“Przedstawiciele Legii zaczęli szukać innych niż Kirkeskov alternatyw na pozycję lewego obrońcy, ale chyba poszukiwania nie idą zbyt dobrze, bo tuż przed weekendem mistrzom Polski została przedstawiona kolejna oferta. Warszawski klub jest skłonny wyłożyć maksimum 300 tys. euro. Jeżeli tak się stanie, to szanse na przenosiny piłkarza do stolicy nie są zbyt wielkie” – czytamy dziś w “Sporcie”.
RZECZPOSPOLITA
Na Joao Felixie ciąży ogromna presja. 19-latek został właśnie jednym z najdroższych piłkarzy świata, wróży mu się karierę porównywalną do Cristiano Ronaldo. A kiedyś bez żalu oddało go FC Porto.
– Ma przed sobą świetlaną przyszłość i potencjał jak Bernardo Silva, który już jest wśród najlepszych. Kiedyś może zdobyć Złotą Piłkę. Nie wiem, czy zastąpi Cristiano, ale będzie bardzo ważny dla portugalskiego futbolu – twierdzi Luis Filipe Vieira.
– To, jak dotykał i prowadził piłkę, jego boiskowa inteligencja zdradzały, że jest inny niż wszyscy – dodaje Nuno Gomes, były napastnik Benfiki, dziś odpowiedzialny za klubową akademię.
Felix trafił do niej w 2015 roku, niechciany w Porto, gdzie po sześciu latach uznano, że nie robi postępów i fizycznie odstaje od reszty kolegów. Kilkanaście miesięcy później grał już w rezerwach Benfiki, wyróżniał się w Młodzieżowej Lidze Mistrzów, awansując z nią do finału. – W Lizbonie znów odzyskałem radość z gry – podkreślał.
Messi wypowiedział wojnę władzom piłkarskim w stylu Diego Maradony.
Messi nie pojawił się na ceremonii wręczania medali. Po meczu pozwolił sobie na kilka mocnych zdań – zresztą nie po raz pierwszy w trakcie tego turnieju. Wcześniej krytykował stan boisk, a po porażce w półfinale z Brazylią narzekał na sędziów, którzy nawet nie obejrzeli na powtórkach wideo spornych sytuacji, po których Argentyńczycy domagali się rzutu karnego. Messi wypalił, że cały turniej „ustawiony jest pod Brazylijczyków”.
Jak się okazało, był to tylko wstęp do słów, które miały paść z ust Argentyńczyka po meczu o trzecie miejsce i incydencie z Medelem. – Nie zasłużyliśmy na to, by być częścią tego skorumpowanego turnieju, by cierpieć z tego powodu.
Ostatnim Argentyńczykiem, który wypowiedział otwartą wojnę władzom piłkarskim, był Diego Maradona, który również wietrzył wszędzie spisek, a FIFA nazywał skorumpowaną organizacją, a nawet gorzej – mafią.
SUPER EXPRESS
W „Superaku” jednym z dwóch głównych piłkarskich materiałów również „Messigate”. Tym drugim jest rozmowa z Mateuszem Wieteską z Legii.
Po Euro U21 pojawiły się pogłoski, że znalazłeś się na celowniku Sampdorii Genua. Odchodzisz do Serie A?
– Nie ma oferty z Sampdorii, więc zostaję przy Łazienkowskiej.
W czym Legia na progu sezonu jest lepsza od tej, która w minionych rozgrywkach przegrała mistrzostwo Polski?
– Za szybko na oceny. Zespół jest w budowie, wielu zawodników odeszło. Dajmy trochę czasu, żeby wszystkie tryby w drużynie zaczęły właściwie funkcjonować. Nie da się w dwa tygodnie „przerobić” wszystkich zagrań, wyjść do pressingu, generalnie taktyki. Na zgranie potrzeba czasu. Ale patrząc na to, jak trenujemy, to wydaje mi się, że w przyszłości kibice będą oglądać fajnie grającą Legię.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Deja Blue. Frank Lampard znów w Chelsea, o czym w swoim felietonie pisze Przemysław Rudzki.
