W dzisiejszej prasie dominują podsumowania ekstraklasowego sezonu. W “Sporcie” dowiadujemy się na przykład, ile zarobi za rozgrywki 18/19 Piast Gliwice i że Szymon Żurkowski wie, że nic nie wie. Swoich kolegów na łamach “Super Expressu” przedstawia Kuba Szmatuła, “Przegląd Sportowy” pisze z kolei między innymi o czasie pożegnań w warszawskiej Legii, a także zamieszcza wywiad na gorąco po sezonie z Piotrem Stokowcem.
GAZETA WYBORCZA
Massimiliano Allegri żegna się z Juventusem w wybitnie przyjemnych okolicznościach. A jednak trzeba spytać, dlaczego wygrywający wiele trofeów trener musi odejść?
Idylli w tym związku nie było nigdy. Na samym początku kontestowali Allegriego kibice – bo przychodził z nielubianego Milanu. Potem wielokrotnie zdarzało się, że nawet w okresach znakomitych wyników kipiało w szatni – zderzały się silne osobowości, które niekoniecznie za sobą przepadały, tworząc raczej kompanię zawodowców od misji specjalnych (gdy już nie dało się ze sobą wytrzymać, to obrońca Leonardo Bonucci zbiegł na rok do Mediolanu). I w bieżącym sezonie znów coraz częściej napomykano, że trener stracił rząd dusz. O rozejm było trudniej niż wcześniej, ponieważ tym razem turyńczycy wyjątkowo źle znieśli porażkę w ćwierćfinale LM.
Po pierwsze dlatego, że przed sezonem ustanowili klubowy rekord transferowy – wykosztowali się na Cristiano Ronaldo, bo wydawał im się brakującym elementem właśnie w Champions League (w Realu wygrywał ją nałogowo). Po drugie dlatego, że nie ulegli potentatom z Barcelony, Madrytu oraz Monachium jak w latach minionych, lecz młodemu, niedocenianemu Ajaxowi. I choć amsterdamczycy gra- li jak młodzi bogowie, wyeliminowując m.in. obrońców trofeum ze stolicy Hiszpanii, to styl porażki wywołał wątpliwości. I rozbudził uśpionych krytyków trenera, których nigdy nie brakowało. Także wśród kibiców.
Waldemar Fornalik umie trafiać z transferami, a już wkrótce Piast ma być mocniejszy pod kątem pucharów.
Po niedzielnym meczu spytałem Waldemara Fornalika, czy jego drużyna może mieć mocniejszy skład. Usłyszałem: „Chcemy być mocniejsi, to dopiero początek drogi”. – Mamy listę zawodników, którzy mają przejść do Piasta. Jestem przekonany, że kadra nie będzie słabsza. To jest klucz – powiedział trener.
Fornalik ma cenną na tym polu umiejętność – trafia z transferami. W niedawnej przeszłości bywało z tym w Piaście różnie – nazwiska czy sposób gry Collinsa Johna, Armando Nievesa czy Sandro Gotala pamiętają tylko najbardziej zagorzali fani. Ostatnio tylko jeden transferowy strzał był niecelny – urodzony w Kamerunie reprezentant czeskiej młodzieżówki, potężny środkowy napastnik Karsten Ayong, zdołał w lidze rozegrać tylko jeden mecz. Fornalik rozstał się z nim bez żalu.
SUPER EXPRESS
Jakub Szmatuła przedstawia mistrzów Polski. Zawodnik po zawodniku przybliża kadrę Piasta.
Jakub Czerwiński (28 l., obrońca, „Czerwo”). Można się go wystraszyć, ale jest potulny jak myszka. Przyszedł z Legii, dostał szansę i nabrał pewności siebie. Jak założy ten swój czarny płaszcz, to wygląda jak Hitman.
Joel Valencia (25 l., pomocnik, Joel). Ekwadorczyk to technicznie jeden z najlepszych zawodników w lidze. Może zrobić karierę. Odżył po zmianie pozycji. Dużo na tym zyskał. Puszcza sobie francusko-hiszpańskie utwory. Jednak najbardziej lubi się bawić przy hicie zespołu Mig – „Lalunia”. Jak to usłyszy, to bawi się wyśmienicie. Wtedy trzeba zobaczyć te jego kocie ruchy (śmiech).
