Tottenham i Liverpool zameldowali się w półfinale Ligi Mistrzów, Raków jest o krok od przyklepania awansu do Ekstraklasy, a “Misiek” zaczyna sypać – czyli trzy najważniejsze tematy dzisiejszej prasy sportowej. No, powiedzmy, że ten ostatni o sport ledwie zahacza.
“PRZEGLĄD SPORTOWY”
Okładka “PS-owi” wyszła dzisiaj bardzo zgrabna. Kluczowe tematy – oczywiście spektakularny mecz w Manchesterze oraz awans Liverpoolu.
Dlatego gol dla Tottenhamu wręcz musiał paść w kontrowersyjnych okolicznościach, gdy piłka odbiła się najpierw od ręki, a potem od biodra Fernando Llorente. Sędzia Cüneyt Cakir długo oglądał powtórki i ostatecznie gola uznał. Była to decyzja na wagę awansu do półfi – nału. A tam na zespół ze stolicy Anglii czeka już niesamowity Ajax Amsterdam. To oznacza, że w fi nale zagra zespół, którego raczej nikt się nie spodziewał w decydującym spotkaniu.
Allegri zostaje w Juventusie, Ronaldo też nigdzie się nie rusza. Plan jest prosty – trofeum za triumf w Lidze Mistrzów ma trafić do Turynu.
– Pozostaję w Juventusie i będziemy planować następny sezon. Zakomunikowałem to już prezydentowi klubu – ogłosił szkoleniowiec Starej Damy Massimiliano Allegri. Wywalczył dla turyńskiego klubu pięć mistrzostw Włoch (wliczając tegoroczne, które jest formalnością), cztery krajowe puchary i dwa Superpuchary, dlatego szefowie uznali, że nie znajdą lepszego kandydata na jego miejsce. Sam Cristiano Ronaldo zaznaczał po transferze do Juventusu, że jego przyjście nie jest jednorocznym projektem, ale zakłada wygranie Champions League w trakcie jego czteroletniego kontraktu
Sylwetka Erika ten Haga, trenera Ajaksu. W sumie więcej mówiło się o zawodnikach jego drużyny niż o nim samym.
Wymagał od innych, ale też od siebie. Kiedy pracował w Monachium jako trener drugiej drużyny Bayernu, potrafił spędzić kilka godzin z Pepem Guardiolą w sali wideo i analizować grę Bawarczyków. – Jest pracoholikiem. Maniakiem, który w każdym klubie chciał kontrolować jak najwięcej i to robił. Dopiero w Ajaksie musiał nieco odpuścić – zdradza De Zeeuw
Napoli gra z Arsenalem o honor Włochów – w rozgrywkach europejskich nie została już żadna włoska ekipa.
Zieliński rozegrał na Emirates cały mecz, Milik wszedł z ławki w drugiej połowie. Tym razem prawdopodobnie obaj Polacy wyjdą w podstawowym składzie. Napoli musi odrabiać straty i Ancelotti nie wyklucza, że zmieści w jedenastce aż trzech napastników. – Jest taka możliwość. W początkowym etapie sezonu oszczędzałem Milika, ale to jeden z najlepszych napastników w Europie i stać go na wielkie rzeczy – przekonuje. Polski snajper strzelił w niedzielę gola Chievo w meczu, który azzurri wygrali 3:1, pieczętując spadek klubu z Werony do Serie B.
Nowy podział kasy z praw TV, czyli najwięksi zagarnęli dla siebie najwięcej. Ale każdy dostanie swoją działkę z nowego, większego tortu.
Ile zatem zarobiłyby kluby, gdyby na koniec rozgrywek 2019/20 tabela miała wyglądać jak ta po 30. kolejce? Lechia Gdańsk, która dziś bije się o mistrzowski tytuł, a rok temu broniła się przed spadkiem, zainkasowałaby ok. 29 mln zł! To rok do roku ogromny zastrzyk gotówki – kwota zwiększona o ok. 20 milionów. Nawet dla Legii, mającej największy budżet, to już byłaby znacząca kwota – 27 milionów, czyli o dziesięć więcej niż przed rokiem.
Zimowe transfery Cracovii póki co kompletnie rozczarowują i pozostaje się cieszyć kibicom “Pasów”, że ten zespół świetnie radzi sobie bez dwóch “wzmocnień” z ostatniego okna transferowego.
