Reklama

Arka tonie

redakcja

Autor:redakcja

30 marca 2019, 20:38 • 3 min czytania 0 komentarzy

Ofensywny rozmach pistoletu na wodę, błyskotliwość godna twórców nazwy piwa “MOCNE”, defensywa twarda jak Mur Chiński z papier-mâché – te czynniki złożyły się na jedenasty kolejny mecz Arki bez zwycięstwa w lidze. Nie wiemy co lub kto było górą lodową, ale gdynianie w tym momencie przypominają wierną, choć ubogą kopię Titanica.

Arka tonie

Koneserzy futbolu po pierwszej połowie czuli się mniej więcej tak, jak wegetarianin któremu zaserwowano parówki z delfina. Jeśli czasem mówi się o piłkarskich szachach, tak tu mieliśmy piłkarskie warcaby, ale tylko z pięcioma pionkami (reszta poginęła) i połową planszy; partia dodatkowo rozgrywana była pod wodą. Najwięcej było nie ciekawych podań, porywających akcji lub błyskotliwych strzałów, tylko przerw w grze, które skutkowały bezlitosnym gestem ze strony sędziego Dobrynina: doliczeniem sześciu minut.

Zwątpiliśmy, czy arbiter ma w ogóle serce.

Nie działo się kompletnie nic. Jakiś zaplątany strzał Gąski. Wrzutki na pałę. Przede wszystkim jednak festiwal tysiąca i jednej straty. Raz dobrze zadziałał VAR, wyłapując rękę Chrapka, a raz kartoflisko w Gdyni pięknie spuentowała akcja Nalepy: pociągnął piłkę, stworzył sobie sytuację, chciał uderzyć. Ale nie zdołał, bo piłka podskoczyła na jednej z kolein. Murawa wciąż wyglądała jakby po nocy urządzano na niej wyścigi monstertrucków. Wymiana trawy w polach karnych jest zabiegiem we właściwym kierunku, ale to i tak komizm w czystej postaci, że ekstraklasowy klub w przeddzień kwietnia dysponuje jedną czwartą zdatnego do użytku boiska.

D27LshSW0AY51Tu

Reklama

Po zmianie stron Arka rzuciła się do ataku z agresją godną śniętej ryby. Śląskowi pierwsza połowa posłużyła jako rozpoznanie bojem, po którym wyczuł frajera. Spróbował trochę bardziej nacisnąć, ale nawet gdyby tego nie robił, Arka cały czas flirtowała z harakiri, by wspomnieć no think pass Maricia, po którym Robak powinien strzelić bramkę, ale na straży jakiejkolwiek godności Arki nie pierwszy raz stał Steinbors.

Długo jednak na otwarcie wyniku czekać nie musieliśmy. Łabojko zaprezentował firmowe polskie zagranie, które należy czym prędzej opatentować, bo jeszcze nas przerobią jak na grafenie: centrostrzał. Centrostrzał cudowny, przepiękny, kompletnie nieintencjonalny, ale taka jest idea centrostrzału. 0:1 dla Śląska. 0:1 może po odrobinę fartownej bramce, ale z przebiegu meczu Śląskowi gol należał się jak psu buda.

W kolejnych minutach Arka wspięła się na Himalaje żenady. Grała ze Śląskiem, czyli drużyną, która też ma swoje problemy, a z wyjazdu ostatnio z trzema punktami wracała jeszcze za czasów króla Popiela. A jednak arkowcy nie potrafili w żaden sposób odpowiedzieć. Nie stworzyli sobie ani jednej naprawdę dogodnej sytuacji, po której śmierdziałoby golem. Z minuty na minutę robiło się coraz bardziej absurdalnie, jak wtedy, gdy Siemaszko zdjął Kolewowi piłkę z głowy, względnie gdy Janota zaczął kłócić się z Maghomą. 0:2 wprowadzonego z ławki wirtuoza Tarasovsa – dobra wrzutka Mączyńskiego – była dopełnieniem obrazu nędzy i rozpaczy; gdynianie i tak muszą się cieszyć, bo przecież nie wiele zabrakło, a Musonda dobiłby ich na 0:3.

Czy Śląsk grał dzisiaj dobrze? Może nieszczególnie efektownie, może w pierwszej połowie dołożył swoje siedemnaście groszy do biedy wiejącej z ekranu, ale tak – to był mecz niezły. Przemyślany. Konsekwentny. Nie ma w tej wygranej cienia przypadku – Śląsk Lavicki nie wstydzi się grać murarki, a zamykanie meczów czasem im wychodzi i wydaje się, że to wystarczy na rywali w grze o utrzymanie.

Arka? Jak sobie przypomnimy, że Smółka miał dać Gdyni piękny futbol… Arka ma głębokie problemy, które wybiegają daleko poza sprawy boiskowe. To, że na murawie widać było niesnaski między zawodnikami gospodarzy, może być wierzchołkiem… a, zresztą sami wiecie czego.

Reklama

[event_results 572331]

Najnowsze

Ekstraklasa

Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą

Szymon Janczyk
0
Mocny transfer wewnętrzny w Ekstraklasie? Legia zainteresowana młodym obrońcą
Inne kraje

Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia

Szymon Piórek
1
Chińska potęga utopiona w korupcji. Kłamstwa, zastraszanie i dożywocia
Ekstraklasa

Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Jakub Radomski
1
Chciała go Legia, on wreszcie błyszczy w Lechu. „Może grać w reprezentacji Portugalii”

Komentarze

0 komentarzy

Loading...