Reklama

Z takimi Jastrzębiami nie warto zaczynać!

redakcja

Autor:redakcja

12 kwietnia 2019, 23:24 • 4 min czytania 0 komentarzy

Stal Mielec po świetnym, odniesionym w naprawdę dobrym stylu zwycięstwie nad Rakowem Częstochowa zyskała dziś szansę na zbliżenie się do Łódzkiego Klubu Sportowego na odległość jednego punktu. Wystarczyło jedynie pokonać GKS Jastrzębie Zdrój, który tak naprawdę od pewnego czasu nie walczy już o nic – czołówka tabeli jest zdecydowanie za daleko, by myśleć o awansie wywalczonym “last minute”, zaś ligowe doły niespecjalnie garną się, by gonić środek stawki.

Z takimi Jastrzębiami nie warto zaczynać!

Ostatnie 5 meczów GKS-u? Tylko jedno, wymęczone zwycięstwo 1:0 nad outsiderem ligi, Garbarnią Kraków. Poza tym seria rozczarowań – derbowa porażka z walczącą o utrzymanie GieKSą Katowice czy remis ze świeżo zmartwychwstałym Stomilem Olsztyn. Stal? Kompletnie drugi biegun, niesiona falą zwycięstwa nad liderem tabeli, w dodatku dodatkowo podbudowana niespodziewaną wtopą ŁKS-u Łódź na własnym terenie.

Chwaleni za ofensywną, pełną polotu grę mielczanie mieli dzisiaj gładko przejść przez Jastrzębie i praktycznie przyłożyć rywalom do awansu nóż do gardła. Łodzianie, którzy jutro grają w Tychach, mieli wyjść na miękkich nogach, sparaliżowani nagłą pogonią Stali, która w paręnaście dni zmniejszyła odległość z 7 oczek do zaledwie jednego punktu.

W tym miejscu na scenie pojawił się jednak GKS Jastrzębie-Zdrój, który zagrał dzisiaj jeden z najlepszych meczów w tym sezonie. Już pal licho, że Stal dziś przegrała, zdarza się, pewnie każda z pierwszych trzech drużyn zanotuje jeszcze wpadki. Ale styl? Do tej pory jeśli już ten ścisły top przegrywał, to po meczach co najmniej wyrównanych. Puszcza Niepołomice z ŁKS-em wygrała tworząc praktycznie jedną bramkową sytuację. Dziś Stal kompletnie oddała pole i tak naprawdę może się cieszyć, że wynik był tak niski.

Zgodnie z planem zakładającym zwycięstwo faworytów odbył się jedynie pierwszy kwadrans, podczas którego wysoki pressing Stali mocno deprymował gospodarzy. Szybko jednak okazało się, że wystarczy wykorzystać szybkość Adamka czy technikę Aliego, by kompletnie zneutralizować mielczan. Wychodzenie spod pressingu nie zawsze przypominało Barcelonę, ale dzięki przemyślanym wymianom piłek jeszcze na własnej połowie, dużo miejsca robiło się na obu skrzydłach. Ile sprintów wykonał Adamek, trudno zliczyć. Ile sił włożył w mecz Jadach – wystarczy spojrzeć na to, jak schodził z boiska. Stal dużymi przestrzeniami między obroną a pomocą zachęcała do wielometrowych sprintów, w co GKS bardzo chętnie wszedł. Akcja-symbol tej części spotkania? Jaroszek przerzucający piłkę nad obrońcami do szarżującego Adamka, który nie tylko dogonił piłkę, ale jeszcze ładnym zwodem w polu karnym ułożył sobie czystą pozycję do strzału. Ostatecznie trafił w któregoś z powracających mielczan, ale sama akcja dobitnie pokazywała problemy gości – brak zwrotności i dynamiki, by odeprzeć bardzo mobilnych gospodarzy.

Reklama

SWOJĄ DROGĄ ,KONIECZNIE SPRAWDŹCIE DOSKONAŁĄ ROZMOWĘ LESZKA MILEWSKIEGO Z KAMILEM JADACHEM, IKONĄ GKS-U

Niezmordowany Adamek biegał tak zresztą aż do 89. minuty, gdy chyba z litości został zmieniony.

Co ciekawe – najbliżej gola dwukrotnie był Jaroszek, czyli stoper GKS-u. Raz po stałym fragmencie miał wymarzoną patelnię, ale zamiast uderzać, chyba próbował mijać bramkarza. Piłka mu odskoczyła i przeleciała obok słupka. Za drugim razem aż rozdziawiliśmy gęby ze zdumienia. Jaroszek, jeszcze raz przypomnijmy, stoper GKS-u Jastrzębie, próbował zewniakiem przelobować bramkarza. Wyglądało to trochę jak słynne podanie Laudrupa, taka podcinka zewnętrzną częścią stopy. Zabrakło kilkunastu, może kilkudziesięciu centymetrów.

Te ostrzeżenia dla Stali płynęły regularnie, a że mielczanie niespecjalnie na nie reagowali – w końcu dostali strzał między oczy. Po wejściu Adamka (drugiego, młodszego), obaj bracia zmontowali doskonałą akcję z Jadachem. Rafał podał na skrzydło, gdzie Jadach urwał się obrońcom Stali, Kamil wykończył jego dobre podanie wsteczne. W 67. minucie zrobiło się 1:0, 10 minut później z gry wypadł Getinger, którego strzały były chyba największym zagrożeniem w tym meczu ze strony Stali. Warto dodać, że właściwie do 80. minuty polska Atlanta Hawks nie zatrzymywała się w dążeniach do drugiego gola. Bardzo blisko był choćby Adamek, po świetnym podaniu Wróbla, ale Kiełpin wyjął sam na sam.

Niestety dla mielczan – nie pachniało remisem, może poza sytuacją Grodzickiego z samego końca meczu, gdy jego uderzenie z pola karnego przeleciało obok bramki. To była czwarta minuta doliczonego czasu gry – ponad półtorej godziny gry mielczan określić więc można mianem bezproduktywnej.

Zamiast odrabiania straty do ŁKS-u, mamy więc zaskakującą porażkę. Jeśli łodzianie jutro wywiozą komplet z Tychów, na 6 kolejek przed końcem ligi powiększą przewagę do 7 “oczek”. Tydzień temu Stal zrobiła kolosalny krok w kierunku Ekstraklasy, dzisiaj od razu się cofnęła. A czasu na takie wygibasy jest już naprawdę coraz mniej.

Reklama

Najnowsze

Polecane

Dominacja skoczków w biało-czerwonych barwach! Tak, chodzi o Austriaków…

Szymon Szczepanik
0
Dominacja skoczków w biało-czerwonych barwach! Tak, chodzi o Austriaków…

Komentarze

0 komentarzy

Loading...