RZECZPOSPOLITA
Posada Waldemara Fornalika była przed sezonem mocno zagrożona. A jednak Piast wytrzymał ciśnienie i został polskim Leicester.
Na ile faktycznie Fornalik był bliski utraty pracy, dziś trudno jednoznacznie określić. Ktoś musiał położyć głowę pod topór za słaby sezon 2017/2018, bo spodziewano się, że Piast będzie walczył o grupę mistrzowską, a nie drżał do ostatniej kolejki o ligowy byt. W końcu padło na dyrektora sportowego – zatrudnionego siedem miesięcy wcześniej Jacka Bednarza. Na tym rewolucja się jednak skończyła, a Fornalikowi pozwolono pracować dalej.
Na szczęście dla Piasta, bo- wiem tylko z Fornalikiem historia „polskiego Leicester” mogła się ziścić. Gdy w 1989 roku ostatni klub z Górnego Śląska sięgał po mistrzostwo, Fornalik również był uczestnikiem tamtych zdarzeń. To też było rozstrzygnięcie, którego nikt się nie spodziewał – dość powiedzieć, że Ruch Chorzów właśnie wracał do ligi po rocznej banicji na zapleczu. Pierwszy i jedyny raz beniaminek został mistrzem Polski. W ataku błyszczał wówczas Krzysztof Warzycha, w środku pomocy przyszły olimpijczyk z Barcelony Dariusz Gęsior, a solidnym obrońcą był 26-letni wówczas Fornalik.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Polska wita przyszłe gwiazdy futbolu. Na największe postaci młodzieżowego mundialu gazeta typuje Albana Lafonta i Dana Zagadou z Francji, Diego Dalota z Portugalii i Diego Laineza z Meksyku.
Zazwyczaj FIFA nie nominowała do organizacji tego turnieju krajów zaściankowych. Historia pokazuje, że najzdolniejsze pokolenia przyjmowały duże państwa, jak Kanada, Meksyk, Argentyna czy w przeszłości ZSRR. A w ostatnich latach Korea Południowa, Nowa Zelandia, Turcja, Kolumbia czy Egipt, czyli nie światowi potentaci, ale jednak aspirujący, by w futbolu znaczyć coraz więcej. Nie są to zawody, na których można wiele zarobić, ale na pewno stanowią świetną formę promocji kraju. W kontekście PZPN-u uświetnią też stulecie założenia federacji. W ostatnich latach akurat dość często gościmy imprezy organizowane przez FIFA czy UEFA, prezesi innych związków żartują nawet, żebyśmy w końcu pozwolili coś zorganizować innym.
– Wszystkie miasta podeszły do tego z dużym entuzjazmem i zapałem. Dla kibiców to szansa, by zobaczyli, jak rodzą się gwiazdy na miarę Diego Maradony, Leo Messiego, Sergio Agüero, Angela Di Marii czy Zvonimira Bobana, którzy też tu zaczynali – mówił prezes naszej federacji Zbigniew Boniek.
Ale akurat ostatnie mundiale wykreowały gwiazdy, które szybko zgasły.
Najlepszym przykładem zmarnowanego talentu jest Dominic Adiyiah. 10 lat temu poprowadził Ghanę do złota, strzelił osiem goli, został królem strzelców i dostał nagrodę dla najlepszego piłkarza mistrzostw. Dziś ma 29 lat i gra w Sissaket, w drugiej lidze Tajlandii. Pewnie nie tak wyobrażał sobie karierę, gdy rok po tak udanym dla siebie mundialu trafił do Milanu. Tam nie doczekał się debiutu, był ciągle wypożyczany.
W dzisiejszym dodatku „Przegląd” podsumowuje zespół po zespole sezon ekstraklasy.
Piast zahartował się w Turcji.
