Gdy Jerzy Brzęczek ogłaszał listę powołanych na spotkania z Austrią i Łotwą, tytuł naszego tekstu o wyborach selekcjonera brzmiał: “Idzie nowe”. Przestrzeliliśmy? Okazuje się, że tak, choć skoro trener dorosłej kadry za jednym zamachem sięgnął aż po trzech bardzo ważnych piłkarzy młodzieżówki, przed którą fajny turniej, który długo był dla nas osiągalny tylko wtedy, gdy go sami zorganizowaliśmy, chyba mieliśmy podstawy, by tak sądzić. Ich późniejsze losy pokazują raczej, że to Jerzy Brzęczek narobił zamieszenia, choć trudno zrozumieć po co.
W przypadku Dawida Kownackiego, lidera młodzieżówki, który w pierwszej kadrze grywał już nawet na mundialu, sprawa jest jasna – cholerny pech, bo doznał kontuzji, więc nawet nie ma sensu gdybać, czy dostałby szansę. Nieco inaczej sprawy mają się jednak w przypadku Szymona Żurkowskiego i Roberta Gumnego. Choć ławki rezerwowych w meczach reprezentacji są tak szerokie jak w Serie A i usiąść na nich może aż dwunastu piłkarzy, w meczu z Austrią nie zmieścił się na niej zarówno pomocnik Górnika Zabrze, jak i obrońca Lecha. Gdy popatrzymy na to, dla kogo miejsce się znalazło, skreślenie tych ciągle młodych chłopaków wydawało się kontrowersyjne, ale okej – mieliśmy w czwartek poważniejsze zmartwienia niż dyskusja o graczach z trzeciej dziesiątki, jeśli chodzi o kolejność do gry.
Tym bardziej, że argument na obronę selekcjonera sformułować można było bardzo łatwo – to był dla nas najtrudniejszy mecz w eliminacjach, znacznie łatwiej będzie dać szansę nowym w spotkaniu z Łotwą!
Tyle tylko, że dziś okazuje się, że było to co najwyżej pobożne życzenie tych, którzy wierzą w talent w Żurkowskiego i Gumnego. Albo inaczej – tych, którzy wierzą, że w tej sprawie selekcjonerem kierował zdrowy rozsądek.
Dziś rano profile Polskiego Związku Piłki Nożnej w mediach społecznościowych poinformowały, że poza kadrą meczową na spotkanie z Łotwą znajdą się Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Marcin Kamiński i Szymon Żurkowski. Pierwsi dwaj z powodu infekcji, trzeci ze względu na uraz mięśniowy, a czwarty… bo tak. Jednocześnie dodano, że zawodnik Górnika wróci do młodzieżówki na wtorkowy mecz z Serbią, podobnie zresztą jak Robert Gumny, który dziś usiądzie trochę bliżej murawy, ale chyba tylko ze względu na pech Bereszyńskiego.
Siłą rzeczy zastanawiamy się więc, po co było to całe zamieszanie. Jak już wspomnieliśmy, przed młodzieżówką mistrzostwa Europy, szansa na wywalczenie kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich, a w czwartek mieliśmy bardzo ważny etap przygotowań do tego turnieju – spotkanie z angielską kadrą U21 na jej terenie, przeciwko graczom, którzy już są warci dziesiątki milionów funtów, a jeśli nie, to będą tyle kosztować za chwilę. Oczywiście możemy sobie wmawiać, że przygotowania z drużyną do takiego meczu i występ w nim znaczą dla piłkarza znacznie mniej, niż kilka treningów z Lewandowskim u Brzęczka i obejrzenie z trybun meczu z Austrią, ale jest to teoria dość karkołomna. Poznanie zasad panujących w kadrze? Chyba trochę przesadzamy – chodzi przecież o grę w piłkę, a nie pracę w Centrum Lotów Kosmicznych.
Oczywiście może być też tak, że selekcjoner w treningu zobaczył, że taki Żurkowski obok Krychowiaka czy nawet Damiana Szymańskiego lub Jacka Góralskiego jeszcze nawet nie stoi, gdy mówimy o piłkarskiej klasie, ale w to uwierzyć nam jeszcze trudniej. Poza tym – trening treningiem. Z jakim rywalem to sprawdzić, jeśli nie przeciwko Łotwie? Z reprezentacją Doliny Muminków?
To wszystko wygląda po prostu jak nie do końca przemyślany ruch. Nie zrozumcie nas źle – pierwsza kadra zawsze będzie priorytetem i dla każdego piłkarza powołanie powinno być zaszczytem. Chodzi nam jednak o to, by trochę szanować:
a) tych chłopaków,
b) młodzieżową kadrę, która wywalczyła sukces nieosiągalny dla polskiej piłki przez długie lata,
c) kibiców.
To chyba nie tak dużo.
Fot. FotoPyK