Zimą Cracovia nie była aktywna na rynku transferowym. Po wielu zmianach kadrowych, do jakich doszło latem, trenerowi Michałowi Probierzowi zależało przede wszystkim na konkretnych, punktowych wzmocnieniach. Chciano pozyskać zawodników, których nie trzeba odbudowywać, by od razu byli w stanie dać wartość zespołowi. Niespecjalnie się to udało. Krakowianie są jedną z rewelacji sezonu ekstraklasy, ale akurat udział Sergiu Hanki, a zwłaszcza Bojana Čečaricia, jest w tym niewielki.
Kibice Śląska jadą z piłkarzami. Krytykują chociażby Marcina Robaka, że ten bywa na stadionie Widzewa.
Kapitan Śląska znalazł się zresztą na celowniku grupy Ultras Silesia, która kilka dni temu obszernie, ale też z użyciem wielu niecenzuralnych słów podsumowała ostatnie występy wrocławskich zawodników na Facebooku. Sporo uwagi poświęcono właśnie Robakowi. Kibicom nie podoba się, że piłkarz, którego kontrakt wygasa po sezonie i który wiosną jest w niezadowalającej formie, odwiedza stadion Widzewa (z Łodzią wiążą go relacje biznesowe, ale też rodzinne, bo stamtąd pochodzi jego żona).
Raków może przyklepać sobie awans do Ekstraklasy. Wystarczy, że – co jest bardzo prawdopodobne – ogra Bytovię.
Częstochowianie mają aż 16 punktów przewagi nad trzecią Sandecją Nowy Sącz i czwartą Stalą Mielec (do ekstraklasy awansują dwa pierwsze zespoły w tabeli). Dlatego zwycięstwo w Bytowie przesądzi o tym, że Raków – miesiąc przed zakończeniem sezonu (!) – wywalczy promocję do najwyższej klasy rozgrywkowej. – Do autokaru wsadziliśmy piłki, a nie szampany – zapewnia trener Marek Papszun.
Poza tym w “PS – Historia” wspominki z wybrania Polski i Ukrainy na gospodarzy Euro 2012 – mija właśnie dwanaście lat od dnia, w którym Michael Platini wyciągnął z koperty kartkę i powiedział “Poloń e Ukrain”.
“SPORT”
Rozmówka z Janem Spychalskim, byłym piłkarzem Rakowa, który w 1994 roku świętował z nim awans do I ligi. Dziś częstochowianie mogą powtórzyć tamten wynik,
Wiadomo jakie to wtedy były czasy. Co otrzymaliście za awans do elity?
– Najpierw otrzymaliśmy mnóstwo… obietnic. Krążyły plotki, co też dostaniemy, obiecywano każdemu po samochodzie, wczasy z rodziną. Ostatecznie nic z tego nie dostaliśmy. Pamiętam, że gdy później poszedłem grać do Grodziska Wielkopolskiego, to dostałem większą pensję niż obiecane premie za awans. To były śmieszne pieniądze. Pamiętam, że dano nam po… nowym dresie i piłce. Ale dla nas to nie było najważniejsze, euforia po awansie było ogromna, to były piękne chwile nie tylko dla nas, ale dla ludzi.
Mirosław Smyła, nowy trener Wigier, tłumaczy dlaczego ściągnęli napastnika w połowie kwietnia i na miesiąc przed końcem sezonu.
We wtorek zakontraktowaliście napastnika Geoffreya Malfleurego rodem z Martyniki. Skąd taki pomysł?
– Znamy naszą siłę ognia – szczególnie po ostatnim meczu, w którym Karol Mackiewicz doznał kontuzji. Na pewno nam jeszcze w tym sezonie pomoże, ale nie możemy sobie pozwolić na moment nieuwagi. Stąd też szybka decyzja o ściągnięciu napastnika. Lepsza taka – niż żadna. Marek Jóźwiak ciężko pracował, by z dnia na dzień kogoś znaleźć. Teraz jest takim aniołem stróżem Geoffreya.
Rozmówka z Olafem Nowakiem, napastnikiem wypożyczonym do Zagłębia Sosnowiec, który ma dość ciekawe wejście do ligi.
W ostatniej kolejce marca wygraliście na obiekcie Miedzi 2:0. Wszedłeś na murawę niespełna kwadrans przed końcem spotkania. Dzisiaj masz prawo oczekiwać miejsca w wyjściowej jedenastce…
– Nie czuję się napastnikiem numer trzy, ale to samo powiedzą Vamara Sanogo i Giorgi Gabedawa. Ważne, że wszyscy jesteśmy gotowi do gry, bo mieliśmy ostatnio sporo problemów z kartkami i kontuzjami. Nie będę mówił, że na mecz z Miedzią wyjdę w podstawowym składzie. Z analizy ostatniego spotkania wynika jasno, że miałem udział przy dwóch straconych golach.
