Reklama

“Wicemistrz dalej fatalny”

Norbert Skorzewski

Autor:Norbert Skorzewski

22 lipca 2019, 08:02 • 8 min czytania 0 komentarzy

– Legia nie wygrała w lidze już piątego meczu z rzędu. Najpierw prosta strata na własnej połowie, a potem niezdecydowanie Williama Remy’ego dały zespołowi ze Szczecina zwycięstwo w Warszawie, choć z remisu Pogoń też byłaby zadowolona – czytamy w “Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy.

“Wicemistrz dalej fatalny”

GAZETA WYBORCZA

Korony Lecha i Piasta – marzą o nich na dwa sposoby, tyle że ten poznański na razie jest fantasmagorią.

W meczu obu tych drużyn na otwarcie nowego sezonu był remis 1:1. Piast Gliwice objął prowadzenie w szóstej minucie po bramce Jorge Félixa, Lech Poznań wyratował się w 82., po golu Pawła Tomczyka. Piast odpadł co prawda z walki o Ligę Mistrzów na rekordowo wczesnym etapie (żadna polska drużyna nie została wyrzucona z Pucharu Europy już 17 lipca), ale metoda gliwicka na zdobycie tytułu bez ogromnego budżetu jest skuteczna. Pomysł Lecha jeszcze nie wypalił i nie wiadomo, czy kiedykolwiek wypali.

4

Reklama

SUPER EXPRESS

Dwie zabójcze kontry piłkarzy Pogoni wystarczyły, by wywieźć z Warszawy komplet punktów (1:2). Legia zagrała lepiej niż w dwumeczu eliminacji Ligi Europy z gibraltarską Europą FC, ale jednak nie na tyle dobrze, by choć zremisować.

– Cieszę się, że zaczynamy sezon od meczu z Legią. Moja drużyna jest dobrze przygotowana ina pewno nie pojedziemy do Warszawy tylko się bronić – odważnie zapowiadał trener Pogoni Kosta Runjaić. A szkoleniowiec Legii Alaksandar Vuković, pamiętając o remisie w starciu obu drużyn w końcówce poprzednich rozgrywek, wymyślił fortel, który miał zmylić rywali. Posadził na ławce Carlitosa, a zamiast Hiszpana delegował na boisko młodego Mateusza Praszelika.

4

PRZEGLĄD SPORTOWY

Pogoń Szczecin bezlitośnie wykorzystała podwórkowe błędy Legii Warszawa.

Reklama

Legia nie wygrała w lidze już piątego meczu z rzędu. Najpierw prosta strata na własnej połowie, a potem niezdecydowanie Williama Remy’ego dały zespołowi ze Szczecina zwycięstwo w Warszawie, choć z remisu Pogoń też byłaby zadowolona. Ale Legia sama prosiła się o porażkę. „Hej Mioduski, co zrobiłeś, naszą Legię sp…łeś” – zaśpiewali w końcówce spotkania kibice. Rozgrywki nowe, gra i wyniki Legii bez zmian. Gości pożegnało hasło: „Portowcy, gramy o mistrza”.

wygraną w ekstraklasie – od 27 kwietnia (3:1 z Lechią), a na pierwsze trzy punkty u siebie jeszcze o tydzień dłużej (1:0 z Cracovią). Poprzednie rozgrywki zakończyła, po raz pierwszy od 2010 roku, bez trofeum, z czterema kolejnymi spotkaniami bez wygranej i aż trzema meczami na swoim boisku bez kompletu punktów. Po letnich zmianach kadrowych miało być tylko lepiej – może i będzie, ale na razie nie jest.

5 wniosków po spotkaniu Legii z Pogonią.

1. NIE ŻYJE NAM REZERWA

„Niech żyje nam rezerwa, przez szereg długich lat” – brzmi popularna żołnierska piosenka. Choć Legia ma korzenie wojskowe, to w niedzielę raczej mało który z kibiców zanuciłby te słowa. Chyba że z własnym dodatkiem – niech rezerwiści trenera Aleksandara Vukovicia żyją długo, byle daleko od murawy. Nieprzypadkowo Tomasz Jodłowiec, Mateusz Praszelik i Paweł Stolarski w obecnym sezonie w najlepszym razie przesiadywali na ławce. W starciu z Pogonią zawiedli, szczególnie Jodłowiec. Doświadczony środkowy pomocnik w niczym nie przypominał zawodnika sprzed lat. Ba! Spisał się znacznie słabiej niż w trakcie poprzednich rozgrywek, spędzonych na wypożyczeniu w Piaście Gliwice. Goście wykorzystali ich słabszą postawę.

