Reklama

Jedenastka turnieju? Navas, dalej Howard z Ochoą i Juan Manuel Riquelme

redakcja

Autor:redakcja

15 lipca 2014, 06:43 • 5 min czytania 0 komentarzy

Jedenastki rozczarowań i oczarowań. Wchodzących z kopyta na szczyt i tych, którzy już na mundialu nie zagrają. Najlepsi rezerwowi, najwięksi sabotażyści, ci z najgłupszymi fryzurami albo najładniejszymi żonami. Koniec turnieju oznacza wysyp podobnych rankingów i ja też postanowiłem podjąć wyzwanie. Wystartowałem w najbardziej popularnej konkurencji, czyli wyborach jedenastki turnieju. Oto i moja propozycja, ustawieniem popularne 4-2-3-1:

Jedenastka turnieju? Navas, dalej Howard z Ochoą i Juan Manuel Riquelme

Navas – Ochoa, Howard, Bravo, Romero – Enyama, M’bolhi – Krul, Neuer, Ospina – Benaglio.

Na ławce trenerskiej Queiroz, były bramkarz. Zapytacie pewnie: A gdzie Cillessen?

Cillessena wpuszczę w 120 minucie na karne. Chyba logiczne.

Tak, jestem w stanie wytłumaczyć, dlaczego zestawiłem swój skład w ten a nie inny sposób. Howard przykładowo na stoperze, bo połowę strzałów z Belgią wyłapał dzięki wzorowemu ustawianiu się. Na środku obrony to też cecha, która raczej nie przeszkadza.

Reklama

Bravo? Facet wygląda, jakby miał zachować zimną krew nawet wtedy, gdy zostałby wyrzucony z samolotu, zaopatrzony w odbezpieczony granat a nie spadochron. Opanowanie tej maści przyda się na tyłach. Chilijczyk wprowadzi spokój w defensywie mojego Dream Teamu.

Zachwycaliśmy się refleksem Ochoi, a który może się też przydać podczas wyłuskiwania piłki spod nóg rywali albo – wierzę, że nawet bardziej! – przy udanym dryblingu. Bok obrony dla Guillermo, liczę na sporo ofensywnych wejść.

Romero dostaje przeciwległy korytarz, bo taką mam intuicję. Wykorzystuję w przypadku Argentyńczyka przysługującą mi jedną kartę Taniej Argumentacji.

M’Bolhi wygląda jak MrT, a i potrafi się zachować jak B.A. Baracus, co potwierdzają filmiki z jego kariery w lidze bułgarskiej. Idealny materiał na defensywnego pomocnika, typowego wymiatacza środka pola. Widząc takiego gościa wolisz trzy razy podać do tyłu, niż raz spróbować szarży.

Obok Enyama, pseudonim “Pastor”, bo Nigeryjczyk to niezwykle religijny gość. Pracowity, ogarnięty taktycznie, co kluczowe w grze przed obrońcami. W dodatku mający papiery na zostanie liderem i dobrym duchem zespołu. Kto wie? Może nawet kapitan?

Krul na lewą pomoc, to najprostszy wybór. Trochę wariat, co pokazał przy karnych, gdzie za każdym razem pajacował, w dodatku z sukcesami. Jak mówi stare piłkarskie porzekadło, w każdej drużynie najbardziej szaleni są bramkarz i lewoskrzydłowy, a że golkipera już mam, to Holender trafia na bok pomocy.

Reklama

Neuer na rozegraniu, też oczywista oczywistość. Żaden bramkarz tyle czasu podczas mundialu nie spędził poza swoim polem karnym, Niemcowi i wypady pod środkową linię nie były obce. Dziesiątka, trequartista mojej ekipy, jej Juan Manuel Riquelme.

Na ataku Benaglio. Wybaczcie, tu posłużę się wytłumaczeniem graficznym:

Image and video hosting by TinyPic

Kontakty z piłką Szwajcara przeciwko Albicelestes. Źródło: OptaJean

Navas z nich wszystkich trafia między słupki, bo najbardziej mi zaimponował typowo bramkarskimi zdolnościami (Neuer dla porównania udawał Beckenbauera). Jest tylko jeden problem: Keylor, czemu robisz to nam wszystkim i idziesz do Bayernu, grzać ławę przez kilka lat? Walczyć aktywnie wyłącznie Puchar Niemiec? Stać cię na więcej, chłopie. A tak znikasz z mapy.

