BATE Borysów w ostatnich kilkunastu latach wypracowało sobie solidną markę w Europie. 13 razy z rzędu zdobywało mistrzostwo Białorusi, a począwszy od 2008 roku pięć razy rywalizowało w fazie grupowej Ligi Mistrzów i cztery razy w grupie Ligi Europy. Po LM raz grało dalej, gdy w sezonie 2012/13 zajęło trzecie miejsce mając za rywali Bayern (3:1 u siebie), Valencię i Lille (pamiętny triumf na wyjeździe), co dało przepustkę do fazy pucharowej LE, gdzie jednak lepsze okazało się Fenerbahce. W Lidze Europy udało się przejść grupę w sezonach 2010/11 (wyrównany dwumecz z PSG, Francuzi awansowali po dwóch remisach dzięki bramkom wyjazdowym) i w ostatnim, kiedy awans dało 3:1 z PAOK-iem w delegacji i dwa zwycięstwa nad węgierskim MOL Vidi. W 1/16 finału BATE sensacyjnie pokonało u siebie Arsenal i dopiero w rewanżu nie miało szans, dostając trójkę.
Co w związku z tym?
Pod względem doświadczenia na międzynarodowej arenie Piast Gliwice wygląda przy Białorusinach jak Mały Fiat przy nowym BMW. Mimo to w szeregach mistrza Polski nie wyczuwa się przesadnych obaw związanych z tą konfrontacją, a Piotr Parzyszek po sparingu z Miedzią Legnica mówił tak: – Stawianie BATE w roli faworyta jest uprawnione, bo to drużyna bardzo doświadczona w Europie. My tego nie mamy. Ale to jedyny powód.
Wydaje się, że te słowa dobrze oddają istotę rzeczy. Białorusini są znacznie bardziej zaprawieni w pucharowych bojach, ale pod względem czysto piłkarskim aż takiej różnicy dziś nie ma, a przynajmniej nie powinno być. BATE nie jest już tak mocne jak w poprzednich latach. Mniej w szeregach tego zespołu tak wyrazistych postaci jak Aleksandr Hleb czy Witalij Rodionow, którzy niedawno zawiesili buty na kołku.
Piotr Runge, dziennikarz portalu Football.by, uważa jednak, że nie wolno przesadzać co do znaczenia tych odejść. – Hleb po powrocie z Turcji nigdy nie odgrywał już istotniejszej roli w drużynie, nie był podstawowym zawodnikiem. Powiedziałbym nawet, że na dobrą sprawę jego kariera zakończyła się wtedy, gdy odszedł z Arsenalu do Barcelony (śmiech). Kadra pokoleniowo faktycznie się zmienia, ale nadal jest doświadczony skrzydłowy Igor Stasiewicz. On jak wino – im starszy, tym lepszy. W poprzednim sezonie uznano go za najlepszego zawodnika ligi, w tym nadal jest motorem napędowym. W lidze ma już pięć goli i sześć asyst, a w poprzedniej edycji Ligi Europy został królem podających. W bardzo dobrej formie znajduje się też 31-letni Stanisław Dragun, środkowy pomocnik. Imponuje grą głową, często wbiega w pole karne. W trwającym sezonie zdobył już pięć bramek.