Ładne zdanie powiedział o nim kilka lat temu Carlo Ancelotti: „Kiedy widzę go na boisku, jestem po prostu szczęśliwy”. I właśnie tak było. Przez lata swoimi bramkami, asystami, harówką od pola karnego do pola karnego dawał kibicom Chelsea szczęście. Ponadprzeciętnie inteligentny (…). Miłość do książek sprawiła, że sam został autorem. Napisał osiemnaście bajek dla dzieci. Cała seria nosi tytuł „Frankie’s Magic Football” („Magiczna futbolówka Frankiego”). Czytałem recenzje tych wydań i były znakomite. Frankie i grupa jego przyjaciół: Charlie, Louise oraz pies Max mierzą się z różnymi przeciwnościami losu, przenoszą do różnych krain, a jeśli chcą uporać się z wrogami, to metoda jest jedna – muszą z nimi wygrać mecz. Postacie i ich charaktery są oparte na kumplach, których Lampard spotkał na boisku, czy jego byłych trenerach. Czytelnik bez trudu może się zorientować, że człowiek o imieniu Diego, który skradł piłkę na mistrzostwa świata, wykrzykujący zdanie: „To jest wojna, wojna przeciwko futbolowi!”, to nikt inny, jak Jose Mourinho, zaś upierdliwy nauczyciel Frankiego, pan Donald, to Avram Grant.
Piast pręży muskuły przed meczem z BATE.
Kulminacyjnym punktem soboty był jednak ostatni mecz w okresie przygotowawczym ze spadkowiczem z ekstraklasy Miedzią Legnica. I choć po przeciwniku było widać, że do startu pierwszej ligi pozostały trzy tygodnie, to Piast i tak mógł być zadowolony ze swojej postawy. Pokazał wyższość nad rywalem z ligi niżej, a jego akcje były składne i dynamiczne. Mistrzowie Polski prowadzili grę, stwarzali sporo sytuacji, a wynik 7:1 jest tego potwierdzeniem. Hat trickiem popisał się napastnik Parzyszek, który mógł mieć jeszcze więcej bramek. Po niespełna godzinie gry zszedł z trzema golami, a zastąpił go nastoletni Karol Stanek. Bezpośrednio z rzutu wolnego trafił Mikkel Kirkeskov. Duńczyk był w świetnej dyspozycji, celnie dogrywał piłkę w szesnastkę, jakby chciał udowodnić, że jest wart więcej niż proponuje za niego Legia Warszawa. Klub ze stolicy oferuje za lewego obrońcę 250 tysięcy euro, a jego klauzula wynosi 450 tysięcy.
Legia ma bardzo szeroką kadrę, co oznacza, że to raczej nie koniec ruchów kadrowych na Łazienkowskiej.
Przed wypełnioną przez ponad sześć tysięcy kibiców trybuną wschodnią stadionu przy ulicy Łazienkowskiej stanęło aż 30 piłkarzy. Po meczu zapytaliśmy trenera Vukovicia, ilu z nich pojawi w klubie 1 września, tuż po zakończeniu okna transferowego? – I to jest pytanie, na które ten, kto dziś zna poprawną odpowiedź, mógłby sporo zarobić u bukmachera. Tak naprawdę tego nie wie nikt. Wiadomo, że jakieś ruchy będą – mówił szkoleniowiec. Latem zespół wzmacniano rozsądnie, piłkarzami sprawdzonymi w ekstraklasie i za niewielkie pieniądze. Na sprzedaż za odpowiednio wysoką kwotę jest właściwie każdy, ale na razie nie ma odpowiednio wysokich ofert dla Carlitosa, Mateusza Wieteski oraz Dominika Nagya. – Dla mnie najważniejsze, że w drużynie jest rywalizacja. Kwestiami, na które nie mam większego wpływu, staram się zajmować jak najmniej – komentuje Vuković.
Kuba Radomski porozmawiał z indonezyjskim zawodnikiem Lechii Gdańsk Egym Maulaną Vikrym, między innymi o ocenie z perspektywy czasu trudności, jakie miał po przyjeździe do Polski.
Co było najtrudniejsze po przyjeździe do Polski?
— Wiele rzeczy sprawiało mi problem. Musiałem przyzwyczaić się do innego życia, kultury, pogody. A na boisku największy problem sprawiało mi to, że w Polsce tak ważna jest walka i przygotowanie fizyczne. Ruszałem z piłką i po chwili ją traciłem, bo przeciwnik okazywał się silniejszy ode mnie. Czułem się nikim. Musiałem zrozumieć, że potrzebuję czasu, by to wyglądało inaczej. Od ponad roku nieustannie pracuję w siłowni i dziś widzę, że jest lepiej. Gdy przyjechałem do Polski, potrafiłem się tylko raz podciągnąć na drążku i sprawiało to olbrzymi wysiłek. Teraz bez większych problemów robię 10 albo 12 powtórzeń.
