Koniec telenoweli – Maurizio Sarri w Juventusie. Oczywiście nie był to tasiemiec przypominający “Modę na sukces”, ale mimo wszystko – trochę się ciągnął. Włoch wraca do swojej ojczyzny, by poprowadzić Starą Damę do sukcesów w Europie. Bo mistrzostwo kraju to dla turyńskiej ekipy niemal formalność.
Żadna to tajemnica, że Sarri nie zakochał się w Chelsea od pierwszego spojrzenia. Włodarze londyńskiego klubu, kibice i sam trener liczyli jednak, że może zaiskrzy w trakcie pracy. Może zbudują związek z rozsądku, dzięki któremu obie strony będą zadowolone. Tak się jednak nie stało, co akurat nie może dziwić. W końcu 60-letni szkoleniowiec krytykowany był właściwie przez cały sezon. Za dobór taktyki, za przywiązanie do nazwisk, za nieodpowiednią prezencję, za chybione transfery, za kontrowersyjne wypowiedzi. No długo moglibyśmy jeszcze wymieniać. Po prostu Maurizio Sarri obrywał – szczególnie w ostatnich miesiącach – właściwie za wszystko.
Pomimo wszelkich niedogodności i spięć na linii trener-klub, trudno ten sezon nazwać złym dla Chelsea i samego szkoleniowca. Włoch zdobył swoje pierwsze poważne trofeum. I to od razu europejskie, a tym samym porzucił łatkę gościa, którego drużyny grają fajny futbol, ale koniec końców przegrywają. Do tego dołożył trzecie miejsce w lidze, co przy kosmicznym sezonie Manchesteru City i Liverpoolu także można, a nawet trzeba uznać za dobry wynik. Przykładowo finalista Ligi Mistrzów oglądał na krajowym podwórku plecy The Blues. Dobre rezultaty nie zmieniły jednak nastawienia żadnej ze strony. Zwłaszcza Sarriego, który nie bardzo chciał kontynuować projekt zaczęty przed rokiem. Dyrektor Chelsea, Marina Granowskaja bez owijania w bawełnę oświadczyła, że umowa ze szkoleniowcem została rozwiązana na wyraźną jego prośbę.
– W trakcie rozmów z trenerem dostaliśmy wyraźną prośbę, żeby zakończyć współpracę dwa lata przed wygaśnięciem kontraktu. Umowa została rozwiązana na jego prośbę, ponieważ Maurizo Sarri chciał wrócić do ojczystego kraju. Swoją prośbę argumentował również tym, że chciałby być bliżej swoich rodziców, którzy są w zaawansowanym wieku – powiedziała Marina Granowskaja.
https://twitter.com/juventusfcen/status/1140243340417544192
Co prawda Chelsea nie podała kwoty jaką otrzymała od Juventusu za przedwczesne rozwiązanie umowy z Sarrim, ale angielskie media mówią, że było to około 5 milionów funtów. Owszem, taka kasa biorąc pod uwagę obecne realia w futbolu nie robi wrażenia, ale londyński klub narzekać nie powinien. W końcu w Chelsea mało kto za Sarrim będzie tęsknił. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że Juve spadło londyńczykom z nieba, bo tak musieliby męczyć się z Włochem jeszcze przed dwa lata.
Na pierwszy rzut oka Sarri do Juventusu pasuje jak Marcin Najman do UFC. Stara Dama kieruje się korporacyjnymi zasadami, a tutaj przychodzi gość ze szlugiem w buzi i niewyparzoną gębą. No właśnie, czy 60-latek zdoła dogadać się Cristiano Ronaldo? Czy zaiskrzy między nimi, a kibicami, którzy pamiętają kogo wcześniej trenował? Czy namówi Pogbę na powrót na stare śmieci?
Cóż, jeśli ostatnich pięć lat w Turynie było spokojnych, to najbliższe miesiące zapowiadają się zgoła odmiennie. Przede wszystkim powinno być ciekawiej. Zarówno poza murawą, jak i na niej, gdyż mimo wszystko Sarri powinien fanom Juve zaserwować bardziej szalony futbol niż jego pragmatyczny poprzednik.
Choć oczywiście samym stylem nowych kibiców nie kupi, do tego potrzebne będą tytuły. A właściwie to jeden z nich – Puchar Mistrzów.
Fot. NewsPix