Przebudowa składu to jednak fakt. – Jeśli chodzi o obcokrajowców, wektor przesunięto w kierunku skandynawskim. Jest norweski obrońca Emil Jonassen, młody islandzki pomocnik Willum Thor Willumsson i fiński napastnik Jasse Tuominen, który jednak długo leczył kontuzję, a po powrocie rozegrał raptem dwa mecze w lidze. Jest także dwóch Rosjan, choć nie mam pojęcia, dlaczego ich wzięto (śmiech). No dobra, wiem. Od tego sezonu Rosjanie nie są traktowani na Białorusi jako obcokrajowcy, podobnie działa to zresztą w drugą stronę. Chodzi o bliższą integrację obu krajów i takie tam. Z białoruskich zawodników poza Stasiewiczem i Dragunem pierwsze skrzypce gra drugi skrzydłowy Maksim Skawysz, który często jest też przydatny jako rezerwowy i ma udane wejścia z ławki. Groźny jest urodzony w Kamerunie Francuz Hervaine Moukam. To ciekawa historia, bo gdy nie wyszło mu w lidze greckiej, pracował we Francji jako listonosz. Zimą 2018 któryś z agentów załatwił mu transfer do Niemana Grodno i grał tak dobrze, że już po pół roku wzięło go BATE za całkiem niezłe pieniądze. W ofensywie namieszać może jeszcze Anton Saroka. Rok temu odchodził z Dinama Mińsk do Lokeren. Furory tam nie zrobił, a jego klub spadł z belgijskiej ekstraklasy, więc wrócił na Białoruś [AKTUALIZACJA: Saroka w środę nie zagra, red.]. Jeśli nie on, to w ataku zagra Serb Bojan Dubajić. Miał dwa udane lata w FK Haradzieja, ale po transferze do Borysowa doznał kontuzji. W maju wrócił do regularnego grania, trzy gole zdążył strzelić. Na środku obrony na pewno będą Jegor Filipienko i 21-letni Zachar Wołkow, powoływany już do reprezentacji Białorusi – opisuje Runge kolejnych zawodników.
Co może być słabym punktem BATE? Nasz rozmówca nie ma wątpliwości: – Problemy w bramce. Numer jeden Dzianis Szczarbicki ostatnio leczył kontuzję i może nie zdążyć na Piasta, a już zwłaszcza na pierwszy mecz. Zastępujący go Anton Czykczan 10 lipca skończy 24 lata, ale ma bardzo małe doświadczenie. Zaliczył tylko 17 występów w pierwszym zespole BATE i zdaje się spalać w ważniejszych meczach.
W pewnym sensie korzystną wiadomością dla Piasta jest fakt, że jego rywal nie ma spacerku na krajowym podwórku. Po czternastu kolejkach białoruskiej ekstraklasy BATE traci trzy punkty do lidera. – Dinamo Brześć zmontowało mocną ekipę. Bardzo dobrze płaci, jest naszpikowane byłymi lub obecnymi reprezentantami kraju. Jak dla mnie na koniec BATE i tak będzie pierwsze, ale tym razem musi się dużo bardziej pomęczyć. W poprzednich latach w lipcu często miało już z 6-7 punktów przewagi i spokojnie sobie grało, mogąc koncentrować się na pucharach. Teraz jest inaczej, trzeba pilnować obu frontów – tłumaczy Runge.
Ale od razu dodaje: – Już widać progres. BATE od pewnego czasu buduje formę na eliminacje Ligi Mistrzów i wyniki są coraz lepsze. W ostatnich ośmiu kolejkach zdobyło 22 na 24 punkty i straciło tylko dwa gole.
Ogółem ekipa z Borysowa ma najlepszą defensywę w lidze. – BATE zawsze było zdyscyplinowane taktycznie i teraz nie jest inaczej. Zaledwie pięć straconych goli w lidze dobrze to pokazuje. Futbol Aleksieja Bagi określiłbym w pierwszej kolejności jako rozsądny. BATE w swojej lidze z każdym dominuje, gra wysokim pressingiem lub zamyka rywala na jego połowie. Z Piastem nie spodziewałbym się jednak szaleńczych, bezmyślnych ataków. Mimo wszystko najważniejsze będzie, by nie stracić bramki. BATE już wiele razy w ostatnich latach awans w eliminacjach pieczętowało na wyjazdach, mając u siebie średni wynik. Na miejscu Piasta nie przesadzałbym więc z optymizmem, gdyby coś ugrał w pierwszym meczu – ostrzega dziennikarz Football.by.
Faktycznie, w tej dekadzie BATE po remisie przed własną publicznością, przechodziło dalej po rewanżu na wyjeździe w aż sześciu przypadkach! Za burtą lądowały wtedy takie kluby jak Sturm Graz, Debreczyn, Skenderbeu Korce, Alaszkert, PFK Ołeksandrija i HJK Helsinki.
