W Anglii jedna wielka polewka z Artura Boruca. Spokojnie – tym razem Arczi nie puścił gola z połowy. Nie pajacował też na polu karnym, tak jak w pamiętnym meczu z Arsenalem. On po prostu dalej stoi między słupkami Southampton i to jest dziś jego największy problem. Święci sprzedają połowę składu, z tonącego okrętu uciekają już nawet sprzątaczki, a Boruca nikt nie chce. Jeśli zastanawiacie się, jak mogą wyglądać jego treningi w przyszłym sezonie, to na górze, w obrazku podajemy odpowiedź.
Piłka jest przewrotna. Pamiętacie jak rok temu wszyscy zachwycali się Southampton? Święci garnki lepią – pisaliśmy, bo mieliśmy w Anglii powiew świeżości. A dziś – konsternacja. Odchodzi Lallana, Shaw, Lovren, Chambers, Lambert, za chwilę Arsenal kupi Schneiderlina, a na liście są kolejni. Przecież skoro uciekają wszyscy, to Jay Rodriguez też nie zostanie. Zwłaszcza, że ma oferty.
A Boruc najwidoczniej nie. A na pewno już nie takich, jaką dostał np. Luke Shaw. 19-latek który w Manchesterze United zarabiać będzie 100 tysięcy funtów.
Prawda jest brutalna. Ze starego Southampton zostają tylko zgliszcza. Za moment New York City będzie miało szerszą kadrę, a działacze zrobią casting na piłkarzy jak rok temu Polonia Warszawa. My, polscy kibice, często narzekamy, że najlepsze drużyny zamiast zrobić się, zwykle przed kluczowymi meczami robią rozbiórkę. No to teraz jak nazwać to, co dzieje się w Soton? Jeszcze moment, a ktoś krzyknie: zmieńmy nazwę stadionu. St. Market’s Stadium pasowałoby w sam raz.
No więc odchodzą. 92 miliony przytulili już działacze Southampton, a z biednego Boruca na angielskich forach żartują, że za chwilę wyjdzie na plac sam. Wykona rzut wolny, wybije piątkę, wyrzuci rzut z autu. Będzie miał opaskę kapitana – zgoda, ale po meczu ponosi piłki i wypierze stroje. Bo jak wszyscy odchodzą, to wszyscy. Football Mirror żartuje na Twitterze, że Boruc też odejdzie.
Za konflikt interesów…
A tak już na poważnie. Southampton podobno chce sprowadzić w jego miejsce Fraziera Forstera z Celtiku, chociaż łatwo nie będzie. Tak jak w tytule – trudno być dziś kibicem Southampton. Ale jeszcze trudniej Borucem…