni. Trenerzy zwykle wystawiali go na skrzydle, czasem łatając przy jego pomocy dziury na boku obrony. Były kapitan Spartaka Trnawa zwykle niczego nie zepsuł, ale też nie wymyślał prochu.
Łukasz Trałka nie będzie musiał nawet się przeprowadzać. Na rok związał się z Wartą.
U mowa 35-letniego pomocnika z Lechem wygasła z końcem czerwca i obie strony ustaliły już kilka miesięcy wcześniej, że to odpowiednia pora na zakończenie współpracy. Trałka spędził przy Bułgarskiej siedem lat, zagrał w koszulce Kolejorza łącznie 274 mecze i wywalczył w 2015 roku mistrzostwo Polski. Długo był kapitanem zespołu.
Felieton Michała Pola.
Spotkanie o Superpuchar Europy między Liverpoolem i Chelsea w Stambule było doskonałą reklamą Premier League, czego nie można było powiedzieć o obu angielskich fi nałach europejskich pucharów – Ligi Mistrzów i Ligi Europy. Patrząc na zaskakująco dobrze grających piłkarzy The Blues, pod wodzą niedoświadczonego trenera Franka Lamparda, z uznawanym za faworyta zespołem Jürgena Kloppa miałem wrażenie, że obecna Chelsea jest najmniej podobna do wszystkich drużyn z ery Romana Abramowicza. Dotknięta dwuokiennym zakazem transferowym, pozbawiona największej gwiazdy – Edena Hazarda – dla której nie sposób było znaleźć zastępcę, z trenerem, który jest wprawdzie klubową legendą, ale w roli szkoleniowca zaliczył zaledwie jeden sezon w o jeden szczebel niższych od Premier League rozgrywkach i jest zmuszony stawiać na wielu obiecujących, ale niedoświadczonych wychowanków. Przy tym jeszcze właściciel ma zakaz pobytu w Wielkiej Brytanii i nie może doglądać drużyny osobiście.
Na wypożyczanie wychowanków decydują się kluby z najlepszymi akademiami. Najwięcej korzyści odnieśli w Poznaniu.
W 2015 roku Szymon Drewniak miał dużo obaw, gdy Ireneusz Mamrot namawiał go na przenosiny do Chrobrego Głogów. Piłkarz powtarzał, że do Lecha z wypożyczeń już się nie wraca i miał w tym dużo racji. Bilet w jedną stronę dostał też i on, ale już przed kolejnymi śmiałkami zdobywanie piłkarskiej wprawy poza macierzą wcale nie zatrzaskiwało drzwi do pierwszego zespołu Lecha. Przeciwnie, nawet je mocniej uchylało.
Robert Gumny pół roku spędził w Podbeskidziu, na tyle samo czasu Kamil Jóźwiak zawędrował do GKS Katowice. Po jesieni jego drużyna zajmowała drugie miejsce z jasnym celem. – W Poznaniu nie byłem pierwszoplanową postacią, to inni brali na siebie więcej. Na wypożyczeniu poczułem większą odpowiedzialność również dlatego, że przychodziłem z Lecha.
Erik Exposito będzie mógł w sobotę udowodnić, że okazał się lepszym wyborem od Rafaela Lopesa.
Śląsk czeka w sobotę potyczka nie tylko o potwierdzenie, że odniesione w Poznaniu w bardzo dobrym stylu zwycięstwo 3:1 nie było jednorazowym wybrykiem. To mecz z silnym podtekstem: w ataku Cracovii dobrze spisuje się nowy nabytek Rafael Lopes. Mógł latem trafić do Wrocławia, ale oczekiwania obu stron rozminęły się o mniej niż tysiąc euro pensji. Śląsk mógł mieć Portugalczyka, tymczasem ostatecznie sięgnął po 23-letniego Erika Exposito.
Podczas mistrzostw Europy Mateusz Wdowiak zebrał lekcję, którą zamierza teraz wykorzystać.
W tamten czerwcowy wieczór w Bolonii nie było już żadnych złudzeń. Hiszpanie prowadzili w meczu o awans do półfinału mistrzostw Europy U-21 z reprezentacją Polski różnicą czterech bramek, a selekcjoner Czesław Michniewicz miał do dyspozycji jeszcze jedną zmianę. Wiadomo było, że kogokolwiek by wprowadził, będzie to miało już tylko znaczenie symboliczne. Postawił na Przemysława Płachetę, dla którego był to debiut w tej kadrze. Siedzący obok niego na ławce rezerwowych Mateusz Wdowiak wiedział, że w ten sposób kończy się jego kariera w młodzieżowych reprezentacjach. – Chciałem zagrać. Nie jechałem do Włoch, by siedzieć na ławce, ale trzeba zrozumieć trenera.
Legia go obserwowała, ale trafi ł do Lubina. W stolicy Patryk Szysz strzelił pierwszego gola w lidze.
– Gdyby wtedy strzelił, to twierdzę, żebyśmy się utrzymali, ale nie można mieć do niego pretensji. Doceniam, że wziął na siebie odpowiedzialność – on, młody – choć na boisku starszych nie brakowało. Cztery dni później znowu miał karnego i trafił na 1:0 z Miedzią Legnica. Dobrze pamiętam też nasz pierwszy mecz w Łęcznej po spadku z ekstraklasy. Gramy z Zagłębiem Sosnowiec. Rzut karny dla nas, nie wiedziałem, kto był wyznaczony. Patrzę, a do piłki podchodzi Szysz, 19-letni chłopak, i na pewniaka strzela. Takich młodych nam potrzeba – mówi Veljko Nikitović, legendarny serbski piłkarz Górnika, który teraz jest tam dyrektorem sportowym.
