Beniaminkowie PKO Bank Polski Ekstraklasy pokazali się w pierwszych kolejkach z dobrej strony. Z jednej strony konsekwentny i odważny styl gry ŁKS-u, poparty potencjalną gwiazdą ligi w postaci Ramireza, z drugiej strony Raków w Białymstoku pokazujący, że pierwszy mecz mógł być falstartem. Pytanie jednak: ile znaczy dobry początek beniaminka? Porównaliśmy początek ligowych świeżaków z tym gdzie skończyli na koniec sezonu.
***
14/15. GKS Bełchatów i Górnik Łęczna
GKS Bełchatów wszedł w tamten sezon na pełnej k…., to znaczy, wszedł bardzo dobrze. Na dzień dobry ograł Legię na jej stadionie. Drużyna z Malarzem – wiosną Zubas – Mójtą, Telichowskim, Rachwałem, Ślusarskim, a pod wodzą Kamila Kieresia zaczęła jak potencjalna rewelacja ligi. I na koniec pozostały tylko wspomnienia, bo leciała poziom niżej.
Górnik Łęczna – Bonin, Czernych, Bozok, Bozic, Mraz, a pod Szatałowem – też do końca musiał się bronić przed utrzymaniem, choć początek miał całkiem dobry.
***
15/16. Termalica Bruk-Bet Nieciecza i Zagłębie Lubin
W przypadku Termaliki dwie pierwsze kolejki były dość bolesnymi porażkami, w których nie pokazali zupełnie nic. Potem przyszło jeszcze kilka wzmocnień i zespół nabrał tempa, ale nie na tyle, by nie bić się w dole stawki do końca.
Zagłębie Lubin pod Piotrem Stokowcem awansowało do pucharów. Choć punktowo nie wyglądało to może na początku okazale, tak już wtedy ograli Lecha Poznań czy Jagiellonię na wyjeździe, więc również przebłyski były. Tutaj euforia beniaminka utrzymywała się właściwie aż do meczów w europejskich pucharach, w których przecież Zagłębie wstydu nie przyniosło.
***
16/17. Arka Gdynia i Wisła Płock
W Arce Gdynia – Łukasiewicz, Szwoch, Warcholak, Vinicius, Bozok, Siemaszko, najpierw pod Nicińskim, potem pod Ojrzyńskim. Bardzo dobry początek nie był zwiastunem rewelacyjnego grania, do końca bili się o utrzymanie, zmiana trenera też swoje mówi. Oczywiście Arka w tym samym czasie zrobiła swoje w Pucharze Polski, więc liga nie mówi tu wszystkiego. Gdybyśmy mieli oceniać sezon przekrojowy – na pewno wypadłby na plus.
Wisła Płock – Kiełpin, Stefańczyk, Bozić, Furman, Reca, Merebaszwili pod Kaczmarkiem – szukała ekstraklasowego gruntu, utrzymanie było wszystkim, o czym marzyli, ale początek był ciut bardziej obiecujący – nawet jak przegrywali, to 2:3 z Legią, gdzie po dziesięciu minutach prowadzili 2:0.
***
17/18. Sandecja i Górnik Zabrze
Co tu kryć, Sandecja wchodziła do ligi jako potencjalny chłopiec do bicia. Za takiego uważali ją wszyscy. W tym kontekście wygrana w Białymstoku, remis na wyjeździe z Lechem czy remis z Arką mają ciut inną wymowę, to były wyniki ponad stan. Oczywiście w przypadku Sączersów jeszcze więcej powiedziałaby tabela za dziesięć kolejek, do których ograli jeszcze Lechię w Gdańsku, Pogoń i Termalikę, by potem nie umieć wygrywać całymi miesiącami i spaść z hukiem.
Górnik? Dobrze zaczął, dobrze grał cały sezon, dobrze finiszował. Tu z kolei klasyczny przypadek rewelacji sezonu, konsekwentny od początku do szczęśliwego, pucharowego końca.
***
18/19. Miedź i Zagłębie Sosnowiec
Miedź na dzień dobry ograła Pogoń i pokazała lidze Forsella. Później było słodko-gorzko, ale gdyby wyjść poza pięć meczów, to mamy choćby 3:2 w Białymstoku, ogranie Zagłębia Lubin, sporo bramek i odważny styl gry. Na początku zeszłego sezonu wydawało się, że Miedzianka ma wszystko, by się utrzymać, ba, by również podnieść jakościowy poziom ligi. To jedno wielkie ostrzeżenie dla ŁKS-u, który i w I lidze, i w pierwszym dwóch kolejkach grał futbol zbliżony do zeszłorocznej Miedzi. Koniec wszyscy oczywiście pamiętamy – i nie chodzi tu tylko o spadek, ale też drastyczne obniżenie poziomu gry.
Sosnowiczanie byli casusem Sandecji – skazywani na spadek przez wszystkich. Ich sezon był z grubsza taki sam – zdarzały się porywy, strzelali dużo bramek, ale już w tej małej pięciomeczowej próbie widać jak wielki problem mieli z bronieniem własnej bramki. To Zagłębie jako pierwsze straciło dziesiątą bramkę i to Zagłębie jako jedyne straciło siedemdziesiątą i osiemdziesiątą.
Jednego, jasnego i wyraźnego wniosku nie ma i nie będzie, różnie bywa, jak to w piłce, jak to w życiu. Jeśli wyróżnić najczęściej pojawiający się schemat, to jednak byłby to dobry początek, trochę gra na fantazji i ekscytacji Ekstraklasą, a później dość mocne oklapnięcie. Chciałoby się rzec: klasę beniaminka poznajesz nie w piątej, a w dwudziestej kolejce, gdy zejdą największe emocje, a rywale rozszyfrują grę nowych. Skrajności? Zdarzają się przypadki Sandecji i Zagłębia Sosnowiec, spadające z hukiem i bez nadziei na utrzymanie, ale też Zagłębia Lubin czy Górnika Zabrze, gdzie piękna historia beniaminka finał ma na europejskich wycieczkach.
Wszystkie tabele: 90minut.pl
Fot: Newspix