4

Słaby początek sezonu Piasta: cztery mecze, zero zwycięstw, a do tego kontuzje kilku zawodników.

Dla Hiszpana Gerarda Badii był to 150. mecz ligowy w Piaście. Już w 6. minucie miał asystę przy golu Jorge Feliksa. – Po łacinie Felix znaczy szczęśliwy – krzyczał do mikrofonu spiker Andrzej Sługocki. Kiedy napisałem na Twitterze, że gola zdobył strzałem głową mierzący ledwie 172 cm wzrostu Hiszpan, Felix odpisał pod postem: „Proszę, nie zmniejszaj mnie o trzy centymetry. I tak jestem dosyć niski”. Podobnie jak z BATE mistrzowie Polski prowadzili, a w końcówce spotkania pogubili się. Debiutant Tomaš Huk podciął wychodzącego na czystą pozycję Kamila Jóźwiaka i sędzia słusznie usunął Słowaka z boiska. – Gdyby Huk zareagował inaczej, rywal byłby sam na sam z bramkarzem. Może byśmy stracili gola, ale wciąż gralibyśmy w jedenastu. To są decyzje, które podejmuje się w ułamku sekundy – usprawiedliwiał zawodnika trener Waldemar Fornalik.

5

Pomijamy pozostałe podsumowania ligowe i lecimy dalej. Czas na cykl “Po kolejce”.

ŁKS na razie przypomina Górnika Zabrze sprzed dwóch lat. Też beniaminek po przejściach, też zacna piłkarska fi rma, też zbudowany na polskich zawodnikach i też naładowany ożywczym dla całej ekstraklasy entuzjazmem. Tamten Górnik zaczął od zwycięstwa nad Legią (3:1). ŁKS tylko zremisował z Lechią (0:0), ale czuć było tę krzepiącą energię. Zespół walczył bez kompleksów, z olbrzymią werwą, no i pokazał sporo piłkarskiej jakości. Oczywiście po pierwszym meczu żadnych daleko idących wniosków nie należy wyciągać, ale jednego nie przemilczajmy – pozbawiony zblazowanych gwiazdek ŁKS pokazał atrakcyjny futbol i rozbudził zaciekawienie.

6

Trzech z czterech napastników Wisły Płock narzeka na kontuzje. Poza tym i tak są nieskuteczni.

Najlepszym strzelcem Wisły poprzedniej kampanii był Ricardinho. Przeciwko zespołowi z Zabrza Brazylijczyk jednak nie zagra, ponieważ narzeka na uraz barku. Jest szansa, że będzie gotowy na drugą kolejkę, ale na razie duży problem sprawia mu podniesienie prawej ręki. Zresztą 29-latek od dawna szuka formy, bo zdecydowaną większość bramek w poprzednim sezonie zdobył w pierwszej części rozgrywek.

W Zabrzu liczą, że ilość przełoży się na jakość. Pierwsza drużyna trenuje z rezerwami. Korzysta na tym piłkarska młodzież.

Kadra Górnika liczy aż 29 piłkarzy, wśród nich jest wielu młodych zawodników. – Ktoś spojrzy na naszych piłkarzy i pomyśli, że mamy najmłodszych w ekstraklasie, ale wielu z tych graczy występować będzie w drugim zespole. Nasza drużyna jest połączona z rezerwami.

7

Prześwietlenie Łukasza Olkowicza.

Był czas, gdy piłkarz z Hiszpanii kojarzył się w Polsce z Mikelem Arruabarreną. Bohaterem może i przypadkowym, ale jednak to jego nazwisko pojawia się w opowieści o największej pomyłce w historii Legii. Przy Łazienkowskiej wybrano Arruabarrenę zamiast strzelającego dla Znicza Pruszków gołowąsa Roberta Lewandowskiego, gdy debatowano nad wzmocnieniem ataku. Bogu ducha winny Hiszpan rozagrał sześć meczów w lidze, nie strzelił gola, a po pół roku wrócił do ojczyzny. A Lewandowski? Cóż, jego kariera potoczyła się nieco inaczej.

Dziś Hiszpanie mają już u nas inną markę. Wystarczy spojrzeć na klasyfikację najlepszych strzelców z dwóch ostatnich sezonów, którą wygrywali Carlitos i trzy miesiące temu Igor Angulo. Oczy ekstraklasowych skautów są zwrócone na Hiszpanię, nasze kluby ochoczo korzystają z dobrodziejstw tamtejszego futbolu, gdzie nawet w IV lidze można znaleźć wzmocnienie. W jedenastu z szesnastu zespołów naszej piłkarskiej awangardy znajdziemy przedstawicieli kraju tiki-taki. Sześciu z nich osiedliło się nad Wisłą tego lata, korzystając z koniunktury i dobrego wrażenia, jakie wywarli wspomniani Carlitos (Cracovia ściągnęła jego młodszego brata, Rubio), Angulo czy Jesus Imaz.