Piłkarze podkreślają, że ważnym etapem hartowania drużyny było zimowe zgrupowanie w Turcji. Poza solidnymi i wartościowymi treningami zespół jeszcze bardziej się tam zjednoczył. Podczas obozu powstała przyśpiewka, która rozbrzmiewała w szatni Piasta przez całą rundę wio2senną – „Marek, Marek Kula” w rytm piosenki „Hands up” (Kula w Piaście jest kitmanem, czyli osobą odpowiedzialną za sprzęt). Chociaż piłkarze spędzali ze sobą setki dni, nie mają siebie dosyć i część zawodników planuje nawet wspólny wyjazd na urlop. To najlepiej świadczy o doskonałej atmosferze w drużynie.
W Legii czas pożegnań. Tak jak w 2010, kiedy ostatni raz warszawski zespół nie zdobył żadnego trofeum, tak i teraz będzie wietrzenie szatni.
Wiadomo, że odchodzi Adam Hloušek, który podpisał kontrakt z Viktorią Pilzno. Poza tym dobiegają końca umowy innych starszych graczy: Arkadiusza Malarza, Miroslava Radovicia, Inakiego Astiza, Kaspera Hämäläinena i Radosława Cierzniaka. Z tego grona tylko ten ostatni może ewentualnie liczyć na nowy kontrakt, ale w roli bramkarza numer dwa. Jedynie do czerwca obowiązuje umowa nieco młodszego, ale też bardzo zasłużonego dla klubu Michała Kucharczyka i wygląda na to, że nieoczekiwanie też może nie zostać przedłużona. Ze starszych piłkarzy prawdopodobne jest pozostanie tylko Artura Jędrzejczyka.
Kończą się wypożyczenia Iuriego Medeirosa i Cafu. Ten pierwszy na pewno odejdzie. Za Cafu trzeba wydać 800 tys. euro. Z Legią może pożegnać się jeszcze więcej zawodników, którzy nie wykazali się ostatnio charakterem, jak mający słabą rundę Dominik Nagy czy Domagoj Antolić, a może i Carlitos, który nie będzie narzekać na brak ofert.
Z Piotrem Stokowcem o trzecim miejscu Lechii Gdańsk porozmawiała Iza Koprowiak.
– W którym momencie pan poczuł, że mistrzostwo naprawdę wam ucieka?
– Gdy kontuzji doznali Arak i Sobiech. Wiedziałem, że będzie trudno. Piłka bardzo mocno uczy pokory. Nie nastawiałem się w tym sezonie na konkretny wynik, żyliśmy z meczu na mecz, cieszyliśmy się każdym zwycięstwem. Nie przeszacowałem możliwości tej drużyny, nie miałem wygórowanych oczekiwań. Trzeba umieć realnie ocenić możliwości zespołu. Szansa na mistrzostwo była, ale kontuzje sprawiły, że nie daliśmy rady.
– Jakim jednym słowem określiłby pan drużynę, którą zbudował?
– Świadoma. I przez to wygrana, bo ci piłkarze umieli się przemienić. Pokazali sobie, że wszystko można w życiu odwrócić o 180 stopni.
Ostatnim z pucharowiczów została rzutem na taśmę Cracovia. Probierz zapowiada grę o mistrzostwo w kolejnych rozgrywkach.
Tuż po zakończeniu sezonu Probierz ponownie zapowiedział, że w kolejnych rozgrywkach jego zespół będzie chciał walczyć o mistrzostwo Polski. Sam jednak, po tym, co się wy- darzyło zeszłego lata, wie już, co może w tym przeszkodzić. Dlatego Pasy mają być przygotowane na każdy wariant i na ryzyko odejścia każdego zawodnika. Transfery chcą przeprowadzać jak najszybciej, by uniknąć w sytuacji, w której zespół trzeci raz z rzędu zawalałby początek sezonu, a potem musiał w szaleńczym tempie nadganiać stracony dystans. W tym roku udało się uratować sezon, ale nie sposób grać o najwyższe cele, zaczynając gromadzić punkty dopiero trzy miesiące po rozpoczęciu sezonu.