Pietrzak, Bartosz, Brożek, Błaszczykowski. Im wszystkim wygasły kontrakty z Wisłą Kraków wraz z końcem czerwca, wszyscy są też obecnie kontuzjowani. Co dalej z tą czwórką?
Błaszczykowski już przed ponad miesiącem zapowiedział na jednym ze spotkań ze sponsorami klubu, że zostanie w Wiśle, jednak wciąż nie zostało to sformalizowane. Bardzo prawdopodobne, że dojdzie do tego tuż przed startem ligi, podobnie jak było zimą (…). W przypadku Pietrzaka to raczej Wisła czeka na rozwój sytuacji. Lewy obrońca chciałby spróbować sił za granicą. Jeśli odejdzie, krakowianie mają jego pozycję zabezpieczoną przez Macieja Sadloka i Marcina Grabowskiego (…). Brożka, mimo jego zaawansowanego wieku, Stolarczyk chciałby mieć dalej w drużynie, jednak doświadczony napastnik cały czas negocjuje warunki nowej umowy. Podpisanie jej, zdaniem osób związanych z klubem, ma być formalnością, ale na razie się przeciąga (…). Natomiast w przypadku Bartosza to bardziej Wisła wyciąga rękę do zawodnika niż on do niej. 22-latek od pół roku zmaga się z urazem pleców.
Czy możemy wychowywać takich zawodników jak Hiszpanie? O to pyta w „Prześwietleniu” Aleksandra Kowalczyka, polskiego trenera pobierającego nauki w Hiszpanii, Łukasz Olkowicz.
Różnicę między naszymi piłkarzami a Hiszpanami idealnie podsumował Paweł Bochniewicz w rozmowie z radiem Weszło.FM: „Problem w tym, że my nie czujemy tej gry, nie czujemy przestrzeni, nie wiemy, jak ją otworzyć, kiedy w nią wbiegnąć, jaki ruch zrobić”. To jest dobrze zdefiniowany problem naszego piłkarza?
— No tak. Hiszpanie na zajęciach czy w meczach już tyle razy zmierzyli się z taką grą, że mają ją zakodowaną w głowach. Nie jest tak, że dostają piłkę i szukają zupełnie nowego rozwiązania. Tłumaczył to Marc Roca. On decyduje instynktem. Doświadczył już tylu sytuacji, że na boisku nie traci cennych sekund na zastanawianie się, co zrobić. Działa automatycznie. Dzięki treningowi rozumienie gry jest na wyższym poziomie.
Czy jesteśmy w stanie szkolić podobnych piłkarzy do Hiszpanów? Na podobnym poziomie kreatywności?
— Polska ma duży potencjał.
Padają rozmaite argumenty na nie.
— Jakie?
Że nie mamy takich genów, jak oni.
— Nie żartujmy tak nawet.
W Hiszpanii jest lepsza pogoda.
— Wiadomo, że pomaga, ale nie przesadzajmy. Czy klimat w Niemczech aż tak różni się od naszego?
Jest podobny.
— W Polsce zimy są coraz łagodniejsze. Zaryzykowałbym i u dzieci zrobił rozgrywki ciągiem od września do maja. Bez przerwy. Wiadomo, że jeżeli w jeden czy dwa styczniowe weekendy będzie sroga zima, to mecz się odwołuje i nadrabia w tygodniu.
De Gea będzie najlepiej zarabiającym bramkarzem na świecie? W tym momencie to zdecydowanie bardziej realna perspektywa niż jego odejście z Manchesteru United.
Zamiast 200 tysięcy funtów tygodniowo, będzie zarabiał 350 tysięcy funtów, co uczyni go najlepiej opłacanym bramkarzem świata (w tym momencie jest nim Niemiec Manuel Neuer z Bayernu Monachium, który otrzymuje 15 mln euro rocznie; De Gea ma dostawać równowartość ok. 18 mln euro).
Gigantyczna podwyżka ma ostatecznie przekonać hiszpańskiego golkipera, że wciąż warto reprezentować barwy Manchesteru United. Negocjacje trwają, ale angielskie media twierdzą, że porozumienie jest bardzo blisko. Kontrakt De Gei będzie obowiązywał przez kolejne pięć lat.