Co do trenera, zatrudnienie 39-letniego Bagi stanowi powrót do tradycji, od której białoruski potentat niedawno na chwilę odszedł. – W BATE przez lata obowiązywał schemat, według którego dotychczasowy asystent po odejściu swojego szefa zostawał pierwszym trenerem. Jurij Pontus, przechodzący z klubem drogę od III ligi do ekstraklasy, miał asystenta Ihora Krywuszenkę. Gdy Krywuszenka przejął stery, asystentem był Wiktor Gonczarenko. Jak Gonczarenko zaczął prowadzić zespół, to pomagał mu Aleksandr Jermakowicz, który później zastąpił go, gdy ten odszedł do CSKA Moskwa. Dopiero po odejściu Jermakowicza zrobiono wyjątek i na początku tamtego roku ściągnięto człowieka z zewnątrz. Z Czornomorca Odessa przyszedł Oleh Dułub, mimo że mieli pod ręką asystenta Jermakowicza, którym był właśnie Aleksiej Baga. Chcieli jednak coś zmienić. Nie wyszło, Dułub wyleciał po kilku miesiącach i od roku Baga jest pierwszym trenerem – opowiada Runge.
Co ciekawe, jednym z podopiecznych obecnego trenera jest… jego młodszy brat, 29-letni środkowy pomocnik Dmitri Baga. Można go nazwać pewniakiem do miejsca w składzie. W sezonie 2019 opuścił jeden mecz ligowy, a jesienią zawsze grał od początku w europejskich pucharach.
Poza boiskiem BATE przeszło olbrzymie zmiany, choć nie zatrzęsło to stabilnością klubu. – We wrześniu ubiegłego roku zmarł Anatolij Kapski, który podźwignął klub z III ligi i z którym związane są wszystkie późniejsze osiągnięcia. Teraz prezesem jest jego syn. Nie widać go, nie słychać, wywiadów nie udziela. Klub jednak normalnie funkcjonuje, w tym względzie nic się nie zmieniło. Niedawno nawet Sierhiej Kislak z Dinama Brześć powiedział wprost, że jeśli jakiś zawodnik ma oferty z Brześcia i z BATE, to nadal na pewno wybierze tę drugą, mimo że Dinamo też płaci grubszą kasę – mówi Piotr Runge.
Pewnie jesteście zdziwieni, że cały czas piszemy o Dinamie Brześć, a nie o Dinamie Mińsk, które zdawało się być drugą siłą w lidze naszych wschodnich sąsiadów. – Aktualnie Dinamo Mińsk nie jest już nawet numerem trzy w białoruskiej piłce, wyżej stoi również Szachtior Soligorsk. Były różne przeboje z poprzednim właścicielem, sądy i tak dalej. Klub został przekazany miastu i tu zaczął się kolejny problem. W myśl przepisów dwa kluby nie mogą należeć do tego samego właściciela, a tak to teraz wygląda, bo miasto już wcześniej utrzymywało FK Mińsk. Coś z tym trzeba zrobić. Mówi się, że Dinamo przejdzie do rąk jednego z rosyjskich biznesmenów, który sporo tutaj buduje i jest przyjacielem prezydenta Łukaszenki. Na razie trwa ta dziwna sytuacja, z którą jednak nic konkretnego się nie robi. Liga znajduje się pod kuratelą krajowej federacji, nie ma osobnego podmiotu jak u was Ekstraklasa SA. A w federacji panuje bajzel totalny – podsumowuje dziennikarz.
Jedno pozostaje pewne: w tym dwumeczu będzie spokój i dobra atmosfera na trybunach. Kibice obu drużyn już od prawie dekady mają sztamę i w Borysowie w kilku miejscach trudno ten fakt przeoczyć.
Jeżeli Piast zaprezentuje formę z rundy wiosennej, jak najbardziej jest w stanie wyeliminować BATE. Trzeba się jednak nastawić na ciężki bój i – że użyjemy tego już trochę przemielonego określenia – cierpienie na boisku.
PRZEMYSŁAW MICHALAK
Fot. newspix.pl/football.by