Gdyby ktoś nam powiedział na początku roku, że zdarzy się taki miesiąc, w którym zobaczymy dwóch bramkarzy na podium tego rankingu, bez zawahania powiedzielibyśmy: to Szczęsny i Fabiański obsadzą pudło. A taki guzik! Wojtka nie ma nawet w zestawieniu, skoro Juventus zupełnie odpuścił sobie metę – pięć meczów z rzędu bez wygranej – z kolei Łukasz jest niżej. Kto więc na pudle? Rafał Gikiewicz, który z Unionem awansował do Bundesligi i Bartłomiej Drągowski, który… Po prostu był fenomenalny.
Przyzwoicie odnalazł się w MLS. Sieknął gola New England Revolution (co trochę brzmi jakby mierzył się z rockową kapelą), dorzucił asystę z Minnesotą, więc miał całkiem niezły maj. Pewnie, nie są to, cholera wie, jak dobre liczby, ale Frankowski nawet w ekstraklasie nie słynął z konkretów. Ważne natomiast, że gra regularnie, bo przeważnie wychodzi w pierwszym składzie.
W końcówce sezonu grał rzadko, ale jak już grał, to konkretnie. 17 minut z Lokomotiwą i asysta. 90 minut z Interem Zapresić i dwie bramki. Szkoda, że nie dostaje szans od Brzęczka. To wręcz wykluczone, by zaprezentował się gorzej niż Frankowski z Macedonią. Nie sądzimy oczywiście, że Kądzior kadrę zbawi, ale chłopak zasługuje na ciut więcej niż nieco ponad godzina na murawie przez całą kadencję selekcjonera.
Bardzo porządny czas za Grabarą – nie puścił gola w dwumeczu playoffów z Aalborgiem, potem Aarhus nie dało już rady z Randers, ale większej winy Grabara za to nie ponosi. Patrząc na jego pobyt w Danii całościowo, trzeba powiedzieć, że odnalazł się w seniorskiej piłce bez większych problemów. Oby tak dalej.
Nie mieliśmy serca nie dawać nikogo z drużyny mistrza Polski i wybór padł na Jakuba Szmatułę. Być może gdyby nie obrona karnego w końcówce meczu z Jagiellonią, mistrza w Gliwicach w ogóle by nie było. No, a poza tym Szmatuła musiał się sprężać w spotkaniu z Lechem, które Kolejorz miał niby odpuścić. Jednak nie odpuścił i golkiper miał sporo roboty, z której wywiązał się wzorowo.
Wiadomo, trzecia liga w Anglii to nie są Himalaje futbolu, natomiast chcemy Bielika docenić. Raz, że udało się jemu i jego drużynie z tamtych rejonów wykaraskać, robiąc awans. Dwa, że Bielik miał w tym spory udział. I przez cały sezon, i w końcówce, bo strzelił ważną bramkę w rewanżu z Doncaster Rovers. Już abstrahując nawet od skuteczności – ma Bielik talent, podpiera go odpowiednią pracą i liczymy, że niedługo doczekamy się kolejnego porządnego stopera na poziomie pierwszej reprezentacji.
Kędziora na Ukrainie jak zwykle wygląda solidnie. Gra raczej wszystko, Dynamo Kijów nie przegrywa, pewnie klepiąc wicemistrzostwo. Tylko potem trochę widzimy, ile to jest wszystko warte. W Europie z Chelsea, w kadrze z Macedonią…
Zagrał bardzo dobrze w zwycięskim meczu z Juventusem (choć wiadomo, gdzie ten mecz miała Stara Dama). Portal Calciomercato przyznał mu notę 6,5 i pisał: nie był zbyt aktywny do przodu, ale zamykał wszystkie ofensywne akcje Juventusu. Pokazał też świetną formę fizyczną. Po jaką cholerę marnować go na lewej obronie?!
Zaliczył bardzo dobry finisz w bułgarskiej lidze. Osiem meczów w grupie mistrzowskiej przyniosło mu sześć bramek, a już konkretnie w maju walnął cztery sztuki. Jedną z Botewem Płowdiw, trzy z Czerno More Warną. Łudogorec został mistrzem Bułgarii, Polak skończył sezon z liczbą 11 trafień na liczniku. Staniki nie latają, ale wstydu nie ma.
Udało się Glikowi i Monaco utrzymać. To jest najważniejsze, ten sezon był dla zespołu z Księstwa stracony już dawno, w końcówce trzeba było jednak postarać się, by nie doszło do katastrofy. To się ostatecznie udało, ważny był wygrany mecz z Amiens, kiedy Monaco zachowało czyste konto. Glik na finiszu, jak i przez cały sezon, grał wszystko, gdy tylko był zdrowy i nie odpoczywał za kartki.
Rozstrzelał się Pazdan. Nie kojarzymy go jako wyborowego snajpera, a w maju Michał trafił do siatki dwa razy – z Rizesporem i Goeztepe. Natomiast gorzej wyglądała gra w obronie Ankaragucu, bo jakkolwiek spojrzeć, siedem bramek przyjętych w ciągu czterech spotkań to nie jest dobry wynik.