Rafał Janicki ma teraz więcej występów w lidze, niż rekordzista Łukasz Surma w jego wieku.
W czasach, w których piłkarze, niezależnie od umiejętności, błyskawicznie wyjeżdżają z ekstraklasy przy pierwszej nadarzającej się okazji, rekord ustanowiony przed kilkoma laty przez Łukasza Surmę wydaje się nie do pobicia przez wszystkie czasy. Były pomocnik m.in. Legii czy Ruchu Chorzów wystąpił w ekstraklasie aż pięćset pięćdziesiąt dziewięć razy. By ktokolwiek mógł się zbliżyć do jego osiągnięcia, musiałby spełnić kilka warunków. Nieodzowny jest wczesny debiut w lidze i regularna gra w niej już od młodego wieku. Liczy się unikanie kontuzji i utrzymywanie na tyle dobrej dyspozycji, by zwykle być wybieranym do podstawowej jedenastki. Bardzo pomocne w śrubowaniu dobrych wyników byłoby unikanie wyjazdów za granicę.
Tomaš Přikryl jako nastolatek mógł trafić nawet do Manchesteru City. Wolał jednak regularną grę w rodzimych Czechach.
Los potrafi wyrównywać rachunki. Nie tak dawno Jagiellonia nie bardzo wiedziała, jak ma się uwolnić od Dejana Lazarevicia. Słoweńcowi wydawało się, że jest chronionym gatunkiem wałkonia piłkarskiego, koncentrującego się wyłącznie na szukaniu wymówek i kontuzji, żwawo biegającego jedynie do banku sprawdzając, czy pęcznieje konto za „nicnierobienie”. W końcu łaskawie zgodził się na rozwód z Jagą. Dziś mało kto pamięta o skrzydłowym, a złe wspomnienie pięknie zatarł Tomas Přikryl. Czech świetnie przedstawił się ekstraklasowej publice, a przykładając tu i ówdzie ucho słychać, że nie powinien szybko stracić formy. Praca z nim to dla sztabowców prawdziwa przyjemność. Bo z sumiennością i pracowitością idzie u niego w parze inteligencją.
Transfery Dantego Stipicy, Konstantinosa Triantafyllopoulosa oraz Benedikta Zecha odmieniły postawę Pogoni w defensywie.
Było ich trzech, w każdym z nich inna krew, ale jeden przyświecał im cel. Co prawda do stóp nie musi im paść od razu cały świat, jak w piosence „Perfectu”, a wystarczy, że zrobi to Polska w uznaniu dla obrony, którą przyjechali uszczelnić. Na razie Chorwat Dante Stipica, Grek Konstantinos Triantafyllopoulos i Austriak Benedikt Zech są na najlepszej drodze do wypełnienia zadania. Z nimi w składzie najgorsza defensywa grupy mistrzowskiej ubiegłego sezonu stała się najlepszą w lidze. Pogoń w czterech kolejkach straciła ledwie jedną bramkę.
Chwila z Konradem Forencem.
Tatuaż polinezyjski opiera się na symbolach. Co wyraża pana?
Wojownika. Oddaje mój charakter, podejście do życia. Mimo bólu i problemów, cały czas stąpam twardo po ziemi, walczę o dobro swoje i rodziny.
Kto nauczył pana walczyć?
Życie.
Czyli?
Miałem sześć lat, kiedy na raka zmarła mama. Najgorsza była chwila, w której się o tym dowiedziałem. Byłem w przedszkolu, inni rodzice już powiedzieli swoim dzieciom, że mama Konrada nie żyje, a ja tego nie wiedziałem. Wierzyłem, że będzie dobrze. Siedzieliśmy w klasie i któryś z dzieciaków wypalił: „Twoja mama umarła”. Upierałem się, że jest w szpitalu, że wyjdzie z choroby. „Nie żyje, rodzice mi o tym powiedzieli!” – usłyszałem. Ogromny cios. Nie da się wytłumaczyć sześciolatkowi, że nigdy więcej nie zobaczy najbliższej mu osoby.
GAZETA WYBORCZA
Takiego lata w Monachium Robert Lewandowski jeszcze nie przeżył. Tym razem nikt nie pisnął, że mógłby uciec do wymarzonego Realu Madryt.
Chyba najlepiej specyfikę tamtejszych realiów oddaje czas spędzony niedawno w Bayernie przez Pepa Guardiolę. Jego piłkarze nie dość, że wygrywali Bundesligę – wznawia rywalizację w piątkowy wieczór – rok w rok, to jeszcze ustanowili zatrzęsienie rekordów, urzekając stylem gry. A jednak kataloński trener musiał stawać na rzęsach, by przekonać opinię publiczną, że podpisał swoim nazwiskiem dokonania nie kiepskie, lecz rewelacyjne. Stron nie dzieliły drobne rozbieżności, dzieliła je przepaść jak Wielki Kanion.
SUPER EXPRESS
Rozmówka z Ondrejem Dudą.
Chyba lubisz grać przeciwko Bayernowi, bo pierwszego gola w Bundeslidze strzeliłeś tej drużynie.
Każdy mecz przeciwko Bayernowi jest specjalny. Ten traktujemy też jako ostry test przed nowym sezonem.
O co Hertha zagra w nowym sezonie?
O celach powiedzieliśmy sobie we własnym gronie w szatni. Na pewno chcemy być wyżej niż na 11. miejscu, które zajęliśmy w minionym sezonie.
Fot. FotoPyk