Szampany przygotowane w Łodzi muszą pozostać w lodówkach. By ŁKS świętował dziś awans do Ekstraklasy, GKS Katowice musiał pokonać na własnym terenie Stal Mielec. Trzecia drużyna I ligi nie zamierzała jednak ułatwiać zadania wiceliderowi i po ograniu gospodarzy 2:0, wciąż pozostaje w grze o Ekstraklasę.
Na ten moment ŁKS ma 4 punkty przewagi – Stal zaś wciąż może zdobyć jeszcze 6 “oczek”. To oznacza, że ŁKS do awansu potrzebuje przynajmniej trzech punktów w starciach z GKS-em Jastrzębie, Chojniczanką Chojnice i Odrą Opole LUB jednej porażki Stali.
Wielu kibiców z Łodzi liczyło, że porażka Stali nastąpi dzisiaj – a tuż po niej rozpocznie się świętowanie. Pierwszy kwadrans przebiegał po myśli łodzian i katowiczan. Podopieczni Dariusza Dudka usiedli na swoich gościach i naprawdę trudno było się połapać, która z tych drużyn walczy o awans, a która drży o utrzymanie. Pressing sięgał właściwie 16. metra pod bramką Kiełpina, ruszała do niego cała szarańcza piłkarzy w żółtych koszulkach, a Stal kompletnie sobie z tym nie radziła. Błędy w wyprowadzaniu piłki, straty na własnej połowie – wszystko skutkowało serią niezłych sytuacji. Dwukrotnie groźnie uderzał Błąd, do tego dwa stałe fragmenty w miejscu, z którego można było pokusić się o niebezpieczne uderzenie, próby Woźniaka, Anona…
Wydawało się, że GKS zaczyna (wreszcie!) grać na miarę nazwisk obecnych w drużynie. Trwało to… No z 35 minut maksymalnie.
Potem do głosu doszła Stal i od razu stworzyła sobie najlepszą okazję całej pierwszej połowy. Dynamiczny atak, dogranie ze skrzydła od Prokicia i Janoszka stanął oko w oko z Baranem. Miał mnóstwo miejsca. Miał całą bramkę przed sobą. Miał dopieszczoną piłkę. Nie miał za to asysty obrońcy. Napiszecie, że idealizujemy przeszłość, ale “Ecik” senior to takie zgarniał wąsem i patrzył, czy tablica na stadionie w Radzionkowie poprawnie wskazuje liczbę jego goli. Łukasz zaś próbował uderzyć pod poprzeczkę, żeby nie pozostawić wątpliwości. A jak to się kończy w I lidze, to akurat jej wierni fani doskonale wiedzą. Wykopaniem piłki na ulicę.
To był ten moment, gdy zaczęliśmy wątpić w Stal. Najpierw dali się stłamsić, potem zmarnowali taką setkę?
W drugiej połowie mieliśmy już jednak specjalność zakładu. Apatię katowiczan, połączoną z naprawdę nieudolnymi próbami budowy akcji. Bezwzględność Stali, która wykorzystała już pierwszą poważniejszą obcinkę gospodarzy, wychodząc na prowadzenie po godzinie gry. No i mentalny problem GieKSy, która zupełnie siadła po golu.
Warto pochwalić mielczan, bo po prostu wykorzystali słabość rywala. Strata Wawrzyniaka, potem świetne prostopadłe podanie Tomasiewicza do Prokicia – właściwie tyle wystarczyło, by przesądzić o wyniku meczu. Właściwie jedyna prawdziwa szansa na wyrównanie dla GKS-u, to dość kontrowersyjna ręka w polu karnym Stali, ale chyba przychylilibyśmy się do decyzji arbitra. Chwilę później zresztą Janoszka kończy centrostrzał Getingera i zamyka mecz.
2:0 to przede wszystkim odroczony awans ŁKS-u, ale również duży problem dla gospodarzy. O ile 18. i 17. miejsce wydają się już raczej sztywne – nie dowierzamy w nagłą reaktywację Wigier Suwałki – o tyle szesnasta lokata wciąż szuka chętnego. Na razie pozostaje na niej Bytovia, ale traci do GKS-u punkt, a jutro gra z Odrą Opole. Do tego jest jeszcze Stomil… Na dole będzie dużo ciekawiej niż na górze. Tam gra może się skończyć jutro – wystarczy do tego zwycięstwo Łódzkiego KS-u.
GKS Katowice – Stal Mielec 0:2 (0:0)
Prokić 60′, Janoszka 80′
***
A o pierwszej lidze posłuchać możecie w audycji Pierwszoligowiec na antenie Weszło FM!
Fot.Newspix