Dalej raczej krótkie podsumowania, w większości na pół strony, w zasadzie po tytułach można wywnioskować ich motyw przewodni.
SPORT
Piast mistrzowski, Piast się obłowił. Duża kasa dla gliwiczan za ich wielki boiskowy sukces.
Gliwiczanie za sezon 2018/19 zainkasują niespełna 15 milionów złotych! Tort z pieniędzmi składa się z kilku kawałków. Pierwsza część podzielona jest po równo na każdą drużynę ekstraklasy – przypadnie im po nieco ponad 5,3 mln zł. Druga składowa to tak zwany ranking historyczny, na który idzie 17,5 proc. Uwzględnia on miejsca poszczególnych klubów w poprzednich rozgrywkach. W tym roku pod uwagę będą brane cztery poprzednie sezony (docelowo ma ich być pięć). Piast w ostatnich czterech sezonach zajmował odpowiednio miejsca: 14, 10, 2 i 12. To w tym rankingu historycznym daje gliwiczanom dopiero 11. lokatę, a przekłada się na około 1,1 mln zł do klubowej kasy. Kolejne 17,5 proc. zasili kluby według kolejności w rankingu bieżącego sezonu. Piast dostanie więc niespełna 3,3 mln zł oraz ekstrabonus za miejsce w Top 4. W przypadku gliwiczan będzie to ok. 5 mln złotych.
Szymon Żurkowski wie, że nic nie wie. Włoskim się nie chwali, z Vincenzo Montellą nie rozmawiał, nie zna kalendarza swojego wyjazdu do Florencji.
– Trener Vincenzo Montella widział pana bezpośrednio w akcji?
– Nie rozmawiałem z nim, ale wiem, że cały czas jestem pod obserwacją. Mają ogląd na wszystko, co wiąże się ze mną.
– A jak z językiem włoskim?
– Staram się uczyć, choć to nie jest takie proste w trzy czy cztery miesiące nauczyć się innego języka. Idę jednak do przodu. Będę chciał powiedzieć coś więcej niż „ciao”. Jak tam trafię, to będę się starał z nowymi kolegami normalnie porozmawiać.
– Kiedy wyjeżdża pan do Florencji?
– Nie znam jeszcze dokładnego kalendarza. Wszystkiego dowiem się z czasem.
Zmiany w sztabach zespołów ekstraklasy i I ligi – Mroczkowski bierze Zagłębie Sosnowiec, Mamrot zostaje na dłużej w Jagiellonii, Jacek Zieliński na kolejny rok w Arce, a Marek Jóźwiak dyrektorem sportowym Wisły Płock.
Maciek Grygierczyk podsumowuje sezon na zapleczu ekstraklasy. Pierwszy z minusów – gdy Katowice spadają.
Do teraz jesteśmy w ciężkim szoku, mając przed oczami gola bramkarza Andrzeja Witana, który przesądził o wygranej Bytovii i spadku GKS-u Katowice. Trudno wyobrazić sobie pierwszą ligę bez GieKSy. Była od tuzina lat kojarzona z tymi rozgrywkami tak, jak z Polską kojarzy się papież, Wałęsa czy Solidarność. Czasem bywały skrajne dyskusje, ale byt katowiczan na zapleczu ekstraklasy – i ich rokroczna obecność w gronie kandydatów (czasem nawet „murowanych”) do awansu – były czymś stałym. A teraz tego zabraknie. Ten cios spadł niczym grom z jasnego nieba. Owszem – GKS długo świecił na czerwono w strefie spadkowej, ale ostatecznie się z niej wygramolił, a bezpowrotnie strącony do niej został w ostatniej akcji sezonu. To było niczym zdmuchnięcie świeczki. Pamiętamy, jak przed niemalże pięcioma laty jeden z kibiców na trybunie głównej z niesmakiem obserwował jeden z meczów przy Bukowej. Najwyraźniej nadto udzielił mu się klimat siemianowickich dzielnic, bo nagle wypalił: „K…! Tu zaraz przyjedzie Bytkowia Bytków i też nam wpier…!”. No i stało się.
fot. NewsPix.pl