Tym, czym prezesi nasi klubów mogą skusić Hiszpanów, są zarobki.

4

Michał Kucharczyk przechodzi do Uralu Jekaterynburg. Odrzucił wielkie pieniądze z Iranu z powodu sytuacji w tym kraju.

W sobotni wieczór najpierw wsiadł w samolot lecący do Moskwy, a następnie do Jekaterynburga. – Czas na nową przygodę – napisał na Instagramie. Jeden z najbardziej utytułowanych piłkarzy w historii Legii Warszawa, Michał Kucharczyk, znalazł nowy klub. Skrzydłowy zagra w zespole ligi rosyjskiej, Uralu. Jeśli w poniedziałek pozytywnie przejdzie testy medyczne, podpisze roczny kontrakt z opcją przedłużenia o rok.

5

Felieton Przemysława Rudzkiego.

Hiszpańscy piłkarze od lat robią furorę w Premier League. David Silva, a wcześniej Xabi Alonso czy Fernando Torres pokazywali Anglikom, że w piłkę można grać inaczej, po prostu lepiej. Ich wpływ na całe rozgrywki jest nieoceniony, gdyby nie nuta hiszpańskiej fantazji, z pewnością nie oglądalibyśmy czterech drużyn znad Tamizy w dwóch finałach europejskich pucharów w poprzednim sezonie. Popchnęli tę ligę mocno do przodu. Natomiast transfery w drugą stronę należały od dekad do rzadkości. I niewiele spośród nich kończyło się powodzeniem. Dlatego przejście Kierana Trippiera z Tottenhamu do Atletico Madryt może mocno zaskakiwać.

6

SPORT

Rozmowa z Patrykiem Sokołowskim, pomocnikiem Piasta.

Mecz miał kilka faz; raz przewagę mieliście wy, raz Lech. Jakie uczucie panu towarzyszy po remisie 1:1?

Zdecydowanie niedosyt. W pierwszej połowie sytuacji nie brakowało, na początku drugiej także mogliśmy strzelić więcej niż jednego gola, ale tak się nie stało. Gdybyśmy prowadzili 2:0 lub 3:0, nikt nie powinien się temu dziwić, a taki wynik łatwiej byłoby dowieźć do końca. Wtedy też ta czerwona kartka nic by nie zmieniła.

Rozmowa z Kamilem Jóźwiakiem, skrzydłowym Lecha.

Jak pan ocenia wasz mecz w Gliwicach?

Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była bardzo słaba. W drugiej wyszliśmy na boisko odmienieni; mieliśmy przewagę i kontrolowaliśmy wydarzenia. Efektem tego była m.in. czerwona kartka dla obrońcy rywali. Szkoda, bo gdyby nie to, byłbym sam na sam z bramkarzem… Potem jeszcze bardziej przycisnęliśmy Piasta. Super, że Paweł Tomczyk wszedł na murawę i strzelił wyrównującego gola. Niewiele zresztą brakowało, a zdobylibyśmy drugą bramkę. Z tego, co działo się w pierwszej połowie, na pewno trzeba wyciągnąć wnioski. Wywozimy punkt, ale mogło być lepiej. 

4

Zawód, rozczarowanie, żal – takie słowa cisnęły się na usta wszystkim sympatykom Rakowa, który w spotkaniu z Koroną poległ 0:1. Poległ, bo gdyby nie bramkarz Michał Gliwa, częstochowianie mogliby zainkasować znacznie więcej trafień…

Gospodarze na boisku w Bełchatowie przypominali zespół, który wybrał się do nowopowstałego aquaparku, a taki właśnie budowany jest w Częstochowie, i bał się wejść do wody, a jak już wszedł, to z umiejętnościami pływackimi było kiepsko. Podobnie jak ze zjazdami z rur. Przed tymi „szaleństwami” pojawiał się strach i obawa. Co innego kielczanie. Pływali, zjeżdżali i choć nie czynili tego w jakiś wirtuozerski sposób, to byli i skuteczniejsi i efektywniejsi. Teraz wypada mieć nadzieję, że gracze Rakowa szybko przywykną do nowej pływalni (czytaj: stadionu w Bełchatowie), a i styl poprawią, bo… w lidze może być krucho…

4

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...