Paweł Olkowski będzie grać w Turcji. Dziś ma podpisać kontrakt z beniaminkiem Super Lig.
Dziś Paweł Olkowski podpisze dwuletni kontrakt z beniaminkiem tureckiej SUper Lig Gazisehirem Gaziantep. 29-letni prawy obrońca był łączony z Lechem, ale woli kontynuować karierę za granicą.
W minionym sezonie 13-krotny reprezentant Polski występował w Boltonie, ale klub zajął 23. miejsce w Championship i spadł z ligi.
SPORT
Co dalej ze sprawą pod tytułem „Kirkeskov do Legii”? Warszawski klub nie chce podnosić oferty ponad 300 tysięcy euro.
Przedstawiciele Legii zaczęli szukać innych alternatyw na pozycję lewego obrońcy, ale chyba poszukiwania nie idą zbyt dobrze, bo tuż przed weekendem mistrzom Polski została przedstawiona kolejna oferta – niewiele lepsza i nadal niesatysfakcjonująca gliwiczan. Z naszych informacji wynika, że warszawski klub jest skłonny wyłożyć maksimum 300 tys. euro. Jeżeli tak się stanie, to szanse na przenosiny piłkarza do stolicy nie są zbyt wielkie.
Kontrakt Kirkeskova z Piastem obowiązuje do końca 2020 roku i gliwiczanie nie mają noża na gardle. Poza tym Duńczyk dobrze czuje się na Górnym Śląsku i choć oferta ze stolicy jest dla niego atrakcyjna, nie oznacza to, że będzie wymuszał transfer do Legii.
Co słychać na polskim rynku transferowym? Kolejny raport od „Sportu”, w którym największy nacisk tym razem położony nie na wzmocnienie szatni, a gabinetów.
Dolnoślązacy wielu zakupów już dokonali, ale jak widać w środku okienka postanowili jeszcze za- trudnić nowego człowieka, który będzie zajmował się potencjalnymi transferami. Paluszek został dyrektorem do spraw rozwoju sportowego, ale jego przyjście wcale nie oznacza pozbycia się Dariusza Sztylki – obecnego dyrektora sportowego, który w 2012 roku jako piłkarz sięgnął ze Śląskiem po mistrzostwo Polski. Obaj panowie maja ze sobą współpracować (trójkę dopełni dyrektor Akademii Tadeusz Pawłowski), ale trudno stwierdzić, jak dokładnie będzie wyglądał podział ich obowiązków. O tym wiedzą tylko wtajemniczeni.
Paluszek na transferach się zna, ponieważ w latach 2009-13 pełnił we Wrocławiu funkcję dyrektora sportowego. To właśnie wtedy Śląsk trzykrotnie kończył sezon na podium, stając na każdym stopniu. Zawodnicy ściągani przez ówczesnego dyrektora byli w wielu przypadkach znakami zapytania, ale odpalili w odpowiednim momencie.
Dziś może być jeden z najważniejszych dni w historii Ruchu Chorzów. Przed nami kluczowe posiedzenie rady nadzorczej „Niebieskich”.
To już naprawdę nie Tsą żarty. Poniedziałek może okazać się jednym z ważniejszych dni w blisko 100-letniej historii Ruchu. I zaważyć na tym, czy zostanie podjęta próba odrestaurowania hasła „legenda bez końca”, czy też powoli zacznie ono blaknąć. O 15.00 przy Cichej ma rozpocząć się posiedzenie rady nadzorczej chorzowskiej spółki, na którym rozstrzygnie się, czy prezesem Ruchu będzie Szymon Michałek. Jeśli nie – kibice ogłoszą bojkot poczynań klubu funkcjonującego w obecnej strukturze właścicielskiej. „Niestety, porozumienie jest daleko. Najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem w tej chwili jest całkowity bojkot meczów oraz klubu i zrobienie wszystkiego, aby działacze ogłosili upadłość. Nie będziemy za wszelką cenę pudrować trupa. Mamy jednak nadzieję, że właściciele klubu pójdą po rozum do głowy i zgodzą się na warunki postawione przez Szymona, dzięki którym nie wzbogaci się nasz kandydat, a wzbogaci się w końcu nasz klub, który później sami odbudujemy” – głoszą fragmenty oświadczenia grupy Ultras Niebiescy.
fot. FotoPyK