Piasta przyjemnie się ogląda, ale “krakowskiej piłki” ma być w Gliwicach jeszcze więcej.
Najpierw trzeba było zespołowi dobrze wytłumaczyć czego się od niego oczekuje, a potem go dobrze do realizacji tego zadania przygotować. I to się udało. Nie ulega wątpliwości, że sztab korzysta też z tego, jaki zespół ma. A Piast jest pozbawiony gwiazd, ale ma wielu piłkarzy o sporych umiejętnościach technicznych i motorycznych. Te wszystkie składowe dają nam obraz drużyny, która nie tylko gromadzi punkty, ale gra przyjemnie dla oka. Różnica między Lechią trenera Piotra Stokowca a Piastem Waldemara Fornalika, jest widoczna.
“SUPER EXPRESS”
Michał Listkiewicz wbija lekką szpilkę w Latę i Bońka, ale i przyznaje się do swojego błędu przy zwolnieniu Janasa.
Jako prezes PZPN powoływał pan na stanowisko selekcjonera reprezentacji Polski Jerzego Engela, Pawła Janasa i Leo Beenhakkera. Uważa pan, że Jerzy Brzęczek to dobry wybór dla naszej kadry?
– Dobrze, że nie znam się na szkoleniu jak Grzegorz Lato czy Zbigniew Boniek, bo może ta ignorancja mi pomogła, że zatrudniłem świetnych ludzi. Każdy z nich wywalczył awans na mundial lub Euro. Najbardziej żałuję, że ugiąłem się pod presją ówczesnego ministra sportu Tomasza Lipca i po mistrzostwach świata w 2006 r. zwolniłem Pawła Janasa.
“Misiek” zaczął sypać. Paweł M. poszedł na współpracę z organami ścigania, a pokłosiem jego zeznań są ostatnie zatrzymania kiboli zaangażowanych w handel narkotykami.
Ponoć złapany kilka miesięcy temu we Włoszech „Misiek” przestraszył się groźby wysokiego wyroku i dlatego sypie dawnych kumpli. Oficjalnie nikt nie chce tego potwierdzić, bo to najpilniej strzeżona tajemnica śledztwa, ale wszystko wskazuje na to, że to właśnie zeznania „Miśka” doprowadziły do aresztowania liderów Sharksów (m.in. byłego wiceprezesa Wisły Damiana D.).
“GAZETA WYBORCZA”
Dwie angielskie drużyny w półfinałach Ligi Mistrzów – czy to już o czymś świadczy?
Być może Anglicy w końcu nauczyli się, jak konsumować pieniądze z rekordowego kontraktu telewizyjnego, być może pomogło to, że czołowe kluby w końcu się ustabilizowały – Mauricio Pochettino pracuje w Londynie blisko pięć lat, Jürgen Klopp (Liverpool) – ponad trzy, Pep Guardiola (City) – prawie trzy. A może to tylko przypadek. O nowym cyklu na szczytach europejskiego futbolu będziemy mogli mówić dopiero, gdy dwie angielskie drużyny regularnie zaczną grać w półfinałach LM. Za dwa tygodnie Liverpool nie będzie faworytem meczu z Barceloną, ale Tottenham pewnie będzie z Ajaxem.
Juventusu nie dosięgnie rewolucja, Allegri będzie kontynuował projekt.
Rynek wycenił też skalę osiągnięcia Ajaxu, również notowanego na giełdzie. Jego notowania wzrosły w środowy poranek o 8,8 proc. Ot, nowoczesny futbol, który w rubrykach sportowych już się nie mieści. I w których finanse odgrywają fundamentalną rolę – biedniejsi od rywali amsterdamczycy nie wstrząsnęli systemem, lecz na chwilę go zakłócili. Po sezonie będą musieli wyeksportować kilka gwiazd, a wśród nabywców może być Juventus. W Turynie panuje przygnębienie, ale nie ma paniki. Zamiast gwałtownych ruchów personalnych będzie delikatna ewolucja, szefostwo już ogłosiło, że zatrudniony od 2014 r. trener Allegri utrzyma stanowisko.