Reklama

Transfer typu very-last-minute, czyli piłkarz na miesiąc

redakcja

Autor:redakcja

17 kwietnia 2019, 17:56 • 3 min czytania 0 komentarzy

Geoffrey Malfleury – to nie nowy deser lodowy w McDonald’s, a nowy napastnik Wigier Suwałki. Tak, to nie żaden zagubiony news, który powinniśmy wrzucić w lutym. Wigry zakontraktował zawodnika dosłownie na sześć meczów, bo kontrakt Malfleury’ego wygasa wraz z końcem tego sezonu. Czyli za miesiąc

Transfer typu very-last-minute, czyli piłkarz na miesiąc

Generalnie CV 31-latka nie wygląda tragicznie. Mało tego – niejeden piłkarz z podobną “cefałką” robił karierę w Ekstraklasie przeciąg. No bo zerkamy w jego kartotekę, a tam 119 meczów na poziomie Ligue 2, łącznie 25 goli w barwach Tours, Le Havre i Istres FC, do tego pobyt na Cyprze w klubie Alki Oroklini (no, ten wpis do CV akurat wielkiej chluby nie przynosi), ostatnio Malfleury grał w rumuński Voluntari, gdzie w trzynastu meczach zdobył dwie bramki i zaliczył asystę. W przeszłości zaliczył trzy występy w reprezentacji Martyniki – ostatni trzy lata temu. Warunkami fizycznymi przypomina raczej Tomasza Moskałę niż Koena van der Biezena, bo mierzy ledwie 166 centymetrów.

I liga lubi takich ananasów – otarli się o lepszy piłkarsko kraj, później wylądowali gdzieś na aucie w egzotycznej lidze i wreszcie dzięki kontaktom menadżerów zostają wciśnięci do klubu, który jest na musiku. A Wigry akurat napastnika potrzebują, bo widmo spadku coraz poważniej zagląda im w oczy, zaś skuteczność snajperów pozostawia sporo do życzenia. W ostatniej kolejce udało się im strzelić cztery gole, natomiast wcześniej w pięciu starciach zdobyli razem… jedną bramkę. 0:1 z Termalicą, 1:2 ze Stomilem, 0:0 z Garbarnią, 0:1 ze Stalą Mielec, 0:1 z Wartą Poznań. Po starciu z poznaniakami pracę stracił trener Ariel Jakubowski.

Za Jakubowskiego do klubu przyszedł Mirosław Smyła, a jednocześnie doradcą zarządu został Marek Jóźwiak. I właśnie z osobą “Bereta” pewnie trzeba wiązać przyjście nowego napastnika. Były piłkarz Legii ma dobre rozeznanie i wtyki na rynku francuskim, 31-letni Geoffrey tam uczył się gry w piłkę i tam spędził znaczną część swojej kariery, zatem wszystkie nitki zbiegają się w jednym miejscu.

Ten transfer jest jednak o tyle kuriozalny, że nie przypominamy sobie kiedy ostatnio polski klub ściągnął zawodnika w połowie kwietnia. Wiadomo, przyklepanie w kwietniu zawodnika, któremu kończy się umowa i który wzmocni drużynę latem – to norma, tak ten rynek działa. Natomiast ściąganie zawodnika “na teraz” na chwilę przed końcem sezonu? Szukamy w pamięci, nie znajdujemy. Rozumiemy, że Wigry są w potrzebie, bo mają tyle samo punktów co przedostatnia Bytovia i trzecia od końca GieKSa, ale tak naprawdę Malfleury będzie mógł zagrać ledwie w sześciu meczach. Transfer na miesiąc grania (o ile kontrakt nie zostanie przedłużony), bo sezon kończy się 18 maja. W tym czasie 31-latek będzie mógł postraszyć ŁKS, Raków, Podbeskidzie, Puszczę, Tychy i Sandecję. Czyli raczej ekipy z górnej połówki tabeli. A nadmieńmy, że chłop będzie musiał dostać trochę czasu na dojście do siebie, bo od stycznia był bez klubu, a ostatni mecz rozegrał na początku grudnia zeszłego roku.

Reklama

Może Malfleury okaże się skrzyżowaniem Flavio Paixao z Igorem Angulo, ale nam to wygląda na jeden z komiczniejszych transferów tego sezonu w I lidze. Pół-żartem, pół-serio – ciekawe, czy Geoffrey’owi zaproponowano miesięczny okres próbny z opcją zatrudnienia w strukturach firmy po zakończeniu stażu, czy dostał normalną umowę?

fot. Wigry Suwałki

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...