Miał przerwę w strzelaniu w kwietniu i marcu, ale w maju znów zarządził powrót do dawnej formy. Trafiał z Mitdjylland, Odense i Randers. Szkoda finału Pucharu Daniii, gdzie jego Broendby przegrało po karnych, natomiast Wilczek nie może sobie wiele zarzucić. Dał asystę w podstawowym czasie gry, w serii jedenastek wykorzystał swoją, niestety jego koledzy nie byli tak pewni uderzając z wapna.
W Anglii trwały już dożynki dla West Hamu i Łukasza Fabiańskiego, ale Młoty pokazały się w nich z odpowiednią klasą. 3:0 z Southampton, 4:1 z Watfordem. 10. miejsce, sezon bez większej historii, natomiast po fatalnym początku (czterech porażkach z rzędu), trzeba docenić i to.
Polak dobry sezon w Rosji ukoronował krajowym pucharem, który przyniosła wygrana 1:0 z Uralem. Krychowiak grał oczywiście 90 minut, a w ogóle przez całą edycję opuścił tylko rewanż z Rostowem w półfinale. A jeśli chodzi jeszcze o sam maj, trzeba wspomnieć o bramce Krychowiaka w lidze z Rubinem. Dobry miesiąc za naszym pomocnikiem i dobry sezon również (przynajmniej jeśli chodzi o ligowe potyczki).
Nie udało się, Leeds nie będzie grać w nowym sezonie Premier League. Zadecydowała porażka w dwumeczu barażów z Derby. Klich pokazał się w tych spotkaniach przyzwoicie, zaliczył na przykład ostatnie podanie, ale to było za mało. Natomiast jeśli dalej będzie grał na poziomie Championship, jak grał w sezonie 18/19, nie mamy powodów do kręcenia nosem. Nie jesteśmy potęgą, by z takich graczy rezygnować.
Cóż, czasy, gdy Piątek ładował w każdym meczu, przynajmniej na jakiś czas się skończyły. Natomiast maj nie był dla Krzyśka jakiś fatalny – gol z Frosinone, wywalczony rzut karny ze SPAL. Niestety Milan nie będzie grał w Lidze Mistrzów, więc nie sprawdzimy Piątka na wyższym poziomie, ale może z lepszym trenerem Rossoneri pokażą inny pomysł na grę niż laga na Dawidka Piątka i kolejny sezon Polak skończy… z koroną króla strzelców?
2:40
Zapamiętaliśmy go w maju głównie z bramki przeciwko Interowi. Co warte podkreślenia, nie było to kopnięcie na pustą bramkę z dwóch metrów, tylko potężna petarda w same widły zza pola karnego. My rozumiemy, że to nigdy nie będzie dziesiątka, magik środka pola rzucający konkretami co mecz, ale takie gole po prostu przyjemnie się ogląda:
Bardzo konkretny. Mecz z Freiburgiem – gol. Mecz z Dortmundem – gol. Naprawdę dobrze czuje się Kownacki w ostatnim czasie, jeszcze trochę dupę zawracają mu urazy, ale jeśli się ich pozbędzie i zagra cały pełen sezon, może w końcu odpalić naprawdę mocno. Na miarę swojego talentu, który jest nieprzeciętny.
Wraz z Unionem Berlin wywalczył awans do Bundesligi, wielkie brawa. Nie był żadnym pasażerem na gapę, ba, zaryzykujemy tezę, że był gościem w tej układance kluczowym. Zachował czyste konto w rewanżu barażów ze Stuttgartem, ponadto wykręcił w lidze średnią not 2,66, co jest drugim wynikiem w lidze. Jednak pierwszy Cordoba (2,61) grał 1000 minut mniej, więc te dość proste wnioski wyciągnijcie sami.
Pokazał wielką klasę w finale Pucharu Niemiec z Lipskiem. Otworzył wynik cholernie trudną główką, gdy musiał wracać się po piłkę i uderzyć ją z dużym kunsztem z niełatwej pozycji. Potem ustalił rezultat, kiedy przepchnął rywala jak dziecko i w starciu sam na sam nie miał problemu z bramkarzem. Wielka klasa wyszła wtedy z Roberta, gdyby nie on, Bayern mógłby ten mecz przegrać. Albo inaczej: gdyby Lipsk miał Lewandowskiego, po prostu by wygrał. Wynik brzmiał 3:0, ale wszystko rozbiło się o skuteczność.
Rewelacyjny czas za Bartłomiejem Drągowskim. REWELACYJNY. W meczu z Fiorentiną zachował czyste konto, mimo że musiał obronić 11 strzałów. Empoli wygrało 1:0, włoski Eurosport nazwał Polaka potworem, oczywiście w pozytywnym kontekście. Później przyszedł mecz z Interem, gdzie Drągowski puścił dwie bramki, ale bronił też zajebiście. Tym razem wyjął 13 uderzeń, w tym rzut karny Icardiego. Tak naprawdę to w dużej mierze dzięki Polakowi Empoli miało do końca szanse na utrzymanie. Gdyby w bramce stał ktoś słabszy, ten zespół zleciałby z ligi wcześniej. Natomiast nie mamy wątpliwości, że Drągowski w elicie zostanie – włoskiej lub innej.