Na ławce trenerskiej Carlos Queiroz, któremu skończył się kontrakt z Irańską Federacją, a jeśli nie znajdzie pracy na ławce trenerskiej, śmiało może zająć się zawodowym parkowaniem autobusów. Uczynił z tego sztukę, może i trudną do docenienia, ale jednak. Mnie kupił. Po meczu z Argentyną zacząłem kibicować Team Melli i miałem nadzieję, że wyjdą z grupy.

A Ospina? Co tu robi Kolumbijczyk? O nim opowiem później, niech będzie jedna tajemnica. Póki co zdradzę tylko, że to wybór najważniejszy.

Nie musiałem się wcale przymuszać do takie zestawienia, nie narzucałem sobie klucza: wyłącznie bramkarze. Na koszulki mojej drużyny zasłużyli ci, którzy zyskali moją sympatię. Tacy, którzy w pewnym momencie turnieju mocno mi zaimponowali. A tak się złożyło, że wszystkie rajdy Robbena nie zrobiły na mnie takiego wrażenia, co parady Ochoi, choć to ten pierwszy koniec końców zaszedł dalej. Stawiam też wyżej drybling Benaglio od kiwek Neymara, grad parad był w moich oczach ciekawszy i ważniejszy niż hat-trick Mollera. Etcetera.

Mnie samego zaskakuje, że stałem się rzecznikiem teorii, według której był to mundial bramkarzy. Nigdy nie przywiązywałem szczególnie uwagi do ich gry. Szanowało się tego czy innego, choćby Toldo podczas Euro 2000 czy Schmeichela z czasów Man Utd, ale to wyjątki. Szukało się na boisku przede wszystkim Davidsa, Zidane’a, Rivaldo, Del Piero, Effenberga. Z Polski też raczej Citko niż Sidorczuk i tak w następnych latach pozostało. A tu nagle taka eksplozja szacunku do bramkarskiego fachu. Dawniej miałbym swój typ do miana najlepszego golkipera mistrzostw, teraz bez trudu układam całą jedenastkę ulubieńców wywodzących się z pomiędzy słupków.

Rozwiązanie wydaje się jednak proste. Kibicuję słabszym, a to dlatego, że generalnie kibicuję przede wszystkim dobrym historiom. Kostaryka w ćwierćfinale to ciekawa, zapadająca w pamięć historia, którą będę się emocjonował. Francja docierająca do tego etapu – sorry, schemat i sztampa, było milion razy, po prostu mnie nie wciągnie. A tak się akurat składa, że aby słabeusz zaszedł daleko, bramkarz zwykle musi odwalić kawał dobrej roboty. To się natomiast zdarzyło na mundialu wielokrotnie. Jeden po drugim golkiperzy ciągnęli za uszy swoje średnie drużyny, czyniąc mistrzostwa z mojej perspektywy znacznie ciekawszymi. Tak, finał Kolumbia – Kostaryka byłby moim wymarzonym. W kinie też większe wrażenie zrobi na mnie zaskakujący, nieprzewidywalny scenariusz, niż wartka akcja i batalistyczne sceny.

No to jak w końcu z tym Ospiną, po co mi on w zespole? Czy znalazł się w składzie, bo byłem poniekąd za Los Cafeteros? Jednak nie, macie mnie tutaj. Skłamałem. Ospina musi się zadowolić rolą prawego bidonowego, koszulkę mojej drużyny założył tylko w celu sprawdzenia, czy będzie się nadawała na Jamesa Rodrigueza. Czy jest odpowiednio wygodna, dobrze wyprasowana, ogółem z najwyższej jakości materiałów.

“Hames” to dla mnie niekwestionowany MVP imprezy. Nie einteresuję mnie kto zdobył Złotą Piłkę, kto grał pięć, a kto siedem meczów, kto został Mistrzem Świata, a kto odpadł w ćwierćfinale. Przed oczami mam taką scenę, która wielce prawdopodobne, że rozegra się z moim udziałem za kilkanaście lat:

– Jak wspominasz brazylijski mundial?

– Świetny turniej. Królowali bramkarze. Dużo niespodzianek, ale do czasu. Świetnie grali Niemcy, zgotowali Brazylii Mineirazo. No i Suarez znowu ugryzł, niezła szopka.

– A piłkarz? Jeden, którym zachwycali się wszyscy?

– James Rodriguez. Nie znajdziesz kogoś, który by na niego narzekał. Był najlepszy.

Leszek Milewski

Najnowsze

Felietony i blogi

Komentarze

0 komentarzy

Loading...